prowokacja i moja wina?

Problemy z partnerami.

Postprzez niewidzialna » 5 lut 2009, o 12:50

---------- 11:30 05.02.2009 ----------

jestem w zwiazku 2 i pol roku.. dawalam z siebie wszystko.. potrafilam wszytsko poswiecic i wszystko zrobic zeby tylko przy nim byc... on daje z siebie tez duzo.. tak samo sie poswieca stara.. jednak wciaz czuje ze daje mi mniej niz chce... mniej niz ja daje..

nie radze sobie z tym.. coraz czesciej mam do niego pretensje.. o wszytsko.. jeden maly szczegol potrafi we mnie cos tak zmienic ze staje sie nie dowytrzymania... przestaje sie do niego odzywac.. poatrze sie w jednen punkt i nie potrafie nic zrobic... nic.. mimo ze bardzo mocno go to denwrwuje nie potrafie nic z tym zrobic..

gdy mowie ze cos mi nie pasuje zawsze slysze jeden tekst : "znowu sie mnie czepiasz, jak zwykle ja jestem tym zlym i tym ktory nic nigdy nie robic albo robi wszytsko zle" mam tego dosc... czuje sie nie zrozumiana przez niego i nie potrafie do niego dotrzec...


ostatnio... byla sytuacja.. wkurztylam go czyms.. i nie odpuscilam mimo ze prosil mnie zebym przestala... ostatnio bardzo szybko wybucha i jest bardzo nerwowy.. ale tego bylo za wiele.. wszystko moge zrozumiec.. ale chyba nie usprawiedliwia go zdenerwowanie do uzycia sily? nie uderzyl... ale zlapal mnie i przycisnal do sciany... przestraszylam sie... nie wierzsylam ze to byl on.. po chwili jednak chcialam zobaczyc na co jeszcze go stac... stalam jak zamurowana... i tylko patrzylam... powiedzial zebym tak wiecej nie rozbila bo doprowadzam go do zbyt silnych nerwow i nie potrafi nad nimi zapanowac...

ktoregos razu... doszlo do podobnej sytuacji.. jak zwykle mnie czyms zdenerwowal.. jak zwykle poczulam sie przez niego odtracona.. niezrozumiana... chyba nie specjalnie.. raczej podswiadomie chialam zobaczyc czy postapi znowu tak samo.. i okazalo sie ze postapil...


chyba to moja wina... bo sama doprowadzam do takich sytuacji.. mimo ze wiem jak bardzo potrafi go to wyprowadzic z rownowagi... dobrze wiem jak sie zachowa a jednak w to brne i nic nie robie zeby zalagodzic dana sytuacje...

wiem.. jestem trudna w relacjach.. ciezko sie ze mna rozmawia.. jestem bardzo skryta jesli chodzi o uczucia... czesto niewam stany depresyjne(przynajmiej tak mi sie wydaje) ... gdy cos mi nie pasuje potrafie byc naprawde okropna... czesto wczesniej sie zastanawialam co on we mnie widzi i dlaczego akurat ze mna chce byc... za co mnie pokochal choc nie przyszlo mu to bardzo latwo... mialam wrazenie ze musze "wywalczyc" jego milosc... jednak.... czy to moja wina?? nie... napewno moja....

jestem zagubiona... nie radze sobie sama z soba... jestem beznadziejna....

i nie wiem czego oczekuje piszac tu....

czuje totalna bezradnosc...

---------- 11:50 ----------

prosze Was o pomoc... bo sama sobie nie poradze.. nie mam pojecia co robic... nie wiem od czego zaczac...
niewidzialna
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 15:15

Postprzez ewka » 5 lut 2009, o 13:09

niewidzialna napisał(a):nie radze sobie z tym.. coraz czesciej mam do niego pretensje.. o wszytsko.. jeden maly szczegol potrafi we mnie cos tak zmienic ze staje sie nie dowytrzymania...

Tak myślę, że trzeba by dotrzeć, skąd się w Tobie to bierze... czy to zazdrość, zaborczość, niskie poczucie wartości czy co tam jeszcze. I czy sama sobie z tym poradzisz i czy nad tym zapanujesz... jeśli tak, to ok - jeśli nie, to może trzeba szukać pomocy u jakiegoś psychologa...

... co absolutnie nie znaczy!!!, że miałoby usprawiedliwiać siłowe przepychanki. Nie powinien!!!, choć (być może) jego cierpliwość sięga jakieś granicy. Być może dotykacie jakiegoś krytycznego punktu.

Trzeba by również dotrzeć do tego, czy Twoje pretensje "o wszystko" mają uzasadnienie.

Takie są moje pierwsze odczucia po przeczytaniu... wydajesz się trochę roztrzęsiona, więc życzę przede wszystkim spokoju, aby móc w miarę chłodno spojrzeć na sytuację.


:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez ważka » 5 lut 2009, o 13:51

To jest właśnie problem dawania w zwiąku.Dajesz duzo może wszystko z siebie i tego samego oczekujesz!Frustrujesz sie kiedy dostajesz mniej!A tak naprawde zastanów sie czego nie otrzymujesz a na czym ci zależy.I może porozmawiajcie ale na spokonie.Moja rada.Skoro równowaga w dawaniu w twoim zwiazku jest nie halo przestań dawac i w zamian zacznij dawac sobie jak najwiecej.Jeśli sama ze sobą bedziesz sczesliwa to bezinteresownie twoje samopoczucie spłynie na partnera.A mój chłopak mówi mi że on też duzo daje widocznie nie to czego ja oczekuje.Bo ja chciałabym czesto zeby on sie domyślił.Ale z facetami już tak jest że niestety nie domyslaja sie !popracuj nad sobą,swoimi kompleksami,poczuciem wartości.I uczcie sie ze sobą rozmawiac.Ty piszesz że esteś osobą zamknieta w sobie i masz z tym problem.Można nauczyc sie rozmawiac to wcale nie jest trudne.Ja miałam podobny problem.Wymyślilam sobie takie warsztaty codzienne przez tydzień.Siadaliśmy na kanapie i przez pół godzinki rozmawailismy na jakiś temat zwiazany z naszym związkiem oczywiście w atmosferze zaufania i bezpieczeństwa.To nam dało ogromnir dużo.Ja nauczyłam sie mówic czego chce.I on teraz nie musi ze mnie wyduszac różnych informacji.Rozmowa i jeszcze raz rozmowa!Pozdrawiam
Avatar użytkownika
ważka
 
Posty: 611
Dołączył(a): 7 paź 2007, o 17:36
Lokalizacja: Anglia

Postprzez niewidzialna » 5 lut 2009, o 14:23

A mój chłopak mówi mi że on też duzo daje widocznie nie to czego ja oczekuje.Bo ja chciałabym czesto zeby on sie domyślił.Ale z facetami już tak jest że niestety nie domyslaja sie

no wlasnie.. czesto jest tak ze jesli cos robie.. to chcialabym zeby opn tez sie postaral.. jednak nie umie sie domyslec... staram sie mowic o swoich potrzebach i oczekiwaniach.. ale zawsze wtedy slysze ze sie tylko go czepiam i wiecznie mam o wszytsko pretensje..
zarzuca mi ze chce go zmienic w siebie a gdy nie osiagam celu to obrzurzam sie i jestem zla... byc moze tak jest... jestem zla ... ale dlatego bo on mnie nie rozumie...


od dawna widzilam problem.. i od jakiegos czasu staram sie to zmienic.. rozmawiac.. mowic o oczekiwaniach itd... jendak on nadal to samo... jakby mnie nie sluchal.. przyjal taktyke ze ja mam problem z rozowa i wyrazaniem swoich uczuc i potrzeb wiec odpuszcza... zwala wszytsko na mnie ze ja nie potrafie i nic nie robie... a ja tak bardzo sie staram... staram sie zmieniac jednak nie widzetego w nim... nie widze zeby on to zauwazal... poprostu on tego nie dostrzega...


bardzo dobrze ocenilas moja sytuacje.. wszytsko co napisalas sie zgadza.. tylko ja mam coiraz mnie sil na to wszytsko.. a nie chce sie z nim rozstac....
niewidzialna
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 15:15

Postprzez szachistka » 5 lut 2009, o 17:16

Moim zdaniem główny problem leży w tym, że "zrobisz dla niego wszystko". To twoje poświęcenie, niby super sprawa, ale jednak nie do końca. Pamiętam mój pierwszy związek - też bardzo się poświęcałam i też miałam co rusz pretensje. Nie pamiętam już o co, ale pamiętam, że regularnie, co kilka dni było jakieś spięcie.
Kiedyś wyczytałam, że związek nie powinien być wszystkim, ale powinien w życiu być elementem dodatkowym. Oczywiście partner to najważniejsza w życiu osoba, ale nie powinna być całym światem. Im bardziej będziesz w stanie pojąć sens tego tym szybciej uda Ci się nabrać dystansu. Do czego? Do niego, Twojego chłopaka, do jego wad, do jego zmęczenia, do jego nie-chce-mi-się, do jego nie mam ochoty, do czegokolwiek, co Cie denerwuje. Jeśli w swoim życiu postawisz na pierwszy miejscu siebie a na drugim jego, zobaczysz, że nagle okaże się, że tak naprawdę nie ma o co się kłócić:) Zapomniał zadzwonić? Trudno, jego strata, teraz jesteś nieosiągalna. Spóźnił się na spotkanie? To niech sam czeka, Ty poszłaś sobie zobaczyć nową kolekcję ciuchów do sklepu obok. Jest zmęczony? Normalne, Ty też bywasz zmęczona. Przykładów można mnożyć w nieskończoność i na 100%, jeśli zaczniesz wymieniać swoje pretensje, można je dokładnie tak samo obrócić. A dokładniej - obrócić sposób patrzenia na nie. Pamiętaj, że jesteśmy tylko ludźmi i każdy z nas może czasami nie chcieć tego czy owego, nie mieć ochoty na to czy tamto itd. I to wcale nie znaczy, że już komuś mniej zależy.
Ja staram się w sytuacjach, w których czuję, że bierze mnie złość, tłumaczyć sobie mojego partnera i mówię sobie, że ja też bym nie chciała, aby on w podobnej sytuacji miał do mnie pretensje/ zalewał żalem. Dlatego sama nie będę tego robić.
Umiejętność współżycia z drugim człowiekiem to trudna sztuka, ale są pewne podstawowe zasady, których trzeba przestrzegać, jeśli ma być pokój. Jedną z nich jest dystans:)
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 173 gości

cron