Kochana Undset.......czytam Twoje słowa....czuję Twój ból....
powiem Ci,że to naturalne co czujesz......sama pamiętam ,że też idealizowałam kaktusa....on był taki cudowny.....tak pięknie pachniał...miał takie dłonie....usta.....był taki czas,że żyłam wspomnieniami.....czekałam aż on powie,że kocha mnie nad życie....że żałuje tego co mi zrobił.....że mnie przytuli....pamiętam kiedys dotknął mojej dłoni....a ja tak cieszyłam się,że on już stara się ......
żywiłam się ochłapami miłości.........
kochałam go ponad wszystko...
ta miłość zabijała mnie
ginęłam........
Undset pytasz czy będziesz cierpieć aż do września 2009........Kochana nie ma przecież reguły.....ja motałam się kilka lat..........czekałam..tęskniłam...wybaczałam....
....ciężko chyba by było uwolnić sie z miłości życia tak ot..w tydzień,dwa...ale nie wiadomo..może ty poradziszsobie szybciej...
pamietam jak psycholog powiedziała mi kiedyś ,że być może za pół roku będzie mi lżej....wtedy nie wierzyłam...
zapominałam o sobie......wciąż myślałam co by tu zrobić ,żeby on mnie kochał.....
wtedy wydawało mi się niemożliwe,że przestanę go kochać.....że zwrócę uwagę na innych mężczyzn....że będę spokojna i szczęsliwa bez niego......
że mnie będę wciąż myślała że on np.o takiej porze wstaje...że jedzie do pracy...że nie będe patrzyła idąc przez miasto czy on jedzie autem.....
przez długi czas miałam jeszcze odruch ,chęć kupowania mu jakiś rzeczy...drobnostek....a jak nakrywałam do obiadu wyciągałam dla niego talerz i sztućce....
on żył we mnie..on żył w moim sercu..w głowie....
dziewczyny pamiętają jak cierpiałam....
tak jak Ty tęskniłam.....płakałam...
tęskniłam ......ale za tamtym człowiekiem sprzed lat............
a gdy kiedyś dotało do mnie,że go juz nie ma....załamałam się .....płakałam..wyłam...czułam się tak jakby ktoś najbliższy mi umarł
było mi bardzo trudno się z tym pogodzić .....
potem powoli zaczęłam podnosić się ......powoli zaakceptowałam że on nie jest już moim ukochanym.....puściłam go wolno....
teraz żyję sama z dziećmi.....
poznałam ludzi...
trochę pordróżuję.....chodzę po górach....
na co dzień borykam sie z wiecznie uciekającym czasem....jak wiele z nas mam dużo na głowie....
ale nauczyłam sie .....zresztą jeszcze uczę sie .....odpoczywać ....słucham wtedy muzyki....palę świeczki....robię sobie małe przyjemności...
oddycham....
łapię chwile....
tamten smutny czas nie zniknie....on był...to pewiem etap w moim życiu...
teraz jestem spokojniejsza.....często uśmiecham się ....czasem smucę,ale nie wpadam już w dołek.....potrafię przestac ....
powoli życie układa się ....
dzieci śpią u taty co jakiś czas...jak tylko chcą dzwonią do niego i jadą tam....w tą niedzielę i poniedziałek też...
ja bede miałam wolny czas....
zrobię coś dla siebie...
wiem,że teraz jest Ci ciężko.....z czasem ból minie...będzie dobrze ....zobaczysz...
kiedyś odetchniesz.....
poczujesz,że możesz życ dalej spokojnie...szczęsliwie...a wspomnienia nie będe tak bolały.....
a teraz tak na przekór smutkowi zrób dla siebie coś miłego....