---------- 15:56 19.03.2009 ----------
ewka napisał(a):Podobno trzeba dotknąć dna, aby mieć się od czego odbić... jak się miewasz?
Ja sięgnełem tego dna ale niewiem czy jestem w stanie sie odbic od niego.... Czuje obojętność
---------- 16:03 ----------moratar napisał(a):Wynajmij samochód, stań wieczorem pod jej domem, poczekaj aż będzie wracała. Wrzuć do bagarznika, zawieś do lasu, porozmawiaj w cztery oczy. Skończ rozmowe, zdecyduje, zostań z nią, lub odwieź do domu.
Jeśli ja byłbym tak zdesperowany to chyba bym tak zrobił, ale aż się siebie boje czytając to.
Ta to jest bardzo dobry pomysł, ale ma tylko jedna wade - za cosik takiego ONA by mie pozniej powiesiła za jaja i delektowała by się tym.
A powaznie nie przesladuje sie ludzi ktorych sie kocha.
---------- 16:38 ----------Szafirowa napisał(a):.....
Czy nie prościej jest uszanować jej zdanie ?
Nie chodzić za nią, nie nawiązywać prób kontaktów, skoro ona tak bardzo sobie tego nie życzy ?!
Przecież ta jej furia i wściekłość świadczy o tym, że ma tej sytuacji tak serdecznie dość, że aż nie umie zapanować nad sobą ...
Odpuścić, po prostu odpuścić. Tu nie ma innego rozwiązania.
Szafirowa masz w 100% racje, Swoim zachowaniem ja tylko nakręcałem ją przeciwko sobie, bo żaden człowiek nie chce być przez nikogo prześladowany - a "nie" znaczy "nie"....
Chyba wrescie dojrzałem do słowa i znaczenia "miłość" - które dla mnie oznacza - kochać, szanowąć, dbać a nie prześladować.....
A ja umiałem tylko kochać i sznować - niestety niepotrafiłem zadbać o moją kobiete - wielokrotnie mi powtarzala - "Kochaj i dbaj o kotołaka.... "
Zrobiłem uczciwy rachunek sumienia i niestety wyszło na to ze wielokrotnie ona zawiodła sie na mnie (odkładanie żeczy/prac na pozniej, niedbanie o mieszkanie - zagracanie go moimi żeczami, niewychodzenie z inicjatywą zeby je użądzać, torpedowanie jej pomysłow itd.... ) i nie miała 100% oparcia we mnie - tak czuła, a ja nie zrobiłem nic aby to zmienić.
Wiecie ONA mi sie oddała na tacy jak sie poznaliśmy - zawsze mowiła "Kochaj i dbaj" Uczucie łatwo jest okazać ale dbanie i pielegnowanie związku to jest wyższa "sztuka".
Ja chyba uważałem ze jezeli mnie kocha i jest zazdrosna o mnie, mowi ze jestem przystojny to byłem zbyt pewny "jej uczuć do mnie". A wniej narastało przez cały rok wszystkie moje wady, mowiła mi wielokrotnie że "to trzeba zrobić, tamto" a ja wiekszosc rzeczy odkaldalem na pozniej a ja to wkurzalo....
I w pewnum momencie miarka sie przebrala, niewytrzymala i kazala sie wyprowadzic.
Ja zamiast walczyc z calych sil o odzyskanie tego uczucia ktore sie tkliło jesze w niej do mnie - to swoim zachowaniem (zrobiłem awanture na spotkaniu) oddaliłem ja tylko od siebie. A gdy miala wypadek samochodowy - niewiele zrobilem (poza przesłaniem kwiatow i odwiedzinami w szpitalu) aby ją wspierać.
Co dalej bedzie - Niewiem... napewno nie bede ją prześladował, wydzwaniał, nachodził, sledził czy cosik takiego - dlatego ze w ten sposob tylko moze mnie bardziej znienawidziec.
Kocham ja, ale niemoge jej zmusic do miłości.