Witajcie.Chyba nawet pisze w tym dziale po raz pierwszy.Jestem alkoholiczk± i chcialabym prosić osoby uzaleznione o zapoznanie mnie z ich odczuciami wzgledem poradni uzaleznien i grup AA.W chorobe wpadalam całkiem swiadomie.Jestem taka jak to kiedys w szpitalu nazwala jedna Pani "panienka z dobrego domu".Od dziecka edukowalam sie w tematach róznych społecznych problemów razem z mamusia czytelniczka madrych kobiecych ilustrowanych magazynow.Wiedziałam czym jest alkoholizm,jakie sa pulapki wpadania w nałóg,co należy robić jesli juz sie wpadnie i jak postepowac z innymi alkoholikami choc w mojej rodzinie nikt nie pił.Nie na wiele to sie zdalo niestety.Jako nastolatka zaczelam przezywac silne pierwsze epizody depresji,byłam we wszystkim sama i tak sie zaczelo.wiedzialam co robie .myslalam ze zaczne dzialac dopiero gdy zauwaze objawy fizycznego wycieczenia.Wiem że to zakrawa na masohizm ale poprostu czułam sie bezsilna wobec zycia i tego co mnie spotykało.Potem zaczelo dziac sie lepiej ale nalog jak to nalog pozostal.Pilam takim systemem lekkiego codziennego upijania.Dzieki temu oraz treningom fizycznym czas pojawienia sie nieprzyjemnych konsekwencji nieco sie w latach wydluzyl jak sadze a i tak kaca i brak sil zauwazyla u mnie terapeutka.Nastapil okres uswiadamiania sobie.Takiej walki z czescia psychiki ktora przywykla sie wyniszczac.Kilka razy wedrowalam do poradni uzaleznien ale to co przeczytalam o terapi lub obejrzalam na temat takiego leczenia totalnie mnie odstreczalo.Nawet to jak osoby uzaleznione leczace sie traktuja siebie i swoj nalog...Tak jakby ta czesc uzalezniona w rzadnym punkcie nie stykala sie ze zdrowa osobowoscia.Terapeutka z terapi na ktora chodzilam z powodow osobowosciowych zasugerowala ze nie zawsze czlowiek pije bo jest uzalezniony .czasami jest tak takze dlatego ze jest samotny.Fajnie ze przynajmniej wtedy uswiadomila mi ze to co czuje nazywa sie samotnoscia z tym ze teraz nie jestem juz samotna.Jestem we wspanialym satyswakcjonujacym zwiazku..wracajac do prob leczenia postanowilam zbadac ,poznac swoj nalog.Zrozumiec go i zlapac dystans.Zaczelam pic swiadomie i wprowadzac coraz dluzsze okresy abscynencji czego celem ma byc poworot do pozornie normalnego spozywania uzywki,czyli ewentualnie okazjonalnego.Po latach poworcilam do lekow antydepresyjnych i to jakos mi pomaga.Wiem ze w oczach leczacych sie w przychodniach takie podejscie to mydlenie sobie oczu,mydlenie oczu innym ktorzy wybieraja abscynencje,wogole totalna bzdura i utopia...Pewnie i tak ale chce jeszcze jakis czas potestowac.A moze poprostu nie jest to terapia dla kazdego..Czyli dla kogos moze byc skuteczna ale zakladam ze moze sie okazac ze akurat nie dla mnie.Jak myslicie?Jestem gotowa sie poddac i sprubowac konwencjonalnych metod tylko poprostu odstrecza mnie to podejscie.Kiedy mysle ze wokol trzezwosci mam zrobic tak wiele szumu..boje sie ze bedzie jeszcze gorzej gdy bede sie stresowala tym ze ktos takze mnie obserwuje i wymaga..A jak nie dotrrzymam to co?to mnie tam ukarza?wzwala?skarca?Wiem ze sa ludzie ktorzy chodza na spotkania grup a mimo tego pija.Ja po pierwszej wizycie gdy powiedzieli ze musze podpisac ze zobowiazuje sie do niepicia nieskorzystalam.wiem ze bez sensu uczestniczyc w czyms do czego nie ma sie pelnego przekonania bo to szkodzi i mnie i innym.Zasady byly takie ze pomimo tego ze bylam pelnoletnia musieli nawiazywac kontakt z rodzicami..W poradni dla doroslych takze czulam sie tak jakbym zaraz miala podpisac na siebie wyrok ubezwlasnowolnienia..
Zdaje sobie sprawe z tego ze zamotalam nieco swoja wypowiedz.Pierwszy raz pisze lub mowie o swoim nalogu z zamiarem trafienia do kogos kto choc troche rozumie sprawe to pewnie dlatego..Przedstawilam swoje obawy i dylematy wobec leczenia.Mam nadzieje ze nikt nie zaatakuje mnie za infantylizm i niedojrzalosc.zdaje sobie sprawe z tego ze moge byc infantylna i niedojrzala lub tez pewnych faktow poprostu swiadomie lub nie nie dostrzegac.Za rady i sugestie z gory dziekuje.