Witam wszystkich!
Czytając opisywane na tym forum problemy, postanowiłem podzielić się z wami swoimi przemyśleniami na temat trudnych doświadczeń i stanów, które wielu z was przeżywa, czym być może komuś pomogę. Odnoszę wrażenie, że wiele osób piszących tutaj nie ma tak naprawdę wielkich problemów, ale za wszelką cenę próbuje pokazać, że jest na odwrót. Nie chcę zostać uznany za kogoś oziębłego i nieczułego na ludzkie bolączki, bo sam wiem, że czasami nawet drobne niepowodzenie potrafi wprowadzić człowieka w ponury nastrój, jednak wydaje mi się, że ze wszystkim można sobie jakoś poradzić - być może nie wyeliminować całkowicie jakiegoś problemu, ale nauczyć się z nim żyć, sprawić by jego istnienie nie odbijało się na nas tak tragicznie.
Zdaję sobie sprawę, że problemów dotykających ludzi jest często tak wiele, jak ich samych. Ale by poradzić sobie z nimi, wydaje mi się, że najważniejsza jest odpowiednia postawa, odpowiednie nastawienie się. Kiedyś, zupełnie przypadkowo obiło mi się o uszy pewne zdanie: "Cierpienie jest tylko punktem widzenia". Ostatnio coraz częściej w trudnych sytuacjach przywołuję sobie to powiedzenie i faktycznie jest mi lepiej. Zapewne każdy z was, oprócz przeważających być może w waszym życiu przykrych momentów, ma także i chwile pełne radości, podczas których jest wam naprawdę dobrze. Co takiego sprawia, że tak się dzieje; czasami jest to jakaś błahostka, drobna rzecz, która wprawia nas w dobry nastrój. Ja mam tak często i jeszcze do niedawna nawet takie stany nadmiernego podekscytowania wywoływały u mnie niepokój, bo wiedziałem, że chociaż w tym momencie czuje się fenomenalnie, następnego dnia z rana znów będzie okropnie... Teraz jest już trochę inaczej - wstając tego ranka, gdy pozornie jest tak bardzo źle, uświadamiam sobie, że przecież od poprzedniego wieczoru nic takiego się nie stało! Czuję się nie tak jak powinienem? Mówię więc sobie, że to tylko chwilowy stan i myślę o czymś przyjemnym, zaczynam robić coś co sprawia mi przyjemność.
Wielu z was powie, no tak, to tylko stany, nie wynikające z żadnego konkretnego problemu, z którym ja muszę się borykać... Wiele osób nie radzi sobie w szkole, na studiach, czy w pracy; niektórzy mają problemy z dziewczyną lub chłopakiem; inni czują się mało wartościowymi ludźmi w porównaniu do osób, z którymi muszą na co dzień obcować. Jeszcze inni mają przykre życie z powodu rodziców alkoholików, etc. To są problemy, z którymi można sobie poradzić, a pierwsze co należy zrobić, aby to osiągnąć, to otrzeć łzy i przywołać na twarzy radosny uśmiech.
Jeżeli ktoś nie spełnia się w wybranym przez siebie zajęciu, czy to w szkole czy w pracy, niech spróbuje czegoś innego; mało czasu zostało komuś do matury, a okazuje się, że nic jeszcze nie umie - należy nauczyć się tyle, ile się da. Jeżeli mimo wszystko to zawiedzie, jest jeszcze czas w całym następnym roku, a oprócz tego wiele innych dróg, którymi można by podążyć.
Wiele osób pisze, że czuje się kimś gorszym, słabym, nieatrakcyjnym. Dlaczego? Daję sobie rękę uciąć, że było w życiu wiele sytuacji, w których okazaliście się kimś o wiele lepszym od innych. Zrobiliście coś, co zaimponowało nawet osobom powszechnie uznawanym za "tych lepszych". W momentach zwątpienia przypomnijcie sobie te chwile i uczucia, jakie wam wtedy towarzyszyły. Bardzo często tak jest, że coś się udaje, a potem nasza aktywność spada i przez długi czas zdaje nam się, że jesteśmy nikim. A przecież tak nie jest - bo przecież jesteśmy lepsi od niejednego! Czasami idąc ulicą, drażni mnie obecność innych ludzi, ich pełen jakiś nieuzasadnionych pretensji sposób bycia; ich spojrzenia pozbawiają mnie początkowo pewności siebie, ale po chwili myślę sobie "pieprzę was", robię do nich głupią minę i idę dalej. To pomaga.
Myślę, że osoby, które mają jakieś trudne warunki w domu, co wpływa negatywnie na ich psychikę, mają jednak szczególny powód, by czuć się pewnie. Choć życie kładzie im stale kłody pod nogi, to w wyniku tego ludzie tacy stają się o wiele silniejsi i umieją sobie radzić z problemami, którym sprostać nie potrafią osoby, które nigdy nie zaznały krzywdy.
Nie wiem, co mógłbym napisać odnośnie sytuacji, kiedy z nieznanych przyczyn dopada kogoś silne przygnębienie... Dół, który trwa i nie chce nas opuścić... Wielu z was myśli o samobójstwie, ale to nie jest najlepsze wyjście. Pomyślcie sobie, że to się jeszcze może zmienić; że mogło być o wiele, wiele gorzej; a tym czasem spróbujcie znaleźć dobre strony obecnej sytuacji. Nie przejmujcie się tym, że do niczego nie jesteście zdolni, na nic nie macie siły i, co gorsza, możecie zawieść innych. Olejcie tych innych i pomyślcie, że oni - choć może to tak wyglądać - wcale lepsi nie są.
Pozdrawiam.