zasługujesz na kogoś lepszego

Problemy z partnerami.

Postprzez impresja » 9 mar 2009, o 12:21

Ten Pan nie chce sie wiązac ,bo chce grać ,chce w spokoju uprawiać swoje uzależnienie. I chce miec kobietę niezobowiązującą do łóżka.
Do tego doskonale nadają się męzatki ,bo też nei chcą się wiązać.
A Ty jesteś kobietą wolną,która potrzebuje miłosci ,domu ,rodziny.
A więc wasze cele są ROZNE!!!!!!!
To nie jest powód ,abyś ty pomniejszała swoją wartość i z tego powodu nie widziala nadziei na lepsze jutro.
Ten meżczyzna chce mieć ciastko (gra) i zjesć ciastko(Ty).
Dasz radę tak?
impresja
 

Postprzez matylda » 9 mar 2009, o 12:31

dla mnie to koniec.

czy dam radę? a jakie mam wyjście?!

ale boli to, że kręcił, że nie powiedział wprost, że jeszcze w piątek chciał ze mną jechać na wakacje...
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez wuweiki » 9 mar 2009, o 12:38

Matylda ...strata boli...
ale:
"Każda chwila,
to szansa żeby wszystko zmienic"

od Ciebie zależy...albo bedziesz się użalała nad rozlanym mlekiem, albo posprzątasz i pójdziesz po nowe, świeże mleko...
wuweiki
 

Postprzez matylda » 9 mar 2009, o 12:43

a ile razy można zaczynać wszystko od nowa?
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez impresja » 9 mar 2009, o 12:57

Matylda ,do skutku...........aż będziesz wiedziala jakiego chcesz czlowieka i bedziesz umiała odróznić nicponi od meżczyzny ,ktory jest po prostu dobry.
impresja
 

Postprzez matylda » 9 mar 2009, o 13:15

ale on był dla mnie dobry... w innym razie nie spotykałabym się z nim... popsuło się wszystko tak naprawdę w ciągu 2 tygodni - jak grom z jasnego nieba...
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez ewka » 9 mar 2009, o 13:46

matylda napisał(a):a ile razy można zaczynać wszystko od nowa?

Do skutku, Matyldo. Do skutku.

Na dzisiaj... jakkolwiek głupio to brzmi - naprawdę lepiej dla Ciebie, że on się wycofuje. Wygląda na to, że z hazardu zrezygnować nie chce... tak bardzo wsiąkł albo taki jest umoczony finansowo, tego nie wiem - w każdym razie partner z niego (na dzisiaj) żaden.

Trzym się Dziewczyno, dasz radę!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Szafirowa » 9 mar 2009, o 13:57

Matyldo,
On nie był dla Ciebie dobry.
Dobry facet troszczy się o kobietę, opiekuje się nią, jest za nią odpowiedzialny. Dobry facet przechodzi przez wszystkie etapy związku, poczynając od zauroczenia, a kończąc na wspólnym życiu, które oznacza wspólne zobowiązania, wspólne sprawy, wspólne obowiązki ...
Dobry facet nie manipuluje, nie wpędza w poczucie winy.
Dobry facet bierze odpowiedzialność za wszystko co mu z sobą przynosisz, a nie tylko za seks kiedy ON ma na to ochotę.

Nie, on NIE BYŁ DLA CIEBIE DOBRY.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Magda » 9 mar 2009, o 17:45

Na początku każdego zwiazku, faceci sa dobrzy dla kobiet, inaczej one by sie z nimi nie wiazaly.I ciezko jest odróżnic faceta ktory pozostanie dobry, od tego, ktory sie potem zmieni.
Avatar użytkownika
Magda
 
Posty: 181
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 00:05
Lokalizacja: Poznan

Postprzez wuweiki » 9 mar 2009, o 19:06

"I ciezko jest odróżnic faceta ktory pozostanie dobry, od tego, ktory sie potem zmieni."
dlatego warto nauczyć się samej być dla siebie dobrą :usmiech2:
wuweiki
 

Postprzez matylda » 9 mar 2009, o 20:34

Nie chcę go bronić, ale on naprawdę nie był taki zły.
Być może jest nieodpowiedzialny w kwestiach finansowych - jego sprawa.

