Toksyczne zwiazki

Problemy z partnerami.

Toksyczne zwiazki

Postprzez Pytajaca » 25 lip 2007, o 09:12

Kto z was przezyl toksyczny zwiazek i jak to wplynelo na Wasze zycie?

Czy komus sie udalo z takiego zwiazku wyzwolic?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 25 lip 2007, o 22:29

Wydaje mi sie ze trzeba by zaczac od tego czym jest toksyczny zwiazek.Czy kazdy zwiazek w ktorym sie nie uklada jest juz toksyczny czy moze poprostu nieudany..
Dla mnie taka toksyczna relacja ma najczesciej miejsce wowczas gsy z nieuswiadomionych przyczyn majacych swoje zrodlo w uczuciach wzgledem rodzicow osoby dorosle angazuja sie w cos co z racjonalnego punktu widzenia nie ma szans na przetrwanie lub trwa powodujac obupulne szkody emocjonalne.Zaznaczam obupulne bo wydaje mi sie ze nawet jezeli jedna osoba jest agresowrem to szkodzi sama sobie poprzez angazowanie sie z osoba ktora na ta agresje pozwala.

moj topksyczny zwiazek spowodowal ze lepiej zdalam sobie sprawe ze swoich oczekiwan wzgledem drugiej osoby.
Wytyczylam innym ludziom granice.
Pozwolilam sobie na szacunek do siebie.
szanuje innych.ich prawo do wlasnych wyborow,odmiennosci,innych niz moje standardow i celow do ktorych daza.
Przypomnialam sobie pojecia takie jak godnosc i honor.
Zauwazylam ze moje zycie i zdrowie sa wazniejsze niz cudze problemy.
Mam wiecej pokory.wiem ze nikogo na sile nie zbawie a juz napewno nie gwaltem,a raczje dajac swiadectwo swojego dobrego zycia.
Przestalam sie ludzic ze jestem osoba dobra i bez winy.wiem ze nie mam prawa do napastwowania innych eskalacja moich chwiejnych emocji.

koszty to:

lek przed zaufaniem
lek przed poczuciem pelnej milosci-szczescia,oddania,zludnej ale potrzebnej metafizyki
wybuchy nienawisci w stosunku do obcych ludzi
obrzydzenie i irytacja wobec problemow kojarzacych mi sie z tamtym zwiazkiem
lek przed powtornym zalamaniem nerwowym ktore przezylam po zwiazku.
Stronienie od ludzi z prostych,biednych,patologicznych rodzin co do ktorych mialam kiedys bardzo duzo empatii,zrozumienia,solidarnosci(cos na ksztalt moga byc nawet popaprani byle ze zblizonej"kasty")
potrzeba uciekania w samotnosc.

Ogolnie gorszy ze mnie teraz czlowiek a moze bardziej swiadomy,mniej naiwny.no ale" kto z kim przystaje takim sie staje".do tej pory sie z tego nie wyzwolilam aczkolwiek po prawie trzech latach czynie systematyczne kroki w celu zwiekszania samopoznania.
z dzisiejszego biegania:
zaburzenia z okresu wieku wczesnodzieciecego,poczucie odrzucenia przez matke.. :?
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez Pytajaca » 25 lip 2007, o 23:18

Gaiku. Podziwiam rosnaca w Tobie dojrzalosc i samoswiadomosc.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Bianka » 26 lip 2007, o 13:10

A ja sie Gaiku z Tob± nie zgodze, s± osoby ktorym sprawia przyjemnosc niszczenie innych, s± psychopaci (to nie tylko mordercy z filmow ale takze zwykle osoby ktore mijamy na codzien na ulicy, ktore nigdy nikogo nie zamordowaly i nie zamorduj±) ktorzy czerpi± same korzysci z osob ktore wplataly sie z nimi w zwiazek, z roznych przyczyn, a zlapane jak w siec paj±ka bez niczyjej pomocy nie mog± z tego wyjsc...
Jesli chodzi o agresje, odpowiedzialny jest za nia JEDYNIE sprawca! a nie ofiara, mozna na rozne sposoby na ni± nie pozwalac, ale jesli jest sie po prostu slabszym czasem nie mozna sie obronic...szkody jakie ponosi agresor sa spowodowane tym co on robi a nie tym ze ofiara nie potrafi lub nie moze bo jest slabsza sie obronic! tak wiec nie zgadzam sie z teori± obopulnosci co do agresji i w przypadku psychopatow, nie zgadzam sie rowniez z twierdzeniem ze wina jest zawsze dwoch stron, w ten sposob rozgrzesza sie sprawcow i nie slusznie oskarza ofiary...pisze rowniez z wlasnego doswiadczenia a Ty?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Pytajaca » 26 lip 2007, o 14:27

