mąż odchodzi po raz drugi....jak widać niejeden

Problemy z partnerami.

Postprzez toma » 24 lut 2009, o 23:53

A ja uwazam, ze Pietrek ma zupelna racje. Olu, posluchaj tutaj jednak meskiego glosu, bo w tym przypadku to wlasnie mezczyzna wie jakby sie zachowal na miejscu Twojego meza.Chocbys niewiem jak kochala-nie zatrzymasz nikogo na sile.Nawet nie warto, bo skonczy sie nastepna kochanka, a wtedy mozesz sie juz tak latwo nie pozbierac.Skoro on juz wie, ze go kochasz i wasza milosc przetrwala tak trudna probe o ktorej pisalas, to napewno nie zapomni o Twoim uczuciu i nie musisz go juz zapewniac.Powiem wiecej-nagla watpliwosc czy moze jednak juz przestalas-da mu wiele do myslenia, wiec zachowaj jednak zimna krew i spotykaj sie jak najwiecej z innymi ludzmi nie zaniedbujac oczywiscie dziecka.To wogole osobny temat i najbardziej bolesny, ale sila w Tobie-naprawde.Ja osobiscie nie biegalabym jednak za mezczyzna, ktory stwierdzil, ze mnie nie kocha. Niech spada.
Caluski
toma
 
Posty: 13
Dołączył(a): 1 lut 2009, o 18:10

Postprzez Ola23 » 26 lut 2009, o 22:42

Tak sobie to tłumaczę...tym bardziej że to jego drugi skok w bok....Mija czas i ja gdzieś się uodparniam na to wszystko...mam nadzieję, że niedługo będę już zupełnie obojętna na niego i na wspomnienia tych wszytskich wspólnych lat. Nie potrafię sobie jednak poradzić z poczuciem porażki i straty, oraz z panicznym lękiem do swoją córkę. Na kogo ona wyrośnie obserwując ojca....i ten jego ten balet szaleńca! Przecież ja jej nie dam rady sama normalnie wychować, a weekendowy tatuś nie jest dobrym materiałem na wychowawcę. Mam ogromne poczucie winy względem córki, chociaż z drugiej strony cieszę się tym, że mam ją przy sobie podczas gdy tatusiowi bezpowrotnie umyka cała masa pięknych chwil...umyka bo woli je spędzać z kochanką...dla mnie to jest ogromny kapitał, bo jakkolwiek nie nastawiam dziecka przeciwko niemu to jednak w naturalny sposób moja relacja z córką się zacieśnia, a jego osłabia.....kocham swoje dziecko ponad życie, ale wszystko mogłabym znieść inaczej, łatwiej, szybciej gdyby nie dziecko......:(((((((((

Emocje zaczynają gasnąć...żal, ból i rozpacz powoli ustają, choć dopadają mnie jeszcze. Przecież nie jestem workiem kamieni - mam uczucia i czuję ból. Ta rana pewnie będzie się jątrzyć do końca życia, ale wiem też że czeka mnie jeszcze ogromne szczęście. Nie wiem gdzie, jak, kiedy i z kim, ale wiem że gdzieś jest dla mnie już przygotowane:)


Dziękuję za dobre, męskie słowo:*
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez ewka » 27 lut 2009, o 08:45

Ola23 napisał(a):Przecież ja jej nie dam rady sama normalnie wychować, a weekendowy tatuś nie jest dobrym materiałem na wychowawcę.

Kiedy tatusia nie ma w domu, to niestety - tak całkiem normalnie to już nie będzie... ale oprócz weekendów można tatusia angażować w wychowywanie i myślę, że to należy robić, aby ta więź między nimi się nie zmarnowała. Jakokolwiek - to jest tatuś i tatusiem pozostanie.

Na pewno byłoby Ci łatwiej (jak mówisz) to wszystko jakoś znieść, gdyby nie dziecko... na pewno tak. No ale ono jest i cała Wasze "reanimacja" będzie musiała potrwać trochę dłużej.

Trzym się Ola :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 71 gości