Nie mam już sił/ co ja mam robić

Problemy z partnerami.

Nie mam już sił/ co ja mam robić

Postprzez magdi » 25 lut 2009, o 22:24

Tak mi strasznie smutno jest dzisiaj. Nie mam już siły. Jeszcze wczoraj świętowałam ósmą rocznicę ślubu, a dzisiaj.....po prostu porażka. Słowa też potrafią ranić, wiecie? Słowa: kojarzycie mi się z brudem i bałaganem i nie chcę mieć z Wami nic wspólnego. Jakbyście mieli wątpliwość to było o mnie i o moim Synu.

Sytuacja w skrócie: mąż - Pan porządnicki, przyznaję bez bicia, że od początku związku to on sprzątał. Nigdy nic nie zgubi, nigdy nic nie wyleje, niczego nie zapomni. Ja - totalne przeciwieństwo - bałaganiara, roztrzepana, zapominalska, gubiąca mnóstwo mniej i bardziej ważnych rzeczy. On - poważniejszy, spokojniejszy, ale również cyniczny i z dystansem do ludzi. Ja - wariatka, szalone pomysły, organizatorka imprez, wakacji etc., ufająca ludziom i dostrzegająca we wszystkim coś pozytywnego. Poza tym ja: gotuję, prasuję, dbam o Syna. Oboje nerwowi, wybuchowi, cholerycy. Z tym, że się kłócimy już się pogodziłam i ja i nasze rodziny i przyjaciele. Zazwyczaj szybko się też godzimy. Co prawda ja zawsze wyciągałam pierwsza rękę, ale jakie to ma znaczenie?

Wiecie ja jestem jak mały piesek, co jak mu dadzą kopa to piszczy i ucieka, ale za chwilę przylatuje merdając ogonem i sprawdza czy już mu wybaczono. Jeśli mu wybaczą i pogłaszczą po głowie to piesek się cieszy, wiecie? I ja też, jak widziałam, że Mężowi przeszło, że odzywa się normalnie, odpowiada na próby przytulania to się cieszyłam. Już mnie to nie cieszy, bo nie wiem kiedy dostanę kolejnego kopa.

I wiecie co, gdyby nie to, wyglądam nieciekawie (żeby to zmienić brak mi odwagi i kasy) i mam pracę wymagającą wyjazdów i siedzenia po godzinach to wiem, że już by nas nie było. Tragedia.

Powiedzcie co ja mam z tym zrobić? Potwornie boję się być sama, ale czy teraz jestem z kimś czy obok kogoś?

I od razu powiem, że rozmowy z Mężem nie pomagają, a jeśli to na jakieś 5 minut. Z resztą ostatnio zawsze tak odwraca kota ogonem, że jakby nas ktoś z boku posłuchał, to by był przekonany, że jestem skończoną idiotką, a on męczennikiem, skoro ze mną wytrzymuje.

Jeśli ktoś przeczytał dziękuję. Musiałam się wygadać, teraz napiję się winka i jak znam siebie będę znowu skamleć :oops: :( :(
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez impresja » 25 lut 2009, o 22:32

przeczytałam ,a w czym problem?
impresja
 

Postprzez magdi » 26 lut 2009, o 12:59

Problem moim zdaniem jest: w jego braku szacunku dla mnie i Syna, w zanikającej miłości, w jego nieumiejętności wyrażania pozytywnych emocji (z negatywnymi nie ma problemu) W jego krzyku, agresji (słownej) etc.
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez impresja » 26 lut 2009, o 13:14

:cmok:
impresja
 


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 63 gości