rozstaliśmy się..

Problemy z partnerami.

rozstaliśmy się..

Postprzez magosza » 7 kwi 2009, o 23:44

w moje urodziny ,które dziś miałam... heh...

postawiłam sprawę na ostrzu noża... po siedmiu latach spytałam sie czy chce byc dalej ze mną ..czy wyjdziemy za siebie czy jak on sobie to wyobraża ,powiedział,że musi sie uporać ze sobą.,pewnie po zdradzie ,,cokolwiek to oznacza...
na moje pytanie ile to potrwa odpowiedział,że nie wie..powiedziałam,że to nie ma sensu ... skonczyłam dzis 29 lat też sobie chce jakoś życie ułożyć..
może sie namyśli jak ja bede mieć 40... ,myślę ,że dobrze zrobiłam..,tyle razy sie rozstawaliśmy...eh... ,uodporniłam się..


:(
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Postprzez 1973 » 7 kwi 2009, o 23:48

:kwiatek2: :kwiatek2: :buziaki: :kwiatek2: :kwiatek: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
1973
 
Posty: 115
Dołączył(a): 2 cze 2007, o 23:42
Lokalizacja: ... mroku

Postprzez Księżycowa » 7 kwi 2009, o 23:58

Wiesz magoszu myślę, że takie rozstania i powroty są bardzo męczące na dłuższą metę. Dobrze wiem to po sobie. Dokładnie tydzień temu zakończyłam swój toksyczny związek. I choć serca ciągnie w jedną stronę a rozum w drugą. Warto się trochę na męczyć, by sercu ,,wytłumaczyć" i zadbać o nie, by tak nie bolało, że nie było warto znosić tylu krzywd dla paru rzeczy, które kiedyś łaskawie dostaliśmy. Chociaż plączę się w emocjach wiem, że było warto, bo mogę mieć teraz własne zdanie i własne potrzeby, których nikt tak brutalnie i bezczelnie nie skomentuje ani nie zrani. Kochanie trzymaj się mocno, bo żaden człowiek nie ma prawa nami pomiatać ani krytykować. :pocieszacz: Jestem z Tobą, domyślam się co czujesz...
Księżycowa
 

Postprzez limonka » 8 kwi 2009, o 02:39

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez magosza » 8 kwi 2009, o 06:49

racja kasiorek ..powstanie i powroty są straszliwie męczące..,ostatnio doszła jeszcze ta jego zdrada,też to było ciosem..
NIE przekreślam go jako człowieka ,bo bardzo mi pomógł ,wiem,że to dobry człowiek ,ale ostatnio i tak mi ta relacja nie służyła ,krytykowal mnie ,wytykał mi różne rzeczy ... i ogólnie dołowało mnie jego zachowanie..

jest mi smutno ,tak jaki i tobie Kasiu z powodu rozpadu naszych związków.. ja z nim byłam w zaokrągleniu 7 lat..szmat czasu..i nie wiem zupełnie jak sobie życie teraz ułożyć .. najchętniej to bym nie wyłaziła z domu..po ostatnim rozstaniu jakoś się ocknęłam..a teraz niby scenariusz dobrze mi znany to jest trudniej ,o niebo trudniej...

dobrze,że wróciłam sobie na uczelnię.. muszę to dokończyć co zaczęłam,zależy mi..mam zajęcie ,książki ,kolosy... i dobrze... gdyby nie to to nie wiem co by mnie przy życiu trzymało....

boli ,ty też się trzymaj kasiu ciepło i pisz jak coś...:) miłego dnia...
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Postprzez Księżycowa » 8 kwi 2009, o 08:19

To zdecydowanie masz dłuższy staż niż ja, bo mój związek trwał tylko 1,5 roku. Moje zerwanie było spowodowane jego tak uciążliwym zachowaniem, że jak był ze mną, to czekałam aż odjedzie. Byłam zła, rozgoryczona i czułam się zraniona tym, co mówi, robi i jak mnie traktuje, do teraz jestem. Jedynym zaskoczeniem było to, że nie myślałam, że gdy przejdzie złość powrócą dobre wspomnienia. Myślałam, że już nie będzie bolało, jak opłakałam to gdy pierwszy raz zrobił taka akcję, że nie pokazałam się już później w jego domu, bo było m wstyd... a jednak. Poczułam, że już go naprawdę nie ma i nawet nie zatruwa mi już życia wyrzutami zrobiło się pusto, a ta pustka cholernie boli... Miejsca, przedmioty a nawet piosenka potrafi się skojarzyć. Bardzo trudno dopuścić do głosu rozsądek, mi bardzo i ostatnie noce są tylko przepłakane a nawet jedna nie przespana. Wiem, że dopóki nie uwierzę, że to naprawdę było chore, nie odzyskam spokoju. Dziś idę do mojej Pani Doktor może ona mi to jakoś wytłumaczy, bo ja mimo wszystko mam w sobie poczucie winy za to wszystko. Hmm... skutecznie mi je wmówił...
Księżycowa
 

