Po co wracamy do poprzednich partnerow?

Problemy z partnerami.

Po co wracamy do poprzednich partnerow?

Postprzez Pytajaca » 25 lip 2007, o 09:13

Jakie sa powody tego, ze chcemy wracac do poprzednich partnerow, mimo, ze rozstalismy sie z nimi z powodu niedogadywania sie i zlosliwosci jednej ze stron. Pomijam fakty, ze sa to najczesciej zwiazki toksyczne, w ktorych bliskosc mylona jest z uczuciem bycia potrzebnym. Czasami bowiem faktycznie stanie cos na drodze dwojki ludzi i po jakims czasie chca byc ze soba razem, wierzac, ze sie tym razem uda.

Co jest zrodlem takiej wiary?

Jaki jest sens takich powrotow?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez szachistka » 25 lip 2007, o 09:44

Wg mnie jesli dwoje ludzi do siebie wraca mimo zlego doswiadczenia i negatywnych przezyc tzn, ze cos ich do siebie ciagnie. Najczesciej jest to bardzo silne przywiazanie lub milosc, silniejsze niz rozsadek. Moze sie zdarzyc tak, ze rozstanie nastapilo z niekoniecznie slusznego powodu i w takim przypadku nie ma co skreslac szans na powodzenie. A sa zwiazki, ktore rozstaly sie bo zdarzylo sie cos powaznego, co przyczynilo sie do rozpadu zwiazku.
Sens powrotu jest chyba zawsze ten sam - zwiazanie sie ze soba aby tworzyc trwaly zwiazek. Nie zawsze sie to udaje i gdy tak teraz sie zastanawiam mysle, ze nie znam zadnego zwiazku, ktory po rozpadzie udalo sie posklejac "na amen". Nawet moj zwiazek, ktory probowalismy naprawiac wielokrotnie, juz nie istnieje. Niemniej jestem przekonana, ze ludzie, ktorzy do siebie wracaja musze miec nadzieje, ze moze tym razem bedzie lepiej. Oraz uczucie do siebie nawzajem, skoro decyduja sie na powrot.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Re: Po co wracamy do poprzednich partnerow?

Postprzez ewka » 25 lip 2007, o 10:27

Pytajaca napisał(a):Co jest zrodlem takiej wiary?

Nadzieja? Miło¶ć? Chęć "poprawy" tego, co było złe... bo może wtedy da się ze sob± być? Wykorzystanie szansy i tego "czego¶", aby nigdy nie żałować?

Pytajaca napisał(a):Jaki jest sens takich powrotow?

Może go nie być widać, może nie widzi nikt poza zainteresowanymi... może go w ogóle nie ma - dopóki tego nie przerobi± i nie sprawdz±, to pewnie po prostu musz±.

Może bywa, że się udaje? Może w takim normalniejszym zwi±zku nie potrafi± i odrobiny "choroby" potrzebuj±, by żyć? Cóż... nie ma gwarancji, recept, ani gotowych odpowiedzi.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 25 lip 2007, o 10:49

Wiekszosc ma nadzieje tylko,ze to nie wystarcza...trzeba byc swiadomym co bylo powodem rozstania no i nad tym popracowac (we dwoje) nic samo z siebie nie przychodzi....wtedy moim zdaniem jest szansa na przetrwanie zwiazku.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Pytajaca » 25 lip 2007, o 12:55

Wlasnie Bunia, a jak sie okazuje, ze przynajmniej jedna osoba nie chce wspolpracowac I zawracac sobie glowy tzw. "poprawa", tylko jest przekonana o swojej nieomylnosci I doskonalosci?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Abssinth » 25 lip 2007, o 13:18

a z drugiej strony...jesli wracamy, zeby ta druga osobe 'naprawic', zmienic, 'ukazac' jej cos....czy to nie oznacza, ze to my jestesmy przekonani o wlasnej nieomylnosci i doskonalosci? Ze 'wiemy lepiej', co dla tej drugiej osoby bedzie lepsze, ze 'wiemy' jak ta druga osoba powinna postepowac i co czynic....

...czy to wszystko, cholerka, nie dziala w dwie strony?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

inny punkt widzenia

Postprzez chopak » 25 lip 2007, o 13:32

A ja znam przykład gdzie po rozstaniu które trwało kilka miesięcy para do siebie wróciła. Jest to zwi±zek mojej kuzynki. Wcze¶niej układało się między nimi różnie ale nigdy ich rozł±ka nie trwała tak długo. On zrozumiał, że j± naprawdę kocha. Ona wiedziała że go kocha i na niego czekała. Znam też inne przypadki. Urzekło mnie niedawno to co powiedział Marcin Daniec , że na swoj± kobietę czekał 5 lat. Jest to może moralnie dwuznaczne, ponieważ ona przez ten czas była z kim¶ innym. On się jednak nie poddawał i walczył o jej uczucie. Wydaje mi się że jest to w pewnym sensie piękne. Z drugiej jednak strony mam w±tpliwo¶ciu czy nie jest to przedmiotowe traktowanie kobiety któr± się kocha. Choć jak teraz o tym pomy¶lę to on jej dawał wybór. Był przy niej cały czas gdy go potrzebnowała.

