rzucił mnie z powodu "rysy"

Problemy z partnerami.

Postprzez blue66 » 13 lut 2009, o 11:58

[quote="tenia554"]Podziękuj mu że otworzył Ci oczy.Już widzę jak się zdziwi i jak będzie boleć.[quote]

popieram:)
blue66
 
Posty: 68
Dołączył(a): 8 gru 2008, o 15:34

Postprzez woman » 13 lut 2009, o 13:08

Moon napisał(a):Poza tym wcześniej nie sygnalizował, że coś jest nie tak, ze o coś ma pretensje, na przykład smiał się z malinek które mu zrobiłam i jego znajomi zobaczyli, a w rozmowie po piątku postawił to jako zarzut, i nagle malinki jawiły się jako krzywda którą mu wyrządziłam.

:shock: :shock: :shock: :D
Moon, jesteś inteligentną, fajną dziewczyną :wink:
Powiedz szczerze, czy dostrzegasz jak absurdalne są jego zarzuty????

To matrix jakiś, ten człowiek to despota i sierota w jednym.
Wbrew pozorom i Twoim zaprzeczeniom sytuacja moja i Twoja Moon była bardzo podobna, przynajmniej do pewnego momentu.
Ten mój treser to też na poczatku mnie rzucił, z powodu nieprzystawalności charakterów i możesz wierzyc lub nie, ale stało się to w bardzo podobnych okolicznościach, po imprezie, na której piłam alkohol (2-3 lampki wina). No pojęcia nie miałam że mi nie wolno :x
Minęło parę tygodni, przebolałam juz stratę a tu on jak gdyby nigdy nic odnowił kontakt, co słychać, może umówimy sie na kawę, spacer, tak po koleżeńsku. Wówczas powinnam panu podziękować, ale pomyślałam co mi tam.
Chyba tak naprawdę to chciałam pokazać mu jaka jestem zajebista, niech widzi co stracił, chciałam zrehabilitować się w jego oczach, bo strasznie mi wtedy nagadał i poczucie mojej wartości zostało nadwyrężone.
Wtedy wpadłam w pułapkę własnej pychy i jego sprytnych manipulacji....
dużo cierpien mnie to kosztowało znim zrozumiałam, że nigdy nie sprostam jego oczekiwaniom, bo to on ma problem i on nie wie czego chce, a raczej każdego dnia chce czegos innego...

Podejrzewam, że jesczze się odezwie Moon, ale proszę, pogoń chłopczyka, niech weźmie swoje zabawki i idzie do innej piaskownicy.
howk
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez ewka » 13 lut 2009, o 13:52

Moon napisał(a):Dlatego od razu kategorycznie i nieodwołalnie mnie porzucił.

I chyba wyrządził Ci wielką przysługę... facet jest lekko przerażający.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Moon » 13 lut 2009, o 14:09

---------- 13:01 13.02.2009 ----------

och ale to jest właśnie taki dziwny przypadek... że on sam mi nawet powiedział, że sama wkrótce się przekonam, że to jest dla mnie lepiej . "może teraz tak nie uważasz, ale sama potem stwierdzisz że dobrze się stało"
wiem że cokolwiek zrobię, cokolwiek nie powiem, on już ten ruch przewidział i nie zrobi to na nim wrażenia. był przygotowany na to, że może będę go wyzywać od jakichś drani (nie wyzywałam), a jeśli np. byłabym taka że sama stwierdzę że dobrze się stało, czyli krańcowo inna reakcja, to tez to przewidział. to jest takie denne, że żadna moja reakcja nie zdziwi go ani nie wprawi w zakłopotanie, on jest tak cholernie pewny siebie i swojej wartości, że zawsze będzie uważał się za wielkiego wygranego.
przede wszystkim dlatego, że to nie on jest stroną, której zależy.

i wiem, że nigdy nie będzie żałował. on ma 24 lata, swoje ustalone priorytety i podąża za swoim celem. Miał wczesniej kilka babek i bardziej mu zależało na nich niż na mnie. Osmielam się stwierdzić że to były związki, a za mną taki romansik. tyle że możliwe było, by było z tego coś więcej, gdyby nie ten piątek... on ma teraz dużo spraw na głowie i na uczelni i jest stale przemęczony i podenerwowany, sam przyznał że to może mieć wpływ na jego reakcje, no i powiedział że może byłoby inaczej gdyby wtedy w piątek sam był podpity ale był trzeźwy bo stał na kasie...

no tak, to jest nie w porzadku. nie stara się wejść w moją sytuację i spojrzeć na to z innej strony - liczy się jak on wtedy się poczuł i zareagował, i tylko to.