A ja sie pozwole z Toba Bianka nie zgodzic.

Po pierwsze, ofiara "wybiera" swego sprawce dobrowolnie i nie jestesmy w stanie zapobiec temu procesowi inaczej niz przez uswiadamianie.

Przy rozpadzie zwiazku zawsze obie osoby ponosza odpowiedzialnosc za te sytuacje, nie tylko jedna! Nawet jesli jest to ofiara-psychopata (zwiazek toksyczny).

Pozostaje miec nadzieje, ze ofiara sie obudzi, a psychopate szlag trafi albo poczuje brak smyczy, na ktorej ofiare moze prowadzic.

Zwiazki toksyczne sa szkodliwe dla obu stron i predzej czy pozniej dojdzie w nich albo do rozpadu albo - do tragedii i nieszczesliwego trwania w nim jednej ze stron.

Toksyczne osoby zawsze wykorzystuja "toksycznolubnych". Jedyna droga do wyzwolenia sie z tego to decyzja osoby slabszej...albo rezygnacja oprawcy.

Tylko ze ile to moze trwac? Nawet cale zycie. A my z zewnatrz widzac bezsens takich ukladow nie jestesmy w stanie nic zrobic. Tylko obserwowac, informowac i wyciagac wnioski, ale nie pomagac!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 26 lip 2007, o 14:47

No ja tutaj wogule pisze tylko o swoim doswiadczeniu.I nie chodzi mi jedynie o agresje fizyczna.agresor kojarzy sie najczesciej glownie z biciem ale sa przeciez rozne techniki maniupulacji,przemoc psychiczna.Uwazam ze ofiara przyczynia sie poniewaz nie potrafi wytyczac swoich granic,uciec przed tym co ja niszczy,wyjsc z tego zwiazku gdy dostrzeze pierwsze sygnaly(postapic tak jak postapilby kazdy zdrowy czlowiek..).to jest wzajemna zaleznosc a osoby tkwiace w takich zwiazkach nawet te pozorne ofiary maja zaburzenia emocji.psychiki,powielaja jakis schemat z dziecinstwa,z relacji Z rodzicami.to nie jest slabosc.Slabosc nawet w przemocy fizycznej moze byc tylko raz bo do kolejnej okazji zdrowa osoba nie dopusci.a zadko ktory sprawca za pierwszym razem odrazu np bije,lub pomiata slownie.Zaczyna od szturchniecia i krytyki w absurdalnej sprawie.Moim zdaniem jest cos takiego co wyczuwa sie w partnerze i partnerce podczas pierwszego nawet spotkania.Nieswiadomie wiemy ze ten uklad dostarczy nam tragicznych ale znanych ,bliskich emocji.stad takie zwiazki to jedne z najbardziej silnych,romantycznych.Potem jednak dostaje sie sygnaly ktore mozna odebrac swiadomie ,pomoc sobie i drugiej osobie odchodzac.
Pewnie ze na przemoc nie ma usprawiedliwienia ale my tutaj zajmujemy sie bardziej psychika niz prawem karnym.
kiedy zdazylo mi sie zobaczyc dom rodzinny mojego toksycznego partnera wowczas zdalam sobie sprawe z tego ze to nie tylko on gral role mojej odrzucajacej matki(troche tylko bardziej niebespiecznej bo moja fizycznie by mi krzywdy nie zrobila).Mam niezla intuicje i polaczylam fakty o ktorych slyszalam z tym obrazem.wydaje mi sie ze ja wcielalam sie w prowokatora ktorym byla jego matka dla agresywnego ojca.nie bede juz sie wdawac w szczegoly ale nie kazda ofiara zachowuje sie biernie i placze w konciku sfrustrowana.Ja walczylam ,ponizalam slownie ,tkwilam w tym zamiast odejsc.dopiero w kulminayjnym momencie zdalam sobie sprawe ile ryzykowalam bo pewnie nawet kiedys moglam stracic zycie..Nie odchodzac zamienilabym w pieklo jego zycie i nie mialam do tego prawa niezaleznie od tego za jak niskie postrzegalam jego emocje i instynkty.Partnerki nietoksyczne dla niego wytyczyly mu granice i odchodzily(domyslam sie bo imion sie przewijalo wiele ale wszysko trwalo nie dluzej niz pol roku zazwyczaj)
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez Pytajaca » 26 lip 2007, o 17:17

