Mamy poniedziałek 16 marca. Mam 37, 5 i ogromny ból. Od zęba po duszę. To pewnie objawy przeziębienia. Do końca roku szkolnego zostało mi 39 dni. Do matury o chyba dwa tygodnie więcej. Od ponad 9 miesięcy z mężczyzną, którego kocham. Nie narzekam. Wszystko kręci się wokół imprez, książek, spotkań i przyjaciół. Pełne Zycie nastolatki, która ma wszystko. Tak, problemy jak u każdego tez są.
I załącza mi się już tez stres ze nie poradzę sobie ze nie daję już rady. Nie poszłam dziś do szkoły. Nie dałabym rady. W niedzielę dopadło mnie cos, co zupełnie nie powinno dopaść w tym momencie życia. Nie jest to jakieś dno ostateczne, nie muszę się od niczego odbijać jestem dość wysoko. Na poziomie, który można by określić, jako bezpieczny. Tylko nie wiem skąd to zmęczenie i nagłe łzy w moich oczach, tak bezpodstawnie, bo przecież mam dużo. Huśtawki nastrojów minęły, biorę hormony wszystko jakoś się uspokoiło. Wyciszyło nie krzyczę i nie płaczę, ale dziś łzy same do oczy naszły i myśli „a po co to wszystko” I to ze po maturze czeka mnie ciężkie Zycie, bo takie już dorosłe. Znów obawy i strach, nie tak miało być. Nie zagłębiam się w to, bo to złe. Uciekam w zeszyt i notatki z polskiego. Myśli są podzieliłam się tym z Nim i z M., ale nie czuje się oczyszczona. Pomyślałam ze może tutaj nie poczuje się tak samotnie jak tu w rzeczywistym w miarę barwnym świecie,