Ale kiedy nie dostałam okresu /jak się później okazało stres, a nie ciąża/, powiedziałam mu o tym. On się wkurzył, ja też. Wykrzyczałam mu wtedy, że to nie jego problem, że to moje dziecko, i niech się wynosi z mojego życia.

Przez tydzień wydzwaniał, że mnie nie zostawi, że to również jego dziecko, że jak ja tak mogę, że nie będzie zachowywał się jak szczeniak...

Ale nieważne - nie zostawił mnie wtedy, zostawił mnie teraz. Może czuł się odpowiedzialny, ale na pewno mnie nie kochał. Bo gdyby kochał, to by nie zostawił i nie przeszkadzałoby mu moje zaangażowanie.

Aż ciśnie się na usta pytanie: czy w ogóle warto się angażować? A może robić tak jak inni? Hulaj dusza, piekła nie ma...
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez wuweiki » 9 mar 2009, o 21:00

przede wszystkim to, jak dla mnie, najważniejsze jest uczciwe podejście do relacji ...szczerość wobec siebie -tego,czego naprawdę się spodziewam, czego oczekuję... szczerośc wobec partnera ..i nie mam tu wcale na myśli wybebeszania od razu całego swojego inwentarza ;) bo każdy dobrze, jak ma swoja prywtną sferę, naintymniejszą, do której nikt nie ma wstępu ...taki azyl.. chodzi mi o prawdziwość ...nie udawanie kogoś,kim się nie jest oraz patrzenie na partnera jakim jest...ale żeby to było możliwe, to najpierw trzeba {choćby trochę} wiedzieć kim samemu się się jest :) pogmatwane, co? :lol: ale tylko pozornie :lol:;)
i ani nie "hulaj dusza piekła nie ma" ani nie asceza ...i warto się angażować ale nie w swoje wyobrażenia lub nawykowe myślenie ale w to, co się wydarza tu i teraz.. nie zapominając ani o sobie, ani o partnerze, ani o życiu
no to se pogadałam o! :lol:
pozdrawiam
wuweiki
 

Postprzez matylda » 10 mar 2009, o 14:35

Wcale nie takie pogmatwane ;)

Wiem, czego chcę i wiem, co umiałabym zaakceptować, a czego na pewno nie. Problem w tym, że nie zawsze dostajemy od życia to czego chcemy i czasami trzeba iść na pewne ustępstwa.
Pytanie, z czego można zrezygnować, żeby nie stracić własnego ja, żeby się nie pogubić... Granica czasami bywa płynna.

Przyznaję, że czasami się gubię. Ale i tak jest duży postęp w porównaniu z tym co było kiedyś. W dużej mierze dzięki Wam :)

Piszecie, że zawsze jest dobry moment, żeby zacząć wszystko od nowa. Fakt! Ale czy nie jest tak, że za każdym razem człowiek staje się coraz bardziej ostrożny, coraz mniej ufny, ma coraz większy dystans nie tylko do siebie ale do innych ludzi i sytuacji - w efekcie wypala się? Ja właśnie mam takie wrażenie, że wypalam się... Jestem pewna, że nie będę umiała kochać, wierzyć, ufać jak kiedyś...
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez julkaa » 10 mar 2009, o 22:43

Wierz mi, że będziesz umiała.
Człowiek jest stworzony, by kochać :o
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez ewka » 11 mar 2009, o 08:17

matylda napisał(a):Pytanie, z czego można zrezygnować, żeby nie stracić własnego ja, żeby się nie pogubić... Granica czasami bywa płynna.

Ja myślę, że to jest właśnie cała istota życia we dwoje i w ogóle życia... świadoma rezygnacja z czegoś tam na rzecz czegoś innego - moja własna, przemyślana. Kropka. Coś się daje (nie wszystko), coś się z własnego "ja" traci, ale też coś się zyskuje. Tak powinno być (wg mnie).
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 292 gości

cron