skreśla mnie tuż na starcie... pomocy!!!

Problemy z partnerami.

Postprzez Daro842 » 16 lut 2009, o 23:16

Off_topic napisał(a):
czy odpowiada ci rola kumpla - przyjaciela co to pojdzie do kina, potanczyc, jest fajny i mozna sie z nim bawic?


Wiesz, woman, z takim kumplem - przyjacielem itd. to jest taki kłopot, że jeśli się tamu kumplowi podobasz, to Ty się będziesz dobrze bawić a on się będzie męczył, żył nadzieją że kiedyś, może, dostrzeżesz w nim coś....




zgadzam sie z tym ale bo ja tez bybym gotow tak zrobic... z tym ze nie jest mozliwe ocenianie i stawianie ostaecznej decyzji skoro sie kogos dobrze nie zna... wiec mysle ze moze powinienem sie normalnie spotykac, dac sie poznac i albo mnie zaakceptuje i poczuje chemie albo nic z tego... z tym ze ja bede sie co chwila zaglebial w uczuciu i pozniej jak bedzie niepowodzenie w sprawie to zaboli...
Daro842
 
Posty: 91
Dołączył(a): 12 lis 2008, o 10:37
Lokalizacja: Wawa

Postprzez Off_topic » 16 lut 2009, o 23:27

wiec mysle ze moze powinienem sie normalnie spotykac, dac sie poznac i albo mnie zaakceptuje i poczuje chemie albo nic z tego...


Ja tylko odradzam Ci podpisywanie cyrografu pt. "pozostańmy przyjaciółmi" z kobietą wobec której masz całkiem nie "przyjacielskie" marzenia. Dla niej na tym sprawa się skończy a Ty znajdziesz swoją szufladkę - a Ty im dalej w las, tym bardziej będziesz w wyobraźni wydłużał ten okres, który jest jej potrzebny żeby Cię dobrze poznała i wreszcie pokochała :]

Ja to z doświadczenia, wlazłem w taki układ na 3 lata kiedyś :)

----------------

P.S.:

nie ukrywam bo bardzo chcialbym byc jej facetem... wiem jednak ze nie da sie tego zrobic tak odrazu... mozemy na poczatku byc na stopie kolezenskiej..


Nie da się tak od razu? Oj, brak Ci wiary w potęgę hormonów czy co tam wywołuje w nas te uczucia. Najbardziej zgrana, cudownie się kochająca para wśród moich znajomych poznała się po południu, pokochała wieczorem a rano już się jedno drugiemu oświadczyło :)
Off_topic
 
Posty: 194
Dołączył(a): 13 paź 2007, o 21:10

Postprzez woman » 16 lut 2009, o 23:49

Daro842 napisał(a):... po odpowiedzi women dochodzi mnie mysl ze byc moze jednak warto cos z tym zrobic, nie rezygnowac...

Wiesz Daro842, ja jednak nie napisałam, że jestem szczęsliwa w małżeństwie :?
nie jestem też tak całkiem nieszczęśliwa....kurde jak to brzmi...
Jakby nie patrzeć, ten brak feromonów, totalny deficyt szaleństwa, zakochania, euforii, to wszystko czego zabrakło mi w relacji z moim mężem, bywało rekompensowałam sobie w różny sposób....a nie chciałam ranić, jakoś tak samo wychodziło...
przyzwyczaiłam się, że jemu bardziej zależy, rozpanoszyłam w swoim samolubstwie, bo przecież On wybaczy wszystko...przykre tak pisać o sobie.......
kurcze, babo jesteś beznadziejna!!! :roll:
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Daro842 » 17 lut 2009, o 00:02

no to teraz to juz sie zgubilem w tym wszystki... nie wiem co mam robic bo raz sa odpowiedzi ktore daja mi nadzieje ze warto walczyc a raz uswiadamiaja ze raczej nie...
Daro842
 
