---------- 13:20 05.04.2009 ----------
Posypałam się bo nie potrafię napisać pier... pracy magisterskiej, a terminy mnie gonią niebłagalnie Nie mam niczego: weny do pisania, kompletnej wiedzy, wystarczających zdolności, potrzebnej mi ilości książek tu i teraz na moim biurku, ani miejsca na koncie bibliotecznym; nie mam cierpliwości, zaufania do siebie, dalszych pomysłów...
Same braki!!
Nie umiem ogarnąć tematu, którego wymyślenie zajęło mi pół semestru...
Teraz pewnie tyle samo czasu bym potrzebowała na wymyślenie tytułu pierwszego rozdziału... To jest masakra!! Ja nie wiem, czy ktoś mnie tu zrozumie jak mi to cholernie ciąży...
Temat zatwierdzony więc nie planuję go już zmieniać. Z resztą wizja wymyślania kolejnego dobija mnie do reszty...
Próbuję sobie pomóc racjonalnym tłumaczeniem: "Iwona, pisanie tego gówna nie różni się niczym od wszelkich prac kontrolnych, które pisałaś, poza tym, że objętościowo ma być tego w ostatecznym efekcie pięć razy więcej. I tylko tyle."
No i co? Będę się tak szamotać do końca studiów?!
Cholera, ja naprawdę nie liczyłam na to, że tak po prostu sobie usiądę i to napiszę. Liczyłam się z tym, że może być opornie, no ale żeby aż tak?!
---------- 13:23 ----------
PS. Aha, zapomniałabym o najważniejszym - nie czytam po angielsku, a teraz by się przydało bo polskie pozycje są doprawdy ubogie w swoje treści...
---------- 13:24 ----------
PS.2. Potrzebny mi dziś kij, a nie marchewka...