brak motywacji/celów w życiu?

Problemy z partnerami.

brak motywacji/celów w życiu?

Postprzez nutka » 24 mar 2009, o 00:02

Witam serdecznie,

Mam potrzebę podzielenia się swoimi myślami (trochę jeszcze niepoukładanymi),może kogoś spotkało coś podobnego i ma na ten temat jakieś cenne porady. Chciałbym tez na wstępie zaznaczyć, ze nie chce tego, co napisze podpinać -już tylko do lekarza i już tylko może depresja. Musze trochę opisać sytuacje,opisać mojego chłopaka, ponieważ zaczynam się poważnie przejmować.
Od półtora roku mam wspaniałego mężczyznę u mego boku. Jaki on jest? Z jednej strony spokojny, poukładany, trzeźwo myślący, raczej nieukazujący słabszych dni, można powiedzieć taki, który ma świadomość, ze powiedzenie chłopaki nie płaczą jest krzywdzące, ale mimo to duszący w sobie jakieś bóle, smutki. Nie jest jednak,, sztywny ”,często dostaje przysłowiowych głupawek , wiec można powiedzieć niby taki spokojny, ale czasem jakieś emocje wybuchają. Kontakty ma ,bardzo, bardzo ograniczone w zasadzie tylko do mnie(mówiąc o bliskich relacjach). Ma jednego ,,przyjaciela”, a raczej kogoś, kogo po prostu długo zna, razem czasem z nim pogra i wyjdzie na spacer oraz parę znajomych na studiach. Nie ma osoby,której mógłby się zwierzyć, pogadać tej trzeciej. Innej niż ja, takiego chłopa do piwa…wiecie o co chodzi. Rodzina-tego dokładnie nie umiem określić. Matka raczej dominuje w domu, stanowcza, dosadna, ojciec trochę wycofany z życia rodzinnego. Dokładnie jest mi ciężko sprecyzować, ale i w rodzinie nie ma jakiś większych więzi emocjonalnych. Ze starsza siostra dzieli go jakiś konflikt z przed laty i ich kontakt ogranicza się do paru zdań w ciągu całego roku. To przy mnie się może tylko otworzyć, cos ukazać, a i tak z bólem mu to przychodzi, bo nawet to, ze pali papierosy skrzętnie ukrywał. Jest zaprogramowany na nieokazywanie słabości i nawet te wspomniane papierosy są dla niego owa słabością,na tyle poważna by kłamać. Bardzo dużo czasu poświęca graniu na komputerze, Internet, komputer to jego świat. Świat, w którym się odgradza.. Dziś odbyłam z nim rozmowę,tzn. stać go było tylko na zwierzenie na gg, ze jest mu źle, ze nie ma motywacji do wykonywania codziennych obowiązków, nic mu się nie chce, jakby czul ze ma ambicje których nie może spełnić .Przestał się czymkolwiek interesować, stracił fascynacje i sens, taki motor do działania. Kiedy cos zacznie, nie widzi sensu żeby to dokańczać, przestał robić rzeczy które kiedyś były jego pasją. Trenował lekkoatletykę, próbował w pływaniu,fotografia, wszystko zakończył. Myślę, ze ma tez problemy z koncentracja, przez to wszystko można się domyśli okres studiowania, gdzie człowiek zaczyna być rządny wiedzy ogranicza się do walki w czasie sesji, bo w ciągu roku nie chce mu się nawet na wykłady chodzić. (dodam ,ze nie chodzi tu o zły dobór kierunku). Przekłada się to na oceny, na wypełnianie obowiązków, myślę ma małe zdolności nawiązywania kontaktów, nawiązania jakiejś zażyłości. Czasem i ja mam wrażenie, gdy dojdzie do kłótni, ze gdybym odeszła jakoś by to zaakceptował. Odgranicza się od świata gdzie te gry stanowią dla niego jakąś chwilowa ciekawość, w tym ciągu beznadziei i braku celu, ale i to po chwili wprawia go w jeszcze większe poczucie braku motywacji do działania, jakiejś beznadziejni.…Niższe poczucie wartość, częste uczucie smutku, powodowane tym wszystkim…
Chce podkreślić, ze nie jest to chłopak mało zdolny, bez wyobraźni czy ambicji ja wiem ze stać go na wiele i co ważne jest mu z tym niedobrze. Zdobył się na odwagę i sam niejako zwrócił się o pomoc. Ja niestety, choć widzę to wszystko nie wiem jak mu pomóc, co to może być…nie jest to jakąś raczej depresja…On cierpi po prostu na jakiś brak motywacji, który się permanentnie pogłębia. Ja boje się, że będzie gorzej. Nie dziś,nie jutro, ale za parę lat. Że w końcu nie będzie widział sensu żeby się ze mną nawet spotkać. On robił swego czasu bardzo duzo, uwielbiał aktywności fizyczna, trenował, myślę częściej wychodzili,nie zastanawia się nad sensem wszystkiego, bo było mu dobrze. Trwa to od dłuższego czas, raz jest lepiej raz gorzej. Mówi,ze gdyby nie ja to w ogóle cienko by było z Nim, bo ja jestem jedyna motywacja żeby cos zmienić w swoim życiu. Ja wiadomo, co myślę,…jeśli nie zrobi tego dla siebie to nic mu to nie da. Ja o nic go nie proszę, on sam czuje się źle i przybity z powodu tego stanu. Zupełnie nie wiem jak mam mu pomoc …

