pomiędzy niebem a piekłem

Problemy z partnerami.

pomiędzy niebem a piekłem

Postprzez niby_smerfetka » 19 lip 2007, o 23:04

Witam Was :)

Jestem tu nowa. Chciałam się podzielić z kim¶ swoimi odczuciami. Pomy¶lałam, że to całkiem dobre miejsce ;) Moj± wad± jest długie, monotonne mówienie, czego ludzie z mojego otoczenia nienawidz±, dlatego krótko:

Moje dzieciństwo polegało na wychowywaniu młodszego brata i (dosłownie) służeniu we wszystkim i o każdym czasie mojej mamie (uważałam wtedy, że tak powinno być). Jako nastolatka dowiedziałam się bezpo¶rednio od matki, że jestem dla niej nikim - przestałam już być dla niej ważna, bo nie przynosiłabym już dla niej zysku w postaci alimentów. Wyrzuciła mnie z domu...

Tak trafiłam pod dach dzisiaj już mojego męża. Wprowadziłam się do niego po tygodniu znajomo¶ci. Miałam do wyboru: życie pod gołym niebem, albo w obcym mieszkaniu, z obcym facetem. Na szczę¶cie pokochałam go od pierwszego wejrzenia i kocham do dnia dzisiejszego.
Kłopot w tym, że on zast±pił miejsce mojej matki. Robię dla niego wszystko (zawsze robiłam).

Mój m±ż pochodzi z patologicznej rodziny - wychowywała go jego ciotka wraz z jego dwójk± braci i trójk± własnych dzieci. Nie miał rzeczy, na które z czasem wreszcie było nas stać, bo znalazłam pracę, gdzie zarabiałam 1,5 x więcej niż on. Poza tym, że rozpoczęli¶my remont mieszkanka, kupili¶my aparat foto. cyfr., rowery, miecze do iaido itp.

Gdy nie mieli¶my tego wszystkiego, wielokrotnie prosiłam go, żeby ze mn± wyszedł na spacer (to przecież nic nie kosztuje). Cokolwiek nie wymy¶liłam - było złe i niedobre.
Teraz, gdy ma aparat i rower, miecze, modele do sklejania statków, płótno do malowania obrazów - nie ma go w domu.

Najgorsze jest w tym wszystkim to, że.... nie ma w tym wszystkim mnie.
Nie ma w tym wszystkim miejsca na nasz± przyszło¶ć. Przyszło¶ć ustalaj± inni - znajomi, rodzina. On nie chce słyszeć o ustalaniu ze mn± jakichkolwiek planów.

Mnie po prostu nie ma.

Powracam tylko na chwilę, gdy on chce jednym pocałunkiem nadrobić cały wieczór bycia osobno. Widzę w jego oczach, że on mnie kocha, i ja jego również. Ale cóż z tego, je¶li on chce się bawić sam.

Jedyna sfera, w której mnie chwali, to sfera życia małżeńskiego: seks, obiady, porz±dek w domu, zakupy...
Gdy cokolwiek innego wymy¶lę - swoim głosem u¶wiadamia mi, że lepiej, żebym się nie odzywała.

Jestem zagubiona w tym wszystkim. Nie radzę sobie w małżeństwie, pracy, tracę znajomych. Jestem coraz słabsza, i coraz mniej mi się chce cokolwiek robić. To nie ja.

Chciałabym, żeby kiedy¶ docenił mnie szczerym gestem.

Czy jestem egoistk±?
niby_smerfetka
 
Posty: 2
Dołączył(a): 19 lip 2007, o 22:30

Postprzez bunia » 19 lip 2007, o 23:27

Witaj Smerfetko....mimo,ze Cie rozumiem to stane w obronie Twojego meza chodz nie znam detali.
Nie zapominaj,ze Twoj maz pochodzi z patologicznej rodziny a tacy ludzie sa niestety okaleczeni emocjonalnie,mimo to z tego co piszesz to on na prawde sie stara....oboje z reszta sie staracie i to uwazam jest wspaniale....widzisz milosc w jego oczach,potrafi docenic Twoj wysilek....moze to nie wszystko ale i nie malo.
Jesli jednak sa rzeczy ktore Cie mecza to sproboj z nim spokojnie bez ataku porozmawiac....sadze,ze on nie ze wszystkiego zdaje sobie sprawe co Ty czujesz i myslisz.....nie pozwol (jesli bedziesz miala w danym momencie cos waznego do powiedzenia) aby Cie zbyl....postaraj sie najpierw nauczyc go sluchac,to wazne by moc sie komunikowac.
Pozdrawiam Cie cieplo :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 19 lip 2007, o 23:54

Wszystkim przy lada okazji polecam "Wezwanie do miło¶ci" Anthony de Mello. Nie sugeruj się tytułem... ta ksi±żka pozwala widzieć NIE TYLKO faceta - my¶lę, że to bardzo ważne. I dla Ciebie być może też, bo im więcej siebie odnajdziesz w życiu, w tej naszej rzeczywisto¶ci (a to procentuje np. pewno¶ci± siebie) - tym więcej zyskujesz przede wszystkim w swoich oczach... a to zaprocentuje też dalej.

Oboje (na moje oko) macie skrzywienia z dzieciństwa... naprawdę współczuję. I dlatego (jego tak od razu nie zmienisz) zadbaj o siebie, aby umieć z nim być, aby go rozumieć, aby nie popa¶ć w uzależnienie.... to też może zaprocentować, gdy już wyjdziesz z roli "służ±cej". Może Ci się nie udawać zatrzymywanie go w domu, ale może Ci się udać sprawić, by chciał w nim być... to nie jest tak, że widzę Twoj± "winę" - absolutnie nie!!! Może cały piku¶ tkwi w tym, że innych od razu zmienić się nie da... ale zmiany w naszym sposobie bycia i rozumienia możemy zmienić szybciej?

Jednak na pewno nigdy nie należy się poddawać!!!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Dziękuję

Postprzez niby_smerfetka » 20 lip 2007, o 22:56

Bardzo dziękuję Wam za szczere posty :) Obawiałam się, że nie otrzymam żadnej odpowiedzi, ponieważ wiem, że ludzie maj± większe problemy.

Zorganizowałam dzi¶ nasze spotkanie - poszli¶my do parku :) Odbyli¶my szczer± rozmowę na temat naszego zwi±zku. Opisałam mu swoje obawy, a także spostrzeżenia... to prawda - nie zmienię go tak łatwo, b±dĽ w ogóle...

Tymczasem macie rację - mój m±ż jest kochanym człowiekiem, stara się, dba o mnie, kocha mnie, ale tak trudno się zmienić, zmienić swoje pogl±dy, swoje nawyki... Muszę znowu popracować nad nami :) Nie ma niestety złotego ¶rodka ;)

Pozdrawiam :)
niby_smerfetka
 
Posty: 2
Dołączył(a): 19 lip 2007, o 22:30

Postprzez bunia » 20 lip 2007, o 23:25

...i nie ma nic za darmo....podziwiam Was bo to przeciez zmaganie sie z konsekwencjami zla ktore kiedys Wam wyrzadzono.
Pozdrawiam Cie cieplo.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 384 gości