Witam serdecznie,
Mam potrzebę podzielenia się swoimi myślami (trochę jeszcze niepoukładanymi),może kogoś spotkało coś podobnego i ma na ten temat jakieś cenne porady. Chciałbym tez na wstępie zaznaczyć, ze nie chce tego, co napisze podpinać -już tylko do lekarza i już tylko może depresja. Musze trochę opisać sytuacje,opisać mojego chłopaka, ponieważ zaczynam się poważnie przejmować.
Od półtora roku mam wspaniałego mężczyznę u mego boku. Jaki on jest? Z jednej strony spokojny, poukładany, trzeźwo myślący, raczej nieukazujący słabszych dni, można powiedzieć taki, który ma świadomość, ze powiedzenie chłopaki nie płaczą jest krzywdzące, ale mimo to duszący w sobie jakieś bóle, smutki. Nie jest jednak,, sztywny ”,często dostaje przysłowiowych głupawek , wiec można powiedzieć niby taki spokojny, ale czasem jakieś emocje wybuchają. Kontakty ma ,bardzo, bardzo ograniczone w zasadzie tylko do mnie(mówiąc o bliskich relacjach). Ma jednego ,,przyjaciela”, a raczej kogoś, kogo po prostu długo zna, razem czasem z nim pogra i wyjdzie na spacer oraz parę znajomych na studiach. Nie ma osoby,której mógłby się zwierzyć, pogadać tej trzeciej. Innej niż ja, takiego chłopa do piwa…wiecie o co chodzi. Rodzina-tego dokładnie nie umiem określić. Matka raczej dominuje w domu, stanowcza, dosadna, ojciec trochę wycofany z życia rodzinnego. Dokładnie jest mi ciężko sprecyzować, ale i w rodzinie nie ma jakiś większych więzi emocjonalnych. Ze starsza siostra dzieli go jakiś konflikt z przed laty i ich kontakt ogranicza się do paru zdań w ciągu całego roku. To przy mnie się może tylko otworzyć, cos ukazać, a i tak z bólem mu to przychodzi, bo nawet to, ze pali papierosy skrzętnie ukrywał. Jest zaprogramowany na nieokazywanie słabości i nawet te wspomniane papierosy są dla niego owa słabością,na tyle poważna by kłamać. Bardzo dużo czasu poświęca graniu na komputerze, Internet, komputer to jego świat. Świat, w którym się odgradza.. Dziś odbyłam z nim rozmowę,tzn. stać go było tylko na zwierzenie na gg, ze jest mu źle, ze nie ma motywacji do wykonywania codziennych obowiązków, nic mu się nie chce, jakby czul ze ma ambicje których nie może spełnić .Przestał się czymkolwiek interesować, stracił fascynacje i sens, taki motor do działania. Kiedy cos zacznie, nie widzi sensu żeby to dokańczać, przestał robić rzeczy które kiedyś były jego pasją. Trenował lekkoatletykę, próbował w pływaniu,fotografia, wszystko zakończył. Myślę, ze ma tez problemy z koncentracja, przez to wszystko można się domyśli okres studiowania, gdzie człowiek zaczyna być rządny wiedzy ogranicza się do walki w czasie sesji, bo w ciągu roku nie chce mu się nawet na wykłady chodzić. (dodam ,ze nie chodzi tu o zły dobór kierunku). Przekłada się to na oceny, na wypełnianie obowiązków, myślę ma małe zdolności nawiązywania kontaktów, nawiązania jakiejś zażyłości. Czasem i ja mam wrażenie, gdy dojdzie do kłótni, ze gdybym odeszła jakoś by to zaakceptował. Odgranicza się od świata gdzie te gry stanowią dla niego jakąś chwilowa ciekawość, w tym ciągu beznadziei i braku celu, ale i to po chwili wprawia go w jeszcze większe poczucie braku motywacji do działania, jakiejś beznadziejni.…Niższe poczucie wartość, częste uczucie smutku, powodowane tym wszystkim…
Chce podkreślić, ze nie jest to chłopak mało zdolny, bez wyobraźni czy ambicji ja wiem ze stać go na wiele i co ważne jest mu z tym niedobrze. Zdobył się na odwagę i sam niejako zwrócił się o pomoc. Ja niestety, choć widzę to wszystko nie wiem jak mu pomóc, co to może być…nie jest to jakąś raczej depresja…On cierpi po prostu na jakiś brak motywacji, który się permanentnie pogłębia. Ja boje się, że będzie gorzej. Nie dziś,nie jutro, ale za parę lat. Że w końcu nie będzie widział sensu żeby się ze mną nawet spotkać. On robił swego czasu bardzo duzo, uwielbiał aktywności fizyczna, trenował, myślę częściej wychodzili,nie zastanawia się nad sensem wszystkiego, bo było mu dobrze. Trwa to od dłuższego czas, raz jest lepiej raz gorzej. Mówi,ze gdyby nie ja to w ogóle cienko by było z Nim, bo ja jestem jedyna motywacja żeby cos zmienić w swoim życiu. Ja wiadomo, co myślę,…jeśli nie zrobi tego dla siebie to nic mu to nie da. Ja o nic go nie proszę, on sam czuje się źle i przybity z powodu tego stanu. Zupełnie nie wiem jak mam mu pomoc …
Nie chciałbym żebyście mieli teraz obraz takiego chłopa, który leży na łóżku i rozpacza, bo tak nie jest. Często jest radosny, ale gdy jest ze mną, studiuje, cos tam robi, ale bez poczucia sensu. Cały wolny czas to gry, jakąś ucieczka i coraz większe problemy z obowiązkami. Co mam w tym przypadku robić gdy trwa to jakiś czas? I gdy wątpię żeby to było tylko jakieś lenisto…? Czy powinnam się tym nie przejmować, czy mogę mu jakoś pomoc prócz wsparcia..?
przepraszam,ze sie tak rozpisałam,,, ,pozdrawiam