[quote=”Gaik_Kwitnacy”] (…) to jest wzajemna zaleznosc a osoby tkwiace w takich zwiazkach nawet te pozorne ofiary maja zaburzenia emocji.psychiki,powielaja jakis schemat z dziecinstwa,z relacji Z rodzicami.to nie jest slabosc. Slabosc nawet w przemocy fizycznej moze byc tylko raz bo do kolejnej okazji zdrowa osoba nie dopusci.a zadko ktory sprawca za pierwszym razem odrazu np bije,lub pomiata slownie. [/quote]

Calkowicie sie z tym zgadzam, co powyzej napisalas, Gaiku. Niestety ludzie wciagnieci w taki zwiazek nawet jesli racjonalnie widza jego zle strony, podswiadomie nie potrafia sie wydobyc z takiego ukladu dopoki nie siegna glebin swej wlasnej psychiki i nie zaczna nad soba pracowac. Wiekszosc ludzi nawet nie chce tego zmieniac, boi sie zajrzec glebiej w swe wzorce rodzinne i zburzyc u podstaw przyczyne swego nieszczescia. Dlatego tkwia dalej lub wracaja do swych toksycznych partnerow.

[quote=”Gaik_Kwitnacy”] Nieswiadomie wiemy ze ten uklad dostarczy nam tragicznych ale znanych, bliskich emocji.(...)stad takie zwiazki to jedne z najbardziej silnych,romantycznych. [/quote]

W tym tkwi wlasnie „sila i potega” takich relacji, wciaz na nowo partnerzy nabieraja sie na to samo drzenie nog i serca, podczas gdy prawdziwej relacji nie sa w stanie stworzyc. Czasami mysle sobie, ze to wlasnie dlatego chca ciagle tkwic i wracac, a wrecz sami doprowadzaja do ponownych zejsc i zerwac, oczywiscie podswiadomie.

[quote=”Gaik_Kwitnacy”] Potem jednak dostaje sie sygnaly ktore mozna odebrac swiadomie ,pomoc sobie i drugiej osobie odchodzac. [/quote]

Jedno jest pewne – takie zwiazki nie przetrwaja dlugo i rozbija sie na kolejnym zakrecie. Ich celem jest bowiem sprint z zadyszka, a nie wytrzymalosc dlugodystansowca.

[quote=”Gaik_Kwitnacy”] kiedy zdazylo mi sie zobaczyc dom rodzinny mojego toksycznego partnera wowczas zdalam sobie sprawe z tego ze to nie tylko on gral role mojej odrzucajacej matki(troche tylko bardziej niebespiecznej bo moja fizycznie by mi krzywdy nie zrobila).Mam niezla intuicje i polaczylam fakty o ktorych slyszalam z tym obrazem.wydaje mi sie ze ja wcielalam sie w prowokatora ktorym byla jego matka dla agresywnego ojca. nie bede juz sie wdawac w szczegoly ale nie kazda ofiara zachowuje sie biernie i placze w konciku sfrustrowana.Ja walczylam ,ponizalam slownie ,tkwilam w tym zamiast odejsc.dopiero w kulminayjnym momencie zdalam sobie sprawe ile ryzykowalam bo pewnie nawet kiedys moglam stracic zycie..Nie odchodzac zamienilabym w pieklo jego zycie i nie mialam do tego prawa niezaleznie od tego za jak niskie postrzegalam jego emocje i instynkty. [/quote]

Jeszcze raz gratuluje pozytywnych ruchow i zauwazenia wczesniej negatywnych interakcji, a przede wszystkim – podjecia zapewnie bolesnej decyzji o rozstaniu.

