wyszlam ze zwiazku w ktorym kochalam za bardzo

Problemy z partnerami.

Postprzez inka » 29 mar 2009, o 22:43

Wcale nie zapomnialam ;P, zagladam tu co jakis czas, ale bylo tu strasznie cichutko od jakiegos czasu. U mnie poki co az tak wiele sie jeszcze nie zmienilo tzn. pod wzgledem psychicznym pewnie wiele ;). Mam swojego nowego osobistego chlopaka :), jednakze mieszka on kawalek drogi odemnie do tego praca, wiec nie wiem jak to bedzie z czestotliwoscia naszego spotykania sie. Zobaczymy czy mu zalezy na mnie. Jakos tak mnie dzis ogarnely mysli ze mnie nikt mnie zechce i moze jemu tez sie odniechce... ech to moze dlatego ze ostatnio on wyjechal i nie widzielismy sie juz sporo czasu, poza tym pozostalo mi chyba po tym toksycznym zwiazku takie obawianie sie, ze cos zlego sie moze wydarzyc, bo byly mnie przyzwyczail ze wszystkiego moge sie po nim spodziewac. Tak, zakochalam sie i moze dlatego sie boje... boje sie ze bede cierpiec, ale wiem ze jak nie zaryzykuje to nigdy nie bede szczesliwa.

Kasiorku moj drogi walcz o siebie bo naprawde warto, zaslugujesz na prawdziwa milosc, na to by byc szczesliwa. Powiem Ci ze ja z perspektywy czasu, a minely juz 3 miesiace mysle sobie ze jak moglam tak dlugo w tym tkwic, jak moglam byc taka slepa, balam sie to zakonczyc a teraz wychodzi ze na dobre mi to wyszlo i to byla jedna z lepszych decyzji w moim zyciu. Szkoda zycia na takich facetow, naprawde.

Smerfetko, czekamy na wiesci.

p.s. a gdzie reszta dziewczynek ? ? ?
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Księżycowa » 31 mar 2009, o 00:51

Ja też jestem ciekawa gdzie one się podziały :wink: . Mam nadzieję, że powoli się im układa. Inko życzę Ci by ten chłopak okazał się fajnym facetem :D .

A u mnie hmm... Chyba szkoda słów. Ostatnio pokłóciliśmy się u mnie w domu. Nie hamował się z krzykiem w ogóle. Ojciec był nieco zdziwiony, ale i również chyba oburzony. Ojciec jest jaki jest, ale trzeba zrozumieć, że tak naprawdę, to słaby człowiek, który nie radzi sobie z problemami i ,,rozwiązuje" je alkoholem, właściwie ucieka od nich... Jeszcze jest to dla mnie trudne, bo są momenty, kiedy szczerze go nienawidzę i najchętniej zwalam na niego całą winę, ale muszę sobie z tym poradzić... Muszę inaczej się nie wyleczę, inaczej nie wyzdrowieję... Długa droga przede mną... Wracając do tematu, to zobaczyłam K takiego jakim jest. Dużym, małym chłopcem, który tak naprawdę był rozpieszczony, wokół którego mamusia skakała i skacze do tej pory. W wybrzydza, obraża się, zupełnie jak małe dziecko. Ja nie chcę się nim opiekować! A on nie chce tego zrozumieć. Krzywdzi mnie. Dziś powiedział, że życzy mi, żeby mój królik zdechł. Jest trochę chora, bo miała kiepski poród i trzeba do weta. Nie mogę być z osobą, która rani mnie w taki podły sposób, której tak naprawdę się boję... Ale ta osoba nie chce odejść. Nie mam sił...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 31 mar 2009, o 06:56

kasiorek43 napisał(a):Nie mogę być z osobą, która rani mnie w taki podły sposób, której tak naprawdę się boję... Ale ta osoba nie chce odejść. Nie mam sił...

Czyli co, Kasiorku? Jak sobie wyobrażasz dalsze życie? Twoje "chcę" jest tak samo ważne, jak jego "nie chce" - jeśli on nie chce odejść, to odejść możesz Ty. Podjął terapię? Dlaczego tak się pozwasz ranić? Przepraszam, ale kurcze no nie można tak!

Ściskam :cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 31 mar 2009, o 08:37

Witaj Ewka. Miło Cię znów usłyszeć :cmok: .

