rzucił mnie z powodu "rysy"

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 12 lut 2009, o 19:42

Ale twardziel;)) Pewnie ma jakąś wizję kobiety i dziewczyny - jak nie odpuści, to jakoś go nie widzę... chyba, że też trafi na taką twardzielkę. I sztywniarę... bo on na sztywniaka mi wygląda.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Moon » 12 lut 2009, o 19:43

no Abssinth to z kasą to wyszło tak niespodziewanie... bo koleś nie przyszedł i on go zastąpił. z tym że mielismy na imprezę jechać razem, a on nagle napisał ze musi pomóc przy org. bo w knajpie sie wszystko wali więc jechałam sama tramwajem.

- potem tylko doszły te głupie pretensje:o zachowanie mojej koleżanki na wycieczce, ze miała pretensje, o to ze spóźniłam się na umówioną godzinę jak mieliśmy jechać i ze nie mogłam dobudzić mojej koleżanki i miał wrażenie, że ona była niejako zaskoczona tym że jedziemy, ze źle się z nią umówiłam skoro nie pamiętała o wyprawie...
- potem wyszła sprawa roztrzepania w zalatwianiu spraw codziennych - a nigdy wczesniej mi nie sygnalizował, że to mu nie pasuje - co więcej, jako facet z "głową na karku" miałam wrazenie, że cieszy się, gdy moze mi w czymś pomóc. nawet przecież nieczęsto go o to prosiłam i swoje sprawy załatwiałam sama. dodam że ja tu jestem na wymianie, nowa, mam sporo spraw na głowie i wszystko jest dla mnie nowe, obce, a on tu siedzi już dwa lata i wie, z czym co się je...

- mial pretensje o chodzenie po nocy, tu miał rację i skorzystam z jego porad w przyszłości.
jednak gdyby mnie wtedy zatrzymal, nie poszłabym, ale on wolał chyba już mnie wtedy nie widzieć :( albo mieć dodatkowe pretensje na "potem"

- miał też pretensje, ze jak po mnie wyszedł na przystanek, to jeszcze nie doszedł do mnie a ja już gadam z jakimś kolesiem dziwnym, a w tym mieście naprawde trzeba uważać

miał więcej takich pretensji bezsensownych, które jednak szybciej zbiłam, więc się z nich wycofał (bo jak Murzyn sie do mnie odezwał gdy czekałam na przystanku to miałam udawać że go nie słyszę? odpowiedziałam mu ze czekam na kogoś i wtedy pojawił się Mój)

a potem jak zaczęłam się załamywać nad tym piątkiem, to powiedział żebym przestała, bo to nie tylko piątek, ale właśnie TA NASZA ROZMOWA TERAZ go utwierdziła w jego przekonaniu, że mamy sie rozstać, bo się nie potrafimy zrozumieć.

Potem dodał że wystarczyło żebym następnego dnia rano powiedziała że "wiesz co przepraszam, chyba za dużo wczoraj wypiłam, chyba źle się zachowywałam" i byłoby ok... to sama już nie rozumiem... rysa wtedy by znikła?? bo mówił że się nieodwołalnie po piatku wyryła i jest nie do zdarcia...
Avatar użytkownika
Moon
 
Posty: 41
Dołączył(a): 12 lut 2009, o 14:24

Postprzez ewka » 12 lut 2009, o 19:47

Ale się wkręcił w tę rysę, jeny... może rysownikiem jest?;)
Ale Ty się nie wkręciłaś Moon?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Moon » 12 lut 2009, o 19:49

bardzo się wkręciłam i dopiero tu, jak piszę tu stopniowo coraz więcej na forum, zaczyna do mnie co nieco docierać...
Avatar użytkownika
Moon
 
Posty: 41
Dołączył(a): 12 lut 2009, o 14:24

Postprzez ewka » 12 lut 2009, o 19:50

Bo wiesz... nie można dać się zwariować.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Moon » 12 lut 2009, o 20:03