---------- 13:09 ----------

woman to rzeczywiście jednak podobna sytuacja... no i tak, sprawiłoby mi dużą satysfakcję, gdyby się odezwał. Ale wiem, że to nigdy nie nastąpi. Zwłaszcza, że za miesiąc wyjeżdża do Chin a potem jeszcze nie wie gdzie na staż.

Raz opowiadał mi, jak wkurzył się na przyjaciela, kiedy on nie pojechał daleko na staż, bo "dziewczyna mu zabroniła".
Ja myśle, że dziewczyna wiedział że rozłączenie się na kilka miesięcy może być zabójcze dla związku i jakie jest to ciężkie, myślę, że rozmawiali i decyzja była wspólna. Myślę, że kolega sam rozważył za i przeciw, a nie tylko dlatego nie pojechał, że dziewczyna mu zabroniła. On sam musiał chcieć tego związku prawda? w każdym razie Mój zupełnie tego nie zrozumiał i zaperzył się mówiąc że to niemożliwe, żeby Jemu dziewczyna "zabroniła" jechać na staż czy gdziekolwiek w pogoni za karierą. On najpierw zrobi klarierę a później się zajmie życiem osobistym.
Tłumaczyłam mu, że nie zawsze z życiem osobistym da się tak ładnie zaplanować i ułożyć pod dyktando, że to co innego niż kariera którą można zaplanować, ale nie dotarło. On wie lepiej.
Avatar użytkownika
Moon
 
Posty: 41
Dołączył(a): 12 lut 2009, o 14:24

Postprzez cvbnm » 13 lut 2009, o 14:24

by było z tego coś więcej, gdyby nie ten piątek..

chyba sie oszukujesz

facet ma dwa oblicza. ktore jest prawdziwe? jedno z nich zapewne jest falszem

gdyby nie piatek, to bylby czwartek. po prostu jego interpretacja twoich zachowan sie zmienila - nie akceptuje ciebie taka jaka jestes
ma jakis wyimaginowany obraz, ktory powinnas mu odtworzyc

byc moze nauczylabys sie jaki to obraz i potrafila go odtwarzac
zatracilabys siebie

podziekuj mu i wroc do rzeczywistosci
cvbnm
 

Postprzez blue66 » 13 lut 2009, o 15:22

moim zdaniem również "gdyby nie piątek byłby czwartek"

wcześniej czy później znalazby pretekst... każy jest dobry...niestety...

niech robi swoją karierę..
Ty powinnas teraz spojrzeć na siebie!!! Swoje priorytety!!!!

może zastanów się czy chciałabyś byc w takim związku, gdzie wszystko robisz pod dyktando faceta??? Czy miłosc i partnerstwo to sprawdzanie kogoś, egzaminowanie i zimna kalkulacja- "to i to mi sie nie podoba wiec nie chcę CIę" Pomyśl czy naprawde byłabyś z nim szcześliwa? czy naprwde chcesz się zmieniac dla kogoś takiego???

"On wie lepiej" - On on on !!! A gdzie Ty??? gdzie Twoje zdanie w tym wszystkim??? Gdzie Twoja osobowość???
Naprwde chcesz wlaczyc o kogoś kto ślepo patrzy w siebie i nic innego nie widzi po za czubkiem własnego nosa??
blue66
 
Posty: 68
Dołączył(a): 8 gru 2008, o 15:34

Postprzez Moon » 13 lut 2009, o 15:55

macie całkowitą rację.

blue66, bardzo trafnie go opisałaś. Z mojej strony była chęć postrzegania związku jako "my", a dla niego liczy się wciąż tylko jego "ja".