Właśnie życia z nim sobie w ogóle nie wyobrażam. Ja też odchodziłam, ale do niego nie docierało po dobroci, ani na siłę. Powiedziałam, że ma się więcej nie zjawiać, to wszedł mi do pokoju. Mówiłam na ugodzie, to się obrażał, krzyczał... Jak również jestem niemiła, to również nie dociera. Nie potrafię cały czas nim pomiatać, czuję się jakbym kopała psa. Myślałam, że taki raz jak ja będę niezbyt miła wystarczy, ale również nie wystarcza. Po prostu się poddałam. Nie mam siły już do niego mówić. Na jego miejscu już bym nie była ze sobą, jakby druga osoba powiedziała mi to na tyle sposobów, że dosyć. Wystarczył by raz.

Przestało mnie obchodzić czy jest, czy go nie ma. Jest to oczywiście męczące, bo znoszę awantury typu ,,Masz mnie w dupie" , ,,Jesteś taka, taka i taka..." Męczy, ale czy on nie widzi, że to nie ma już sensu? Nie będę mu zaprzeczać.
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 31 mar 2009, o 09:31

kasiorek43 napisał(a):Jest to oczywiście męczące, bo znoszę awantury typu ,,Masz mnie w dupie" , ,,Jesteś taka, taka i taka..."

A Wy jesteście razem, czy nie? Bo chyba się pogubiłam... wydaje mi się, że nie jesteście, skoro go nie wpuszczasz do domu - więc masz prawo "mieć go w dupie", a on nie ma prawa "jesteś taka, taka i taka...". Wydaje mi się, że to Twoje NIE jest takie słabe i może trochę za mało konsekwentne i on je łamie, kiedy tylko zechce.

A może się mylę, nie wiem...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 31 mar 2009, o 22:32

Ja też się pogubiłam... Dziś miał przyjechać po rzeczy i mieliśmy się już więcej nie zobaczyć. On przyjechał, ale zrobił mi w chacie awanturę, wyrzucił rzeczy z pufy, bo szukał skarpetek. Pocisnął mi od kurwy, dziwki i szmaty. Zrównał z błotem. Nawet go nie odprowadzałam. Za chwilę dzwonił i twierdził, że chce się dogadać i że mu zależy. Tylko mi już nie a on nie poddaje się wcale. Nie chcę go widzieć. Dlaczego nie potrafi rozejść się w normalny sposób? Naprawdę potrzebuję spokoju teraz. Chcę być sama i nie jestem zdolna do miłości ani na nią gotowa. Chcę być sama.

Z drugiej strony żal mi tych wszystkich dobrych chwil, które były a było wiele. W porównaniu z tym, co jest teraz... ech... szkoda gadać. Jest mi naprawdę smutno i źle... bardzo przykro. Czuję się naprawdę skrzywdzona, zranił mnie... Czuję się winna :cry: . Czuję się zła :cry: .

Potrzebuję spokoju... albo pocieszenia, kogoś do wygadania. Nie wiem sama...
Księżycowa
 

Postprzez smerfeta » 31 mar 2009, o 23:53

kochany Kasiorku, czytając Twoje posty zrozumiałam własnie czemu wkurzały się moje koleżanki, kiedy tłumaczyłam im dlaczego jeszcze ze swoim nie zerwałam. Tak jak Tobie było mi bardzo żal tych wspaniałych chwil i w sumie nadal mi żal, ale pomyśl czy były one warte tego co Twój chłopak Tobie robi?? Doświadczyłam takich samych upokorzeń i rozumiem Cię doskonale, rozumiem Twoją bezsilność...
NIe wiem co powiedzieć, jak Ci doradzic... Widzę w Twoim zachowaniu zdecydowany brak stanowczości. Wiem, że łatwo tak mówić, ale staram się ocenić tą sytuację tak na trzeźwo. Do mnie też nie docierały żadne argumenty, no może docierały, ale to mi nie pomagało.... teraz, kiedy już nie jestem w związku i widzę co się z Tobą dzieje, rozumiem w jakim szambie siedziałam i z własnej woli nie chciałam z niego wyjść. Tobie potrzebna jest siła i jakiś kop, o którym pisałam ostatnio.
Wiesz co, kiedy jeszcze byłam z nim i nie wiedziałam jak sie to wszystko potoczy, ale byłam pewna tego, że nie chcę z nim być, chodziła mi po głowie tylko jedna możliwość: aby mieć siłę na rozstanie, musiałabym się zakochać. W kimś innym niż mój chłopak oczywiście :) Miałam taką sytuację na wakacje, że go zdradziłam tak jakby (bez seksu :wink: ), nie była to od razu miłość, ale naprawdę poczułam w sobie wtedy taką siłę, że byłam zupełnie obojetna na zachowanie mojego chłopaka. Gdyby nie to, ze on zaczął się obawiać, że coś się złego dzieje i zmienił swoje postępowanie, juz dawno byśmy zerwali... Zeby nie było nie namawiam do zdrady, tylko myślę tak sobie, że może powinnaś trochę urozmaicić swoje życie towarzyskie, ja miałam akurat sposobność w pracy, więc może jakaś ciekawa praca?? Myślę, że dobrze by było jakbyś poznała jakieś nowe wartosciowe osoby...
No nic tu nie mogę lepszego wymyslić, ale Kasiorku z całych sił trzymam za Ciebie kciuki!!! Wiem doskonale w jakim potrzasku jesteś i chciałabym bardzo przeczytać na psychotekście w końcu, że czujesz się wolna :cmok:
Avatar użytkownika
smerfeta
 
