załamanie-zdrada!!!!!!!!!!!!!!!

Problemy z partnerami.

załamanie-zdrada!!!!!!!!!!!!!!!

Postprzez kalcia » 18 lip 2007, o 18:42

witajcie kochani.
Jestem tutaj poraz pierwszy i naprawde niewiem czy bym kiedy kolwiek odwazyla sie pisac tak osobistego posta ale w obecnej chwili jestem juz u kresu wytrzymalosci. normalnie mam wrazenie ze zaraz zfiksuje albo cos jeszcze gorszego sie zemna stanie. Tyle przykrych sytuacji mi ise zdarzylo w zyci przez mojego pratnera ze teraz w sercu czuje tylko bol tak palacy bol ze...
Wogole to nieiwem co robic, a problem polega na tym że:
moze zaczne od ogolnego wprowadzenia w temat. Jestem z moim partnerem juz 10 lat (ale nie jestesmy jeszcze malzenstwem) W naszym zwiazku prorytetowa sprawa bylo zaufanie, oddanie i lojalno¶ć, kiedys oboje mielismy ten sam poglad na zdrade-- nie zdradza sie. Ale teraz to sie zmienilo. przed dwoma laty moj partner zacza spotykac sie z dzewczyna (ona mnie znala i wiedzala ze jestesmy dlugo ze soba) ja o tym nieiwedzalam, dowiedzalam sie jak zemna zerwal powiedzeli mi inni znajomi. wtedy to po tygodniu czasu odezwal sie do mnie- a ja powiedzalam ze niema szans i koniec z nami. Jednakze przekonal mnie zeby dalej z nim byc bo przeciesz tak bardzo mnie kocha i zyc bezemnie niemoze -- wtedy to powiedzal mi ze z ta dzewczyna nic go nielaczylo, tylko raz przypatkiem sie pocalowali bo oboje sie podpili, ja uwierzylam -- o naiwnosci. Tak bardzo chialam mu wierzyc. (oczywiscie wszelkie kontakty zerwal taka mielismy umowe-i wiem ze to jest prawda)
od tamtego czasu cialge przesladowala mnie mysl ze mnie oszukal i tak naprawde mnie zdradzil. naciskalam naciskalam i w koncu jakies 2 miesiace temu powiedzal mi prawde ze mnie z nia zdradzil ale strasznie tego zaluje...
I tak oto rozpocza sie koszmar mojego zycia..
Zaczely sie problemy wemie, sprawa byla przedawniona wiec stwierdzialm ze i tak jestesmy razem to pal licho te zdrade przeciesz to bylo 2 lata temu. Ale to podeujscie wcale mi nie pomoglo zaczelam miec problemy ze soba ciagly strach, zagrozenie brak poczucia bezpieczenstwa. I nagle w niedlugim czasie po tej szczerosci zauwazam ze z nowu cos dzieje sie z moim prtnerem. Zaczynam podejrzewac go co gorsza o romans. Zaczynam stierdzac ze chyba ma kogos na boku, wszystkie symptomy na to wskazuja, doslownie pewnosc na 95%, nawet moglam to sprawdzic zeby miec pewnosc 100% ale poddalam sie, gdzies tam w glebi serduszka ludzilam sie ze jestem przewrazliwona. Ale nie intuicja to intuicja. Nagle moj partnet dzwoni do mnie i w rozpaczy wyznaje ze mial kochanke i przespal sie z nia zekomo 3 razy (podobno to trwalo ok 3 tygodni) ale to jest "suk.." i jest nic niewarta, tak naprawde to mnie kocha i chce byc ze mna na zawsze chce bym bylajego zona. (tu musze wspomniec ze juz od roku mi ise oswiadcza i ciagle mu to niewychodzi, bo wkolko cos tam... --jestem tym juz zmeczona mam juz 28 lat pol zycia mu poswiecilam a teraz takie numery). Ja jak zykle bo wkolko mu wszystko wybaczam mowie dobra mozemy sprobowac byc razem wkoncu ja go kocham calym sercem wiem ze to jest milosc mojego zycia i wiem ze juz nikogo niepokocham az tak. Nawet sie stara naprawde, ale ja mam ze soba problem i to duzy, ta sprawa (bo jeszcze jedna zdrade to mozna wybaczyc ale druga) mnie wykancza, niezdazylam uporac sie z pierwsza informacja a tu bach druga (musze wspomniec ze ja zawsze bylam mu oddana nigdy nieprowokowalam do jakichs chorych sytuacji i naprawde sie staralam, ciagle zastanawiam sie czym ja sobje na to wszystko zasluzylam). kompletnie mu niewierze normalnie w nic, nawet w glupi tekst co bylo w pracy, mam ochote go szpiegowac-- ale to takie ponizajace (nawet probowalam ale to beznadzejne jest), nieufam mu i zaczynam myslec ze to ze z nim zostane to tylko jeszcze bardzej mnie pograzy, ciagle przezywam te wiesci, normalnie ma zchizy i wyobrazam sobje co oni mogli razem robic, wykancza mnie to, czuje sie jak w pulapce zadne wyjscie niejest dobre, jestem z nim-cierpie, jestem bez niego-cierpie i co tu zrobic, tyle lat walczylam o nas tyle razy sie staralam, mialam nadzeje ze uszanuje mnie a tu na koniec bach takie sprawy. niemoge normalnie niemoge przewracami ise to wglowie. I tu taka moja prosba co zrobic zeby sie pozbyc tych uczuc chociasz odrobinke, bo normalnie rozrywaja mnie w srodku pala i dlawia. On mial mi pomagac to przetrwac ale niedaje rady zabardzo rozwala go ze ja tak cierpie, jak to on mowi najgorzej tym asz bo ty jeste bez skazy. Prosze o pomoc i jakas rade. czuje sie totalna frajerka, a najgorsze jest to ze wiem ze jak odejde od niego to nic sie niezmieni ten bol nadal bedze mnie trawil i co ja mam zrobic. Wogole to mam juz taki uraz, tak sie przejechalam i zawiodlam ze w tej chwili mysle o tym aby zostac sama na zawsze, boje sie kolejnego razu od niego czy kogos innego, ja sie do tego nienadaje, to wszystko zbyt wiele mnie kosztuje, nieiwem jak mozna sie z tego podniesc
Pomocy!!! On zniszczyl we mnie wszystko w co wierzylam, teraz juz niemm w co wierzyc i w nas tez niewierze chociasz jestesmy razem. on mowi ze jak dalej bede miala doly i rozpacz na twarzy to odejdze bo niewytrzyma. Ja w sumie nieiweim co chce juz nic niewiem mam mentlik w glowie. Sercem chce byc z nim a rozumem wiem ze to raczej niema juz sensu w koncu 2 zdrady to beda i kloejne, nieiwem co mam myslec o tym wszystkim. Ale wiem ze on to zakoczyl i naprawde chce byc ze mna ale czy moge mu wierzyc i jak dalej ztym wszystkim zyc. co bedze dalej czym teraz mi dokopje. Prosze o jakas rade
kalcia
 