Trochę teraz odbiegłem od tematu. Je¶li chodzi jednak o sytuację w której po wielu próbach zwiazek nie przetrwał i nast±pił± długa przerwa po której jedna ze stron się odzywa aby nawi±zać kontakt to jest jeszcze jeden aspekt. Po pierwsze my¶lę że odzywa sie mężczyzna a nie kobieta. Po drugie my¶lę że taka sytuacja ma miejsce w przypadku gdy partnerzy byli dla siebie pierwsi. Albo przynajmniej gdy nie byłę to całkowicie dojrzały zwi±zek. Jest to sytuacja gdzie miłosć przegrał± w konfrontacji z rzeczywisto¶ci±. Od razu przypomina mi sie opowiadanie Hlaski "Pierwszy krok w chmurach".

Pytanie czy taki scenariusz jest konieczny i jedyny. Czy miło¶ć która był± zbyt silna może sama sobie nałożyć ograniczenia aby przetrwać ? Czy nieuchronnie musi zgin±ć zadeptana pod butami rzeczywisto¶ci.

My¶lę, że gdy rozstanie trwało do¶ć długo i pozwoliło byłym partnerom na nabranie dystansu do tego co ich kiedy¶ łaczyło a jednocze¶nie czuj± że miło¶ć jeszcze nie zginęła to nie można jej przekre¶lać. Dlatego, że pewna cz±stka jej w tym czasie się wypaliła. Być może jest pokiereszowana, amputowane ma dwie nogi ale jeszcze żyje. Nie pozwolił± wkroczyć do serca cynizmowi który zawsze przychodzi gdy miło¶ć umiera.

Oczywi¶cie jest też rozs±dek. Czymże on jest w takiej sytuacji? ma zast±pić miło¶ć? Bo przecież piowietrzem dla uczucia nie jest chłodna kalkulacja. Ona nie daje szczę¶cia. Z drugiej jednak strony rozum jest po to by chronić miło¶ć bo bez niego ona umiera. Jest zbyt naiwna i ufna by przetrwać. Bez niego nie ma żadnych szans. Może to naiwne co teraz napiszę ale chciałbym aby było tak, że mężczyzna jest uosobieniem rozumu który chroni swoj± miło¶ć czyli kobietę. Jest to pewnie troche szowinistyczne i wielu osobom się nie spodoba. Ale s± przecież widoczne różnice mentalne między mężczyzn± a kobiet±. Chyba każdy wie jakie. Oczywi¶cie z roumem i miło¶ci± to jest przeno¶nia.

Podsumowuj±c jesli mężczyzna decyduje się na powrót do zwiazku który już sie rozpadł powinien wziać odpowiedzialno¶ć za to, że może tym wyrz±dzić krzywdę kobiecie, rozbudzeniem jej w niej na nowo nadziei. A kobieta je¶li jest m±dra nie zaufa mu odrazu tylko sie najpierw upewni czy może na niego naprawdę liczyć. Czy to nie jest jego kolejny kaprys. Czy może mu zaufać. Kobieta nie może zbyt szybko się zgodzić bo może tym wszystko zniszczyć. Kiedy ta delikatna konstrukcja któr± z tak± ostrożno¶ci± razem buduj± jest jeszcze raczej domkiem z kart niż bezpiecznym domem.
chopak
 
Posty: 12
Dołączył(a): 25 lip 2007, o 12:15

Postprzez Pytajaca » 25 lip 2007, o 19:02

---------- 16:56 25.07.2007 ----------

chopak napisał(a): jesli mężczyzna decyduje się na powrót do zwiazku który już sie rozpadł powinien wziać odpowiedzialno¶ć za to, że może tym wyrz±dzić krzywdę kobiecie, rozbudzeniem jej w niej na nowo nadziei. A kobieta je¶li jest m±dra nie zaufa mu odrazu tylko sie najpierw upewni czy może na niego naprawdę liczyć. Czy to nie jest jego kolejny kaprys. Czy może mu zaufać. Kobieta nie może zbyt szybko się zgodzić bo może tym wszystko zniszczyć.



a jesli sie zamieni opisane powyzej role?... rozum jednak spi, gdy serce jak szalone kolacze...owszem, ma to swoj sens, ale tylko wtedy, gdy nastapi rownowaga sil.

---------- 17:02 ----------

Abssinth napisał(a):
...czy to wszystko, cholerka, nie dziala w dwie strony?


zawsze wszystko dziala w obie strony i oddzialywuje na siebie, taka fizyka juz!

