Witam, Jestem tu nowa osoba, znalazlam Wasz adres w zasadzie przez przypadek... Postanowilam wyslac posta chyba na zasadzie lepsze to niz nic...
Od kilku dni mieszkam sama z 11miesieczna coreczka.Rozstalam sie z moim partnerem - i jej ojcem.Wyprowadzilsie do mieszkania, ktore mialo juz niebawem byc nasze - kupil je nidawno i remontowal, ale zanim doszlo do przeprowadzki stwierdzilismy, ze nie damyrady mieszkac razem. Czuje sie bardzo nieswojo w tej sytuacji. Nie umiem uwierzyc, ze to wlasnie ja jestem jedna z tych o ktorych do tej pory ze wspolczuciem myslalam jako "samotna matka".
Na domiar zlego moja rodzina, zwlaszcza matka, obwiniaja mnie o zaistniala sytuacje, i sama sie juz zastanawiam - czy ze mna naprawde nie mozna wytrzymac? Czy moje dziecko tez kiedys ode mnie ucieknie...
Moj partner utrzymuje z nami kontakt, przyjezdza do malej i spedza z nia okolo godzine dziennie. O sytuacji za bardzo nie rozmawiamy - trudno mi go naklonic. Za kazdym razem jak wychodzi i zamykaja sie za nim drzwi - czuje jakby ktos dawal mi w twarz...
Jakby ktos chcial skomentowac moja sytuacje - chetnie przeczytam. Tymczasem wracam do dziecka - pozdrawiam.