Posty: 5
Dołączył(a): 18 lip 2007, o 18:01

Postprzez selenit » 18 lip 2007, o 18:56

Witam
Z tekstu wynika ze przechodzisz naprawde ciezkie katusze psychiczne.Jeden wniosek postawilas juz poprawnie ze jak cie zdradzil dwa razy to bedzie to robil ciagle,on juz taki jest.Pytanie czy Ty chcesz tak zyc?Przeciez to cie calkowicie zniszczy.Nie potrafisz mu juz ufac i pewnie nigdy mu nie zaufasz.Wiem ze bardzo ciezko jest odejsc od kogos po Tak dlugim czasie(sama to przechodzilam)i wiem ze nie bedzie Ci latwo.Ale po jakims czasie dojdziesz do rownowagi i bedziesz nawet szczesliwa.A jesli zostaniesz w tym toksycznym zwiazku bedziesz znerwicowana i wyniszczona psychicznie osoba.
Uwazam ze jest to najlepsze wyjscie dla Ciebie.
Mozesz oczywiscie zostac z nim i sprobowac ratowac ten zwiazek,znalesc przyczyn dlaczego on zdradza i co go do tego popycha ii sprobowac je wyeliminowac.Ale powiem szczerze ze niektorzy mezszczyzni juz tak maja,nie potrafia byc z jedna kobieta.
Trzymaj sie cieplutko
selenit
 
