mąż mnie poniża...

Problemy z partnerami.

Postprzez limonka » 10 lut 2009, o 03:52

monia...moze powinnas na jakis czas zamieszkac z tata...moze twoj pan dobrodziej sie ocknie??? tak dalej zyc nie mozesz:(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez ewka » 10 lut 2009, o 10:00

Monia, a tę depresję leczysz?

Masz rację... odejść jest najprościej, ale też niekoniecznie o to chodzi. Nie mam doświadczenia w takich pogmatwaniach, jedynie mogę coś na instynkt, rozum, serce - a te mówią, że jak on teraz ćwiczy milczeniem, no to niech sobie milczy i niech mu się WYDAJE, że ćwiczy;) Potrzebujesz dużo siły i dużo będziesz potrzebowała, aby nauczyć się nie brać tego do siebie. Aby to mogło po Tobie spływać. Aby umieć spokojnie jednym czy dwoma zdaniami wytknąć mu bezsens i idiotyzm takiego zachowania. Aby go jakoś wychować do życia w rodzinie... oczywiście nie wiadomo, czy to wychowanie się uda i na ile tych sił Ci wystarczy.

Ja chyba wyznaczyłabym sobie cel (wytrwać? wychować? przetrzymać? nauczyć?) i jakiś okres czasu (pół roku? rok? dwa? trzy?)... i po tym czasie oceniła, czy coś to dało, czy jest dalszy sens, czy chcę. Wydaje mi się, że w trudnych sytuacjach, kiedy cel jest jasno określony i wyznaczony w czasie - jest łatwiej. No i nie wieje beznadzieją... jakaś tam iskierka nadziei się tli, a my rośniemy w siłę.

Starałabym się go zrozumieć... skąd się to wzięło i jakie miał wzorce. Starałabym się to zrozumienie czerpać z jakieś fachowej literatury, aby umieć mu pokazać i udowodnić, że takie zachowania nie są "normalne", że tak nie żyją ludzie, którzy tworzą rodzinę i chcą zapewnić dziecku to wszystko, co rodzice zapewniać powinni... on ma jakiś problem z sobą i być może dojrzałby na tyle, by to zauważyć i coś z tym zrobić.

Tak mniej więcej... jest sens, jest cel, jest czas - a potem by się zobaczyło, co z tym wszystkim zrobić dalej.


:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Monia0107 » 10 lut 2009, o 10:50

dzięki czekałam na Twoją opinię.
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez ewka » 12 lut 2009, o 09:27

Cześć Monia;) Jak się miewasz?
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Monia0107 » 14 lut 2009, o 01:57

Cześć Ewcia, po paru rozmowach i wcześniejszy milczeniu z mojej strony zrozumiałam powierzchowość myślenia P. moją smutną - niezadowoloną wg P minę i ciągłe najazdy na niego traktował ze zmęczeniem był zdegustowany bo niby miałam być wypoczęta i zadowolona, jak z siebie nic nie daje. Powiedziałam mu, że to nie jest niezadowolenie bo taki atakujący mam charakter dla obronny ale pracował nad tym kilkanaście lat - słyszał ale czy słuchał to sie okaże ma 2 wyjścia odwieźć mnie do Taty i pomóc przygotować mój stary pokój dla dzieciaka i mnie lub zaangażować sie w związek i przewartościować w głowie na czym mu zależy.
a, że do tej pory myślał wyłącznie o sobie i jakiekolwiek obowiązki wytrącały go z ulubionych zajęć - po prtostu szczęściarz lubi to co robi- wszystko mu przeszkadzało trudno mi w zmianę choć trochę uwierzyć,
myślał że jak się coś zaczęło i jakoś sie kręci to nie pogorszy się i nie trzeba sie zaangażować - byle jak ale będzie - a ja tu coś od niego chce, mimo wyrażnego tłumaczenia czego oczekuje uciekał w prace + okazjonalne picie,

teraz podobno tak nie będzie ale..........

wytłumaczyłam łopatologicznie nie obyło sie bez tzw mojego płaczu "mówie i łzy same lecą ale gęba jest użmiechnięta"nakierowałam go na str z opisem nerwicy depresyjnej troche obawiając sie o konsekwencje wiadomo dot ewent opieki nad dzieckiem po rozwodzie ??
Troche załapał ... teraz obserwuję i opiekuję się tak jak było córcią i Tatą
Pozdrawiam
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez ewka » 14 lut 2009, o 16:07

No brawo Monia! Pomaleńku, pomaleńku... i może zacznie widzieć.
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez tenia554 » 14 lut 2009, o 19:02

