przez Księżycowa » 27 mar 2009, o 23:53
Na pewno macie racje, tylko problem w tym, że mam takie intensywne momenty, w których jest po prostu tragedia. Czasem trwają dłużej, czasem krócej, ale są i są potwornie bolesne. Ostatnio pojawiają się często. Nie wiem o czym to świadczy. Zabieram się do czegoś a za chwilę stwierdzam, że to nie ma sensu i cały zapał opada. Zauważyłam też, że nie panuję wtedy nad tymi negatywnymi myślami, bo mnie za mocno przytłaczają, są tak silne, że nawet gdy się staram, to po prostu przegrywam... Boję się, że wariuję. Mam plany, żeby zacząć jeszcze raz szkołę, ale co gdy znów mnie przerośnie? Co wtedy?? Nie mam osoby, która w danym momencie by mnie wsparła, jestem sama. Rodzice nie zdają sobie sprawy z powagi moich problemów. Nigdy nie było u nas rozmowy o takich sprawach. Każdy zamknięty w sobie przez sytuację w domu... Nie rozmawialiśmy, gdy było to najbardziej potrzebne. Zawsze byłam ze wszystkimi uczuciami sama i jest mi wstyd, gdy mam cokolwiek mówić, tym bardziej, że nikt mnie nie zna z takiej strony. Nauczyłam się być silna. Nie okazuję słabości. A na pewno nie rodzicom... Właściwie mamie, bo ojcu, to chyba nie bardzo... Jak pisałam tamtego posta, byłam właśnie w jednym z tak intensywnych kryzysów. Może to moja reakcja na zdawanie sobie sprawy o tym, że moje problemy też są ważne, że w ogóle są. Skończyło się mydlenie oczu, że ,,tak musi być". Może terapia zaczyna się posuwać do przodu. Może uczucia, od których uciekałam wychodzą teraz, nie wiem...Czuję się przerażona i samotna. Nie wiem jak dać temu radę.
Teniu wiem, co masz na myśli, że sama się na to godzę. Dziękuję Ci za szczerego i mądrego posta. Staram się nie poddawać, ale są momenty, kiedy jestem zupełnie bezbronna. Nie mam na to sposobu...
Oliwia ta historia, którą opisałaś wzruszyła mnie też trochę. Czasem mam ochotę się właśnie zamknąć i nie robić nic. Jednak szybko jestem zła, że przecież tyle rzeczy i czasu umyka mi przez palce. Jak się zaczynam starać, to pojawia się taki kopniak jak ten, o którym pisałam i jestem bezradna. Znów stwierdzam, że wszystko nie ma sensu i tak kółko się zamyka...
Raz jestem pełna entuzjazmu, ale tylko na chwilę, za chwilę wręcz odwrotnie. Pogubiłam się...