Tym razem będzie inaczej !

Problemy z partnerami.

Postprzez Księżycowa » 12 kwi 2009, o 19:32

Ja nawet nie zostałam zaszczycona życzeniami. Może to i dobrze.

Opowiem Wam coś. Może powiecie, że jestem głupia, ale wczoraj, a właściwie dziś, bo już było nad ranem, kładłam się i włączyłam telewizor. Zobaczyłam program, gdzie wróżka przepowiada przyszłość. Pomyślałam, że sprawdzę, co mi powie ciekawego i czy to faktycznie nie jest jakiś telewizyjny chwyt. Wysłałam sms, bo żeby zadzwonić było mi szkoda kasy i byłam ciekawa czy dojdzie. Napisałam imię i datę urodzenia, oraz pytanie: ,,Czy dobrze zrobiłam, że zakończyłam ten związek?" Dostałam w odpowiedzi parę sms ów, że nie, bo on miał nauczyć mnie kochać i doprowadzić do osoby, z którą ostatecznie będę. Odpisałam, że jak miał nauczyć mnie kochać, jeżeli sam mnie krzywdził i zdarzało mu się użyć siły. Za chwilę wróżka odczytała mojego sms na wizji i położyła mi karty. Powiedziała, że bardzo dobrze, że z nim zerwałam, bo przez niego miałam konflikty z rodzicami i zaniedbałam swoje plany. Wspomniała o szkole itp. Z rodzicami faktycznie miałam ostre spięcia i przecież rzuciłam wszystko, co zaczęłam szkołę i prawko oraz taniec. Mówiła, że chciałam dobrze a wychodziło odwrotnie i to wszystko było takie, że nie dało się w to nie wierzyć. Nie wiem co znaczyły te sms-y. Było ich później jeszcze trochę, ale jakoś mijały się z prawdą. Jak on miał nauczyć mnie kochać. W każdym razie dzięki wróżbie na wizji zrozumiałam, że coś w tym musi być, jeżeli odczytała to tylko z daty urodzin i imienia a gdybym podała jeszcze jego imię powiedziała by więcej, ale nie zrobiłam tego... :? .

A dziś? Hmmm... Było to dziesięciolecie u mojej siostry. Pojechałam z rodzicami. Kupiłam jej po drodze ślicznego kwiatka. Miałam dobry nastrój i zaczynałam rozumieć, że on mi szkodził, że mnie ograniczał, i że odebrał mi całą chęć i radość z życia. Było fajnie naprawdę, byłam wyluzowana i nawet dobrze się bawiłam. Do momentu, kiedy ojciec poszedł gdzieś i wrócił... był już pod wpływem alkoholu... Powiedział, że idzie tylko po papierosy... Stwierdził, że z powrotem możemy iść pieszo... Poszłam pieszo, ale od razu. Jestem już w domu, bo nie chciało mi się tego oglądać. Jak patrzałam jak podnosi ten cholerny kieliszek. Nie wiem czy wie dlaczego wyszłam. Mam nadzieję, że tak... Mimo, ze dużo zrozumiałam względem ich i jego nałogu, nie potrafiłam na to patrzeć. Mój dobry nastrój poszedł w diabli. Nie będę się tu na ten temat rozpisywać, bo to nie ten wątek, ale czuję się znów tak samo, znów. Nie znoszę tego...

A propo niego zaczęłam też robić notatki. Wczoraj bardzo mi pomogły... Dziś jestem bardziej spokojna, bo widzę jak bardzo byłam spięta przy nim. Jak bardzo mnie ograniczał. Nie mogłam nawet odpowiedzieć ,,cześć" znajomemu, bo zaraz miał kwaśną minę. Trochę przejrzałam...

Joanko święta zawsze były dla mnie również czymś trudnym i nieprzewidywalnym ze względu na sytuację w domu. Ogólnie też nie przepadam, a tym bardziej, że w święta więcej się myśli, bo jest więcej wolnego czasu, także wiec, że rozumiem co czujesz i jednoczę się z Tobą. Trzymaj się :pocieszacz:

Matyldo ja też wybieram się do fryzjera. Myślę jeszcze tylko co by tu zmienić :wink: .