Postprzez matylda » 8 kwi 2009, o 08:47

Magosza!
7 lat to szmat czasu...
Ja mam za sobą 5-letni związek. Dochodziłam do siebie pół roku, ale doszłam :) Płakałam, targały mną mieszane uczucia, złość, tęsknota, smutek, żal...
Jakkolwiek głupio to brzmi - czas leczy razy. I teraz wiem, że dobrze się stało... Bo po co mi ktoś, kto nie jest absolutnie pewny tego, że chce być ze mną? Miał problem z określeniem się co do śluby, strasznie kręcił, a po roku od naszego rozstania ożenił się z moją koleżanką (już byłą koleżanką), z którą notabene mnie zdradził.

Pomyśl sobie, że dobrze się stało. Teraz na pewno boli, ale to przejdzie. Pewnie będziesz tęsknić - bo zawsze emocje wchodzą w grę, ale z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień będzie coraz lepiej.
Uszy do góry :)

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez ten_z_przeciwka » 8 kwi 2009, o 09:50

magosza, wychodzi na to, że tego samego dnia "świętować" będziemy zakończenie czegoś istotnego.

Ja wczoraj odszedłem po 6 latach (bez 20 dni) i wiem co czujesz. Chociaż faceci ukrywają smutki, to czują wszystko podobnie...

Wypiję dziś za Ciebie lampkę wina.
Niczego nie będzie żal..
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Postprzez magosza » 8 kwi 2009, o 09:58

dziękuję matylda za dodanie mi otuchy ,ja czuję ,że sobie dam radę ,przy naszych wcześniejszych rozstaniach też dawałam radę,ale boi.. każdy jego powrót to jakaś nadzieja na normalność.. czuję ,się jak taka rzecz wykorzystana bo mu tAK było miło,że nie jest sam, że ma do kogo wrócić ,niby twierdził,że kocha zawsze kochał i będzie kochać ,ale hm... czy wtedy tak łatwo by się wyprowadził po tym jak go przycisnęłam do muru wątkiem ślubnym?... poprostu nie miał jak to się mówi ,jaj by zerwać ze mną i ja to musiałam zrobić.....to ,że odszedł trudno ,ale ta świadomość,że mnie nie kochał... przepraszam,że to powiem ,ale dla mnie te ostatnie czasy to czysta strata czasu..poświęciłam swój cenny czas komuś kto od tak mnie zostawił bo sie musi uporać ze sobą?!..mogłam już dawno ułożyć sobie życie z kimś innym a teraz co?..mam 29 lat i sama.. wiem,że nie jestem jeszcze stara ,ale .... coś czuję ,że pociąg "rodzina"odjechal bezpowrotnie.., mało wiary we mnie w to ,że ponownie się będe potrafiła zakochać ,zauroczyć ,uwierzyć w czyjeś uczucia... nie wiem czy tego w ogólę chce... najgorsze w tym,że budzą się we mnie uczucia macierzyńskie , ..no ale skoro sama jestem to też .. mogę o tym zapomnieć.. czas ucieka ..do tego choruje mi taryczyca .. teraz wyniki mam super ,lekarka powiedziała ,żebym sie zdecydowała jesli mogę na dziecko ..i co..?..

.... i nic...



kasiorek: mieszkam w mieszkaniu który ostatnio wynajęliśmy .. można to tak ująć..on sie wyprowadził do rodziców ,ja mogę tu mieszkać aż znajde coś innego.. i wszystko mi tu jego przypomina ,dosłownie wszystko..
jak kiedykolwiek będe mieć własne mieszkanie ,do chyba nigdy nie pozwolę by zamieszkał w nim jakiś facet.. później jak odchodzi ,zostają wspomnienia to co piszesz kasiu... i ciężko sobie z tym poradzić... bo boli przeokropnie.. tak jakby ci ktoś szpilę wbijał..

siedzę teraz i sie ucze... mam w tej chwili wolne ,nie pracuje ,ale sie ucze.. niestety logiki.. z której nie wiele kumam póki co.. czytam czytam i nie wiem co czytam bo ciągle główkuję ,myślę........