ODEJŚĆ I CO DALEJ ....BARDZO DUŻO ,BO BĘDZIE TO POCZĄTEK NOWEJ DROGI.NIE ROZUMIEM JAK MOŻNA BYĆ Z KIMŚ TAKIM BYĆ TYLE LAT I CIESZYĆ SIĘ JEDNYM MALEŃKIM POSTĘPEM W JEGO ŻYCIU.NIE ROZUMIEM ŻE MOŻNA JESZCZE COŚ PRZECZEKIWAĆ CZY UDAWAĆ ŻE TEGO NIE BYŁO.A CO Z TWOIM ŻYCIEM,CO Z MALEŃSTWEM, TEŻ POWINNO CZEKAĆ.OD TAKIEGO DRANIA SIĘ POPROSU ODCHODZI,BO NIE BĘDZIESZ MIEĆ SIŁY NA WYCHOWANIE MALEŃSTWA, ANI NA UŁOŻENIE SOBIE NORMALNEGO ŻYCIA.DO CZEGO MASZ PRAWO I NIE MUSISZ MARNOWAĆ TYLU LAT ŻYCIA ,W NADZIEJI ŻE MOŹE KIEDYŚ COŚ SIĘ ZMIENI.ZACZNIJ O SIEBIE DBAĆ.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez smerfetka0 » 14 lut 2009, o 23:52

trzymam kciuki :)
pisz jak się sprawy mają :)
i nie daj się nabrać na chwilową zmianę! to ma być raz a dobrze i na zawsze żeby tamten koszmar nie wrócił.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 14 lut 2009, o 23:55

A może właśnie mu się polepszy? Liczy się każdy kroczek... a że trzeba spróbować - to dla mnie bezdyskusyjne. Najważniejsze ZOBACZYĆ, że coś nie teges, a potem może być tylko lepiej - czy tak, czy siak.

Też trzymam kciuki za Ciebie Monia lub za Was... zobaczy się;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Monia0107 » 15 lut 2009, o 00:23

Dziękuję bardzo, bardzo....
w miare normalnie gadamy nie mijamy się w milczeniu

o jedno poprosił żeby spróbować od początku bo sie zapętliło :shock: że zauważył i że nie traktował mnie jakby chciał tylko jak mu sie wydawało tak jak mi sie należało....
Miał wyjść tylko po bułki a wrócił z różami ........a ostatni raz kwiaty dostałam 3 lata temu.... róż nie lubię i najłatwiej było je dziś kupić ale w poprzednich latach też miał miał je podstawione pod nos, aż krzyczały z marketów i kwiaciarni kup !!!!! a jednak kark miał zbyt sztywny żeby się pochylić..... Znam przypadek jak kolezanka wykzyczała ze chciała złoty drobiazg a nie jakieś badyle to jej kochajacy mąż połamał je i wrzucił do kosza
Może dostanę ukochane tulipany które wiosną kupuje zawsze sama bo są śliczne...może ostrożna jestem , muszę też panować nad emocjami i starać się nie wypominać ale uważać
Teraz leży z córcią i ogladaja film :shock: :shock: :o
Pozdrawiam i dziękuje za troskę .........jednak się ciagle boję że wróci stare bo bolało tak własciwie stare jeszcze drzemie.......
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez ewka » 15 lut 2009, o 00:40

Może i stare wróci... ale Ty już nie będziesz taka sama. I już tak łatwo nie dasz sobie nawciskać - prawda? No;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez moratar » 24 mar 2009, o 16:07

Monia0107 napisał(a): Znam przypadek jak kolezanka wykzyczała ze chciała złoty drobiazg a nie jakieś badyle to jej kochajacy mąż połamał je i wrzucił do kosza

:shock:
moratar
 
Posty: 95
Dołączył(a): 9 mar 2009, o 04:22

Postprzez tenia554 » 24 mar 2009, o 17:12

Zawsze zastanawiam się jak długo i ile razy należy dawać szansę.I co to oznacza.Dla mnie to oznacza,że albo trzeba zacząć walczyć,albo odejść.Czekanie i wiara w poprawę niczego nie zmieni.Jeżeli kobieta ma mocny charakter i umie mówić NIE to sobie z tym poradzi,ale jeśli kobieta tylko pragnie zmiany cech partnera i tęskni za pięknymi chwilami to nie da rady.Agresja,przemoc i skrucha,a potem do następnego razu.Ile kobieta powinna znieść w imię dobra rodziny i dzieci.Tylko jakiej rodziny i dla jakiego dobra dzieci.Przez kilka lat ,znosiłam przemoc psychiczną ,dawałam szansę,rozumiałam i chciałam pomóc.Kiedy zrozumiałam że więcej nie dam rady,powiedziałam NIE.Wyjaśniłam co dla mnie jest nie do przyjęcia,z czym się nie godzę,jak bardzo siebie lubię za to jaka jestem i nie pozwolę nikomu mieć jakiejkolwiek władzy nade mną ,abym straciła szacunek do siebie.Mój mąż bardzo się zdziwił,ale przemilczał.Od tej pory nigdy mu nie pozwoliłam na złe traktowanie.Czy nie próbował?Ależ tak,a ja ze stoickim spokojem odpowiadałam ,że przykro mi że tak masz,ale ja mam inaczej.Powiem szczerze,że nie myślałam o rozwodzie,zaczęłam tylko myśleć o sobie.Cieszyć się życiem ,rozwijać się i fudować sobie przyjemności.A mój mąż ,powoli rezygnował z walki,a jeśli zaczynał to obracałam w żart,chwaliłam się,doceniałam,a czasem podziwiałam,bo tak mam.Dzisiaj całkiem dobrze sobie radzę,nie skupiam się na nastrojach mojego męża,a do rozmowy jestem zawsze gotowa w sposób rzeczowy i konstruktywny.Napisałam o sobie,gdyż uważam że nie należy bać się zmian,nie należy czekać ,aż coś wydarzy się bez nas.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 273 gości

cron