Udanego wieczoru...
Księżycowa
 

Postprzez joanka34 » 13 kwi 2009, o 11:21

Nie wiem jak na Was,ale na mnie świetnie działa wysiłek fizyczny...wczoraj jeździłam na rowerze i gdy wróciłam do domu czułam się o niebo spokojniejsza....gdy dopada mnie niepokój zadaję sobie pytanie "co mogę teraz dla siebie zrobić",co sprawi,że poczuję się choć odrobinę lepiej...i robię to....wzięłam sie też za szukanie warsztatów dla kobiet...marzy mi się kilkudniowy wyjazd dla podratowania mojej zranionej duszy....
Kasiorek- nawet drobna zmiana wyglądu może sprawić cuda :) ja spędzam sporo czasu i u kosmetyczki i fryzjera,zasługujemy na to !
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez matylda » 13 kwi 2009, o 12:05

joanka34 napisał(a):Nie wiem jak na Was,ale na mnie świetnie działa wysiłek fizyczny...wczoraj jeździłam na rowerze i gdy wróciłam do domu czułam się o niebo spokojniejsza....


No to super. Na mnie wysiłek też tak działa. Takie pozytywne zmęczenie daje mi powera! Ale nie w te święta... Wczoraj jedynym "wysiłkiem" było pójście na parking i wsadzenie dupy do auta ;)

kasiorek43 napisał(a):Do momentu, kiedy ojciec poszedł gdzieś i wrócił... był już pod wpływem alkoholu... Powiedział, że idzie tylko po papierosy... Stwierdził, że z powrotem możemy iść pieszo... Poszłam pieszo, ale od razu. Jestem już w domu, bo nie chciało mi się tego oglądać. Jak patrzałam jak podnosi ten cholerny kieliszek...


Ja jak Cię rozumiem... Też nigdy nie mogłam na to patrzeć! I wciąż nie mogę! A najlepiej, gdyby można było wypić coś już do śniadania... Żałosne...
Do tego matka i jej fochy! Bo zawsze musi być tak, jak ona chce! I tylko tak! Nigdy inaczej!


Wczorajszy dzień był ciężki. I nawet on zadzwonił, z życzeniami. I mówił do mnie jak kiedyś, jakby nic się nie stało...
Wróciłam do domu, otworzyłam sobie butelkę wina, wypiłam kieliszek (i to duży) i poszłam spać...
Nie o takich świętach marzyłam :(

Mam nadzieję, że dzisiaj będzie inaczej. Chyba pójdę do kina. Zobaczymy!
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez Księżycowa » 13 kwi 2009, o 12:21

Mój brat za chwilę po niego pojedzie, żeby dać mu auto... Trochę przypomniały mi się stare czasy i emocje również puściły... Powiedziałam sobie, że teraz będę uważać i za chwilę zrozumiałam, że nie wiem jak stworzyć związek, taki prawdziwy. Opary na relacjach ja i facet a nie ja i zastępstwo mojej rodziny, który da mi to wszystko, czego nigdy nie miałam... Nie wiem jak wybrać faceta nie toksycznego i sama nie wiem jak nie być toksyczną. Nie posiadam zmysłu, żeby wyczuć gówno, w które się pakuję. Teraz chodzę na terapię i mam nadzieję, że moja Pani Doktor pomoże mi pewne rzeczy zauważać, zanim popełnię jakieś głupstwo w postaci ,,szalonej miłości". Najbardziej teraz zmartwił mnie jednak fakt, że nie mam pojęcia jak ludzie zdrowo się kochają :( .

Wczoraj miałam powiew pozytywnych myśli i zastanawiam się nad podejściem do prawa jazdy raz jeszcze, tyle, że gdzie indziej. Bardzo bym chciała jest we mnie bardzo wiele chęci, lecz bardzo mało wiary w siebie... Dziś chciałam usiąść do książek i poduczyć się, ale ciągle coś powtarza mi, że się do tego nie nadaję. I pojawia się ogromny opór... Z tym zawsze było mi trudno sobie poradzić a prawko byłoby potrzebne baardzo.

