Potrzebny kobiecy punkt widzenia

Problemy z partnerami.

Potrzebny kobiecy punkt widzenia

Postprzez ten_z_przeciwka » 2 kwi 2009, o 03:00

Mój związek znalazł się w pewnym martwym położeniu. Potrzebuję opinii, kobiecej ręki, aby przepchnąć ten zator.

Jestem z moją dziewczyną od 6 lat. Zważywszy, że lat mam 22, to jest to dla mnie szmat czasu i cała masa zainwestowanych uczuć. Jakiś czas temu coś pękło. Czuję, że uczucie gdzieś uleciało, a ona jest mi całkowicie obojętna. Nie chcę jej ranić, więc od dłuższego czasu finguję moje uczucie do niej. Ile to trwa? nie pamiętam. Nie potrafię powiedzieć kiedy przestałem kochać, a zacząłem udawać.
Mimo wszystko staram się być uczciwy, więc nie angażuję się z kobietami na żadnej płaszczyźnie. Ale... Pewna osoba uświadomiła mi, że moje udawane uczucie, to wobec niej totalne draństwo. Ma rację... Szkopuł w tym, że wydaje mi się, że ona mnie na prawdę kocha. Nie chce robić jej przykrości, ale też każda ewentualna decyzja o wspólnym zamieszkaniu, planowanie wspólnej przyszłości mnie paraliżuje. Jest starsza ode mnie o 4 lata, więc takie tematy wychodzą coraz częściej, a ja nie umiem jej nic na prawdę obiecać.
Wcześniej jej życie było dość burzliwe, a'la "żyć szybko, umierać młodo"... Szukała kogoś, przy kim mogłaby się ustatkować i znalazła mnie. Boję się, że kiedy ją zostawię, znów wróci na tą ścieżkę...

Na prawdę nie wiem co zrobić, lecz jakiejkolwiek decyzji bym nie podjął i tak wyjdę na łachudrę, wszystko mi jedno. Nie wiem tylko, czy lepszy jest czysty egoizm, czy zimne, wyrachowane kłamstwo...


Pozdrawiam całe radosne grono.
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Postprzez agik » 2 kwi 2009, o 07:10

Witaj
Wszystko jest lepsze niż wyrachowane kłąmstwo...

Pomyśl o tym w ten sposób- ona myśli, zę jej coś dajesz i ze to jest wartosciowe. ( tzn tak zakładam, bo przeciez nie moge wiedzieć, co ona myśli)
Pomyśl o tym w ten sposób, ze jej równiez odbierasz szansę na ułożenie JEJ spraw. I zabierasz jej czas.
Jeśłi jest zaangażowana- to pewnie będzie cierpiec, ale przeciez jest młoda i w końcu sie podniesie i znajdzie kogoś, kto będzie ja kochał.
Słowem- poboli , ale przeciez przestanie! Natomiast jeśłi nie będzie wiedziała na czym stoi- zawsze będzie mieć tylko namiastkę...

Osoba, któa powiedziała Ci, ze to zwykłe drańśtwo- moim zdaniem miała rację.

Pozdrawiam ciepło.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Potrzebny kobiecy punkt widzenia

Postprzez ewka » 2 kwi 2009, o 07:25

ten_z_przeciwka napisał(a):Boję się, że kiedy ją zostawię, znów wróci na tą ścieżkę...

To jej życie, jest dorosła... chcesz robić całe życie za nianię? Ja osobiście nie chciałabym fingowanych uczuć i nie chciałabym fingować. Jak długo tak pociągniesz?

Jeśli już rozpoznałeś, że to NA PEWNO brak miłości (a nie wyciszające się motyle, które ZAWSZE się wyciszają po jakimś czasie)... to raczej wszystko jest jasne.

