Wiesz, wcale nie łatwo mi sie mówi bo mam podobnie jak Ty tylkoja się bardzo zmuszam i ciągle przekonuję siebie ze muszę wyjść do ludzi, ze muszę skończyć szkołę, szukam bodźców zeby mnie zmotywowały. łatwo jest się poddać i płakać w poduszkę... też tak robiłam i byłam całkiem bezradna. do dzis jestem, kiedy dokuczy mi moja depresja...
dlatego idź do lekarza, moze sprubuj u rodzinnego w przychodni, moze zapisze Ci jakies słabsze leki na podwyższenie nastroju, jakas fluoksytyna może, a do psychologa skoro nie wiesz nic o żadnym z nich to idź do tego któr przyjmie Cię jako pierwszy bo przecież trzeba czekac zanm się dostaniesz.
dałaś ciała to dałas, ale swiat sie nie konczy przecież, nie jestes bezradną staruszką czekającą na śmierc
zacznij małymi krokami, bo pewnych rzeczy nie przeskoczysz. zacznij od tego co sprawi ci najmniejszy wysiłek.
mi to się zdaje ze jestes samotna, brak przyjaciół daje Ci sie we znaki.
Pomyśl ze jak tak dalej pójdzie to i narzeczony straci do końca cierpliwość. moze nawet pomyślec ze to przez niego tak ci źle i dla Twojego dobra chcieć zakończyc związek w którym nie jestes szczesliwa... nie wiem tak sobie gdybam
nie bierz tego do siebie
Koleżaneczki... no na studiach ciężko o dobrych znajomych, zwłaszcza na zaocznych. niby te przyjaźnie są, ale, jakieś takie.....
Kiedys zrobiłam projekt. Niby z kolezanką, a zrobiłam sama, ale zgodziłam się zeby się dopisała. Dałam jej to na płycie, ja nie mogłam pojechac, potem dowiedziałam sie ze dołączyła swoje 3 koleżanki jeszcze i dostałysmy słabsze oceny. usłyszałam "dzięki" tylko od jednej laski....
No nie wazne. lej na takie laski, przyjaźń sama przyjdzie.
I nie bede Ci mówić weź się do kupy, bo samej jakoś mi to wzięcie się nie idzie. Ale trzymaj się i pomysl o małych kroczkach