---------- 01:04 13.02.2009 ----------
Inuś kochana!
. Kryzys chyba Cię dopadł. Posłuchaj mnie. Ja zrozumiałam, że zadowalamy się tym, co jest nawet jeśli jest nie dobre, bo nie znamy innej formy miłości. I wiesz co? Na każdy moment kryzysu myślałam, że teraz chciałabym zobaczyć jaki jest dobry związek z facetem, który może teraz by mnie nie interesował ze względu na nabyte odruchy, ale moja Pani Doktor powiedziała, że gdy ktoś się zjawi będziemy nad tym pracować. Analizować zachowanie tej osoby, żeby dojść z tym jakoś do ładu. Chciałam w jakiś sposób wzbudzić w sobie ,,ciekawość" na coś nowego. A już jak dodałam sobie, że dobrego i wytłumaczyłam, że to, co było, to było złe. Pomogło bardziej. W każdym razie po jej słowach zrobiło mi się lżej. Poczułam, że ona jest, że mi pomoże ogarnąć to wszystko, że jest cierpliwa. Wiem, że tak musi, ale chyba dobry z niej terapeuta, jeśli tak zaczynam czuć.
A tamten dzień zaczął się okropnie. Z resztą pisałam o tym... Inuś przepraszam, ale chyba mi umknęło, czy chodzisz na terapię?? Nie gniewaj się, ale mam masę na głowie ostatnio i wszystko mi z niej wylatuje. Jeszcze problemy w pracy ech...
Też zdarza mi się tęsknić. Tym bardziej, że on zaczął się odzywać, ale zaraz dotyka mnie jego zachowanie i sposób myślenia... Kochanie trzymaj mi się i odezwij koniecznie Buziaki
Mam nadzieję, że w jakimś stopniu pomogłam, chociaż może to, co napisałam było trochę skomplikowane.
Miło, że tak jedna drugą wesprze w trakcie kolejnego kryzysu. Dziękuję
---------- 02:09 15.02.2009 ----------
Jak Wam dziewczyny minęły Walentynki?
Ja Wam powiem, że w życiu nie miałam gorszych.
K przyjechał wczoraj po mnie do pracy. Oczywiście był miły, kochany i zakręcił sprawę jak zwykle. Jakby nic się w ogóle nie stało. Co prawda rozmawialiśmy, a z tej rozmowy i obserwacji wywnioskowałam, że K dobrym humorem i super osobowością ucieka od swych zmartwień, czym po drodze mnie krzywdzi i nie zdaje sobie z tego sprawy. Jak już mu to powiedziałam, to się do tego nie przyznał. On nie ma problemów - powiedział. Mówił, że mogłabym być cały czas taka, jaką widział mnie w pracy. Zadowolona i uśmiechnięta. Po pierwsze jaka mam być w pracy? Nikt nie musi wiedzieć, że moje życie w chwili obecnej, to nic ciekawego a po drugie zauważyłam, że bez niego jestem zupełnie inną osobą - pewniejszą siebie, szanuję się a przynajmniej zaczynam. Długo wczoraj rozmawialiśmy, co moim zdaniem i tak nie miało sensu, bo nic z tego nie wyszło.Bez terapeuty ani rusz, a on nie godzi się na to. Czyli co za tym idzie nic się nie zmieni i dobrze o tym wiem. Zaproponował rzadsze widywanie się, ale do czego ma to doprowadzić? Dla mnie problem się tylko zamaże, a jak przyjdzie co do czego, to znów wróci nie rozwiązany. Nawet z moją Panią Doktor o tym rozmawiałam. Tłumaczyłam mu to, ale nie przemawiało. Czego więc on chce? A może się mylę?
A co do Walentynek? Nie dostałam nawet kwiatka. Ani grama wyznania miłości. Był miły, kochany. Naprawił mi telewizor. Mieliśmy pojechać do kina, to jak zobaczyliśmy jaki korek do wjazdu pojechaliśmy sobie do centrum. A co tam? Wyszło na to, że pojechaliśmy tylko po preparat do prania kurtki...!!!
Wszędzie było mnóstwo kawiarni. Patrzałam na szczęśliwe pary trzymające się za ręce. On nawet nie zaproponował kawy i ciastka. Z resztą nie o te materialne sprawy chodzi. Nie czułam tych Walentynek tak, jak w zeszłym roku przy nim. I utwierdziłam się w przekonaniu, że ,,to" , co jest między nami nie jest niczym trwałym. I albo w trakcie mojej przemiany, o którą się staram się zmieni, albo zakończy. Potraktował ten dzień jak każdy inny. Było mi cholernie przykro. Mimo, że nie jestem jeszcze gotowa powiedzieć mu w twarz, że między nami koniec, to wiem, że to nie jest to, czego oczekuje od osoby, z którą będę.
Wieczór zakończył się kebabem, bo był głodny i zapaloną świeczką zapachową przeze mnie, bo lubię takie gadżety.
Tą obojętność na ten dzień, rozumiem obojętnością na moje uczucia i pragnienia. Przygasłam na chwilę, ale jak spytał o co chodzi, to odpowiedziałam, że to jest zmęczenie, bo wiem, że by nie zrozumiał.
Dzisiejszy dzień jest naprawdę przykry, a właściwie był, bo już po 00.00, ojciec się znów napił i zaczął się lekko awanturować. K już e domu a ja znów się boję, tego, co słyszę...
Nie wiem jak mam tą jego pomoc z tym telewizorem rozumieć i to jego zachowanie w związku z Walentynkami. Może jestem dziecinna. Ja uprzedziłam go, że nic dla niego nie mam i może dlatego tak to wyglądało... Nie czułam jednak, żeby prezent dla niego w tej sytuacji był na miejscu i chyba w moją stronę jest to samo.
---------- 21:28 ----------
A dziś odwrotnie, nic nie rozumiem. Zabrał mnie na kolacje a potem do kina... Straciłam orientacje i chyba lepiej zostać przy postanowieniach z książki. A jednak jest odruch ,,zatracenia się" w tym, w nim... Widzę to i staram się nad tym panować, patrzeć na siebie i swoje życie na sprawę osobną od jego życia i niego samego. Ale miał swoje odruchy przesadzania i czepiania się... Co za życie... Zobaczymy czy pokocha mnie taką, która żyje i kocha też siebie...
Co u Was dziewczyny??