Posty: 37
Dołączył(a): 28 lis 2008, o 01:36

Postprzez limonka » 1 kwi 2009, o 00:43

:pocieszacz: trzymaj sie kasiorku..bedzie dobrze potrzeba tylko czasu:):)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Księżycowa » 1 kwi 2009, o 06:07

Smerfeto podoba mi się jak to załatwiłaś :) . Ja nie chcę robić nadziei innej osobie, bo chcę być sama, niezależna od nikogo. Potrzebuję powietrza, bo męczyłam się w tym wszystkim, więc nie chcę wchodzić w drugi związek. Nie jestem przygotowana.

Wczoraj zrozumiałam, że ten brak stanowczości, to przez strach. Boję się go, bo jest nieobliczalny. Nie hamował się nawet u mnie w domu, krzyczał, wyzywał. Rodzicom się to nie podobało. Mama przyszła wieczorem suszyć głowę. Groził mi też... Kiedyś wszedł mi do łazienki jak się kąpałam i mimo, że prosiłam by wyszedł, nie zrobił tego. Zaczął nagrywać film na telefonie i wczoraj mi groził, że go opublikuje. Byłam u siebie w domu i bałam się go a do tego było mi wstyd przed rodzicami.

Ewciu zapomniałam napisać, że wtedy zgodził się na terapię, ale później stwierdził, że przemyślał, i że nie jest ona potrzebna. Myślałam, że go rozniosę. Teraz mówię po prostu DOŚĆ. Tylko nadal nie dociera i mam limonko nadzieję, że czas tu naprawdę pomoże... bo ja mam już dość :cry: .
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 1 kwi 2009, o 07:22

Kasiorku, ja wiem, że gdy uczucia (lub jakieś ich resztki) to to nie jest takie proste jak moje spojrzenie, które jest wolne od uczuć i emocji, skierowanych na Twojego (?) chłopaka. A że jest wolne, więc natychmiast wyskakuje mi pytanie: dlaczego on wchodzi do Twojego domu? Wchodzi jako kto? Dlaczego jest wpuszczany, skoro nie jesteście razem i jest nieobliczalny? Na takiego gościa, który się wdziera do obcego domu są sposoby... tylko trzeba sobie powiedzieć, czy to jest „jakiś gość, którego nie chcę widzieć”, czy „mój chłopak”. Nie widzę innej możliwości, jak stanowcze, kategoryczne NIE i konsekwentne trzymanie się tego. Myślę, że Ty czekasz, aż mu się znudzi... a jak mu się znudzi za 5 lat, to jak widzisz swoje życie do tego czasu?

Nagrał Cię, ok... i teraz Tobą manipuluje, a Ty manipulować się pozwalasz. I dopóki się będziesz bała, to on będzie robił co chce, a przynajmniej tak mi się wydaje. A powiedzmy, że opublikuje... i co wielkiego się stanie?

No mnie szkoda byłoby własnego zdrowia na taką szarpaninę ZWŁASZCZA, że on nie ma ochoty na terapię.