:)

nie wiem tylko, jakie powinny być relacje między nim a mną, bo on serio mówił o tym, żebyśmy byli znajomymi.
Wiem, ze złość i żal szybko mi przechodzą, więc sądzę, że jak już się odkocham, nie będę miała do niego pretensji - ale zastanawiam się, czy strategicznie czy dla pokazania mu figi, nie kontaktować się z nim... bo jakbym podczas tej rozmowy po prostu stwierdziła: OK, nie pasuje ci, to skończmy z nim... ale ja prosiłam... trzy godziny prosiłam... i powtarzałam, że się zmienie... i próbowałam wymyślić wszelkie rozwiązania, na co on się tylko uśmiechał i kręcił głową - bo już nie jest zainteresowany.
Nawet kilka razy łzy mi z oczu wtedy poleciały... tak cicho... nie próbowłam tego zrobić na pokaz, owszem hamowałam je, ale byłam zrozpaczona.

i teraz wyjdzie jak on chce, ze świadomością że przegrałam... no nie wiem jak to ująć, nie wiem czy powinnam się z nim kontaktować koleżeńsko, czy śmiertelnie się obrazić?

czy w tym zachowaniu kryje się też pierwiastek "honoru" lub jego braku, a może po prostu ta decyzja nie ma już żadnego znaczenia i zabarwienia?
Avatar użytkownika
Moon
 
Posty: 41
Dołączył(a): 12 lut 2009, o 14:24

Postprzez Abssinth » 12 lut 2009, o 20:09

---------- 19:05 12.02.2009 ----------

tak, zniklaby mu rysa, bo bys uznala swoja wine po raz pierwszy i nie ostatni - juz by byla dominacja ustalona na calosc zwiazku tak jak mu sie podoba...

Ewka - tak, pewnie ma wizje i zadnych odstepstw nie toleruje, i jak mu sie cos nie spodoba, to trzeba przeprosic i zmienic...natychmiast...



Moon - gdzies na tym forum jest moja historia...a razcej jej zakonczenie, kiedy zwiazek z prawie identycznym facetem rozwinal sie w totalna toksyke...

...a zaczelo sie prawie tak samo jak u Ciebie - wspanialy facet, cudowny, pomocny, miejscowy a ja przyjezdna i troche jeszcze nie do konca zorientowana w miescie i kraju, nie znajaca wielu ludzi....

tez bylo, ze wszystkich sie trzeba bac i nie rozmawiac z nikim na przystankach (heh, mialam identyczna sytuacje, zo odpowiedzialam komus na przystanku, ze czekam na kogos, facet sie odczepil, ale moj 'wspanialy ksiaze' zauwazyl, ze mu odpowiedzialam, i musialam wysluchac, ze tu niebezpiecznie, bo londyn, bo wszyscy faceci tylko o przeleceniu mnie mysla, wiec nie powinnam ich zachecac przez odpowiadanie naqwet na pytanie o godzine, wszyscy faceci naokolo to swinie tylko on jest cudowny i ja sie mam bac nawet w srodku dnia, a co dopiero w nocy, bo swiat na mnie czyha po prostu...), tez bylo, ze to nie tak, tamto nie tak, popatrzylam sie na kogos, czegos komus nie powiedzialam to pewnie specjalnie zeby on na glupka wyszedl, etc etc etc

takie kobiety jak Ty w tym momencie i jak ja wtedy bylam, latwo jest omotac. Bo nie wiemy tak naprawde, co sie dzieje dookola, nie mamy korzeni, nie mamy wsparcia od rodziny i wlasnych przyjaciol, ktorzy od razu by na 'smrodki' zwracali uwage i staneli w obronie jakby co.

