---------- 09:49 27.02.2009 ----------
Bianko...
to powiem Tobie z punktu widzenia osoby, która przechodziła depresję z próbami samobójczymi włącznie, braniem leków, chodzeniem po lekarzach i przeszła stan całkowitej obojętności z niewychodzeniem z domu, nie dbaniem o nic, w tym o siebie i z nawrotami co jakiś czas...
to o mnie
myślałam tak jak Ty ...i za wpajanie takiego myślenia obwiniam i lekarzy i media...za wmawianie, że to choroba, na którą nie mamy wpływu...
powiem więc już i więcej... w pewnym momencie, gdy sobie to uświadomiłam ogarnął mnie gniew!! czułam się tak oszukana, że zrezygnowałam z leczenia... różnie to się później potoczyło, ale doświadczyłam tyle, że to całkowicie mnie upoważnia do tego co poniżej stwierdzę..
od dziecka byłam bardzo chorowita...jakby jakieś fatum nade mną wisiało...dziś wiem, że to nie było żadne fatum...po prostu znalazłam się akurat w takich a nie innych okolicznościach, czasie i wśród takich, a nie innych ludzi...zaczęłam chorować gdy miałam 3 latka, wtedy już byłam po tamtej stronie niemal...udało się mnie uratować, ale z konsekwencjami późniejszymi na całe życie, do dziś...
moje załapywanie, że na mam wpływ na to, czy choruję czy nie, zaczęło się już 20 lat temu, ale w moim życiu zaczęło się tak wiele trudnego dziać, że zapomniałam o tym i nie dbałam o to...
później kolejna choroba...kolejny epizod depresyjny...próby samobójcze...uzależnienia...
dziś z tego wychodzę NARESZCIE ...i wiem to...a wiesz dlaczego? bo po raz PIERWSZY tego CHCĘ.... i to nie dla kogoś, choć w pierwszym kroku tak było - zechciałam dla kogoś, to była moja motywacja...
wiem jednak że to może być tylko krok pierwszy...najważniejsze jest DLA SIEBIE BO CHCĘ ...zaprzestaję użalania się nad sobą, wpadania w myślową pułapkę, że się nie da, że to ciężka chrooba i nie mam na nią wpływu..
ja powiem że to bzdura...nawet grypę, cukrzycę, raka, sm, rzs i inne choroby możemy leczyć TAKŻE PRZEZ SWOJE PODEJŚCIE DO NICH ...przez nastawienie: chcę żyć lub nie chcę żyć....chcę być chora lub nie chcę być chora...
to nie jest żadna magia i nie gwarantuje oczywiście wyzdrowienia...
gwarantuje jedno ---dzięki takiemu podejściu możemy nauczyć się żyć każdą chwilą najpełniej jak umiemy rozumieć że najważniejsza jest TA CHWILA i po prostu w niej być... pierwszym krokiem jest pozwolenie sobie na poddanie się...zaprzestanie szarpania, walki, a gniew wykorzystując do zobaczenia drogi wyjścia
bardzo mądra jest książka na temat tu i teraz nawet w beznadziejnej chorobie gdy lekarze postawili już krzyżyk...to książka ,,Oskar i Pani Róża” autorstwa Schmitta Éric-Emmanuela ...polecam serdecznie!
Przytulam Bianko i powiem jeszcze ---czujesz że potrzebujesz męża, czepiasz się tej myśli...to ja powiem tak ---jeżeli nie zadbasz o siebie sama to nawet gdyby mąż był troskliwy, zainteresowany, wszyscy by Ciebie na rękach nosili ---na niewiele to się zda, jeśli Ty sama tego nie zechcesz i nie zobaczysz, że Twoje poczucie szczęśliwości masz w Twoich rękach
pozdrawiam serdecznie
---------- 10:10 ----------
aha...