[quote=”Gaik_Kwitnacy”] Partnerki nietoksyczne dla niego wytyczyly mu granice i odchodzily(domyslam sie bo imion sie przewijalo wiele ale wszysko trwalo nie dluzej niz pol roku zazwyczaj) [/quote]

Ja bylam taka partnerka dla mojego ostatniego chlopaka, choc jego dysfunkcje trudno bylo mi na poczatku zidentyfikowac. Jednakze tylko jedna kobieta jest dla niego w tej chwili idealna – ta toksyczna, do ktorej ponownie postanowil odejsc, mimo iz swiadomie wie, ze sie wciela w role ofiary.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Bianka » 26 lip 2007, o 21:39

Nie chce mi sie tego wszystkiego komentowac bo i tak widze ze to nic nie da, powiem tylko ze to co piszecie nie zgadza sie ztym co mowi moja psycholog i nie zgadza sie z tym co on robi na terapii dla sprawcow, nie zauwazylam rowniez zeby moj byly psychopata byl jakkolwiek poszkodowany rozstajac sie ze mn±, dobrze sie bawil i bawi sie nadal...ja nie mowie ze jestem super zdrowa psychicznie, emocjonalnie, ale walcze, nie stoje biernie placzac, tylko dzialam a to co on robi to on za to jest odpowiedzialny i tak wlasnie uczy sie na terapii odpowiedzialnosci za swoje czyny( sprawcy maja tendencje do obwiniania swojej ofiary) tego go wlasnie oduczaja na terapii i ja im wierze, ze to jest wlasciwa droga, ja umiem rozmawiac i nie jestem agresywna, a to co nas łaczy to nie jest akurat przemoc, ale o tym tez nie warto pisac bo wiem jak na to reaguja osoby postronne :/ czy ofiary gwaltru lub molestowania rowniez sa sobie winne? dorosle kobiety gwalcone przez ojcow? latami? z Waszej teorii wynika ze sa wspolwinne...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Pytajaca » 26 lip 2007, o 22:08

Bianka, a kim jest dla Ciebie ten oprawca, jesli wolno zapytac? Jesli jest kims bliskim,to jak do tego doszlo, ze sie nim stal?

Wspolczuje Ci bardzo, pewnie cierpialas katusze...

Ja nie rozgrzeszam "oprawcow", nigdzie tak nie napisalam. Po prostu oni nie sa swiadomi zniszczen, jakie niosa za soba i trzeba to im uswiadamiac i to bedzie dla nich najwieksza "kara", choc sadze, ze mimo wszystko gdzies na dnie wiedzac, ze zle robia, pekna pewnego dnia i juz sie nie podniosa. I nie to, ze im tego zycze, ale niestety wszystko niesie za soba konsekwencje psychiczne i kazdy zly uczynek wyrzadzony drugiej osobie wroci z podwojna co najmniej sila do adresata. Tak samo ten dobry.

Staraj sie wiec myslec dobrze o sobie, otoczyc sie opieka. I nie mysl o sobie jak o ofierze, ale jak o czlowieku, ktory zasluguje na milosc, zrozumienie i szacunek. Pozwolilas sie traktowac inaczej i tylko taka byla Twoja "wina", choc o prawdziwej winie nie moze byc przeciez mowy.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 27 lip 2007, o 12:59

Bycie wspolodpowiedzialnym nie zwalnia drugiej osoby z odpowiedzialnosci..nie umniejsza tez konsekwencji ani znaczenia negatywnych czynow.
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez chopak » 27 lip 2007, o 17:38