.......do tego świeta wielkanocne .. będe siedzieć sama w domu ,mimo,że mogłabym pójść do siostry ,ale nie chce... trudno będe się uczyć..

... mało mam w moim otoczeniu życzliwych osób .z ktorymi mogłabym pogadać o tym wszystkim.. na studiach poznałam fajną dziewczynę ,ale mieszka daleko ode mnie więc kontakt też jest ograniczony...

ogólnie przez te lata z nim zaniedbałam poszukiwanie towarzystwa ,znajomych .. i teraz tego żałuje...
ogólnie mam nadszarpnięte zaufanie do ludzi..ale gdybym byla inna i nie zamkykała sie tak na niego ,teraz było by mi łatwiej..


wiem,że dam radę...

wy też sobie poradzicie ,kobiety to dzielne istoty....

i jedna rzecz jeszcze: nigdy nie pozwólmy sie uniezależnić finansowo od naszego partnera ,miejmy swoje prace ,zajęcia ,kasę... nawet jak będziemy musiały żyć same .. trudno,, ta opcja dodaje mi siły....

pozdrawiam was ciepło kobitki:)

..mętlik mam w głowie..
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Postprzez Gaba » 8 kwi 2009, o 09:59

Ja też od wczoraj samotna...Jest nas więc trójka.My też w kółko rozstania i powroty...Narazie nie mogę jeszcze o tym pisać w takim odrętwieniu jestem
Gaba
 
Posty: 121
Dołączył(a): 31 maja 2008, o 17:14
Lokalizacja: Polska

Postprzez magosza » 8 kwi 2009, o 10:07

---------- 10:02 08.04.2009 ----------

no popatrz "ten z przeciwka"... cóż za znieg okoliczności,że akurat też wczoraj ...nie wiem czy współczuć czy ci pogratulować?

trzymaj się..

---------- 10:07 ----------

hej Gaba:) wiesz jeśli o mnie chodzi ..to ja już się z tym pogodziłam.. najgorsze było pierwsze rozstanie....a potem ...to...

każdy powrót to takie przygotowanie się na odejście przynajmniej u mnie.. wiedziałam,że kiedyś to wkońcu nadejdzie..poprostu mimo,że to smutno może zabrzmi ,jak dla mnie realistycznie "trzeba liczyć przedewszystkim na siebie" i tak boli ,ale wtedy może mniej...

u mnie dochodzi jeszcze taka tendencja do uzależniania się emocjonalnego ,ale też próbuję z tym walczyć..

nie wiem ,w tej chwili patrze na całą sprawę nieco chłodno ,ktoś mi może zarzucić brak uczucia ..ale tak się teraz czuję... pusta w środku.. ,ale bez dramatyzmu... ... nie mogę się zalamać i nie chce ,szkoda życia..

ludzie nie rozstają się bez powodu prawda?.. ja rozumiem raz sie rozejść i zejść ... bywa ,ale kilkukrotne powtarzanie tego mija się z celem ,bo to niszczy nas.. wiarę w miłość ...,wiarę w drugiego człowieka ...
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Postprzez Gaba » 8 kwi 2009, o 10:12

My ciągle tak mielismy rozstanie i ....powrót.Ostatnio byłam na takim etapie jak Ty.Silna,pogodzona patrząca jasno w przyszłość,że dam sobie radę, itd...I nie poradziłam sobie...po kilku dniach skapitulowałam.Dziś już nie wiem nic.Jestem jakby "zamrożona". Jak trochę "odtaję" to napiszę więcej. u nas sytuacja jest b.skomplikowana.trochę inne problemy bo w grę wchodzą również dzieci - mój syn i jego dzieci...
Gaba
 
Posty: 121
Dołączył(a): 31 maja 2008, o 17:14
Lokalizacja: Polska

Postprzez magosza » 8 kwi 2009, o 10:19

---------- 10:14 08.04.2009 ----------

moja matka mnie wczoraj podtrzymała na duchu i powiedziała coś w co mimo wszystko wierzę",że tak miało poprostu być",że pewnie czeka na mnie jeszcze ten ktoś ,kto mnie pokocha ,kto jest dla mnie stworzony..

