Problem! Jeśli nie lubisz czytać to nie wchodzi

Problemy z partnerami.

Problem! Jeśli nie lubisz czytać to nie wchodzi

Postprzez Janek777 » 23 sty 2009, o 14:56

Witam,
długo zastanawiałem się czy napisać, czy też nie
ale jak widać zdecydowałem się z nadzieją, że uzyskam jakąś pomoc lub rady.

Wiec na imie mi Jan mam 22 lata i jestem w stałym związku od ponad 2 lat
z partnerką Martą starszą o kilka lat i z jej dzieckiem z poprzedniego związku(2 klasa szkoły podstawowej).
Jak u większości osób piszących o swoich problemach u mnie też na początku wszystko było wspaniale ale po pewnym czasie zaczeły sie problemy w związku, lecz żeby to wszystko było jasne musze zacząć od samego początku.

Poznaliśmy się przez przyjaciela z pracy Pawła, ona wtedy jeszcze w stałym związku z innym chłopakiem Darkiem, ja również w związku z dziewczyną młodszą odemnie o 3 lata Karoliną . Prawie codzienie po pracy przychodziliśmy do Marty i Darka i po przyjacielsku spędzaliśmy czas przy piwku i żartach.
Wtedy nie interesowałem sie Martą i traktowałem ją jak znajomą,
a ja sam mieszkałem jeszcze u rodziców, a z moją dziewczyną spotykaliśmy sie około 2-3 razy w tyg. lecz nie wystarczało mi to i chciałem spędzać z nią prawie każdą wolną chwile, ale ona poświecała najwięcej czasu nauce i rożnego typu konkursów, zajęć pozalekcyjnych itd. wiec czassu dla siebie mieliśmy naprawde mało, i z tego oczywiście wynikały kłotnie z mojej strony :?
Niechce zwalać też winy na brak tego czasu, ale mysle że przyczyniło się to
do moich 2 zdrad na niej... (ona o tym nie wiedziała) poprostu jak dzwoniłem do niej i chciałem gdzies wyjsc ze znajomymi to ona nigdy nie mogła, a ja niechciałem znowu siedzieć w domu gdy inni sie bawią.
Ona po pewnym czasie zerwała ze mną bo ja za bardzo przyciskałem
na to żeby poświęcała nam więcej czasu,
oczywiście załamałem się ty wszystkim chciałem do niej wrócić
błaźniłem się przednią żeby tylko do niej wrócić ale nic z tego nie wyszło.
Jak już zrozumiałem że nic z tego nie będzie zaczełem się bawić żeby
nie mysleć o niej i o tym wszystkim, wyglądało to tak że znaczną część czasu piłem, biegałem po klubach, i szalałem z dziewczynami ..
Obiecywałem sobie że już sie nie zaangażuje
bo po co mam ponownie cierpieć? i wybrałem sobie właśnie
łatwiejszą droge bez uczuć...
W tym czasie kiedy ja szalałem i się bawiłem Marta skończyła związek z Darkiem poniewaz dowiedziała się po długim czasie że ten ją zdradził,
a najgorsze w tym to że w sumie ja w tym brałem duży udział bo poznałem 2 dziewczyny, namówiłem Darka żeby wyszedł pogadać a później skonczyło się to jak sie skonczyło i każdy z nas spędził z jedną noc ...
oczywiście zostało to między nami a Darek po kilku miesiącach nieświadomie sie wygadał (ja jeszcze wtedy byłem z Karoliną i to była jedna z tych zdrad)
Marta po odejściu Darka bardzo sie zmieniła, zaczeła o siebie dbać, ubierac się dobrze i zrobiła się bardzo atrakcyjna.
Dzwoniła do mnie nie raz żebym przyszedł bo dawno mnie nie było porozmawiał i napił sie piwa,opowiedział co tam u mnie
lub żebym przyszedł jej w czymś pomugł, ja zawsze zachowywałem
sie nie feir bo zamiast wpaść raz na jakiś czas po przyjacielsku
to ja wolałem sie bawić i praktycznie przychodziłem do niej może raz na miesiąc żeby jej w czymś pomódz i to od niechcenia.Ona oczywiście zawsze była w stosunku do mnie oziębła z powodu tego ze obiecywałem obiecywałem a moje obietnice były warte nic...
A mnie to jeszcze bardziej zniechecało i jeszcze żadziej przychodziłem
bo wtedy wydawło mi sie ze poprostu ona stała się taka oziębła
po odejsciu od Darka, ale było całkiem innaczej ona poprostu
chciała ze mną porozmawiać i pośmiać się, poniewaz zawsze sie lubilismy
i zawsze fajnie się nam rozmawiało, chciała zapewne też poczuć troche bliskości znajomych bo została sama z dzieckiem i było jej trudno, praca,szkoła, dom...
Aż w koncu pewnego razu powiedziałem jej że nie przychodze do ciebie
bo jestes dla mnie niemiła i oziębła, a ona własnie wtedy wytłumaczyła
mi jak to jest i robi to dlatego bo chciała by porozmawiać z kimś od czasu do czasu a ja jej obiecywałem ze przyjde i nie przychodziłem a ona czekała...
wtedy zrozumiałem że znamy sie już długo
a ja jako przyjaciel nie zainteresowałem się nią
i jeszcze dobijałem gwoździe do trumny.
Sytuacja sie zmieniła zaczełem do niej przychodzić z koleżanką
zaczeliśmy znowu się smiąć przy piwku itd.
było widać ze Marta potrzebowała porozmawiać i spędzić troche
czasu wśród przyjaciół
Pewnego razu postanowiliśmy wszyscy się napić tak pożądnie
piliśmy rozmawialismy we trójke (ja, Marta, Ola przyjaciółka i moja i magdy)
Ola za dużo wypiła odprowadziliśmy ją do domu, w drodze powrotnej
mieliśmy już isć spac Marta do siebie i ja do siebie, ale jakoś wszedł temat
ze może jeszcze kupili byśmy jakieś piwko, i kupiliśmy
Drinkowaliśmy sobie u Marty, byliśmy juz w sumie pijani, i było widać
że chcemy tego samego... wylądowaliśmy w łóżku.
Na drugi dzień rano wstalismy ja wyszedłem do domu i umuwilismy się ze przyjde popołudniu , i tak się stało przyszedłem popołudniu
było widać ze Marcie trudno mi było spojzeć w oczy bo wstydziła się i niewiedziała co ja chce dalej zrobić, ja z kolei nie przywiązywałem do tego dużej wagi i uśmiechałem się do niej :) a ona z kolei jeszcze bardziej sie czerwieniła :oops: w koncu doszliśmy do wniosku że nie byliśmy wtedy trzeźwi i że zostanie to między nami i będziemy dalej przyjaciółmi.
Jak się pewnienie domyślacie nasza przyjaźń nie trwała długo bo znowu wylądowaliśmy w łóżku, było widać że i mnie i Marte ciągnie do tego związku.
Zaczeliśmy byc razem, to Magda pierwsza zaczeła pisać i mówić mi że cos do mnie czuje, ja nic takiego jej nie mówiłem i ona wiedziała że musi mnie przekonać do tego żebym sie otworzył na ten związek, i tak sie stało po kilku lub kilkunastu tygodniach, otworzyłem się i czułem już więź między mną a Martą.
Wkrótce poźniej zamieszkałem z Martą, bo nie mogłem znieść tego że moja Mama nie akceptuje jej i tylko co chwile kłóciliśmy sie przez to...)