Jeżeli chodzi o wysiłek fizyczny, to leń ze mnie. Poza tym mam pracę fizyczną, więc jestem szczęśliwa, że mogę usiąść i odpocząć, choć swego czasu biegałam i wiem, że uczucie jest świetne. Czułam się na maksa oczyszczona ze wszystkiego. Mam nadzieję, że jak zrobię szkołę i uda mi się później zmienić pracę, to powrócę do tego sportu :wink: .

Najgorsza jest chyba walka z sobą i swoimi słabościami. Bardzo bym chciałam uwierzyć, że do czegoś się nadaję. Zrozumiałam, że on bardzo obniżał moje poczucie własnej wartości. Zastanawiam się co z tego miał...
Życzeń nie przysłał. Domyślam się więc, że jest śmiertelnie zły im ma mnie za najgorszą d..... Zrozumiałam jakie błędy popełniałam. Pozwoliłam mu na zbyt duży dostęp do mnie, do mojej osoby. Ograniczyłam dystans do minimum, bo byłam pewna, że mogę mu zaufać. Jaka byłam naiwna... Nie mogę tego przeżyć.

U mnie odwrotnie matyldo. Wczorajszy dzień zaczął się lepiej a dzisiejszy jest taki, jakby go nie było. U mnie w święta to chyba normalne. I bardzo chciałabym kiedyś mieć rodzinę, w której nie będę musiała takiego czegoś odczuwać...
Księżycowa
 

Postprzez joanka34 » 13 kwi 2009, o 13:33

Kasiorku- najtrudniej coś zacząć, pomyśl sobie,że już jeździsz sama, zobacz siebie w aucie, bez instruktora obok i zrobisz to prawo jazdy !
Zrób tylko ten pierwszy krok..reszta pójdzie sama.
I pomysl jaka dumna z siebie będziesz,że jednak udało się :)

Nie osądzaj siebie,nie krytykuj....byłas z nim,kochałas go,więc oczywiste,że mu ufałaś. Nie ma w tym nic złego,ani godnego potępienia...on tylko okazał się nie wart tego...
Świetnie,że masz terapię...to prędzej czy później przełoży się na efekty.
Dobrze,że już właściwie po świętach...
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez Księżycowa » 13 kwi 2009, o 13:39

Nie wierzę! Mam nadzieję, że się mylę. Wygląda na to, że mój brat go zdążył polubić. Zrobił mu to auto i oddał dziś. On go przywiózł... Nie wszedł do mnie i to chyba dobrze, ale dlaczego znów poczułam, że tęsknię? Mój brat twierdzi, że on jest w porządku ogólnie i on nic do nie go nie ma i wygląda na to, że będzie miał z nim kontakt... Mnie to tyle kosztuje... Dlaczego nie może wynieść się z mojego życia? Dlaczego? Ja nie chcę go już widywać. Znów czuję się winna. Jestem znów przekonana, że to dobry chłopak, tylko ja jestem nic nie warta i może tak jest... Jeśli on jest dla wszystkich dobry, a dla mnie nie był, to najwyraźniej na to nie zasłużyłam... Dlaczego to wszystko się dzieję. Chcę po prostu zmienić swoje życie i zapomnieć... Dlaczego wszystko działa przeciw temu?

Mój brat nie wie co on wyprawiał. Nie mówiłam, bo wstyd... Z resztą czy to by coś zmieniło? Chyba nie...
Księżycowa
 

Postprzez julkaa » 13 kwi 2009, o 14:25

chcialabym stworzyc normalny związek.
nie umiem
zeby stworzyc normalny zwiazek trzeba samemu byc normalnym
nie jestem
lapie sie na tym, ze za kazdym nowopoznanym kolesiem ktory wpadl mi w oko z wzajemnoscia popadam w obsesyjne myslenie o nim
nie umiem sie na niczym skupic
popadam w depresje
z jednej strony chcialabym z nim byc
z drugiej czuje ze juz sie dusze
chcialabym stworzyc normalny zwiazek
ale nie mam zielonego pojecia jak on powinien wygladac
a co dopiero jak sie do tego zabrac
za mocno tesknie za duzo mysle
jest mi dzisiaj baaardzo zle :(
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Księżycowa » 13 kwi 2009, o 16:04