Posty: 91
Dołączył(a): 12 lis 2008, o 10:37
Lokalizacja: Wawa

Postprzez realista » 17 lut 2009, o 00:40

- hmmm, Off_topic - 10pkt za odpowiedzi, szczególnie tą pierwszą hehe zgadzam się jak najbardziej z tym co napisałeś ;)
- co do Daro842, jeśli wiesz że to nie wypali i jesteś emocjonalną osobą, to nie żyj marzeniami - przyjaźń między kobietą w której się kochamy, a mężczyzną nie istnieje, i jeśli ona nie będzie chciała niczego więcej to może się to źle dla Ciebie skończyć, i będziesz później długo rozpaczał w bólu, osobiście, jakiś 1 rok temu w oto taki sposób straciłem przyjaciółkę, sytuacja podobna... teraz żałuję, że próbowałem bo może nadal byśmy utrzymywali kontakt, a tak został ból i złe wspomnienia, których niestety nie da się wymazać, ale życie toczy się dalej heh.
- jeśli uważasz, że może się nie udać, ale ona dalej się z Tobą spotyka..., to spróbuj, znacie się krótko, poznaliście się przez internet, nie widujecie się codziennie na ulicy... kto wie może się jej odmieni, jeśli nie wyjdzie to musisz się przygotować na cierpienie jeśli Ci na niej zależy, i na to że urwie się miedzy Wami kontakt, ale spójrz na to z drugiej strony, może warto zaryzykować? i mieć 100% pewność jak będzie... Wybór pozostawiam Tobie!
Pozdrawiam!
realista
 
Posty: 24
Dołączył(a): 22 sty 2009, o 18:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Daro842 » 17 lut 2009, o 00:59

realista napisał(a):-
- jeśli uważasz, że może się nie udać, ale ona dalej się z Tobą spotyka..., to spróbuj, znacie się krótko, poznaliście się przez internet, nie widujecie się codziennie na ulicy... kto wie może się jej odmieni, jeśli nie wyjdzie to musisz się przygotować na cierpienie jeśli Ci na niej zależy, i na to że urwie się miedzy Wami kontakt, ale spójrz na to z drugiej strony, może warto zaryzykować? i mieć 100% pewność jak będzie...



wydaje mi się że chyba warto sprobowac... to poczatek naszej znajomosc wiec wlasnie bedzie tak albo inaczej... ale wole sprobowac i np zalowac niz zalowac ze nie sprobowalem... a jak sie by udala a ja sobie odpuszcze? druga szansa moze sie juz nie trafic... woz albo przewoz...
Daro842
 
Posty: 91
Dołączył(a): 12 lis 2008, o 10:37
Lokalizacja: Wawa

Postprzez mi » 17 lut 2009, o 21:05

wole sprobowac i np. zalowac, niz zalowac, ze nie sprobowalem



No właśnie spróbowałam, kierując się tą (pożal się Boże) zasadą!

Żałuję! Jednak lepiej było kierować się rozumem, a nawet i intuicją.
Avatar użytkownika
mi
 
Posty: 52
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 21:12
Lokalizacja: Mazowieckie "B"

Postprzez tender » 17 lut 2009, o 21:21

Daro potaw się na miejscu dziewczyny, kiedy czułbyś do niej nie wiadomo co a ona by tak o Ciebie walczyła to co nagle poczułbyś do niej ogień uczuć?? Czy byłeś kiedyś w sytuacji a taką tu niestety ewidentnie mamy, że latała za Tobą dziewczyna, z którą nie do końca chciałeś być??
tender
 
Posty: 34
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 00:27
Lokalizacja: Olsztyn

Postprzez Daro842 » 17 lut 2009, o 23:49

dzisiaj akurat tak sie pechowo zlozylo ze bylem kolo jej szkoly w czasie gdy ona konczyla lekcje... nie wiedzialem o tym bo bym tam napewno nie pojechal a pojechalem... gdy wyszla a ja stalem z kumplami przeszla kolo nas jakby nigdy nic... podbieglem do niej porozmawiac a ona odebrala to tak jakbym ja nachodzil... teraz juz wiem ze na tym koniec... postawiona wielka kropka
Daro842
 
Posty: 91
Dołączył(a): 12 lis 2008, o 10:37
Lokalizacja: Wawa

Postprzez mi » 18 lut 2009, o 16:18

No i masz ci los.... :(
Tak mi przykro, bo tyle miałeś palnów i nadziei.

Pozdrawiam cieplutko. :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mi
 
Posty: 52
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 21:12
Lokalizacja: Mazowieckie "B"

Postprzez Daro842 » 18 lut 2009, o 17:28

mi napisał(a):Tak mi przykro, bo tyle miałeś palnów i nadziei.


tak to prawda miałem plany, miałem nadzieję.. niestety... odebrała to jako nachodzenie jej... próbowałem wytłumaczyć że to nie tak, że jej nie nachodze itd... niestey skonczyło się kłotnia... wydaje się że już nie ma odwrotu...
Daro842
 
Posty: 91
Dołączył(a): 12 lis 2008, o 10:37
Lokalizacja: Wawa

Postprzez mi » 18 lut 2009, o 17:52

Ech życie, życie...
Że też nigdy nie spotkałam takiego faceta jak Ty....

