przez marynia » 31 lip 2007, o 16:30
Dzięki Dziewczyny. Kochane jeste¶cie.
Ciężko mi się pisze, boję się, że rozpadnę się podczas tego pisania na kawałki. Spróbuję.Muszę, muszę walczyć o siebie, muszę mówić, muszę rozbić t± skorupę w któr± się chowam.
Żle czuję się od jakiego¶ dłuższego czasu. Od czasu gdy on wzi±ł dzieci do siebie na parę dni. Co¶ we mnie pękło. to jest mój wpis z tamtych dni (piszę pamiętnik w wordzie, zrobię copy-paste)
"Wci±ż nie wiem jak żyć. Maska, któr± włożyłam po tym całym marakeszu, któr± musiałam założyć by przetrwać, przywarła do mnie jak druga skóra. Jestem z niej dumna, ona budzi mój zachwyt, mobilizuje. To ja –dzielna Marynia, dzielna mama, samotna i samowystarczalna. U¶miechnięta. Fighter z zaci¶niętymi zębami ale i nadziej± w sercu. Ta ja u¶miecha się do dzieci, szaleje w dziecięcych zabawach cofaj±c się o lat x-na¶cie, tłumaczy cierpliwie ¶wiat, wpaja dzieciom, że mama jest szczę¶liwa, kiedy one s± szczę¶liwe.
Ta maska tak ¶ci¶le przylegaj±ca do mojej twarzy, tak bliska, że niemalże moja już twarz – twarz dzielnej kobiety opada, gdy długo nie ma dzieci. Nie ma motywacji do starania się, do walki o inne życie. Nie dzieje się to pod wpływem moich przemy¶leń, uczuć, ale jako¶ tak automatycznie, wbrew mej woli.. To, przed czym uciekam, tak umiejętnie, gdy dzieci s± obok – dopada mnie, gdy ich nie ma. Ola powiedziała, że prawda może wyzwolić. Mnie ta prawda zabija. Nie umiem jej przyj±ć. Nie umiem zmierzyć się z tym, co mnie spotkało, nie umiem zmierzyć się ze swoim bólem, żalem, gniewem"
"Nie umiem podnie¶ć się po tym cholernym pozwie, on zdeptał mnie, zniszczył. „Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać” – pisał Hemingway. Dzi¶ pojmuję sens tych słów. Bo przecież żyję, walczę, staram się – mimo spustoszenia w ¶rodku. Moja prawdziwa twarz?– mała, zrozpaczona dziewczynka, która wije się z bólu, która płacze, tak strasznie płacze. Nie umiem utulić tego płacz±cego dziecka w sobie, mogę tylko uciekać, udawać, że go nie słyszę, karcić za ten płacz, bez przesady, minęło już tyle czasu, to nie wypada, ludzie maj± większe problemy i tak dalej i tak dalej. Dziecko kuli się, zamyka w sobie, po takich argumentach dodatkowo czuje wstyd i nienawi¶ć do siebie. Zakłada maskę. Gra, szczę¶liwe, że mu ta gra tak pięknie wychodzi, w jego życiu pojawiaj± się zmiany na lepsze, jest chwalone, doceniane, lubiane. Ale ono wci±ż płacze.
Co mam zrobić? Jak uciszyć to płacz±ce dziecko w sobie? Bronię się przed t± głupi±, banalnie brzmi±c±, ale jednak prawd±: mam złamane serce. Nie wiem, co z tym fantem zrobić. Mam tak cholernie złamane, pęknięte serce, że nie ma już nic. Serce do wymiany. Nie umiem z tym żyć, nie umiem się z tym pogodzić, zmierzyć. Umiem tylko uciekać.
Tak to w skrócie wygl±da. Jednak siedzę nad t± kałuż± rozlanego mleka, nie mam siły by j± posprz±tać, zaakceptować, zrobić z ni± porz±dek. Do tej pory j± przeskakiwałam, udaj±c, że mi nie przeszkadza, że jest dobrze.To mnie zżera od ¶rodka. Nienawidzę użalania się nad sob±, tak zostałam wychowana, moi rodzice potępiali takie zachowanie, takie cierpiętnictwo. Tu rodzi się kolejny mój dramat - bo z jednej strony w końcu otwieram się i przeżywam swoje emocje, uczucia, prawdziwie, szczerze - z drugiej jednak momentalnie wł±cza się we mnie krytyk, gniewny rodzic we mnie tępi±cy ten przejaw słabo¶ci. Nienawidzę siebie za użalanie się nad sob±, ale ten ból we mnie, żal, gniew - nie przepracowane, tylko wrzucone gdzie¶ głęboko na dno duszy,w moj± duż± puszkę Pandory, nie daj± mi żyć.
Nie umiem sobie z tym poradzić, po prostu, przyznaję się, trudno, jestem słaba, użalam się nad sob±. Nie potrafię. Nie jestem w stanie zbudować nowego życia, dopóki się nie uporam z przeszło¶ci±. To co budowałam przez ten rok okazało się domkiem z piasku.
Jestem zła. Na niego, na siebie, na los, na wszystko. Na siebie, że nie umiem się wzi±ć w gar¶ć. Gnoję się strasznie za to, jestem okrutna dla siebie.Przestałam je¶ć. Ro¶nie autoagresja.Dramatem dla mnie jest ¶wiadomo¶ć, że od nastu lat było tak niewiele dobra w moim życiu. Każda dobra chwila- ogwiazdkowana (albo starannie wypracowana albo po wielkiej burzy,efekt poczucia winy). Gdzie nie sięgnę w przeszło¶ć - tam boli.wylewa mi się ten ból oczami, samotno¶ć minionych lat, samotno¶ć teraz zżera mnie. Nie jestem nawet w stanie zapić tego smutku, żalu - bo boli tak samo przed i po. Ból mam zawsze trzeĽwy, umysł też, niestety.Nasuwaj± się wnioski, przed którymi resztkami rozs±dku się bronię - że może ja nie zasłużyłam na dobro.Marzę tylko o tym by uciszyć ten ból. Może nie dla mnie miło¶ć, troska, poczucie bezpieczeństwa, ciepło? Może chciałam za dużo.
żałosne jest to co piszę, wiem. Wybaczcie mi ten chaotyczny potok słów, uczuć, jestem wystraszona, nie spodziewałam się takiego upadku.
Muszę i¶ć na terapię, muszę zrobić wreszcie z tym porz±dek, przestać uciekać przed przeszło¶ci±. Inaczej nigdy nie będzie dobrze.
I żeby nie było mi tak tylko Ľle z moimi problemami, to spadła na moj± rodzinę kolejna tragedia. na moich oczach rozgrywa się horror, mój był niczym w porównaniu z tym co się dzieje teraz w rodzinie . Żyję w strasznym stresie.
A dzieci znów s± u niego.
EHHHHHHHHHHHHHHHH