---------- 17:33 27.07.2007 ----------

A ja mam tak± luĽn± dygresję zwiazan± z tematem toksycznych zwi±zków. Nie s±dzicie czasem, że często w równym stopniu oboje partnerow jest odpowiedzialnych za toksyczn± sytuację. Oczywi¶ci mówię o najczęstszym przypadku bo zdaję sobie sprawę że zdarzaj± się osobniki złej woli ¶wiadomie manipuluj±ce i poniżaj±ce drug± osobę. Pomijaj±c jednak tak ekstremalne przypadki wydaje mi się że najczę¶ciej dochodzi do sytuacji gdzie jedna osoba jest agresorem i ingeruję zbytnio w sferę drugiej. Natomiast partner osoby "toksycznej" toleruje tak± sytuację. Nie mówie o przypadkach znecania się fizycznego gdzie istnieje oczywista nierownowaga sił i nie ma możliwo¶ci przeciwstawienia się przeważaj±cej stronie ale o represjach psychicznych. Uważam że na każd± formę znęcania się psychicznego jaka może zachodzić w toksycznym zwi±zku istnieje odpowiednia forma obrony zniechęcaj±ca do danych "złych" zachowań.

Reasumuju±c można doj¶ć do wniosku, zę tak samo jak strona "nominalnie" toksyczna nie panuje nad swoim zachowaniem i nie potrafi go zmienić na asertywne, tak drugi partner boryka się z identycznym problemem tyle że z odwrotnym znakiem. On także nie potrafi postawić granicy między "ja" i "on" być może często samemu ustawiaj±c sie w roli "ofiary". Wydaje mi się, że s± to często sytuacje przekraczaj±ce możliwo¶ci zrozumienia tego co się dziej niedobrego u obojga partnerów. W takich przypadkach chyba potrzebna jest pomoc z zewn±trz lub może nabranie do¶wiadczenia życiowego co może się wi±zać z przerwaniem tak dysfunkcyjnego zwi±zku. Naturalne tylko wtedy kiedy dwie osoby s± gotowe do po¶więceń by odzyskać nadszarpnięt± miło¶ć. Oczywi¶cie dużo prostszym rozwi±zaniem wydaje się poszukiwanie szczęscia z inn± osob± gdzie nie będzie obci±żeń z przeszło¶ci więc dużo łatwiej rozpocz±ć nowe udane życie pamiętaj±c jednocze¶nie o lekcji udzielonej w poprzednim zwiazku.

Na koniec dodam że wg mnie termin toksycznego zwi±zku jest nadużywany, a wi±ze się tak naprawdę z brakiem do¶wiadczenia jednego b±dĽ wszystkich (sic!) partnerow do bezkonfliktowego współżycia w b±dĽ co b±dĽ- małej bo małej ale jednak grupie jak± jest para.

---------- 17:37 ----------

Wg mnie je¶li kto¶ wykorzystuję swoj± przewagę fizyczn± przeciw drugiej osobie to nie ma dla niego usprawiedliwienia.

---------- 17:38 ----------

To było do Bianki
chopak
 
Posty: 12
Dołączył(a): 25 lip 2007, o 12:15

Postprzez Pytajaca » 27 lip 2007, o 18:53

"Dr Timmen Cermak, zajmujacy sie zagadnieniem wspóluzaleznieniem terapeuta, który jest zdania, ze o wspóluzaleznieniu mozna mówic jako o rozpoznaniu klinicznym, wyróznia nastepujace kryteria, pozwalajace na postawienie takiego wlasnie rozpoznania:

1. Stale uzaleznienie wlasnej samooceny od umiejetnosci kontrolowania siebie i innych w sytuacji zagrozenia.
2. Branie na siebie odpowiedzialnosci za zaspokajanie potrzeb innych, nawet kosztem niezaspokojenia swoich wlasnych.
3. Problemy zwiazane z wyznaczaniem granicy miedzy zblizaniem a zachowaniem dystansu oraz zwiazany z tym lek.
4. Sklonnosc do zwiazków z osobami o zaburzonej osobowosci, uzaleznionymi od substancji chemicznych, wspóluzaleznionymi i/lub o zaburzonych popedach.
5. Spelnianie trzech lub wiecej sposród nastepujacych warunków:
- silnie rozwiniety mechanizm zaprzeczania
- tlumienie uczuc
- depresja
- przejawianie nadmiernej czujnosci
- kompulsywnosc
- lek
- naduzywanie srodków zmieniajacych swiadomosc
- aktualne lub w przeszlosci doswiadczanie przemocy fizycznej lub seksualnej
- choroby somatyczne zwiazane ze stresem
- pozostawanie przez co najmniej dwa lata w scislym zwiazku z osoba uzalezniona bez próby szukania pomocy.