Trzym się :kwiatek2:

P.S. I telefonów bym też nie odbierała... dlaczego odbierasz???
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez isiaaa20 » 1 kwi 2009, o 10:33

wiesz co kasiorku? powinnaś się wyzbyć tego toksycznego związku, pomysl co on Ci daje? a co zabiera? mi koleżanki też gadały, że to idiota, że zasługuje na kogoś innego, lepszego. Wciąż mi trudno się z tym pogodzić ale zaczynam żyć sama dla siebie. Nie muszę nikomu z niczego się tłumaczyć, nikt na mnie nie krzyczy i nie wpędza w kompleksy.
3mam za Ciebie kciuki, bo wierzę, że jesteś wartościową dziewczyną i Ci się uda.
a te groźby to niech sobie wsadzi w ....
poradzisz sobie.
lepiej Ci bedzie.
Będzie nowy lepszy czas,
isiaaa20
 

Postprzez Księżycowa » 1 kwi 2009, o 15:54

Nieobliczalny i nieprzewidywalny, bo jak powiedziałam, żeby zaczekał w korytarzu, to wszedł dość mocno, szybko za mną i do tego jeszcze popchnął lekko. Wyrzucił rzeczy, krzyczał. Czy pozwalam się manipulować? Hmm... chyba nie do końca. Powiedziałam, żeby zrobił co chciał z tym filmem, ale żeby sobie poszedł. Nie przejmuje mnie ten film i nie dręczy w porównaniu do tego, że się męczę. Więc trochę po mnie to spłynęło i wtedy powiedział mi, że jestem pusta suka i żałuje każdej chwili ze mną spędzonej. Myślę, że były chwile, które pozostaną w pamięci takie czyste i dobre jakimi były. Bez żadnego krzyku, szturchania, obrażania czy krytyki. Jest mi przykro, że nie mogą trwać. Nadchodzi moment, w którym wszystko mi się przypomina, nadchodzi wiosna... Żałuję, że nie mogę jej przeżywać szczęśliwa z... Czy z nim to już nie wiem... Chyba z takim jakim był rok temu. Ja wiem, że moje problemy trochę dołożyły, ale myślę, że gdyby naprawdę kochał, to chciałby zrozumieć a nie mówił, że jego cierpliwość się już skończyła. To nie jest miłość. Miłość jest zawsze i bezgranicznie cierpliwa, ale chyba nie istnieje...

Wiem, że on nic mi już nie daje. Chciał tylko brać a ja nie mam tyle, żeby dawać. Po prostu nie mam już sił...

Czemu odebrałam? Bo myślałam, że zapomniał czegoś po prostu. A ja chyba potrzebuję jeszcze czasu na wiosnę... :( .
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 2 kwi 2009, o 08:42

kasiorek43 napisał(a):Czemu odebrałam? Bo myślałam, że zapomniał czegoś po prostu.

To jego problem, Kasiorku, że zapomniał. Niestety, ale jeśli NIE CHCESZ, jeśli jesteś pewna swojej decyzji dotyczącej Waszego związku... trzeba konsekwencji i uporu. Wiem, że to niełatwe, że serducho chce pamiętać o pięknych chwilach - może wtedy warto nawet trochę „na siłę” przypominać sobie... to popychanie, krzyki. To, że jesteś "pusta suka i żałuje każdej chwili ze mną spędzonej".

Trzymam kciuki za Twoją wytrwałość :ok:

P.S. Gdzieś tam przeczytałam, że zapisałaś się na kurs tańca... dobrze pamiętam? Więc jak idzie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 2 kwi 2009, o 11:26

Dobrze czytałaś zapisałam się, ale już zrezygnowałam. To chyba nie to...

Jeśli chodzi o niego, to chyba dopiero teraz odczuwam, że już go nie ma. Czuję ulgę z jednej strony a z drugiej jego brak, pustkę. Może dlatego, że w zeszłym roku o tej porze było tak dobrze. Chyba za tym tęsknię najbardziej... Chyba nawet trudno mi się z tym pogodzić, że tego już nie ma i dłuższy czas nie było. Nie odczuwałam tego braku chyba dlatego, że bardzo mnie ranił. Ogólnie chwycił mnie dołek, ale wiem, że to nie mogło trwać dalej, bo mnie niszczyło.

Mam w planach zacząć szkołę je jeszcze raz i później iść do szkoły kosmetycznej. Chciałabym się zmobilizować i mam nadzieję, że mi się uda. Niestety, chociaż już nie będę siedzieć z nim w ławce, to na przerwach będę go widywać. Może nie powinnam zwracać na to uwagi. Uciekać od czegoś. Może do września emocje opadną...
Księżycowa
 

Postprzez inka » 2 kwi 2009, o 20:34

Kasiorku Ty tesknisz ale za prawdziwa miloscia za uczuciem ktore Cie porwie, ktore da Ci poczucie bezpieczeństwa, dzieki ktoremu bedziesz szczesliwa... dlatego nie ma co trzymac sie kuroczowo tych ochlapow uczucia, ktore Ci rzuca, z jego strony nic dobrego Cie nie czeka.
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 330 gości

cron