sandrus, nie dzwoń, nie proś, nie płacz, nie odzywaj się....
dosłownie zero kontaktu
jestem przekonana, że nic nie wywalczysz błagając i prosząc
w tej sytuacji wiele tracisz w jego oczach, jednocześnie on wie, że może sobie pozwolić na dużo
nie obiecuj zmian, Bóg wie czego jeszcze, nie bądź potulna i gotowa na wszystko, byleby tylko wrócił
to tak nie działa, a skutej będzie odwrotny
jesli on zobaczy, że ok, jak tak, to zaczynamy życie na nowo
że dajesz radę bez niego
że puszczasz go wolno
być może wówczas zatęskni i przejrzy na oczy, że to Cię traci, że być może nie będzie juz odwrotu
Jesli dalej z jego strony nic, pójdzie w zaparte, odejdzie w swoja stronę, to znaczy, że rzeczywiście chce zakończyć Wasz związek.
I nic już na to nie poradzisz Sandrus.
Bardzo mi przykro, bo wiem, że dla Ciebie to w tej chwili koniec świata, ale uwierz, że nawet jeśli już nie będziecie razem, czeka Cie milion pięknych chwil, niech tylko minie trochę czasu.
Miałam 16 lat kiedy zostawił mnie mój pierwszy chłopak po 2 latach chodzenia. (wiem wcześnie zaczęłam
)
Rozpaczałam okropnie, ale nie prosiłam, byłam dumna i cierpiąca. Po 3 miesiącach poznałam miłość mego życia. wpadłam po uszy, na zabój, maskara. Mniej więcej po tygodniu, kiedy już nie w glowie był mi mój pierwszy "narzeczony" patrzę a on przyjeżdza z kwiatami, że żałuje, kocha, tęskni, i chce abym mu wybaczyła, byśmy znów byli razem.
Zrobiłam herbatki, podziękowałam za kwiatki i wyłuszczyłam delikwentowi, że o tydzień za późno.
Po dzis dzień wysyła mi listy i kartki (minęło wiele lat) że nigdy nie odżałuje tego, że mnie stracił.
Życie jest pełne niespodzianek.