Przez pierwsze 7-9 miesięcy było jak w bajce
Kochaliśmy się i każdy to widział, spędzaliśmy ze sobą całe dni,
nie pracowaliśmy ponieważ obydwoje mieliśmy pieniądze
z różnych źródeł, poprostu było pięknie.
Później zaczeło się wszystko walić...
Marta zaszła w ciąże, musieliśmy opuścić lokal
przeprowadziliśmy się do "mieszkania" mojego dziadka
był to jeden pokój z wc i łazienką na zewnątrz jednym słowem tragedia...
Kilka dni po naszej przeprowadce umarła mi młodsza siostra
Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, byłem zdruzgotany
tym że tak mało czasu jej poswiecałem, obwiniałem sie o jej smierc
obwiniałem się o to że mnie nie było wtedy w domu, tak bardzo ją kochałem...
było trudno nie wiedzieliśmy co robić, ja pracowałem przez pewien okres całymi dniami, Marta w ciąży woziła dziecko na drugi koniec miasta bo do konca roku zostało kilka miesięcy i niechceliśmy przepisywac i załatwiać innej szkoły.
Było źle, zaczeliśmy się kłócić nic nam nie wychodziło
byłem bardzo nerwowy,
szukałem tylko o co bym mógł sie przyczepić
sam niewiem dlaczego, przychodziłem z pracy
i wszystko mnie denerwowało
a finał był taki że Marta na tym najwięcej cierpiała
Jak się kłóciliśmy ja zawsze wychodziłem
chciałem nad tym wszystkim pomysleć w samotności
Ona mnie zatrzymywała,
Marta zawsze usiłowała wszystko naprawiac to ona zawsze tłumaczyła mi
jak bardzo mnie kocha i że wszystko się zmieni tylko musimy
dać nam troche czasu, ja z kolei zawsze mowiłem
że moze lepiej bedzie jak sie rozejdziemy i dla ciebie i dla mnie...