Posty: 83
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 15:28

Postprzez Madzia » 18 lip 2007, o 19:40

nie wierz w to ze on sie zmieni, ze to juz ostatni raz i wiecej nie bedzie. Kiedys tez wierzylam ze moj partner sie zmieni i trwalam przy nim, dawalam sie ponizac tak naprawde, wybaczalam zle traktowanie, zdrady. Walczysz o ten zwiazek, dajesz z siebie wszystko a on co?? idzie na inne panny.
Wiem ze sie boisz, samotnosci, tesknoty i bolu rozstania, tez sie balam ale powiedzialam dosc, bolalo jak cholera tymbardziej ze mamy dziecko ale z czasem patrzysz na wszystko inaczej, wyrazniej, odzyskujesz swiety spokoj. Troche egoizmu!!!!! Nie pozwalaj sie wiecej oszukiwac, nie popuszczaj mu , on cie zdradzil, wasza milosc to najgorsze co mogl zrobic, zawiodl cie wiec odejdz od niego. W koncu ten kto cie rani nie moze byc tym jednym jedynym. Ktos inny na ciebie czeka, wart tego co mozesz mu dac. Trzymaj sie.
Madzia
 

Postprzez ewka » 18 lip 2007, o 21:03

Przede wszystkim... bardzo, bardzo współczuję.

My¶lę, że aby jako¶ wystartować z tym nowym bagażem, musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, co dalej?

Czy chcesz z nim być, czy nie?
Czy chcesz dać mu kolejn± szansę?
Czy chcesz nauczyć się z nim i z tym żyć?
Czy chcesz wszystko przekre¶lić?
Masz wybór i ja my¶lę sobie, że warto o tym pamiętać... nic nie musisz.

Zdradza się pod wpływem chwili, emocji, zauroczenia, zafascynowania... taki smakowity k±sek, kusz±cy "zakazany owoc". I czasami może to być silniejsze - tak bywa. I nie ma w tym Twojej winy, więc nie obarczaj siebie, bo to Cię do niczego nie zaprowadzi.

¦ciskam
Obrazek
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Eug33 » 19 lip 2007, o 00:50

Tek jak inne forumowiczki, przede wszystkim przytulam mocno.

To, że napisała¶ tu jest już dobr± oznak± - szukasz pomocy. Szukaj wszędzie (to formu, psychoterapia, ksi±zki, grupy wsparcia). Twoje dobro powinno być w tej chwili nadrzędnym dobrem.

Cierpienie z powodu ran, jakie zadaje najbliższa nam osoba wydaje się nie do wytrzymania. Rób wszystko, żeby uruchomił się Twój instynkt samozachowawczy. Zasługujesz przecież na szczę¶cie, prawda?

Ja cały czas wierzę w to, że najważniejsza w naszym życiu jest miło¶ć. Gdy partner, którego tak mocno kochamy, nas rani, wytrzymujemy jeszcze przez jaki¶ czas, w imię miło¶ci. Ale w pewnym momencie co¶ w nas pęka. U¶wiadamiamy sobie, że my też zasługujemy na miło¶ć.

Najbardziej bolesne s± decyzje o rozstaniu.

Ale mamy tylko jedno życie.
Eug33
 
Posty: 25
Dołączył(a): 29 maja 2007, o 08:44
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kalcia » 19 lip 2007, o 07:13

to wszystko niema dla mnie sensu, czyli jedyneym rozsadnym wyjsciem jest odejsc. szczeze mowiac to ja neiwiem co mam robic, chcialabym z nim byc ale nieche kolejny raz zawiesc sie. sproboje odejs raz na zawsze, jeszcze mam rok studiow, za pol roku bede mogla przeniesc sie do innego miasta moze jakos to bedze, a on chyba niezbyt mocno mnie kocha skoro robi takie rzeczy moze kiedys to kochal... cieszko jest tak osadzac niechce tego niechce myslec o nim i o tym wszystki i chyba niechce sie z nim juz spotykac jest cieszko bardzo cieszko ale moze jakos wytrwam dzekuje za posty, przekonuja mnie osłusznosci mojej decyzji
kalcia
 