mój były pojawił się w moim życiu ,wtedy kiedy miałam masę problemów ze sobą.. był niczym anioł stróż ,który podal rękę gdy inni nie widzieli ,nie chcieli widzieć.. taką miał widocznie rolę ten związek.. wiele mi dał od siebie ,ja może za mało.. to nas wypaliło..,ale wiedział na co sie decyduje .mówiłam wprost o sobie ,nie kryłam niczego ... zaczęłam stawać na nogi ..i nagle zaczęło się psuć.. on nigdy nie umial mówić o tym co go boli..,nie wiem jak wasi partnerzy,ale to mnie wkurzało..bo często była mina nie tęga ,zamyslony wzrok jak siedział koło mnie ,na pytanie co się dzieje dostawałam w odpowiedzi nic.. a czułam,że coś go gryzie. ..

najgorsze jest wlasnie dla mnie takie zachowanie ..chowanie w siebie ważnych sprawa dla związku.. ukrywanie pewnych spraw przed partnerem..

jak ja się miałam poczuć ,jak mi powiedział,że są takie sprawy o których może pogadać tylko z księdzem?...on miewal pretensje do mnie,że pisze o naszych problemach na forach ... i dziele się z tym z innymi ..a on idzie do obcej osoby ,no dobra ksiadz ,ale co to zmenia? to boli,że ma jakieś tajemnice..,że z tym sie nie chce dzielić,wiem,że chodziło o nas tak czuje..

..... eh ..logika na mnie czeka..:-/ nie wiem jak ta sesję zaliczę.. buuu

---------- 10:19 ----------

ojej Gaba to faktycznie nie wesoło masz.. ,moja siostra została sama z trójką dzieci ,ma pracę ,daję radę...


zawsze jest jakieś wyjście.. dzieci zawsze szkoda,bo są nie winne ,ale nie można być z kimś ,usprawiedliwiać czyjeś paskudne ,krzywdzące nas zachowania ,przymykać na nie oko bo dzieci ,dzieci widzą ,słyszą, i często czuję się jeszcze gorzej z takimi rodzicami..,czy partnerami matek ,partnerkami ojców ..jakkaolwiek by to konstelacja nie była..

jeśli ja bym miała dziecko ... to nie chciałabym aby na to patrzyło i wychowało się w kłotniach..
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Postprzez ewka » 8 kwi 2009, o 13:13

magosza napisał(a):dobrze,że wróciłam sobie na uczelnię.. muszę to dokończyć co zaczęłam,zależy mi..mam zajęcie ,książki ,kolosy... i dobrze... gdyby nie to to nie wiem co by mnie przy życiu trzymało....

Ja też uważam, że dobrze. Trzym się Magosza :serce2:

ten_z_przeciwka napisał(a):Ja wczoraj odszedłem po 6 latach (bez 20 dni) i wiem co czujesz.

Jednak? Też się trzym :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez ten_z_przeciwka » 8 kwi 2009, o 13:27

Ja wierzę, że na wszystko przyjdzie czas. To nie tak, że w jakimś wieku już nie sposób ułożyć sobie szczęśliwie życia... Może trochę trudniej, ale wciąż jest to realne.
Ja odszedłem, bo nie chciałem zajmować jej życia moimi rozterkami. Bo jak miałbym być z nią dłużej, skoro nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć, czy ją kocham? W końcu i ona miałaby dość, bo ile można żyć złudzeniami

Najważniejsze chyba, mimo wszystko, by nie tracić wiary w miłość. Ktoś wcześniej pisał, że kiedy z kimś się zaczyna spotykać, to od razu myśli o rozstaniu... Ale czy tym samym nie pozbawia się siebie szansy na prawdziwe uczucie?

Gaba, fakt, sytuacja nieco zagmatwana, ale chyba lepiej, żeby dzieciaki nie wychowywały się w atmosferze ciągłych kłótni i Twojego/Waszego smutku.

magosza, logika jest do zaliczenia, przebrnąłem przez nią w poprzednim semestrze;) Jak mi się udało, to tym bardziej Tobie... uwierz :)
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 272 gości

cron