przez Księżycowa » 21 mar 2009, o 13:12
Determinacji, to raczej we mnie nie ma. Raczej kompletna rezygnacja. Budzę się rano i przeraża mnie fakt wyjścia do pracy, ze wstaniem w ogóle bardzo ciężko. A on? Nie wiem sama. Nie wiem, czy w ogóle coś do niego czuję, wiem, że nie mogłabym z nim zamieszkać ani czegokolwiek planować, bo mu nie ufam, nie czuję się przy nim stabilnie ani bezpiecznie. Wiem, że w przyszłości nie mogłabym na nim polegać. Wiem to, zdążyłam zauważyć.
Nie oczekuję już nawet z jego strony zrozumienia. Zawiódł mnie to bardzo... Zdążyłam go poznać przez okres pomieszkiwania ze sobą i wiem, że po prostu bałabym się z nim normalnie rozmawiać. Bałabym się reakcji, która jest przewidziana. Zmiana tematu i nie przerabianie problemów a na końcu krzyk...
Czuję straszny lęk, coś bardzo mnie boli i nie wiem co... Z tańca jednak zrezygnowałam... ze wszystkiego zrezygnowałam, z prawka i szkoły również. Mam jednak takie momenty, że gdy jakoś się wypłaczę, czuję ulgę i mam jakieś nadzieje, chwilową wiarę w siebie... Jednak zaraz to opada... Takie wahania, mieszanki nastrojów. Boję się za cokolwiek zabierać, bo boję się, że to mnie przerośnie i tak jak teraz poddam się. Czy czas do pozbierania się i uzbierania wiary w siebie wystarczy, żeby nie rezygnować z planów ważnych w życiu?