Posty: 5
Dołączył(a): 18 lip 2007, o 18:01

Postprzez szachistka » 19 lip 2007, o 16:18

Bardzo, bardzo Ci wspolczuje. Twoj post jest pelen bolu i to sie odczuwa. Wszystkie Twoje rozterki i watpliwosci sa jak najbardziej uzasadnione i naturalne. Tylko niepotrzebnie obarczasz siebie wina za stan emocjonalny, w jakim obecnie jestes. Nie dziwie sie, ze nie wierzysz zupelnie swojemu partnerowi. Nie dziwie sie, ze chcesz byc calkowicie sama. Nie dziwie sie takze, iz Twoje serce mimo tego calego zla do niego ciagnie.
Jestem zwolenniczka podejscia zdroworozsadkowego - nie nalezy przy zyciowych wyborach sluchac sie serca ale rozumu. Dlatego ze swej strony radzilabym Ci zapewnic sobie spokoj ducha i posluchac rozsadku. Jestem pewna, iz patrzac w przyszlosc, jaka ten mezczyzna Ci gwarantuje, widzisz, iz nie ma w niej poczucia bezpieczenstwa, pewnosci, zaufania a byc moze jawia sie kolejne zdrady.
Tak jak pisala Ewka - w tej chwili najwazniejsze jest to, czego Ty chcesz, wiec musisz niestety sama sobie odpowiedziec na najwazniejsze pytania, jakie pojawiaja Ci sie w glowie. My mozemy co najwyzej zasugerowac, co bysmy zrobili na Twoim miejscu badz co wg nas jest wskazane. Niemniej wg mnie absolutnie nie powinnas umniejszac rangi czynow, jakich dopuscil sie Twoj mezczyzna. Zdrada to wcale nie efekt chwili; to niestety skutek pewnego procesu, ktory zaczyna sie w glowie. Poczatek jest w myslach a koniec w czynach. Moze pomysl o tym, ze Twoj mezczyzna dopuscil sie czynu o ktorym dobrze wiedzial, ze przez Ciebie nie zostanie on nigdy wybaczony. To chyba mowi juz samo za siebie, jak nisko musial Cie cenic. Nie bede juz komentowac faktu, iz zrobil to 2 razy.
Nikt nie kaze Ci podejmowac decyzji w tej chwili. Ale pamietaj, ze to co dyktuje serce bardzo czesto jest niestety zle.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez maja » 19 lip 2007, o 19:02

Droga Kalciu

Znalazłam się w podobnej sytuacji 10 lat temu!Tylko że ja byłam juz mężatk± (i dalej jestem).I co najgorsze, to co się wydarzyło ci±gle we mnie siedzi.Wiem,że w pewnym sensie przyczyniłam się do tej sytuacji,nie okazuj±c męzowi w dostateczny sposób swoich uczuć.Tylko że wła¶nie po tym wszystkim co zaszło nie moge się psychicznie pozbierać.Doszło do tego,że zapisałam się do psychologa, bo brak zaufania, a przede wszystkim brak pewno¶ci siebie doprowadzaj± mnie do obłędu.Jestem podejrzliwa,zazdrosna,nie umiem cieszyć się tym co przynosi dzień.Musisz zatem spytać sam± siebie,czy będziesz umiała żyć z tym bagażem.Chociaż z tego co piszesz wnioskuję,że raczej nie.Mam w±tpliwo¶ci,że twój partner po ¶lubie się zmieni.Po ¶lubie jeste¶my tacy sami jak przed slubem.Mamy te same wady,przyzwyczajenia,upodobania.Przemy¶l cał± sytuację.Nie bój się,że zostaniesz sama,że sobie nie poradzisz.Czasem lepiej być samemu,niż z kim¶ z kim czujesz się jeszcze bardziej samotnie.Bardzo gor±co Cię pozdrawiam.
maja
 
