Przez ponad rok żyłam w paraliżuj±cym strachu przed matur±...
Czułam, że egzamin ustny z jezyka obcego będzie barier±, której nie będę w stanie pokonać, może nawet nigdy...
Mówiłam, że je¶li zdam to będzie najszczę¶liwszy dzień w moim życiu...
Zdałam, nawet całkiem nieĽle...
Przez chwilę faktycznie skakałam ze szczę¶cia, ale to była tylko chwila... Wystarczyło bym została sama i zaraz dopadł mnie głęboki smutek i lęk...
Wróciły rzeczy, od których uciekałam, które zabijał stres przed egzaminem...
Nie umiem się z tego cieszyć tak jakbym chciała..... Czuję tylko żal, że przez tyle czasu żyłam w lęku przed 15 minutami, że stworzyłam sobie wizję piekła, która powodowała, że nie mogłam oddychać...
Usłyszałam od mojej mamy: "pokonała¶ sam± siebie", była taka szczę¶liwa...
A po mojej twarzy spłynęły krople łez, których nie potrafiłam zachamować...
My¶lałam, że jak podejdę do matury, jak pokonam pewne sprawy to przestanę być nikim, a czuję, że to nic nie zmieniło...
Boję się pustki, któr± widzę przed sob±... Nie mogę uporać się z bólem, który rodzi we mnie co¶ z czym nie umiem się uporać...
Wygrałam, a czuję się jakbym przegrała...
Jestem w¶ciekła na sam± siebie za to, że nie reaguję tak jak powinnam, że nie potrafię się dostatecznie cieszyć... Czy jakbym dostała się na swoje wymarzone studia też by się okazało, że jest mi w zasadzie wszystko jedno?
Szaro¶ć za oknem jest wyrazem mojej duszy, widzę oczami wyobraĽni padaj±cy deszcz i siebie z naci±gniętym na oczy kapturem, tak by nikt nie dojrzał mej twarzy, uciekaj±c± nie wiadomo przed czym...
Tak bardzo boję się, że znów upadnę...