piszesz:
"ona charakteryzuje sie tym ze nie mozna wziac sie po prostu w garsc jak w zwyklym dole, czyli nie jest od nas zalezna!!!! tak czy nie?"
tak i nie ...
tak, bo nie wystarczy wziąć się w garść, jak przy zwykłym dole...
nie - bo mamy na nią wpływ...bo jest to choroba wynikająca ze stanu naszego umysłu, przez który pojawiły się także objawy somatyczne i choruje ciało...albo jakaś choroba somatyczna wpłynęła na stany w naszym umyśle i pojawiła się depresja... ale możemy to zrozumieć, że jest to jakiś stan i sposób postrzegania siebie i rzeczywistości i liczy się także nasze podejście...to wcale nie musi być radosna euforia, ale na początku sztuczne - bo wymuszone -odwracanie naszych myśli od tego, co przygnębiające a zajęcie ich czymś nowym co nas zaciekawia lub po prostu jest inne niż to co znamy
przykładowo jeśli nie sklejałam nigdy dotąd samolotów to mogę kupić taki model i jeśli nawet nie będę miała na początku siły nic z nim robić to chociaż potrzymać w pudełku, przyjrzeć się ..cokolwiek innego
i jeszcze jedno ważne ---nie zaprzestawać leczenia ...jeżeli jeden lekarz okazuje się do dupy poszukać innego...
i wykorzystywać każdą górkę do tego, aby ją wygładzać, równoważyć, nie wpadać w euforię ale ćwiczyć stabilność po to, że gdy przyjdzie dołek mieć już zaprawę, świadomość, żeby dążyć do równowagi...
początki są trudne...ale właśnie owa chęć, robienie tego dla siebie pozwala czynić najpierw malutkie później coraz większe kroki
to moje doświadczenie...ale postanowiłam napisać o tym do Ciebie Bianko, bo każde czyjeś doświadczenie można spróbować zastosować u siebie ...zobaczyć --to jest moje, tamto już nie
a jeśli coś zadziała? to dlaczego nie? bez spróbowania nie przekonamy się
---------- 10:29 ----------
chciałam się jeszcze odnieść do tego co napisałam, dla jasności
nawet grypę, cukrzycę, raka, sm, rzs i inne choroby możemy leczyć TAKŻE PRZEZ SWOJE PODEJŚCIE DO NICH ...przez nastawienie: chcę żyć lub nie chcę żyć....chcę być chora lub nie chcę być chora...
to nie jest żadna magia i nie gwarantuje oczywiście wyzdrowienia...
nie oznacza to, że uważam leczenie konwencjonalne, tradycyjne za zbędne, absolutnie nie...uważam jedynie i wiem z własnego doświadczenia, że podejście pacjenta do choroby i jego CHĘĆ wyzdrowienia mają ogromne znaczenie, niejednokrotnie podstawowe... i nawet jeśli nie gwarantują wyzdrowienia [bo co tak naprawdę gwarantuje cokolwiek w życiu?] to niezwykle pomagają chorej osobie w tym, czego doświadcza... przebywałam dużo z ludźmi cierpiącymi, chorującymi i umierającymi i widziałam, wiem że podejście samego chorego do tego, co z nim się dzieje jest nie do przecenienia!
także w samej już agonii..
---------- 10:44 ----------
i na koniec [obiecuję!
]
cytat z "oskar i Pani Róża"
Zrozumiałem, że jesteś obok. Że zdradzasz mi swój sekret: codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy.
Więc posłuchałem Twojej rady i pilnie wykonałem polecenie. Po raz pierwszy. Wpatrywałem się w światło, w kolory, drzewa, ptaki, zwierzęta. Czułem, jak powietrze wpada mi w nozdrza i sprawia, że oddycham. Słyszałem głosy rozbrzmiewające w korytarzu jak pod kopułą katedry. Czułem, że żyję. Drżałem z rozkoszy. Co za radość żyć. Byłem zachwycony
pozdrawiam serdecznie!