Nie chciałbym żebyście mieli teraz obraz takiego chłopa, który leży na łóżku i rozpacza, bo tak nie jest. Często jest radosny, ale gdy jest ze mną, studiuje, cos tam robi, ale bez poczucia sensu. Cały wolny czas to gry, jakąś ucieczka i coraz większe problemy z obowiązkami. Co mam w tym przypadku robić gdy trwa to jakiś czas? I gdy wątpię żeby to było tylko jakieś lenisto…? Czy powinnam się tym nie przejmować, czy mogę mu jakoś pomoc prócz wsparcia..?


przepraszam,ze sie tak rozpisałam,,, ,pozdrawiam
nutka
 
Posty: 36
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 11:11
Lokalizacja: pięciolinia

Postprzez Loki86 » 24 mar 2009, o 08:59

Miewam podobne stany. Jednak po kilku miesiącach nadchodzi jakiś nieoczekiwany zryw i robię bardzo dużo rzeczy naraz z własnej inicjatywy. Nie rozumiem tego sam do końca ale czasami wydaje mi się jakby była to forma rezygnacji z życia, które wydaje się bez większego sensu.
Avatar użytkownika
Loki86
 
Posty: 556
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 00:58
Lokalizacja: z tąd;d

Postprzez mlynex » 24 mar 2009, o 09:36

Witaj, nutka, ja mam to samo od jakiegoś roku, nawet lekarz rodzinny stwierdził że to depresja. Poradzę Ci jak ja staram się z tym walczyć. Po pierwsze odciągnij go od komputera, niech zamiast grać idzie się gdzieś przejść, bierz go na spacer, do knajpy między ludzi, na początku będzie się męczył pewno, bo jednak siedzenie przed komputerem i klikanie jest o wiele łatwiejsze. Ale niech się zmusza do wychodzenia z domu. Niech sobie znajdzie jakąś pasję, pracę lub coś takiego, ja np. chodzę do kolegi który jest lakiernikiem samochodowym i pomagam mu, bo siedzenie w domu zaczęło mnie nudzić, jak się oderwałem od komputera. Może to syndrom "wyuczonej bezradności"? Ja po poczytaniu stwierdziłem początki takiego u siebie :) Jak zacznie się czymś zajmować, to powino mu przejść, mi przynajmniej przechodzi powoli. Wydaje mu się że nic nie umie i nic nie potrafi? Ja tak miałem. Niech znajdzie sobie pracę, nawet dorywczą, chociażby telemarketing po godzinach studiowania, może nawet w jakimś hipermarkecie albo gdzieś. Niech się czymś zajmie na siłę, na początku będzie się musiał do tego zmusić, bo będzie ciężko. Co z tego, że studiuje, pewno na jakimś ważnym kierunku, a będzie pracował na kasie albo wykładał towar. Niech sie tego nie wstydzi. Tu nie o to chodzi, przede wszystkim niech ma więcej kontaktu z ludźmi, bo zamykanie się w sobie przy komputerze nic nie pomoże. Pozatym możliwe że stawia sobie za wysokie wymagania (albo jego matka), którym nie może sprostać, to niech się weźmie za coś, czemu podoła, tu nie jest ważne jak się będą patrzyć na niego inni, tylko żeby w sobie czuł się dobrze, ze potrafi coś zrobić, to podnosi poczucie własnej wartości. Ja powoli się przekonuję, że jednak coś potrafię :) A jak nie potrafię teraz, to będę potrafił za jakiś czas, w końcu przynajmniej planuje pożyć jeszcze z 50 lat.