Nadszedł czas porodu...Krwotok przy porodzie dziecko nie przezyło...
Bardzo to przezywała, było widać że jest jej ciężko...
Ja bardzo ją kochałem i było mi tak trudno że kocham
a mówie rozejdźmy się... sam niewiem dlaczego...
poprostu juz czasami nie miałem siły na to wszystko.
Poźniej przez jakis okres zaczeło sie rozpogadzac w naszym zwiazku
zaczelismy myslec nad mieszkaniem.
Udało nam sie kupic mieszkanie w opłakanym stanie ale było nas na nie stac,
Nikt nam nie pomagał, musiałem remontowac to sam nie pracowałem.Marta pracowała ale dorywczo, było trudno z pieniedzmi... chwilami chciałem zapaść sie pod ziemie. Prosiłem Ojca o pomoc lecz dla niego wazniejszy alkohol.
W koncu przeprowadzilismy sie na te mieszkanie, remont nie dokonca skonczony, ale szczesliwi że wyszlismy z tej całej rudery...
Marta podjeła się prac na 8 godznin a ja przez ten czas konczyłem jeszcze ten remont i zajmowałem się domem i dzieckiem.
Nie było dobrze ale nie było też źle, kłóciliśmy się co jakiś czas ale byliśmy ze sobą i dalej czekaliśmy co czas przyniesie.
Marta co jakis czas zaczeła wychodzic po pracy na piwo z kolezankami z pracy, ja nie byłem temu przeciwny bo chciałem żeby troche odżyła,
aż do pewnego czasu gdy poszła po pracy do klubu i nie dawała znaku życia
niewiedziałem co ze sobą zrobić, ta noc była strasznie długa, pierwszy raz wyszła taka sytuacja z jej strony, ja dzwoniłem po wszystkich nikt nie wiedział gdzie jest, jezdziłem po całym mieście byłem chyba w każdym klubie...
Koło 4 godzinie przyszła do domu zrobiłem awanture powiedziałem zeby zapomniała ze bedziemy razem po tym co zrobiła.
Pozniej na drugi dzien była rozmowa doszlismy do wniosku ze rozejdziemy sie na jakis czas a ona pokaze mi ze sie potrafi postarac o ten zwiazek.
Przedwczoraj, ja zrobiłem jej awanture że obiecała mi kilka rzeczy i jak zwykle nie dotrzymała słowa, wydzierałem się na nią jak zawsze
byłem zdenerwowany zachowywałem sie jak zawsze pod wpływem nerwów czyli jak ostatni skurw... przeklinałem, krzyczałem itd.
sam niewiem dlaczego tak robie a wiem jaki sprawiam jej przez to ból
jak krzycze do niej... ale za kazdym razem jest tak samo
wiem ze ją to bardzo boli i mnie pozniej tez to boli ze tak robie, ale zawsze jest tak samo te nerwy...
pozniej wyszedłem...
przyszedłem do domu koło 1 w nocy
jej nie było, zaczełem sie denerwowac, na stole lezało kilka pustych puszek piwa. podejzewałem ze znowu poszła gdzies. nie mogłem tego pojąć poniewaz ja nigdy sam nie poszedłem nigdzie do klubu ani nigdy niebyło takiej sytuacji ze nie było mnie całą...
Ja ją kocham to sie martwie ale ona nie zostawiła mi żądnej infroamcji że pojechała sie wyzalić kolezance i ze bedzie u niej spac, chciała zebym cierpiał.
Dzisiaj o 17 mamy rozmawiac i zdecydowac co robimy.
Ja ją kocham bardzo mocno, ale juz nie wytrzymuje i chce sie rozejsc
Ona mnie tez bardzo mocno kocha, i mowi że nie wyobraza sobie zycia bezemnie i chce za wszelką cene
być ze mną tylko zamiast mi pokazac jak bardzo jej na mnie zalezy
to ona wychodzi na całą noc...
Wszystko mamy wspolne mieszkanie, zeczy dosłownie wszystko całe nasze życie.
Prosze napiszcie co ja moge zrobic, jak postąpić w tej sytuacji, podajcie jakies rady jak sie zachowac, jak dzisiaj rozmawiac z nią, pomóźcie prosze.
Janek777
 
Posty: 2
Dołączył(a): 23 sty 2009, o 12:28

Postprzez tenia554 » 11 lut 2009, o 16:25

Myśle,że oboje jesteście bardzo niedojrzali.Ale najbardziej niepokoi mnie fakt,że zbyt często używasz słowa rozchodzimy się.Po tylu razach to słowo już nic nie oznacza.No i twoje ciągłe wrzaski,jak odnajduje się w tym wszystkim dziecko.Czy wy wogóle bierzecie je pod uwagę.Ty obrażony wychodzisz kiedy chcesz ,bo nie chcesz słuchać,ona wychodzi ,bo chce się wyżalić.Na czym właściwie polega wasza miłość i bycie ze sobą.Bo wygląda na to że najlepiej czujecie się przy piwku,a co z odpowiedzialnością.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 175 gości

cron