W młodości miałam chłopaka, który mieszkał b. blisko mnie. Każdego dnia przychodził po mnie do pracy (bo zaczęłam pracę w wieku 18 lat ); ok. 18:00 zjawiał się u mnie w domu i siedzieliśmy czasem do 23:00 - 24:00. I tak całymi tygodniami. Czasem byłam zła, bo nawet prania (itp) nie miałam kiedy zrobić, ale nigdy nie powiedziałabym "nachodzenie". Zresztą wszystko dało się przegadać i uporządkować. Byliśmy razem kilka lat (4-5). Wiele "domowych" rzeczy po prostu robiliśmy razem :wink: . Było szybciej i potem mogliśmy albo zająć się sobą albo gdzieś wyjść. No, tak... ale po pierwsze primo - trzeba chcieć. Po drugie mieć czyste intencje, tzn. traktować drugiego człowieka ucziwie, a nie jak "zapchaj dziurę/pustkę", zabawkę na chwilę póki czegoś "fajniejszego" się nie znajdzie itd. itp. Robert, to był dobry człowiek... choć niestety nasze drogi się rozeszły. Nigdy nie zmienię o nim zdania.
Avatar użytkownika
mi
 
Posty: 52
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 21:12
Lokalizacja: Mazowieckie "B"

Postprzez Daro842 » 18 lut 2009, o 23:30

no w moim przypadku bylo tak ze raz bylem pod jej szkola i nie wiedzialem ze ona akurat wtedy konczy zajecia... nie mialem zamiaru i w planach nachodzic jej, przesladowac... troche tez to dziwne ze przechodzac udawala ze mnie nie zna a pozniej gdy do niej podbieglem odpowiedziala mi takm zwrotem- nachodzenie... dlatego tez zastanawiam sie czy w ogole nie ma w tym innej przyczyny... wczoraj napisala mi ze wybacza mi ale chce zerwac ze mna kontakt... wiec po co to wybaczanie? dzisiaj nawet tel nie dobierala wiec jej napisalem ze gdyby byla w potrzebie, miala jakies problemy, klopoty, gdyby dziala sie jej krzywda to zawsze jestem gotow jej pomoc i moje ramiona sa dla niej szeroko otwarte... jak narazie milczy...
Daro842
 
Posty: 91
Dołączył(a): 12 lis 2008, o 10:37
Lokalizacja: Wawa

Postprzez mi » 18 lut 2009, o 23:53

troche tez to dziwne ze przechodzac udawala ze mnie nie zna a pozniej gdy do niej podbieglem odpowiedziala mi takm zwrotem- nachodzenie... dlatego tez zastanawiam sie czy w ogole nie ma w tym innej przyczyny...


Może i jest jakaś inna przyczyna.
Inaczej zachowuje się przy ludziach, a inaczej gdy nikt inny nie słyszy... nie widzi...
Na siłę informacji z niej nie wydusisz - "dlaczego?". Zresztą wymuszanie czegokolwiek (i nie tylko w sytuacji, którą opisujesz) nie ma sensu.
To co napisałeś jej w mail'u było najrozsądniejsze. Przynajmniej dla mnie.
W sumie jeśli faktycznie została kiedyś boleśnie zraniona, to Twoja postawa bezinteresownej akceptacji i pomocy, powinna dać jej choć odrobinę poczucia ciepła, stabilności i bezpieczeństwa. Mnie by dała....
Avatar użytkownika
mi
 
Posty: 52
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 21:12
Lokalizacja: Mazowieckie "B"

Postprzez Daro842 » 19 lut 2009, o 00:02

mi napisał(a): Twoja postawa bezinteresownej akceptacji i pomocy, powinna dać jej choć odrobinę poczucia ciepła, stabilności i bezpieczeństwa.


w czasie kiedy zaczela miec do mnie pretensje powtarzalem jej wielokrotnie ze jesli odbiera to wszystko tak jakbym byl w niej zakochany itp to nie koniecznie musi byc prawda (aczkolwiek byla) bo znamy sie od krotkiego czasu... spotkalismy sie dwa razy i byly to udane spotkania... pozniej gdy miala do mnie i gdy powiedziala ze zostala skrzywdzona zapewnialem ja i powtarzalem wielokrotnie ze ja nie dam juz jej nikomu skrzywdzic nie zwracajac na to jakie osobiscie moge poniesc konsekwencje... myslelm ze gdzy wyraze, powiem jej to ze jestem gotow zrobic dla niej wszystko to ze to poprawi sytuacje... niestety ale nie, nic to nie dalo... powiedzialem tez ze jesli zostane w jej pamieci to chcialbym pozoastac jako osoba dobra, ciepla a nie jakis zimny dran... byc moze ona sobie to przemysli (lub nie) i bedzie dobrze, odezwie sie albo bedzie tak jak jest wlasnie teraz... czyli zero kontaktu itp...
Daro842
 
Posty: 91
Dołączył(a): 12 lis 2008, o 10:37
Lokalizacja: Wawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 24 gości

cron