---------- 15:14 13.04.2009 ----------

Widzę, że nie jestem sama z podobnymi uczuciami i lękami. Znalazłam właśnie spis książek i jest kilka ciekawych, które chyba coś tam by nam wytłumaczyły. Podaję tytuły i autorów: Szczęśliwe małżeństwo - Jon Carlson i Don Dinkmeyer, Intymność w związku - Joel D. Block, Kobieta i poczucie własnej wartości - Stephanie Dillon i Christina Benson. Myślę, że znajdą się na mojej półce. Julko nie martw się, bo dowiedziałam się właśnie, że swojego exa będę miała na karku jeszcze 2 tygodnie i pewne nie tylko, bo mój brat ma robić samochód jeszcze jemu i jego siostrze, bo przyjechała na 2 tyg. Nie daję rady. Chyba nigdy się od niego nie uwolnię... :cry:

---------- 16:04 ----------

Czego on chce? Jest tak pusty i nie ma uczuć, że potrafi przyjechać bez skrupułów? Właśnie odjechał i zachowuje się jakby nic się nie stało. Nie wiem czy ja jestem nie normalna i nie potrafię oddzielić interesów w postaci naprawy samochodu od związku? Mam ochotę do niego zadzwonić i powiedzieć mu co o tym myślę, że nie chcę go tu więcej widzieć pod żadnym pretekstem. Nie spodziewałam się jego widoku. Co prawda przez okno, ale zadziałał piorunująco. Coś mnie ścisnęło w mostku i popłakałam się. Jednocześnie znów mam ochotę go błagać by wrócił. Boże jakie to chore. Nie chcę go widywać, jego widok boli. Co ja mam teraz zrobić? Nie chcę go widywać jak rozmawia z moim bratem. Gdzieś na ulicy, to co innego a tak czuję się okropnie, bo przecież on jest ok, tylko ja jestem ta psychiczna, co narobiła tyle problemów o doprowadziła do tego, co jest i jego do tego, co zrobił. Jestem tak głupia...
Księżycowa
 

Postprzez julkaa » 13 kwi 2009, o 16:23

---------- 16:20 13.04.2009 ----------

to o czym piszesz, to uczucie do bylego przechodzi i slad za nim ginie.
ja sie uwolnilam. i nic mi nie jest kiedy go widze. totalna obojetnosc.
u mnie problem polega na obsesyjnych skupianiu swoich wszystkich mysli wokol nowego obiektu moich uczuc. i to jest chore.
mam totalny rozpierdol w glowie od zbyt dlugiego czasu...
kasiorku, ostatnia rzecz jaka powinnas zrobic, to kontaktowac sie ze swoim bylym, obrzygiwac go swoimi poroblemami, uczuciami, emocjami. on ma prawo zyc jak chce. tak jak Ty. 3maj sie. to przechodzi. tylko trzeba troche poczekać
:buziaki:

---------- 16:23 ----------

chce przestac czekac na ...spotkanie, rozmowe, spojrzenie, gest....
chce zyc swoim zyciem!
chce uwolnic sie od tych mysli!
chce przestac stawiac wszystkiego na jedna karte!
zaraz zwariuje :<
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Księżycowa » 13 kwi 2009, o 16:34

Rozumiem Ciebie. Łapałam się na tych samych rzeczach, gdy poznałam exa. Zamieniło się to w obsesję. Najbardziej przykre jest to, że nie wiemy jak to ma dobrze wyglądać, tak prawidłowo... To jest przykre i smutne. Mamy cholerny bałagan w głowie, w uczuciach i emocjach. Czasem zastanawiam się czy jest coś gorszego niż problemy z samym sobą. Chyba nic bardziej nie boli. Mamy życie utrudnione, bardziej skomplikowane niż inni. Dostrzegam właśnie powagę tego wszystkiego i zdaje sobie sprawę z rzeczy, które zdają się cholernie trudne, bo są nowe. Mówi się, że im więcej się wie, tym jest się silniejszym a mnie na przykład to jakoś przeraża.