Posty: 13
Dołączył(a): 19 cze 2007, o 11:14

Postprzez kalcia » 19 lip 2007, o 19:52

wtajcie juz w sumie jest po fakcie rozstalismy sie z mojej strony na dobre, niechgce juz z nim byc jednak ta gorycz nie zmieni sie w stosunku do niego, przeprowadzilam z nim dzias powazna rozmowe, w sumie praktycznie odrazu sie wycofal, a mial tak sie starac, staral sie tylko od tego poniedzalku wszystko od nowa. on mysli ze po 3 tygodniach odkad mi powiedzal ja zapomnialam, jak mozna zapomniec cos takiego, co on by zrobil jak ja bym mu to zrobila?. Jest mi cieszko ale dzisaj padlo wiele slow obojetnosci z jego strony, teraz mi ise wydaje ze tak naprawde nigdy mu na mnie nie zalerzalo, zbyt mocnym uczuciem go darze zebym to widzala wczesniej, ludzilam sie tyle czasu az doszlo do takich sytuacji, a najbardzej wnerwia mnie to ze on radzi sie opcych ludzi opowiadajac to ile ze mna chodzi a potem slysze "tak dlugo jestesmy nasze malzenstwo skonczy sie po roku rozwodem". A i jeszcze mi powiedzal ze jeszcze dlugo zemna sie nieozeni jesli bede sie tak zachowywala, czylki robila mu wyrzuty, on mi mowi ze powinnam sama sie uporac z tym co mi zrobil, ale jak skoro to on do tego doprowadzil, a i jeszcze sie dowiedzalam ze to ja jestem popiepszona. zyc mi ise niechce, ale wiem ze musze odejsc bo zmarnuje sobje reszte zycia, skoro on po takich wyczynach uwarza ze to moja wina. prosze o wsparcie abym sie niepoddala
kalcia
 
Posty: 5
Dołączył(a): 18 lip 2007, o 18:01

Postprzez szachistka » 19 lip 2007, o 20:43

potrafie sobie wyobrazic, jak bardzo moga bolec takie slowa od osoby, ktora sie kocha. i moze dobrze, ze w koncu doszlo do tego, do czego doszlo. przynajmniej ten czlowiek, ktory mial byc Twoim mezem pokazal swoje prawdziwe oblicze. wiem, ze w sytuacji, gdy Twoje serce krwawi caly zimny rozsadek, jaki z pewnosia zachowujesz zdaje sie za nic, ale dzieki niemu powinnas wytrwac. a miedzy nami mozesz liczyc na wsparcie. wiele z nas ma za soba rownie przykre doswiadczenia. od tego jestesmy, aby wzajemnie sie wspierac w trudnych chwilach. ja ze swej strony moge Ci powiedziec, ze jesli nie zagluszysz swojego rozumu, nie dasz sie poniesc emocjom, powinnas juz niedlugo obudzic sie ze swiadomoscia, iz dobrze sie stalo. pozdrawiam serdecznie.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez maja » 19 lip 2007, o 20:44

Wytrwaj w swoim postanowieniu,nie daj się zwie¶ć obietnicom (jezeli takie będ±).Wiem ,ze ci cięzko ale to dobry krok.Odezwij się jeszcze.Pozdrawiam :)
maja
 
Posty: 13
Dołączył(a): 19 cze 2007, o 11:14

Postprzez ewka » 19 lip 2007, o 22:47

kalcia napisał(a):a i jeszcze sie dowiedzalam ze to ja jestem popiepszona. zyc mi ise niechce, ale wiem ze musze odejsc bo zmarnuje sobje reszte zycia, skoro on po takich wyczynach uwarza ze to moja wina. prosze o wsparcie abym sie niepoddala

Najlepsz± obron± jest atak... czy Twój mężczyzna nie działa w my¶l tej zasady? No i jest kto¶ winny - ja? nie!!! Ale niesttey, winien jest zawsze ten, który zdrada... bo je¶li co¶ jest nieokej, to nie tak rozwi±zuje się problemy.

Kalcia, twarda b±dĽ!!! Niech mu dotrze do główki... tej od my¶lenia, oczywi¶cie!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez selenit » 20 lip 2007, o 10:23

Mysle ze podjelas decyzje najlepsza dla siebie.Oczywiscie ze twoj mezszczyzna zachowywal sie jak zachowywal ale wyplywalo to z poczucia porazki jakie odczul,byc moze on caly czas myslal ze przyjdzie przyzna sie do bledu,przeprosi i wszystko bedzie ok ale sztuka jest nie popelniac wiecej tego samego bledu.
Mysle ze mozesz tu chodzic i bedziesz mialal zawsze wsparcie od ludzi w byciu wytrwalym w swojej decyzji ale byc moze powinnas poszukac tez fachowej pomocy w postaci terapelty i psycholga ktory pomoze ci sie z tym uporac na przyszlosc.Abys kiedys umialla bez balastu z przeszlosci stworzyc nowy zwiazek..Czasem tak bywa ze jesli ktos bardzo nas zranil w przeszlosci,przerzucamy to potem na nowy zwiazek i komplikujemy wszystko.Musisz zapomiec o nim i o przeszlosci.
Trzymaja sie
selenit
 
Posty: 83
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 15:28


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości