TOKSYCZNA TEŚCIOWA

Problemy z partnerami.

Postprzez caterpillar » 5 mar 2009, o 17:07

Witaj Penetrator!

Rece mi opadly :? wyobrazam sobie ,ze przezywasz istny horror.
Ja rozumiem zagorozona ciaza i chore dziecko(bardzo wspolczuje).
ale to nikogo nie usprawiedliwia z takiego zachowania.

wiesz mowiz o malzenstwie siostry zony..ze im sie udalo,tak mysle ,ze im sie udalo bo obydwoje tego chcieli i nie wierze ,ze tylko pigulki sprawe zalatwily w to trzeba wlozyc wiecej pracy,pracy dwojga ludzi.
Twoja zona musi oduczyc sie zwonienia z kadym problemem do mamusi,oduczyc sie przemocy wobec Ciebie.
Moze faktycznie w tej rodzinie kobiety zapadaja na chorobe nerwicowa ale nawet gdyby ,to trzeba leczyc!

Penetrator masz trzy wyjscia

zostawic tak jak jest i skonczyc ja Twoj tesc

odejs

albo jasno stawiac granice,wymagac szacunku i rozmawiac..(ja mysle ,ze osoba trzecia w formie mediatora czy psychologa moglaby byc dla Was pomocna)

nie tylko dla Waszego malzenstawa ale nawet aby przywrocic rownowage i skoncetrowac sie na dziecku, ono teraz potrzebuje Was i spokoju.

pozdrwiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Penetrator » 6 mar 2009, o 17:07

Witaj Caterpillar,

Masz racje, że coś trzeba z tym zrobić. Rozmawiałem wczoraj z moją żoną przez telefon i dzis jak byłem u dziecka. Ona generalnie chce iść na terapie ale nie chce rezygnować z kontaktów z matka bo to jej przyjaciółka. Nie dociera fakt, że ja nie każe jej ograniczać kontaktów z matką tylko wymagam zakazu wtrącania się w nasze życie i nie opwiadania nic o mnie... Prawde mówiąc widzę marne szanse tej terapi bo teściowa to wyjątkowo wredny człowiek i ona nie odpuści. W każdym razie zgodziłem sie(przynajmniej dlatego żeby dziecku powiedzieć kiedys - "synku tata próbował"). Nie jestem typem mami synka i w życiu raczej nie dawałem sobie w kaszę dmuchać. Pantoflem też nie jestem i chyba tu jest problem. Bo zarówno mój teść jak i szwagier olewaja ją. A ja nie tyle olewam co poprostu nie utrzymuje kompletnie kontaktu. I tu ja chyba boli, że jak ja śmiem. Jeśli się nie uda to trudno, jeśli wyjdzie to chyba dobrze. Ale jeśli wyszłoby na moje to wiem jedno! Dla niej to byłaby porażka życiowa i może kolejna depresja...? :))) A wtedy biada teściowi......

ps. Dziś żona była przybita i rozumiała, że ja nie żartuje. Więc nie czuła się pewnie. Wieczorem przyjeżdżają jej starzy i zostaną do niedzieli. Zobaczymy jakie będzie jej podejście po weekendzie.

Dzięki za wsparcie!
Penetrator
 
Posty: 2
Dołączył(a): 5 mar 2009, o 15:36

Postprzez caterpillar » 6 mar 2009, o 19:18

Witaj penetrator!

ciesze sie ,ze troszke pomoglam i ciesze sie,ze zrobiles jakis maly krok wiesz ja sobie mysle,ze tesciowa to sobie moze nie odpuszczac..nie ch ja nawet zolc zaleje :wink: Wazne ,zeby zona odpuscila i rozronila kontak z mama od angazowania jej w Wasze zycie na kazdym kroku.

powodzenia Ci zycze i pisz jak Wam idzie.

pozdrwaiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez szyszka » 21 mar 2009, o 21:27

Właśnie zagłębiłam się w ten wątek i jestem przerażona. Matka mojego partnera nie jest jeszcze oficjalnie moją teściową, ale od 2 lat mieszkamy razem. Ja z moim partnerem zajmujemy mieszkanie na piętrze, teściowa ze swoim facetem na parterze. Przyznam, że ta kobieta mnie strasznie irytuje. Ja nie jestem ideałem i mam wiele wad. Nie chcę być hipokrytką tylko ją krytykując bo nie o to chodzi, nie zmieni to jej zachowania, ale jak sobie z nią poradzić. Jest jakikolwiek sposób konfrontacji, wytłumaczenia... Należymy do dwóch różnych światów, ona jest nigdy niczym się nie przejmuje, jest twarda i pewna siebie, potrafi 10 razy obrócić kota ogonem byle by było na jej, ja nie umiem się kłócić, jestem taką "sierotą", a jak już czasem pęknę i zacznę z nią dyskutować to okazuje się, że jestem bezczelna.

Przez ostatnie tygodnie jest mi tym bardziej źle. Poznaliście mnie w wątku "Jak zapomnieć o zdradzie i oszukaniu" i przypuszczam, że może wyżywa się na mnie, bo obiła jej się o uszy nasza kłótnia, choć zupełnie nie wie o co chodzi. Jest mi źle zapomnieć o zranieniu przez partnera, teraz dobija mnie jego matka. I choć mój partner się stara naprawić wszystkie krzywdy i odzyskać zaufanie to jego matka wcale nie sprawia że czuję się lepie.
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez ksiezniczkaAnna » 24 mar 2009, o 12:38

CO DO TESCIOWYCH!!!! jescze nie mam swojej tesciowej, ale moj brat sie ozenil i jego tesciowa nie tylko kontroluje ich ale chce przejac kontrole nad cala rodzina, uwazam ze to jest sprawa mojego brata ze tak sie wpakowal i jakas baba caly czas go kontroluje i steruje, ale niech ona sie odczepi ode mnie!!!! jak przyjezdza do naszego domu to wlazi do kazdego pokoju, sprawdza co kto robi i komentuje wszystko, wydaje sie ze ulozyla scenariusz co kto ma robic, mimo ze to tesciowa mojego brata i w sumie nie wiele musze miec z nia wspolnego ale strasznie czuje sie sterowana, weszla mi do kuchni, zaczela sie wypytywac co jem, ze powiedziala mi jestem chuda i mam zaburzenia hormonalne, niech lepiej zajmie sie zdrowiem swojej corki bo ona nie wyglada za dobrze, poza tym na spotkaniach rodzinnych ta baba caly czas gada o pieniadzach, kto ile dal na wesele i po tym wartosciowuje ludzi po pieniadzach, wydaje mi sie ze sie umowili z moim ojcem ze jesli ja pracuje za granica i mam 29 lat i jeszcze nie wyszlam za maz to jestem stara panna bez szans i powinnam wszystkie pieniadze dawac na rodzinne, nie dalam nikomu zadnych pieniedzy i ojciec mnie wyzywa ze przyjechalam z zagranicy gola i wesola, poniaza mnie ze sie nie dorobilam fortuny, ale to oblesne!!! poztym co to za doroslosc wydac corke za maz i oczekiwac od rodziny finansowanie ich, zona mojego brata nic nie robi, tylko studiuje zaocznie i rodzice za to placa, pozatym jak moj brat z zona i jego tesciowa z mezem spia w tym samym pokoju jak sie spotykaja, dlamnie to juz przesada, powiedzialm swojej matce niech sie nie nastawia ze pozwole jej patrzec jak ja wspolzyje z mezem!!!
jaki jest sposob na toksyczne tesciowe, nie dac sie zatruc, stworzyc bariere ochronna i nie dac przeniknac truciznie do psychiki
Avatar użytkownika
ksiezniczkaAnna
 
Posty: 9
Dołączył(a): 19 mar 2009, o 22:18
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez cave83 » 22 maja 2009, o 09:36

Czytam Wasze wypowiedzi i własnym oczom nie wierzę :roll: Myślałam, że ze mną jest coś nie tak a tu okazuje się, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Jestem mężatką od 3 miesięcy a męża znam od 2 lat! Jest nam ze sobą cudownie, a może raczej było do czasu gdy teściowa zauważyła, że mąż oddala się od niej. Mamy na tyle komfortowa sytuacje, że mamy swoje mieszkanie więc jej wzrok nie sięga zbyt daleko :lol: ale zacznę od początku:
Teściowa jest osoba samotna, ponieważ parę lat temu zostawił ja ojciec męża. Nie pogodziła się z tym do dziś. Zamiast wziąć się w garść to siedzi i użala się nad sobą zadręczając nas opowieściami o nim. Ma z tego związku dwóch synów. Gdy mąż przeprowadził się do mnie brat męża zamieszkał z nią, swoją narzeczona oraz ich dzieckiem.
Problem w tym, że to mój mąż był jej synkiem, ponieważ jego brat potrafi odmówić. Jak nie ma czasu to nie ma i zawsze krótko kwituje propozycje mamy a ona nie potrafi na niego wpłynąć tak jak na mojego męża. No więc jak tylko młodszy syn nie przystaje na jej prośby dzwoni do mojego męża i się żali że nie ma nikogo kto by z nią pojechał i że jest sama jak palec. Nie mam nic przeciwko oczywiście ponieważ to jego mama i czasem trzeba jej okazać gest życzliwości ale to zdarza się zbyt często. Jak tylko z jakiegoś powodu mąż nie może się zgodzić zaczyna mu wygadywać i każe mu jechać do mnie i zając się mną bo ona się już dla niego nie liczy, i zaczyna ryczeć! Zgadnijcie jaki jest efekt?!!! Oczywiście mąż jedzie i robi co zechce teściowa a potem odbija sie to na mnie bo ma pretensje że nie ma już na nic czasu i, że nie stanęłam w jego obronie.
Denerwuje mnie to, że jego mama traktuje go jak partnera życiowego i uważa że on ma święty obowiązek skakać wokół jej, a mąż ma na tyle słabe samozaparcie że nie potrafi się przeciwstawić :(
W sierpniu będę mamą. Nie mogę zostać długo na macierzyńskim więc dzidziuś będzie potrzebował dodatkowej opieki! Moi rodzice mieszkają daleko więc bez przeprowadzki nie jest to możliwe. Pół roku temu znalazłam idealna opiekunkę (znam ja od 5 lat-doświadczona osoba). Nie mam zamiaru dawać synka pod opiekę tak rozhisteryzowanej osobie! nie chcę aby wpajała Mu swoje zasady :x
cave83
 
Posty: 4
Dołączył(a): 22 maja 2009, o 08:52

Postprzez szyszka » 22 maja 2009, o 14:17

Widzę, że obie jesteście zazdrosne o tego samego mężczyznę i obie nie lubicie się nim dzielić.
Jestem zarówno po Twojej stronie, jak i Twojej teściowej. Przeszłam niedawno z partnerem gehennę i nie histeryzowanie, bo "trzeba żyć dalej" nie jest takie proste. Może spróbuj do tego podejść nieco inaczej. Nie chcesz przecież być jej wrogiem tylko przyjacielem. Wiem jak trudno się dogadać z teściową, ale to też człowiek.. może i zadręcza opowieściami o mężu, ale uwierz mi wygadanie się pomaga.
Kiedy zostaniesz mamą przekonasz się, że Twoje dziecko jest dla Ciebie najważniejsze na świecie... takim słodkim dzieckiem jest dla niej Twój mąż.
Moja teściowa ma paskudny charakter, nie jesteśmy w stanie od niej odetchnąć, bo z nią mieszkamy. Mam inną sytuację, bo razem z moim partnerem nie mają tak silnej więzi i potrzeby przebywania ze sobą. Cały problem opiera się na wiecznych złośliwościach i uwagach które można odbierać jedynie, że nie jestem dość dobra, nie tyle, że dla mojego partnera... tylko w ogóle. Jestem wrażliwa i sprawia mi to przykrość... ale jesteśmy razem od 6 lat, mieszkamy ze sobą od dwóch i w mojej sytuacji najlepszą metodą jest ignorowanie złośliwości, uodpornienie się na przykrości które mówi, bo partner mnie kocha i to się liczy. Jedyne co mogę robić to być silna i być dla niej przyjaciółką. Nie ma powodu żyć jak pies z kotem. Nie wiem czy dobrze opisałam to co mam na myśli.
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez cave83 » 23 maja 2009, o 09:15

Dobrze podsumowałaś moja wypowiedź! To prawda, że jesteśmy obie zazdrosne o tego samego mężczyznę :D to nie podlega wątpliwości:P Jednak skoro chciała aby założył rodzinę powinna zdawać sobie sprawę z czym to się wiąże. Problemy te nie pojawiły się dwa lata temu ale dopiero po ślubie! Więc wychodzi na to, że stwierdziła iż ma większe prawa i więcej może mi bezkarnie narzucić. I tu pojawia się problem! Jestem osobą niezależną i nie lubię gdy ktoś próbuje nadać mi rolę, której sam nie dał rady zagrać w życiu.
Napisałaś,że przeszłaś gehennę z partnerem i nie histeryzowanie nie jest takie proste. Zdaję sobie sprawę, że każdy przechodzi to inaczej. Powiem tylko, że wiem o czym mówię ponieważ sama jestem po rozwodzie z człowiekiem którego znałam 7 lat! Nie było łatwo ale ułożyłam sobie życie na nowo, znalazłam człowieka którego szukałam, do którego pasuję i którego kocham nad życie!! Wspominanie przez mamę męża problemów związanych z jej byłym nie jest dla mnie takie przyjemne, ponieważ mama mówi do mnie tak jak chciałaby abym z nią o tym dyskutowała na bazie własnych doświadczeń, a ja chcę o tym zapomnieć. Często przyrównuje swoich synów do ich ojca,który nie był dobrym człowiekiem. To nie jest zdrowe podejście!
Staram się po każdym nieprzyjemnym zdarzeniu odetchnąć parę dni i przełykając ślinę wracam z mężem na "miejsce zbrodni" jednak nie potrafię długo udawać i zachowywać się jakby nic się nie stało!
cytuję twoją wypowiedź:
"Kiedy zostaniesz mamą przekonasz się, że Twoje dziecko jest dla Ciebie najważniejsze na świecie... takim słodkim dzieckiem jest dla niej Twój mąż."
Zgadzam się z tym w 100%. Z tym, że to słodkie dziecko ma już prawie 30 lat i kiedyś powinna dać mu odciąć pępowinę! Wszyscy jesteśmy dorosłymi ludźmi i odrobina zdrowego rozsądku jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
cave83
 
Posty: 4
Dołączył(a): 22 maja 2009, o 08:52

Postprzez limonka » 23 maja 2009, o 15:42

cave83 napisał(a):Z tym, że to słodkie dziecko ma już prawie 30 lat i kiedyś powinna dać mu odciąć pępowinę! Wszyscy jesteśmy dorosłymi ludźmi i odrobina zdrowego rozsądku jeszcze nikomu nie zaszkodziła.


dokladnie...relacje ktore matka twoje meza probuje wam naruzcic sa toksyczne...tak samo jak jej wymagania wbec niego.......matke trzeba szanowac, rozmawiac...ale nie mozna skakac jak zatanczy bo wymagania stana sie wieksze a wraz z nim jej wyrzuty ......wyznaczyc reguly i ich sie trzyamc..duzo tu zalezy od postawy twojego partnera.... moj maz wyznacyzl reguly i mamy spokoj od tamtego czasu...relacje sa poprawne...a co najwazniejsze nie ma bezsensownych awantur.......
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez pysiunia » 23 maja 2009, o 21:50

Czytam ten wątek i włos się jeży na głowie ile takich sytuacji jest.
Nie byłam mężatką, ale przez dłuższy czas dziewczyną jedynaka, i jak potem się okazało ( klapki mi spadały powoli) maminsynka. Jego rodzice bardzo mnie polubili (przynajmniej tak mi się wydawało), ale zachowanie eks zaczęło mnie męczyć. Codzienne telefony do domu, sprawozdanie z wydarzeń dnia, co robiliśmy, co gotowałam itp. Na początku podziwiałam go za to, że jest taki rodzinny, ale potem zaczęłam zauważać, że aż za bardzo :wink: :P O wszystkim rozmawiał z nimi, a ja nie miałam prawa się wtrącać w ich rozmowy. Zakup mieszkania też omawiał z nimi (nota bene, z garażem dla... 3 samochodów...??, i w miejscu, żeby rodzicom było łatwo przyjechać...) Nie życzył sobie mojego wkładu, bo to była jego prywatna sprawa (!!). A potem jego matka zaczęła mi bezczelnie tłumaczyć, jak to pieniądze nie są w życiu ważne... Obejrzeliśmy kilka mieszkań, mama z tatą synowi doradzali, a ja stojąc z boku zastanawiałam się co ja tam robie. Jego mamusia zaczęła mi słodzić, czy sobie wyobrażam już nasze wspólne życie w tym mieszkaniu, czy o czymś takim marzyłam....( jakie moje marzenia?) Nawet radził się mamusi, co do drobnych zakupów do mieszkania które wynajmowaliśmy. Kiedy zwróciłam mu uwagę, że takie decyzje to sami podejmujemy i jego matka nie musi mi doradzać jaką mikrofalówkę mam kupić do kuchni, wpadł w furię, że to nie powinno mnie interesować o czym rozmawia z matką... Klapki mi zaczęły spadać. I wiem, że pomimo tego, że jego rodzice byli dla mnie mili i dobrze mnie traktowali, to czasem miałam dość tej słodyczy, bo ingerowali we wszystko, a ja tęskniłam za niezależnością we dwoje, a tego nigdy bym nie miała. Czułam, że on się nie zmieni, zawsze matka i ojciec będą najważniejsi dla niego ( sam to przyznał), nie ja czy nasze dziecko, bo to ja będę musiała się dostosować do nich. Dla niego to normalne, matka wszystko najlepiej robi, a dziewczyna czy przyszła żona będzie na drugim miejscu.
Tak opisałam swoją historię, bo pewne rzeczy trudno przeskoczyć. Najlepszym rozwiązaniem jest oddzielne mieszkanie, ale nawet to czasem nie wystarczy....
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez cave83 » 24 maja 2009, o 09:35

:lol: To jest właśnie efekt nadopiekuńczości ze strony rodziców. Rodzice wychodzą z założenia, że jeśli zawsze będą na każde zawołanie swoich dzieci to wszystko będzie dobrze. Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że krzywdzą swoje dzieci, które w dorosłym życiu nie będą potrafiły bez ich wsparcia podejmować racjonalnych decyzji a tym samym zaopiekować się ludźmi z którymi się wiążą.
Sama mam nadopiekuńczych kochanych rodziców. Potrafiłam jednak sobie z tym poradzić. Udowodniłam im, że pomimo wielu zawodów, jakie mnie spotkały w życiu potrafię wyjść z wszystkiego obronną ręką. Pokazałam również, że decyzje podjęte samodzielnie są rozsądne. Gdy potrzebuje wsparcia dzwonię i pytam Ich o zdanie ale w efekcie końcowym i tak analizuję to z partnerem. Teraz tylko muszę nauczyć tego swojego męża i mieć się na baczności gdy pojawi się na świecie nasz synek, aby nie popełniać tych samych błędów co nasze mamy czy teściowe.
cave83
 
Posty: 4
Dołączył(a): 22 maja 2009, o 08:52

Postprzez pysiunia » 24 maja 2009, o 12:33

cave83, ta nadopiekuńczość działa w obie strony, bo nie tylko rodzice są na każde zawołanie, ale też uczą dziecko być na każde zawołanie i nie dają mu trochę przestrzeni. Może i to wynika z nadopiekuńczości, a może też z chęci decydowania, niezdrowego egoizmu? No bo jak określić zachowanie wrednej teściowej? Przecież nie myśli o szczęściu dziecka, jego udanym życiu osobistym tylko o swojej wygodzie. A już historie z teściowymi opisane tutaj są wręcz szokujące.
Moi rodzice na przykład nigdy nie wymagali codziennych telefonów, dają mi wolność w decydowaniu o swoim życiu, nie ingerują w moje wybory.
Myślę, że rodzice eks tak go wyuczyli ( zwłaszcza, że to jedynak), że on nie potrafił oddzielić tego co dotyczy nas, a co rodziców. Nie potrafił zaznaczyć tej granicy. Nawet za cenę naszego związku. I wcale nie chodzi o walkę z jego rodzicami, ale o zwykłą niezależność. Zawsze rodziców stawiał na pierwszym miejscu, bo "oni mnie kochają miłością bezwarunkową". Wszyscy kochamy swoich rodziców, ale też staramy się żyć własnym życiem. To nie tylko rodzice powinni określić granice, ale dzieci też.
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez limonka » 24 maja 2009, o 15:22

