Rozmawiałam z Nim dzisiaj. Spokojnie, bez większych emocji, bez wybuchów złości i żalu.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Oczywiście, nie wytrzymałam i zapytałam czy myśli o mnie czasami. Ale ja jestem głupiutka! I po co mi to było?!
Odpowiedział: dobrze wiesz, i myślę i tęsknię...
Później rozmowa potoczyła się w jednym kierunku, że on niczego nie przekreśla, że na pewno będzie dobrze, itd.
Jestem zła na siebie! Fakt, usłyszałam, co chciałam usłyszeć, ale też zupełnie niepotrzebnie obudziła się nadzieja. I jakiś niepokój, czy oby na pewno mnie nie zwodzi...
Cholera jasna!!