A można wiedzieć co studiuje Twój chłopak?
mlynex
 
Posty: 2
Dołączył(a): 18 mar 2009, o 12:48

Postprzez tenia554 » 24 mar 2009, o 10:39

Witaj Nutka.Jeżeli twój chłopak czuje tak ,jak ty to widzisz to napewno przydał by się rozmowa z psychologiem.Natomiast jeśli taki jest,może być to wynikiem podświadomej obrony wobec dominujące matki.Jeśli kiedyś był inny,a teraz się wycofuje,może być to również depresja,która przybiera różne formy.Może to być również sposobem na życie,ucieczką od emocji.Jestem ciekawa jak długo jesteście parą i jak długo się znacie.Czy on widzi problem w swoim zachowaniu i czy chce to zmienić.Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez szachistka » 24 mar 2009, o 10:43

hej.
Wydaje mi się, że masz bardzo podobny problem do mojego. Poruszyłam ta kwestię tu oraz na innym forum.
Jeżeli chcesz poczytać, co mi odpowiedzieli użytkownicy tego forum, poniżej wklejam link do swojego topicu:
http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewto ... ght=#52772
Jeśli chcesz, abym podała Ci link do innego forum, napisz na priv - z tego co wiem, oficjalnie tu nie można dawać linków do innych for.
Powiem Ci tylko, że ja niestety nie znalazłam żadnego rozwiązania na swoją sytuację ale może znajdziesz coś w tych wypowiedziach, co pomoże Tobie.
Pozdrawiam
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez nutka » 25 mar 2009, o 21:25

w odpowiedzi na Wasze pytania...
Tak.Dokładnie tak jest,on sam to zauważył i się z tego zwierzył.Ze swojego samopoczucia i braku motywacji do działania. Resztę sytuacji ja już obserwuje od jakiegoś czasu. Do niczego nie namawiam,staram tylko delikatnie naprowadzać np. proponując by zasiadł trochę do nauki itp. By tak długo nie grał-o to zawsze najwięcej się rozchodzi. To jego hobby,rozumiem i szanuje.ale na litość boska ile można? Sama nie wiem ile w tym wszystkim jego lenistwa ,a ile tego przygnębienia...Wczoraj pytałam jak się dziś czuje,nawiazalam do grania i stwierdził ,ze on tak długo aż nie gra,,on po prostu zabija czas". Zabija czas...-pomyślałam wtedy,ze może to kwestia jego przyzwyczajenia. Wygodniej jest siedzieć przed migającym emocjami ekranem niz poszukiwać wiedzy,nowych fascynacji,poznawać świat. Choć w jego odczuciu w grach tez się świetnie go poznaje.Po części się zgadzam,ale nie takim kosztem gdy to zaczyna przysłaniać świat.Trochę równowagi.Wszystko się nawarstwia i zaczynamy mieć z tego powodu wyrzuty sumienia,bo czujemy ze sie marnujemy.Myśle,ze po części tak jest... Boje sie,ze nie będziemy mieli kiedyś o czym pogadać...
Prawdą jest tez to,ze miewa tak okresami. Ale ja bym powiedziała ze raz przejmuje się tym bardziej a raz mniej.Oto te okresy.
Też często czuje sie mniej sprytna niż wszyscy,ale jednak nie zawalam obowiązków.Czytając linka który mi podała Szachistka traktuje ta sytuacje jako dużą przestrogę.

Nie wiem czy to istotne ile się znamy,ale odpowiem ok 2 lat.
Zle mi jest,ze po prostu mu jest źle...a ja właściwie nie wiem jak w takie sytuacji mogłabym mu jakoś pomóc.

dzięki za odpowiedzi

pozdrawiam :)
nutka
 
Posty: 36
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 11:11
Lokalizacja: pięciolinia


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 300 gości

cron