Inni terapeuci, którzy chca widziec wspóluzaleznienie raczej w kategoriach zespolu wadliwego przystosowania, mówia tu o nastepujacych cechach tego zespolu:
- Cierpienie i chaos emocjonalny.
- Zaburzenia psychosomatyczne z nerwica wlacznie.
- Zazywanie leków nasennych, uspokajajacych, takze alkoholu, dla usmierzenia bólu, napiecia i niepokoju.
- System iluzji i zaprzeczania, który przeszkadza w realnej ocenie problemów zwiazanych z dysfunkcja.
- Konserwacja ukladu malzenskiego, rodzinnego, która podtrzymuje dysfunkcje. "

Znalezione w necie. Pomyslalam, ze warto to wiedziec.



Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 27 lip 2007, o 19:21

Tak ale o ile mi wiadomo wspouzaleznienie dotyczy osob zyjacych z ludzmi z problemami uzaleznienia.Natomiast to tylko jedna forma toksycznej relacji.

Teraz poddam pod dyskusje cos co moze wzbudzic kontrowersje wobec kategorycznego postrzegania przez wiekszosc sprawcow przemocy.

osoba bije druga a w trakcie placze bo czuje ze to ona jest bita w danym momencie..

wydaje mi sie ze ludzie z problammai zbyt serio traktuja poradniki.O toksycznych ukladach jest ich mnustwo.Ale to co jest w nich napisane to tylko kilka podstawowych mozliwosci,pare schematow..Ludzka psychika nie dziala na pstryczek.poradniki (mam na mysli wszystkie ksiazki tzw psychologiczne nie majace charakteru naukowych) daja przylady bardzo przejrzystych i jednorodnych sytuacji.ludzie sa o wiele bardziej skomplikowani .Jest nieskonczona mieszanka roznych mechanizmow i konfiguracji psychicznych w jakich ludzie lacza sie w pary.to nie jest jak 2+2=4..w takim przypadku wystarczyloby kupic sobie ksiazke a psychologia nie bylaby osobna dziedzina akademicka pozostajac w formie wykladow na wydziale filozofii.
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez Pytajaca » 27 lip 2007, o 19:39

Gaiku, to na pewno, dlatego wlasnie tu dyskutujemy i to nie jes tdyskusja akademicka tylko zyciowa. Cytat powyzej dotyczy akurat jednego konketnego wspoluzaleznienia - od alkoholu, ale sa inne, i niestety ale te cechy w wiekszym lub mniejszym stopniu sa wlasciwe osobom wspoluzaleznionym, pozostajacym w jakims ukladzie z osoba uzalezniajaca (swiadomie lub nie).

Toksyczny - w moim odczuciu - sama nazwa mowi - trujacy, taki, ktory daje nam wiecej negatywow niz pozytywow, a ten brak balansu, moim zdaniem, kazdy przecietny czlowiek potrafi wyczuc. Lub poczuc, ze jest jednak cos w jego zwiazku nie tak.

A jakie inne formy toksycznych zwiazkow znasz? Dla mnie jest to jednoznaczne ze wspoluzaleznieniem.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 27 lip 2007, o 22:28

Czyli jak rozumiem poprostu kazda relacje w ktorej wystepuje silna niemoc odejscia nazywasz uzaleznieniem..?Moze to i racja u mnie wystapily objawy jak przy odstawieniu narkotyku a problem uzaleznienia od fizycznych srodkow nie byl w naszym ukladzie dominujacym.
wydaje mi sie ze wyjscie z takiego zwiazku to jest jedna sprawa ale to nie koniec problemow bo nalezy nauczyc sie takze jak nalezycie odczuwac i czerpac satyswakcje w normalnym zwiazku.Majac w sobie silny pociag do destrukcyjnych ukladow to moze byc bardzo trudne.Teoretycznie wiadomo jak to zrobic ale w praktyce mozna poprostu odpychac kierowane na nas dobro.
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 399 gości