Jeśli już rozpoznałeś, że to NA PEWNO nie żal (bo młodziutki jesteś) za innymi dziewczynami i kobietami, których nie miałeś i mieć nie będziesz, bo jest ONA... no sam widzisz. Są pytania, na które musisz sobie uczciwie odpowiedzieć i wg odpowiedzi podejmować decyzje... tak to jest w dorosłym i odpowiedzialnym życiu.

:)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez blue66 » 2 kwi 2009, o 14:48

Jeśli już rozpoznałeś, że to NA PEWNO nie żal (bo młodziutki jesteś) za innymi dziewczynami i kobietami, których nie miałeś i mieć nie będziesz, bo jest ONA... no sam widzisz. Są pytania, na które musisz sobie uczciwie odpowiedzieć i wg odpowiedzi podejmować decyzje... tak to jest w dorosłym i odpowiedzialnym życiu.


zgadzam się!
Jeśli nic naprawde nie czujesz powiedz prawde.
Pozdrawiam.
blue66
 
Posty: 68
Dołączył(a): 8 gru 2008, o 15:34

Postprzez szyszka » 2 kwi 2009, o 16:18

Parę miesięcy temu mój mężczyzna powiedział mi coś w tym stylu, a mianowicie powiedział, że nie wierzy w miłość, że nie wie czy to co jest między nami to jest na prawdę to. Jesteśmy już 5,5 roku ze sobą. Byłam zrozpaczona, pomimo tych olbrzymich wątpliwości powiedział również, że nie chce się rozstawać, bo nie wie czy znajdzie kiedykolwiek kogoś lepszego ode mnie. Półtora miesiąca temu mnie zdradził co opisałam w innym wątku. Przeżyłam koszmar, ale dałam mu szansę, bo powiedział że właśnie wtedy zrozumiał, że jestem dla niego wszystkim i to ze mną chce być, bo jeśli kogoś kocha na tej planecie to właśnie mnie. Uświadomił sobie to dopiero wtedy, kiedy zrozumiał, że może mnie zupełnie stracić na zawsze.

Zgadzam się z poprzedniczkami, że nie powinieneś ukrywać przed swoją partnerką, że masz wątpliwości. Ale spróbuj sobie wyobrazić jakby to ona odeszła. Jakbyś sie czuł jakby jej nie było, nie widzielibyście się, nie rozmawiali w ogóle... Zastanów się czy tego byś właśnie chciał.
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez cvbnm » 2 kwi 2009, o 16:47

tak prawde powiedz
a potem my tu bedziemy siedzieli w razie czego, zeby dac ci sie wyplakiwac....

bo to czasem od tej prawdy sie dopiero zaczyna.....
cvbnm
 

Re: Potrzebny kobiecy punkt widzenia

Postprzez ten_z_przeciwka » 2 kwi 2009, o 17:55

Czy rozpoznałem że to NA PEWNO…? Nie…
Pochodzę z rozbitej rodziny i nigdy nie miałem okazji zaczerpnąć wzorców jakiegokolwiek, nawet i na wpół udanego, związku. Buduję wszystko od fundamentów, a to jest cholernie trudne. To co dla innych jest oczywiste, dla mnie potrafi być łamigłówką na tydzień intensywnych przemyśleń.
Czy to NA PEWNO nie żal za innymi kobietami? Mężczyźni zawsze czują żal za kobietami, których nie mieli :-) Jednak ona przystała być dla mnie tą wyjątkową, a stała się tą „po prostu”.

Sboja: fajne jest to, co napisałaś. Bo widzisz, pomimo mnóstwa spraw, które między nami wywołują spięcia, uważam, że nie poznałem dotychczas nikogo, komu mógłbym powierzyć więcej niż jej. Jestem jednostką niesamowicie introwertyczną, zamkniętą w sobie, a ją wpuściłem prawie we wszystkie zakamarki… Wzajemnie obdarowaliśmy się masą sekretów i zaufania i mógłbym teraz to wszystko odrzucić?