Ja przepraszalam, zmienialam sie, przestalam rozmawiac z 'nieodpowiednimi dla mnie' osobami, zaczelam sie bac chodzic po miescie bez niego, no bo przeciez niebezpiecznie...tez byl taki wspanialy, pomocny a potem sie okazywalo ze ja niewdzieczna za pomoc (mnie sie wydawalo ze to normalne co on robi, np gdzies isc ze mna, pokazac mi strone internetowa gdzie mam sie czegos dowiedziec....jak sie okazalo, to byly niesamowicie trudne rzeczy, ktore on tylko dla mnie robil i ja powinnam byla bardziej docenic....MINUS dla mnie...'egzaminy' takie jak to Twoje wyjscie byly na porzadku dziennym....)

heh Mahiczko ( :buziaki: ) dziwisz sie teraz, ze tak ostro jade?
Ja z siebie dalam kiedys zrobic suke.
Strasznie mi zalezy, zeby jak najmniej osob popadalo w takie klimaty.

---------- 19:09 ----------

aaa...

i jeszcze - nie kontaktuj sie, bo TOBIE samej Ci to na zdrowie nie wyjdzie.

to, co on mysli, juz sama wiesz, ze nie ma nic wspolnego z rzeczywistoscia tyl;ko z jego chorymi wyobrazeniami....

...cokolwiek zrobisz, to on juz i tak bedzie mial jakies chore wyobrazenia....

NIE ZMIENISZ TEGO, CO KTOS ZDECYDUJE SOBIE POMYSLEC O TOBIE

TO CO KTOS O TOBIE MYSLI, SWIADCZY O NIM, NIE O TOBIE

pozdrawiam cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Moon » 12 lut 2009, o 20:14

---------- 19:12 12.02.2009 ----------

Abbssinth, zupełnie podobna sytuacja...
ale mój po pierwszym "niedostatecznym" na niezapowiedzianej kartkówce skreślił mnie z listy kandydatów na ten renomowany kierunek...

ich, ech ach, nie doczytałaś dokładnie - może nie na kolanach, ale niestety prosiłam o następną szansę... prosiłam by zapomniał o piątku...
ale tylko wtedy, podczas tej jednej 3-godzinnej rozmowy i nie będę do tych próśb wracać.

---------- 19:14 ----------

i ... dzięki bardzo za te słowa wyryte wielkimi literami... powinnam je sobie wywiesić nad łóżkiem :)
Avatar użytkownika
Moon
 
Posty: 41
Dołączył(a): 12 lut 2009, o 14:24

Postprzez Abssinth » 12 lut 2009, o 20:18

wlasnie dlatego skasowalam Moonku....bo doczytalam pozniej juz...... :serce:

a co do pierwszego akapitu - powiem z gleboka ironia - widzisz, moze ja bylam lepsza w blaganiu niz Ty...musisz moze potrenowac troszke... (hehe, jest z czego byc dumnym, co? :P )

sciskam, trzymaj sie cieplo bardzo....
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez mahika » 12 lut 2009, o 20:22

Ależ kochana, ja sie wcale nie dziwie. Pamietam ze nie było u Ciebie różowo :]
Ja tylko pomyslalam otym psie, bo nakrzyczałam własnie na swojego a on sie połozyl mi pod nogami :?

A tak powaznie to nie dajmy sie traktowac jak suki :?

ehhh
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Moon » 12 lut 2009, o 20:25