Wiem, ze teraz każde z nas ma własne życie. Tylko ja mam chęć znów dzwonić i ,,próbować się dogadać". Znów mi go żal, bo biedak tak cierpi, miał straszne dzieciństwo. Jemu też musi być trudno... Znów chciałabym mu pomóc. Nie wiem czy to miłość, ale czuję, że go kocham. Dlaczego tak nagle mnie napadło. Przecież już czułam się lepiej...
Księżycowa
 

Postprzez julkaa » 13 kwi 2009, o 16:40

wydaje mi sie, ze gdyby chcial do Ciebie wrocic, staral by sie nawiazac kontakt. moze on tez doszedl do wniosku, ze to nie ma sensu...
uwazam ze najpierw trzeba jednak zrobic ze soba porzadek, zeby dac sobie szanse na tworzenie zdrowego zwiazku, swojego szczescia...
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez matylda » 13 kwi 2009, o 16:52

julkaa napisał(a):uwazam ze najpierw trzeba jednak zrobic ze soba porzadek, zeby dac sobie szanse na tworzenie zdrowego zwiazku, swojego szczescia...


święte słowa!
tylko jak to zrobić, gdy targają nami emocje? gdy on wciąż siedzi w głowie? gdy wciąż o nim myślę, gdy tęsknię? gdy na dźwięk telefonu myślę sobie "może to on"?

książki książkami, teoria teorią... jest mi wstyd, ale czasami sobie nie radzę. dzisiaj mam doła! mega doła!
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez Księżycowa » 13 kwi 2009, o 17:05

Zdałam sobie właśnie sprawę, że również bardzo go krzywdziłam. I zgadzam się z matyldą. Najpierw porządek z sobą, a późnej związki. Żyję jednak z uczuciem, że jest ktoś, z kim byłam a teraz prawdopodobnie nie mamy w swoim kierunku pozytywnych uczuć. Nie lubię żyć z taką świadomością, że kogoś zraniłam. Zastanawiam się co by było, gdybym napisała sms. Bez żadnych emocji, wyrzutów, tylko po prostu po ludzku, że żałuję, że nie chciałam i że to jak potraktowaliśmy się na końcu było naprawdę przykre. Do tego jeszcze wiem, że prowokowałam różne sytuację i nie dostrzegałam jego starań, tylko przez swoje lęki i chore odruchy, z którymi przyszło mi żyć. Bardzo ciężko mi żyć z tą świadomością. Chciałabym, żeby nawet jeśli nie zobaczymy się już, to żeby zapamiętać to inaczej. Dojść do ładu. Może napiszę e-maila. Naprawdę wiem, że również postąpiłam jak ostatnia świnia.

Wiem, że to, co napisałam godne jest krytyki, ale chciałabym, pogodzić się ze wszystkim bez wyrzutów...
Księżycowa
 

Postprzez julkaa » 13 kwi 2009, o 17:13

---------- 17:09 13.04.2009 ----------

matylda napisał(a): dzisiaj mam doła! mega doła!


witaj w klubie :(

---------- 17:13 ----------

skoro go krzywdzilas, to uwazasz, ze jak wrocicie do siebie, nie bedziesz go krzywdzic. przeciez chcialas dobrze, a jednak nie umieliscie stworzyc zdrowej relacji. chcesz go dalej krzywdzic. moze to okrutne co powiem, ale daj mu spokoj...
gadaniem niczego sie nie zmieni. wyjasnieniem, smsami..
relacje buduje sie czytami przez dlugi czas
daliscie sobie duzo szans
najpierw trzeba sie ustabilizowac emocjonalnie, mysle
mysle, ze dajac mu spokoj, najlepiej mu pozmozesz...bo po co wszystko ciagle rozdrapywac
trzeba sie 'wylizac z ran' samemu
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez matylda » 13 kwi 2009, o 17:17

i wszystko dlatego, że zadzwonił wczoraj... (było miło, ale wspomnienia wróciły) i że dzisiaj znów siedzę sama w domu, zupełnie sama :(
byłam na spacerze, ale siedziałam na tej samej ławce na której siadaliśmy razem...

i jestem żałosna :( mam tyle możliwości, a na nic nie mam ochoty, nie potrafię cieszyć się życiem, bo wciąż myślę o nim :(

po co? po jaką cholerę? przecież on i tak nie zadzwoni... nie napisze... wiem o tym! odezwie się, jak nie będę się tego spodziewać (jak wczoraj) i znów zabije mu spokój...
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 303 gości

cron