- Powiedział, że nie ma zamiaru się zmieniać - stwierdził, że podczas naszej poprzedniej rozmowy, kiedy tłumaczył mi, że jest "złym człowiekiem" nie mówił tego ot tak, ale ja wtedy nie traktowalam tego poważnie albo myślałam, ze go zmienię.
- Potem jeszcze tekst o tym, że walka byłaby tylko z mojej strony... "on nigdy nie walczył... nie! raz walczył - kiedy kochał dziewczynę a ona miała wyjść za innego. Wiedział, że gdyby chciał, to mógłby sporo namieszać. ale zacisnął wtedy zęby i walczył ze sobą, i od sierpnia ona jest szczęśliwą mężatką"

tak, niech zajmie się swoją karierą i niech znajdzie kogoś, kto mu będzie pasował. Mam wrażenie, ze będzie to taka sama sztywniara jak on.
Muszę spojrzeć na siebie i moje priorytety - tylko muszę je najpierw odnaleźć... nigdy nie przemyslałam moich priorytetów... co jest dla mnie najważniejsze, czego ja chcę i czego oczekuję od życia i od partnera.

Problem w tym, że od zawsze miałam problem ze znalezieniem partnera. Kiedy komuś się podobałam, on absolutnie nie podobał się mnie, a jeśli byłam w stanie spojrzeć na kogoś przychylnym okiem, ten ktoś zupełnie nie zwracał na mnie uwagi. Dlatego moi znajomi uważają mnie za osobę za bardzo wybredną, a to jest wada. Wiadomo przecież, że jak ktoś za dużo wybiera i przebiera, to w końcu zostaje sam. Przez większość życia byłam więc sama. Zaczęłam się bać, ze nigdy nikogo nie znajdę, jak tak dalej pójdzie.... no tak, mam tylko prawie te 22, ale nie widziałam możliwości zmiany sytuacji, jak do tej pory zawsze było tak samo.
Kiedy poznalam X, wydał mi się cudem, bo po pierwsze spodobał mi się od razu z wyglądu, po drugie świetnie mi się z nim gadało... drugiego dnia znajomości przesiedzieliśmy w moim pokoju, gadając o wszytskim, 10 godzin - od 7 wieczór do 5 rano. To było coś wspaniałego... normalny, INTELIGENTNY facet który potrafi zrobić tak, że czas spędzony z nim nie uważam za stracony, jak miałam w przypadku z większością facetów.
Plus to co zaszło między nami... weszliśmy od razu w taki zaawansowany etap, głęboki. To sprawiło, że poczułam się z nim bardziej związana, że znam go od dawna, nie od kilku dni. Nagle było między nami tyle bliskości - której tak mi brakowało.
Co więcej, starał się, chciał żebym była zadowolona, chciałam jechać na wycieczkę nad morze (kawałeczek stąd) - jechaliśmy, chcialam jechać na zakupy czy żeby przyjechał po mnie bo nie chce mi się iść na piechote - zaraz był. Widziałam, że mu zależy, że zaczyna mi się tłumaczyć ze swojego życia (np. upewniać że koleżanka to tylko koleżanka, choć ja o nic pretensji nie miałam ;))
opowiadał mi szczegóły ze swojego dnia na uczelni, opowiadał o swoich znajomych, wszystko takie szczere, proste i piękne. Nie było żadnych kłopotów. Plus tego jest człowiekiem honorowym i wiem, że nawet teraz jakbym miała kłopoty i poprosiła go o pomoc, to - chyba - pomógłby mi od razu.
To dlatego taki szok przeżyłam i bunt, gdy zdarzył się ten piątek i ta reakcja... bo zupełnie go nie poznałam w tym co mówił... no może przypomniały sie te frazy o tym, jakim to jest "złym człowiekiem"

bół jest w tym, że on nie chce asystować w moim "rozwoju osobistym" i przemianach, bo to zbyt "męczące". nagle wszystko straciło dla niego znaczenie...

sorry że tak męczę ten temat, chciałam to sobie ostatni raz podsumować i zrozumieć... no i podsumowałam, ale dalej nie zrozumiałam, dlaczego :(

tak, zimna kalkulacja, ślepe zapatrzenie w siebie i tylko czubek własnego nosa. On i jego postrzeganie rzeczywistości.
Ach, jak chciałabym żeby nie ułożyło mu się z żadną laską... niech do niego dotrze, że samego siebie też trzeba zmieniać i naginać :(


No a ja znów zostaję sama ze swoją wybrednością. Dziwne to tylko ze jak z rzadka znajdę partnera to już moje priorytety (zresztą nie określone na poziomie świadomym) nie mają znaczenia... bo wiem, że chcę z kimś być i że trudno jest, bym do faceta poczuła pociąg i wielu od razu odrzucam, więc jak już poczuję to staram się, żeby to trwało i chcę się dostosować.
Avatar użytkownika
Moon
 