Abssinth napisał(a):z drugiej strony...jesli wracamy, zeby ta druga osobe 'naprawic', zmienic, 'ukazac' jej cos....czy to nie oznacza, ze to my jestesmy przekonani o wlasnej nieomylnosci i doskonalosci? Ze 'wiemy lepiej', co dla tej drugiej osoby bedzie lepsze, ze 'wiemy' jak ta druga osoba powinna postepowac i co czynic....

nie mamy prawa naprawiac i dlatego zostawiamy jak jest- przwrocilo sie niech lezy, bo caly sek w tym, zeby obie strony rownoczesnie na siebie chcialy oddzialywac i poprawiac :)
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Olsa » 25 lip 2007, o 19:25

ja wróciłam do partnera bo Go kocham i kochałam, i po mimo rozł±ki gdzie¶ w ¶rodku czułam że będziemy razem, teraz gdy mieszkamy razem poznajemy się, widzę w nim przyjaciela, to dla mnie cenna cecha,
Avatar użytkownika
Olsa
 
Posty: 64
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 15:38
Lokalizacja: warszawa

Postprzez matylda » 25 lip 2007, o 19:30

Po co wracamy? Bo mamy nadzieję na to, że tym razem uda się, że będzie dobrze... Bo po rozstaniu (cokolwiek było jego powodem) tęsknimy niemiłosiernie, brakuje nam tej drugiej osoby... I czasami, nie potrafi±c znie¶ć samotno¶ci, kiedy wspomnienia wracaj±, decydujemy się na powroty, niekiedy cierpi±c jeszcze bardziej...
Bo pewnie wci±ż kochamy, mimo że czasami nie powinni¶my...
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez Pytajaca » 25 lip 2007, o 19:34

---------- 17:31 25.07.2007 ----------

Olsa, to piekne, co piszesz. Ja wierze w takie udane powroty, gdy przyczyna poprzednich rozstan nie byla zanadto "brzydka" i spowodowana cecha osobowosci drugiej osoby, ktorej nie da sie zmienic. I wtedy, gdy OBIE strony sie staraja, maja dla siebie duzo czasu na wspomaganie, wyjasnianie i zrozumienie. Po prostu zyja ze soba, dojrzaly do pewnych zmian.

---------- 17:34 ----------

Kochamy, ale nie powinnismy...Milosci nie da sie zatrzymac. Ale kazdy milosc inaczej pojmuje. Ot, co.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez matylda » 25 lip 2007, o 20:11

"Bo pewnie wci±ż kochamy, mimo że czasami nie powinni¶my..."

Miałam na my¶li tzw. toksyczne zwi±zki, gdzie jedna strona stara się, a druga ma to w nosie... Kiedy kocha się kogo¶, kto na to nie zasługuje (chociaż uważam, że każdy zasługuje na to, by kochać i być kochanym), kto wci±ż nas rani, itd...
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez Pytajaca » 25 lip 2007, o 20:24

Domyslilam sie, ze o to chodzi. Ale i tak "milosci" sie nie wybiera, bo kazdy ja inaczej pojmuje. Trzeba dojrzec, by umiec zobaczyc, czym jest naprawde.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez matylda » 25 lip 2007, o 21:29

---------- 20:24 25.07.2007 ----------

Zgadzam się w 100% - trzeba dojrzeć, by umieć zobaczyć, czym miło¶ć jest naprawdę...
Takie stwierdzenia pomagaj± mi wyj¶ć na prost±. Dzięki :)

---------- 20:29 ----------

Zgadzam się w 100% - trzeba dojrzeć, by umieć zobaczyć, czym miło¶ć jest naprawdę...
Takie stwierdzenia pomagaj± mi wyj¶ć na prost±. Dzięki :)
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez chopak » 26 lip 2007, o 18:08

a jesli sie zamieni opisane powyzej role?... rozum jednak spi, gdy serce jak szalone kolacze...owszem, ma to swoj sens, ale tylko wtedy, gdy nastapi rownowaga sil.

Czasami zdarza się że kobieta staje się mężczyzn± w zwi±zku a mężczyzna kobiet±. następuja wtedy do¶ć dziwne rzeczy np mężczyzna jest bity przez kobietę. A na poważnie to my¶lę, że tak samo jak kobiety raczej nie podrywaj± facetów, bo poprostu nie mie¶ci się to w konwencji i byłoby przez facetów różnie przyjmowane, tak samo to nie kobiety wychodz± z inicjatyw± by wrócić do zwi±zku po dłuższej przerwie. Wydaje mi się więc, że trudniej jest kobiecie odzyskać faceta niż na odwrót co jest wedłóug mnie nie do końca sprawiedliwe.
chopak
 
Posty: 12
Dołączył(a): 25 lip 2007, o 12:15

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 354 gości