nie, nie dajmy :)
dziękuję wam.
Avatar użytkownika
Moon
 
Posty: 41
Dołączył(a): 12 lut 2009, o 14:24

Postprzez woman » 13 lut 2009, o 01:04

Moon, miałam kiedyś identyczną niemal sytuację. Facet czarujący, pomocny, przystojny, inteligentny, jednak zastrzegał że jest sk......em. Ale dla mnie miał sie zmienić. Najpierw mnie maksymalnie oczarował a potem metoda kija i marchewki, Ciągłe pouczanie, strofowanie, bo ja powinnam byc idealna, tzn niby byłam, ale że jeszcze bardziej :lol:
Ciągle miał jakies pretensje, o wszystko, o zachowanie, o wygląd, fryzura nie ta, makijaż, slowo, gest. Wychodził bez pożegnania, a ja zostawalam z pytaniem "osochodzi" :D
Za dzień, dwa byłam ideałem, wychwalaną pod niebiosa nimfą, pisał dla mnie wówczas wiersze, wyznania miłosne słał....
Ciągle więc starałam się coś zrobić, przypodobać mojemu "panu", czytałam morze książek, film, muzyka, dieta, ciuchy, szał!!!!
Ja, zawsze patrząca na mężczyzn z góry, dumna jak paw, honorowa wręcz do przesady wpadłam w tę spiralę nie wiedzieć kiedy.
Ten Twój pożal się Boże amancik to wypisz wymaluj mój oprawca. Wiej dziewczyno póki nie jest za późno. Obawiam się, że jeszcze się odezwie i będzie próbował wciągać w swoje gierki, ale proszę Cię nie daj się, szkoda życia... Ja teraz się z tego ,śmieję, ale co wycierpiałam to moje.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Moon » 13 lut 2009, o 02:40

nie woman, to nie ta sama sytuacja.
on mnie nie pouczał, on stwierdził, że nie będzie mnie pouczać, bo:
- nie chce mnie zmieniać i nie chce bym się zmieniała dla niego
- każdy odpowiada sam za swoje czyny
- nie będzie mnie wychowywać, bo to męczące

tak się wyraził. to znaczy nie ma zamiaru tolerować moich błędów i "nie moze ryzykować, by taka sytuacja miała miejsce w przyszłości".
Dlatego od razu kategorycznie i nieodwołalnie mnie porzucił.
Poza tym on wyjeżdża i jego życie wygląda tak, że raz jest tu, raz tam, goni za karierą, pracą, stażem, dlatego nie może mieć dziewczyny. Nawet ostatnio była opcja, że przecież mogę wyjechać razem z nim, bo od kwietnia do września jestem wolna, i zaczął się nad tym zastanawiać... także dlatego chciał mnie dalej poznawać.
Ale po piątku stwierdził, że ani nie chciałby mnie za sobą gdzieś ciągnąć, ani sam nigdzie nie pojechałby za mną. Ja wcześniej byłam na to ślepa, to znaczy nie dopuszczałam do siebie myśli, że nie będzie chciał mnie zabrać ze sobą... wierzyłam że to się rozwinie, że przetrwa.

Poza tym wcześniej nie sygnalizował, że coś jest nie tak, ze o coś ma pretensje, na przykład smiał się z malinek które mu zrobiłam i jego znajomi zobaczyli, a w rozmowie po piątku postawił to jako zarzut, i nagle malinki jawiły się jako krzywda którą mu wyrządziłam. On już to skreślił, nie jestem dla niego odpowiednia, za bardzo się rozmijamy, więc wyrzuca mnie z pamięci. On już nie odezwie się. To nie ta sama sytuacja.
Avatar użytkownika
Moon
 
Posty: 41
Dołączył(a): 12 lut 2009, o 14:24

Postprzez limonka » 13 lut 2009, o 04:08

i wiesz lepiej dla ciebie ze sie nie odezwe...to jakis despota...TY NIE ZROBILAS NIC ZLEGO........nie win siebie jak ktos szuka dziury w calym to znajdzie...zycze szybkiego powrotu do "zdrowia" buziaki!!! cziekawe jak on by sie czula baran jeden jakbys ty moze zaczela wyliczac jaki to on kiepski..ale to juz nie ma znaczenia...
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez tenia554 » 13 lut 2009, o 11:38

Czy nie szkoda na niego czasu i rozważań jego dziwactw.Uważam,że bardzo dobrze się stało,że te twoje rysy go tak uraziły bo masz szansę na zbudowanie wartościowego związku.A jeśli się odezwie to rozmawiaj o nim,a nie o sobie.Uświadom mu że dobrze się stało,bo ciężko byś żałowała tego związku .Podziękuj mu że otworzył Ci oczy.Już widzę jak się zdziwi i jak będzie boleć.Idż do przodu,a on niech szuka.Powodzenia.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 136 gości