Posty: 41
Dołączył(a): 12 lut 2009, o 14:24

Postprzez blue66 » 13 lut 2009, o 16:17

wiesz... chyba rozumiem Twój lęk...
byłam 7 lat w ziwązku z którego nic nie wyszło musiałam przejsć długą drogę żeby zrozumieć że starania jeden strony nic nie dadzą.. . że to że tylko ja pójdę na kolejny kompromis, że ja coś w sobie zmienię nic nie da!!! Musi chcieć dwoje...
potem był jeszcze ktoś... na bycie sama ze soba nie miałam czasu... znalazłam się na tym forum- tak jak Ty i desperacko prosiłam o pomoc i wtedy Abssinth napisła mi bardzo mądre słowa:

"daj samotnosci szanse, takiej z wyboru - zeby poznac siebie i moc przemyslec, na czym tak naprawde Ci zalezy...na jakich wartosciach w zwiazku, na tym, jak chcialabys, zeby ten idealny zwiazek wygladal.... "

wiesz... wtedy nie chciałam tego słyszeć " ta samotność" przerazała mnie.. buntowałam się przeciw niej ale postanowiłam cos zmienić...

teraz jeszcze uczę się byc sama ze sobą... poznaję sie ... pytam sama siebie czego chce w życiu??? jestem sama ze soba i jest mi z tym coraz lepiej :) dopiero z czasem zrozumiałam jak ważne sa słowa Abssinth!!!

NIe bój się samotności ona daje nam nowe możliwości!!! Nowe spojrzenie na świat!!!
Słowa Abssinth kieruję do Ciebie; "DAJ SZANSE SAMOTNOŚCI..."

POZDRWAIAM CIEPLUTKO
blue66
 
Posty: 68
Dołączył(a): 8 gru 2008, o 15:34

Postprzez Moon » 13 lut 2009, o 16:48

"daj samotnosci szanse, takiej z wyboru - zeby poznac siebie i moc przemyslec, na czym tak naprawde Ci zalezy...na jakich wartosciach w zwiazku, na tym, jak chcialabys, zeby ten idealny zwiazek wygladal.... "


poznaję sie ... pytam sama siebie czego chce w życiu??? jestem sama ze soba i jest mi z tym coraz lepiej


tak, tego właśnie teraz chcę.
Dziekuję.

Jest mi naprawdę lepiej, dziewczyny, po tym co napisałyście.
Ważnymi rzeczami, do których doszłam, jest na przykład to, że muszę pogodzić się z tym, że inny człowiek, także taki, którego opinia nie spłynie po nas bez śladu, bo uważamy go za wartościowego i inteligentnego - może sobie pomyśleć o nas coś złego, źle nas osądzić, nawet nieslusznie.
I cokolwiek byśmy zrobili, ta opinia istnieje i istnieć będzie i nic na to nie poradzimy. To nieprawda, że jeśli będziemy zachowywać się w porządku i z najlepszymi intencjami, to mądry człowiek zawsze oceni nas prawidłowo.

Muszę żyć z tym, że ten skądinąd mądry człowiek ocenił mnie negatywnie i nie zmienię tego. Moje poczucie własnej wartości nie powinno też od tego zależeć. Będę się starała do tego przekonać, choć to trudne.

Ważne jest też to, ze osoba sprawiająca wrażenie nieomylnej i bardziej od nas rozwiniętej, wcale nie jest taka wspaniała i tak samo jak ona gardzi nami, tak samo my możemy gardzić nią.

Także to, że chcę teraz bardziej poznać siebie. Zaraz wypiszę na kartce wszystko to, czego oczekiwałabym po związku z facetem. Zastanawiam się, dlaczego żadnemu dotychczas nie zależało na mnie tak, jak mi zależało na nim. Dlaczego to oni odstawiają fochy? a kiedy ja focha odstwaię, odchodzą bez mrugnięcia okiem?

Czytam też inne problemy na tym forum i dociera do mnie, że pełno tu dramatów nieporównywalnie straszniejszych od tego mojego tu epizodu. Bo małżeństwo niszczejące po 7 latach, czy walka przed sądem o alimenty, bo dziecko nieoczekiwane i rozterki kobiety wiedzącej że nie kocha partnera...

a i tak chciałyście mnie przeczytać i mi pomóc. Dlatego dziękuję wam za to wszystko :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Moon
 
Posty: 41
Dołączył(a): 12 lut 2009, o 14:24

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 178 gości

cron