Z jednej strony nie chcę tego kończyć, ale z drugiej boję się, że popełniłbym ten sam błąd, co moi rodzice. Że ciągnąłbym na siłę coś, co i tak jest skazane na zagładę.
Bo widzicie, ja nie czuję się z nią dłużej szczęśliwy. Kiedy dłużej jej nie ma, nie brakuje mi jej konkretnie, tylko kogoś, kto jakoś głębiej potrafiłby we mnie wniknąć. Nie tęsknie kiedy dłużej się nie widzimy, jest mi zupełnie obojętne, kiedy w końcu przychodzi… Trzyma mnie przy niej jedynie sentyment do chwil, które razem przeżyliśmy…

Wiem, ze to co robiłem, to draństwo. Nie wiem dlaczego dopiero teraz sobie to uświadomiłem.

ewka napisał(a):Są pytania, na które musisz sobie uczciwie odpowiedzieć i wg odpowiedzi podejmować decyzje... tak to jest w dorosłym i odpowiedzialnym życiu.
:)

Ewcia, szkoda, że pytania są tak słabo sprecyzowane, a odpowiedzi tak mętne.
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Postprzez cvbnm » 2 kwi 2009, o 18:09

a moze nie chodzi tu o konczenie tylko otwarcie sie i szczerosc? moze to Was zblizy? moze zaczniecie szczerze rozmawiac? ............moze sie zacznie... inaczej?
cvbnm
 

Re: Potrzebny kobiecy punkt widzenia

Postprzez ewka » 3 kwi 2009, o 08:35

ten_z_przeciwka napisał(a):Mężczyźni zawsze czują żal za kobietami, których nie mieli

Tak. Dorosłość i dojrzałość polega też na tym, by z tym żalem umieć żyć i by nie był motorem działań. Tak myślę, ponieważ w życiu wszystkiego mieć się nie da... wszystkich kobiet tym bardziej;))

ten_z_przeciwka napisał(a):Jednak ona przystała być dla mnie tą wyjątkową, a stała się tą „po prostu”.

Miłość polega mniej więcej na tym, by umieć i chcieć żyć z kimś "po prostu". Zauważ, że nasze zakochane oczy postrzegają partnera jako kogoś wyjątkowego... a on jest dokładnie taki sam, jak później, kiedy zakochanie się kończy.

Tak to widzę... co nie znaczy, że namawiam Cię na trwanie wbrew sobie;)


ten_z_przeciwka napisał(a):Ewcia, szkoda, że pytania są tak słabo sprecyzowane, a odpowiedzi tak mętne.

Doprecyzuj... to Twoja działka;))
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez tenia554 » 3 kwi 2009, o 09:51

Ja nie chciałabym,aby ktoś ze mną był ,bo nie wie czy ma odejść.Dlatego uważam,że powinieneś jej powiedzieć co czujesz.Przecież nie musisz zrywać,ale bądż szczery wobec siebie i wobec niej.Piewsze miłości rzadko kiedy trwają przez całe życie,może dlatego że są pierwsze.Porozmawiaj z dziewczyną o swoich wątpliwościach i nie podejmuj żadnej decyzji wbrew sobie.Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez salome » 3 kwi 2009, o 11:12

Drogi ten_ z _przeciwka!


"Ktoś kiedyś powiedział, że w chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kochasz kogoś, przestałeś go już kochać na zawsze".


Nie rób nikomu złudzeń - to chyba najgorsze...
salome
 

Postprzez woman » 3 kwi 2009, o 17:24

salome napisał(a):Drogi ten_ z _przeciwka!


"Ktoś kiedyś powiedział, że w chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kochasz kogoś, przestałeś go już kochać na zawsze".

Nie zgadzam się z tym salome. Uważam, że w każdym związku, szczególnie długodystansowym, zdarzają się chwile wątpliwości i bardziej obojętne dni, kiedy odsuwamy sie od partnera i powiem więcej, one są moim zdaniem potrzebne, aby później znów poczuć miłość i oddanie do ukochanej osoby.

