przez Mania » 11 lis 2007, o 19:19
Troszkę narozrabiałam, chociaż może nie do końca. Wyjaśniła się sprawa z Tulipanem, ostatecznie i nieodwołalnie. Nie było egzaminu z życia, bo Tulipan go nie chciał, mącił mi tylko w głowie, mieszał, żeby osiągnąc to, co chciał zdobyć, ale przegiął. Kiedy go poprosiłam kilkakrotnie o pomoc, usłyszałam nie, i to przelało czarę goryczy..., a potem pojawił się ktoś, kto przewrócił mój świat do góry nogami. Przez cztery dni byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi i w stolicy:), przez cztery dni nie chodziłam a unosiłam się półmetra nad ziemią ale to były tylko te cztery dni, bo teraz znów nie jestem szczęśliwa, nie płaczę już, zmieniłam tryb działania, ale niech ktoś mi wyjaśni co ja zrobiłam nie tak.
Pracuję od kilku miesięcy w korporacji taxi, i tu poznałam tego ktosia. Pod koniec września zadzwonił po taksówkę, której ja nie miałam na już, (w trakcie naszej rozmowy zapisał się kierowca, ale nie będę tu opisywać zasad pracy korporacji, a właściwie centrali, nieważne. W każdym razie dostał tą taksówkę szybciej, niż były założenia. Potem dostał kolejną. Zadzwonił następnego dnia, i znowu to ja wysyłałam mu swoich kolegów, potem dopiero w poniedziałek, ale znowu trafił na mnie. Tylko że wtedy wyjeżdżał na urlop do Maroka z kumplem. Wrócił po 9 dniach, przez ten czas wymienialiśmy sms-y, nie pytajcie mnie o rachunek, bo pospadacie z krzeseł, w każdym razie dołożył się do tego rachunku, bo uznał to za stosowne. Nastąpiły te cudowne cztery dni, o których pisałam wyżej, a potem wyjechał do Anglii i z chwilą, kiedy wylądował tam wszystko się zmieniło. Przez te cztery dni były jakieś plany na przyszłość, Bóg mi świadkiem, że to nie ja planowałam, jakieś jego deklaracje, poznał mnie ze swoją najlepszą przyjaciółką, było pięknie, nawet jej powiedział, że wreszcie to jest to, czego oczekiwał, na co czekał, i o czym marzył. I nagle koniec, w sms-ie napisał mi, że to swoją byłą kocha naprawdę, o niej i tylko o niej myśli, mimo że ona ma męża i dziecko, ale nie kocha męża tylko jego. Nie wiem dlaczego w to wierzy, wiem, że ja znowu cierpię. I nie wiem już, co mam zrobić, wiem jedno, to ktoś, o kogo warto zawalczyć, ale na razie nie robię nic, zupełnie nic, dałam spokój i ... czekam, na cud... Co o tym powiecie???? Wiem, że nie napisałam zbyt wiele, ale jakieś światło na całą sprawę rzuciłam, to jak kochani, pomożecie????