personalenie mysle ze wynika to chorego egoizmu, zaborczosci, oraz checi kontroli....rodzice nie potrafia zrozumiec ze "dziecko" jest juz dorosle....ma swoje zycie i sprawy. czesto biora na litosc,pacz, samotnosc aby wymusic czeste kontakty, oraz uczestnictwo w kazdej sprawie i podejmowaniu decyzji..... tak relacja nie jest zdrowa...bo to w koncu nie 5 letni a 30 letni Piotrus Pan:):):)
mnie po prostu do szlu doprowadzaloby jakby ktos 3 w moim malzenstwie probowal podejmowac za mnie decyzje cyz tez mial na nie wplyw...na poczatku malzenstwa moja tesciowa probwala tak wlasnie macic, co doprowadzalo do wielu bezsensownych awantur i nawet mysle ze mgloby doprowadzic do rozpadu malzenstwa, gdyby nie wszesna interwencja mojego meza....teciowej mozna powiedziec raz czego sobie nie zyczysz...i albo poslucha albo nie :twisted: to z mezem trzeba dojsc do konsensusu co akceptujemy a co nie i jakie kroki nalezy podjac aby wyeliminowac konflikty....
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez cave83 » 24 maja 2009, o 15:40

Jeśli człowiek nauczy się funkcjonować w społeczeństwie i radzić sobie z przeciwnościami samodzielnie wszystko jest ok. Gorzej jednak gdy rodzice lub potomstwo, nie radząc sobie z samotnością lub odpowiedzialnością wymagają od siebie nawzajem zbyt wiele. I czasem bywa tak, że gdy pojawia się obca osoba, która burzy ich fundamenty, osoba która wie czego chce, wybucha panika. Rodzice (przeważnie teściowe) chcą zatrzymać przy sobie dziecko uciekając się do różnych sposobów a dzieci nie chcąc dać odczuć opiekunom, że zostawiają ich samym sobie robią wszystko aby utrzymać poprzednie relacje, krzywdząc tym samym najczęściej osoby które bardzo mocno kochają.
Tobie pysiunia udało się zauważyć niektóre rzeczy w porę! Są jednak kobiety, które maja rodziny z tego typu facetami. Pomimo wielu przeciwności i upokorzeń trwają w tych związkach nadal bo bardzo mocno kochają a wredna teściowa to efekt uboczny, z którym trzeba nauczyć się teraz żyć (walcząc o swoje prawa lub nie to już sprawa indywidualna). Jeśli dwoje ludzi darzy się uczuciem, które wytrzymuje takie przeciwności to sama odpowiedz sobie na pytanie czy warto. Są na świecie gorsze problemy: alkoholizm, uzależnienie od narkotyków, przemoc w rodzinie, seksoholizm i mnóstwo innych.
Jak sobie z tym radzić?--nie wiem!! Jak mi się uda to dam znać! i pewnie jeszcze wiele razy będę zaglądać na to forum zawiedziona zachowaniem teściowej :lol:
cave83
 
Posty: 4
Dołączył(a): 22 maja 2009, o 08:52

Postprzez szyszka » 13 maja 2010, o 12:47

Ale gdzie są granice, kiedy trzeba sobie i teściowej dość?

Ja wiele razy uciekałam od kłótni, ignorując, przymykając oko. Kiedy coś mnie na prawdę bardzo bolało to wolałam wyjść, np do siostry lub koleżanki żeby ochłonąć i mieć dystans do jej zrzędzenia. Po ostatnim takim wyjściu zasugerowała mi że zdradzam jej syna i powinnam się wyprowadzić. Na następny dzień oczywiście przepraszałam ale to co zostało powiedziane skrzywdziło mnie bardzo i wróciłam do rodziców. Czekam teraz na rozwiązanie tego problemu. Czy będziemy szukać mieszkania, czy się rozstaniemy, czy da sobie w końcu spokój. Czy się to jakoś ułoży :/
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 86 gości