Co powoduje, że tracę wiarygodność?

Problemy z partnerami.

Co powoduje, że tracę wiarygodność?

Postprzez Księżycowa » 20 mar 2009, o 17:08

Odczuwam w sobie jakieś dwie sprzeczności. Z jednej strony patrząc na niego i na nas obiektywnie wiem, że nie mam w nim oparcia, nie ufam mu, nawet są mi obojętne spotkania. Może ma to jakieś znaczenie, że wszystko ogólnie ostatnio po mnie spływa. Jestem bierna i nie mam zainteresowania niczym. Do pracy chodzę, bo muszę. Wszystko ze mnie opadło i czuję się zawiedziona, samotna i bezradna. Nie tylko przez związek. Prawdopodobnie jestem DDA i mam duże problemy emocjonalne, które mnie samą męczą... Ale wracając do tematu, to zastanawiam się dlaczego coś mnie powstrzymuje przed wytrwaniem, gdy mówię, że to już koniec. On zawsze jakoś to ,,załagodzi" i ulegam a teraz ulegam mimo tego, że nie chcę. Dlaczego? Czego się boję? Świadomości, że mogę go zranić gdy odejdę, czy tak bardzo boję się jego odejścia... Przecież teraz i tak siebie nawzajem krzywdzimy...
Księżycowa
 

Postprzez Alex » 20 mar 2009, o 17:19

Po pierwsze bo nie masz sily - nie masz sily na konfrontacje, nie masz sily zawalczyc o siebie, nie masz sily na odejscie...
Po drugie, bo sie boisz - zmian (jaka by nie byla, nawet pozytywna), bo stabilizacja (nawet wmowiona sobie) daje poczucie bezpieczenstwa, bo nawet w krzywdzeniu siebie jest cos znanego a co znane nie jest niebezpieczne...
Po trzecie, bo masz wyrzuty sumienia - bo go zranie, bo zrobie mu krzywde, bo jestem zla kobieta, bo co ludzie powiedza-rodzina-znajomi (to bylo tak zartem)

narazie jestes w czasie marazmu wewnetrznego i jezeli tego nie pokonasz bedzie Ci ciezko z czym kolwiek dac sobie rade.... a na zbieranie sily trzeba czasu, no chyba ze ktos jest juz tak zdeterminowany ze wlasnie ta determinacja daje mu sily.
Alex
 
Posty: 44
Dołączył(a): 16 mar 2009, o 17:52

Postprzez Księżycowa » 21 mar 2009, o 13:12

Determinacji, to raczej we mnie nie ma. Raczej kompletna rezygnacja. Budzę się rano i przeraża mnie fakt wyjścia do pracy, ze wstaniem w ogóle bardzo ciężko. A on? Nie wiem sama. Nie wiem, czy w ogóle coś do niego czuję, wiem, że nie mogłabym z nim zamieszkać ani czegokolwiek planować, bo mu nie ufam, nie czuję się przy nim stabilnie ani bezpiecznie. Wiem, że w przyszłości nie mogłabym na nim polegać. Wiem to, zdążyłam zauważyć.
Nie oczekuję już nawet z jego strony zrozumienia. Zawiódł mnie to bardzo... Zdążyłam go poznać przez okres pomieszkiwania ze sobą i wiem, że po prostu bałabym się z nim normalnie rozmawiać. Bałabym się reakcji, która jest przewidziana. Zmiana tematu i nie przerabianie problemów a na końcu krzyk...

Czuję straszny lęk, coś bardzo mnie boli i nie wiem co... Z tańca jednak zrezygnowałam... ze wszystkiego zrezygnowałam, z prawka i szkoły również. Mam jednak takie momenty, że gdy jakoś się wypłaczę, czuję ulgę i mam jakieś nadzieje, chwilową wiarę w siebie... Jednak zaraz to opada... Takie wahania, mieszanki nastrojów. Boję się za cokolwiek zabierać, bo boję się, że to mnie przerośnie i tak jak teraz poddam się. Czy czas do pozbierania się i uzbierania wiary w siebie wystarczy, żeby nie rezygnować z planów ważnych w życiu?
Księżycowa
 

Postprzez cvbnm » 21 mar 2009, o 13:26

byc moze chodzi o przyzwyczajenie?
wprawdzie jest ci zle ale znasz to swoje zycie.
a nie znasz zycia innego, ktorego jeszcze nie ma.
to inne zycie zaczyna sie w momencie w ktorym zwracasz sie do wnetrza. nie to co na zewnatrz cie poprowadzi, ale to co wewnatrz. twoje pragnienie.

pomiedzy znanym i nieznanym jest przejscie, w ktorym dokonuje sie glebokie uswiadomienie siebie. czego JA chce.....?

tak wg mnie....
wydaje mi sie ze w moim zyciu bylo kilka "przewrotow", i tak wlasnie sie dokonywaly.
cos we mnie przestawalo byc istotne i cos innego zaczynalo byc istotne. a byl pomiedzy nimi czas "niebytu", kiedy nic nie bylo istotne. to mija.
cvbnm
 

Postprzez Księżycowa » 30 mar 2009, o 00:16

Tak może przyzwyczajenie. Co niedziele oglądam swój serial - ,, Seks w wielkim mieście" wiecie co? Coś dziś przez głupi film zrozumiałam, może i też trochę nadziei dostałam, że można spotkać faceta, z którym będzie można dojść do kompromisu, ale najpierw trzeba naprawić siebie, zacząć się szanować. W przypadku takim jak ja, potrzebne jest dużo pracy nad sobą. Umieć zdrowo i z dystansem patrzeć na siebie i przede wszystkim podnieść swoją samoocenę. Wtedy można o czymkolwiek rozmawiać... Nie teraz.
Księżycowa
 


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 185 gości

cron