wiecie co? moje życie to jedna wielka poracha na całej linii...nie mam już sił ... nie umiem się podnieść ...ciągle upadam. Każdy dzień jest podobny do drugiego, ciągle deszcz mało słońca a mnie się nie chce podnieść z łóżka. Ciągle cierpię na straszne bóle głowy, które utrudniają mi życie. Nie mam na kogo liczyć... z rodziną tylko ładnie wychodzę na zdjęciach, chłopak mnie zostawił( podobno zrobił mi największą przysługę w życiu a ja tak strasznie cierpię... ) co zrobić? jak żyć i czerpać z życia garściami? jak zamienić porażki na sukcesy?... nie umiem żyć, mam schorzenie dda, ciągle żyje w jakimś durnym poczuciu winy, w niskiej samoocenie, a ja tylko chce żeby ktoś mnie przytulił i zrozumiał... i chciał być ze mną niezależnie od rodziny, która jest istną patologią... nie chce żyć nie chce też umierać ale nie chce również wegetować.
nie wiem już nic nie wiem wszystko jest dla mnie za trudne...