Jednak jeśli takie uczucie obojętności trwa zbyt długo, to rzeczywiście zły znak i trzeba o tym uczciwie powiedzieć partnerowi.
Być może Twój związek ten_z_przeciwka wkroczy w nowy etap, a byc może rozpadnie się.
Tak czy siak, nie możesz kryć się ze swoimi wątpliwościami, a właściwie swoją obojętnością na dłuższą metę. To mi nie wygląda na chwilowy kryzys, ale mogę się mylić.
Pozdrawiam serdecznie.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez salome » 3 kwi 2009, o 19:06

Może masz rację Woman...

Bo faktycznie z czasem nie czuje się miłości. W zakochaniu jest tylko to czuc, bo ciągle myslisz o osobie, ktora darzysz uczuciem. W długim zwiazku ta miłość to codzienność - i chyba wtedy mozna dopiero ją poczuć, kiedy utraci się drugą osobę...
salome
 

Postprzez moratar » 5 kwi 2009, o 01:15

Kobieta nie jesteam ale co mi tam.
Zakochanie trwa kilka miesięcy, max trzy lata.

"Pociąg do drugiej osoby sprawia, że mózg zaczyna wydzielać tzw. hormon zakochania, który wywołuje takie reakcje jak amfetamina. Działa on jednak najdłużej przez trzy lata, a następnie mózg przestawia się na produkcję endorfin, zwanych hormonami cichego szczęścia. Endorfiny mogą powstrzymywać ludzi przed rozstaniem, służąc jako rodzaj kleju, który trzyma ich przy sobie. Wiele osób spośród tych, które "nie mają szczęścia w miłości", posiada - być może - systemy nadmiernie stymulujące mózg. W rezultacie, kiedy spotykają atrakcyjną osobę, odczuwają sprowokowane chemicznie odurzenie i nie są w stanie jasno myśleć.

Lidia Irla"

Także nie martw się potem jest tylko przyjaźń. :) Ty to nazywasz kłamstwem ale tak wygląda każdy normalny związek.

"Kłamstwo" może być bardziej wyrachowane tak abyś i ty uwierzył. Za każdym razem jak spotkasz swoją ex-ukochaną zjedz (3-4) kostki dobrej czekolady :) wytrenujesz się tak jak psy sie trenuje (przepraszam za porównanie jeśli jest obraźliwe, choć wyscy lubią psy :) )

Także jeśli ona mówi że Cię kocha spokojnie możesz jej powiedziec że kłamie i jej móźg nie wydziela już oksytocyny gdy Cię widzi, no chyba że to jakiś mutant :)

Niektórzy są niezdolni do miłości gdyż mają bardzo niski poziom tego hormonu dlatego oni polegają na szczęściu/ przyjaźni/ zaufaniu/ przywiązaniu itp. . Za przywiązanie też jakiś hormon odpowiadał ale nie chce mi się już szukać.

Nie ma czaegoś takiego jak miłość przez lata, więc się nie przejmuj to jest normalne.


Oczywiście natury nie da się oszukać i popędy rozrodcze mogą spowodowac ponowne wydzielanie tego hormonu przy innym osobniku płci przeciwnej lub przy tym samym osobniku!!! (ale to wyższka szkoła jazdy), ale zazwyczaj jest to społecznie niepoprawne - ten inny osobnik. Po to jest ślub i "az nas śmierć nie rozłączy" aby razem be bachory wychowywać :). U was chyba dzieci nie ma więc organizm może mówić że partnerka się niesprawdza bo nie spełnia potrzeb rozrodczych "podstawowych instynkt zapowniający przetrwanie gatunku"

haha ale glupoty, i masakra że to prawda :) takie życie.
moratar
 
Posty: 95
Dołączył(a): 9 mar 2009, o 04:22

Postprzez ewka » 5 kwi 2009, o 10:18

Morator, nie pomyliłeś chemii z miłością? No takie mam wrażenie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 38 gości