witajcie kochani.
Jestem tutaj poraz pierwszy i naprawde niewiem czy bym kiedy kolwiek odwazyla sie pisac tak osobistego posta ale w obecnej chwili jestem juz u kresu wytrzymalosci. normalnie mam wrazenie ze zaraz zfiksuje albo cos jeszcze gorszego sie zemna stanie. Tyle przykrych sytuacji mi ise zdarzylo w zyci przez mojego pratnera ze teraz w sercu czuje tylko bol tak palacy bol ze...
Wogole to nieiwem co robic, a problem polega na tym że:
moze zaczne od ogolnego wprowadzenia w temat. Jestem z moim partnerem juz 10 lat (ale nie jestesmy jeszcze malzenstwem) W naszym zwiazku prorytetowa sprawa bylo zaufanie, oddanie i lojalno¶ć, kiedys oboje mielismy ten sam poglad na zdrade-- nie zdradza sie. Ale teraz to sie zmienilo. przed dwoma laty moj partner zacza spotykac sie z dzewczyna (ona mnie znala i wiedzala ze jestesmy dlugo ze soba) ja o tym nieiwedzalam, dowiedzalam sie jak zemna zerwal powiedzeli mi inni znajomi. wtedy to po tygodniu czasu odezwal sie do mnie- a ja powiedzalam ze niema szans i koniec z nami. Jednakze przekonal mnie zeby dalej z nim byc bo przeciesz tak bardzo mnie kocha i zyc bezemnie niemoze -- wtedy to powiedzal mi ze z ta dzewczyna nic go nielaczylo, tylko raz przypatkiem sie pocalowali bo oboje sie podpili, ja uwierzylam -- o naiwnosci. Tak bardzo chialam mu wierzyc. (oczywiscie wszelkie kontakty zerwal taka mielismy umowe-i wiem ze to jest prawda)
od tamtego czasu cialge przesladowala mnie mysl ze mnie oszukal i tak naprawde mnie zdradzil. naciskalam naciskalam i w koncu jakies 2 miesiace temu powiedzal mi prawde ze mnie z nia zdradzil ale strasznie tego zaluje...
I tak oto rozpocza sie koszmar mojego zycia..
Zaczely sie problemy wemie, sprawa byla przedawniona wiec stwierdzialm ze i tak jestesmy razem to pal licho te zdrade przeciesz to bylo 2 lata temu. Ale to podeujscie wcale mi nie pomoglo zaczelam miec problemy ze soba ciagly strach, zagrozenie brak poczucia bezpieczenstwa. I nagle w niedlugim czasie po tej szczerosci zauwazam ze z nowu cos dzieje sie z moim prtnerem. Zaczynam podejrzewac go co gorsza o romans. Zaczynam stierdzac ze chyba ma kogos na boku, wszystkie symptomy na to wskazuja, doslownie pewnosc na 95%, nawet moglam to sprawdzic zeby miec pewnosc 100% ale poddalam sie, gdzies tam w glebi serduszka ludzilam sie ze jestem przewrazliwona. Ale nie intuicja to intuicja. Nagle moj partnet dzwoni do mnie i w rozpaczy wyznaje ze mial kochanke i przespal sie z nia zekomo 3 razy (podobno to trwalo ok 3 tygodni) ale to jest "suk.." i jest nic niewarta, tak naprawde to mnie kocha i chce byc ze mna na zawsze chce bym bylajego zona. (tu musze wspomniec ze juz od roku mi ise oswiadcza i ciagle mu to niewychodzi, bo wkolko cos tam... --jestem tym juz zmeczona mam juz 28 lat pol zycia mu poswiecilam a teraz takie numery). Ja jak zykle bo wkolko mu wszystko wybaczam mowie dobra mozemy sprobowac byc razem wkoncu ja go kocham calym sercem wiem ze to jest milosc mojego zycia i wiem ze juz nikogo niepokocham az tak. Nawet sie stara naprawde, ale ja mam ze soba problem i to duzy, ta sprawa (bo jeszcze jedna zdrade to mozna wybaczyc ale druga) mnie wykancza, niezdazylam uporac sie z pierwsza informacja a tu bach druga (musze wspomniec ze ja zawsze bylam mu oddana nigdy nieprowokowalam do jakichs chorych sytuacji i naprawde sie staralam, ciagle zastanawiam sie czym ja sobje na to wszystko zasluzylam). kompletnie mu niewierze normalnie w nic, nawet w glupi tekst co bylo w pracy, mam ochote go szpiegowac-- ale to takie ponizajace (nawet probowalam ale to beznadzejne jest), nieufam mu i zaczynam myslec ze to ze z nim zostane to tylko jeszcze bardzej mnie pograzy, ciagle przezywam te wiesci, normalnie ma zchizy i wyobrazam sobje co oni mogli razem robic, wykancza mnie to, czuje sie jak w pulapce zadne wyjscie niejest dobre, jestem z nim-cierpie, jestem bez niego-cierpie i co tu zrobic, tyle lat walczylam o nas tyle razy sie staralam, mialam nadzeje ze uszanuje mnie a tu na koniec bach takie sprawy. niemoge normalnie niemoge przewracami ise to wglowie. I tu taka moja prosba co zrobic zeby sie pozbyc tych uczuc chociasz odrobinke, bo normalnie rozrywaja mnie w srodku pala i dlawia. On mial mi pomagac to przetrwac ale niedaje rady zabardzo rozwala go ze ja tak cierpie, jak to on mowi najgorzej tym asz bo ty jeste bez skazy. Prosze o pomoc i jakas rade. czuje sie totalna frajerka, a najgorsze jest to ze wiem ze jak odejde od niego to nic sie niezmieni ten bol nadal bedze mnie trawil i co ja mam zrobic. Wogole to mam juz taki uraz, tak sie przejechalam i zawiodlam ze w tej chwili mysle o tym aby zostac sama na zawsze, boje sie kolejnego razu od niego czy kogos innego, ja sie do tego nienadaje, to wszystko zbyt wiele mnie kosztuje, nieiwem jak mozna sie z tego podniesc
Pomocy!!! On zniszczyl we mnie wszystko w co wierzylam, teraz juz niemm w co wierzyc i w nas tez niewierze chociasz jestesmy razem. on mowi ze jak dalej bede miala doly i rozpacz na twarzy to odejdze bo niewytrzyma. Ja w sumie nieiweim co chce juz nic niewiem mam mentlik w glowie. Sercem chce byc z nim a rozumem wiem ze to raczej niema juz sensu w koncu 2 zdrady to beda i kloejne, nieiwem co mam myslec o tym wszystkim. Ale wiem ze on to zakoczyl i naprawde chce byc ze mna ale czy moge mu wierzyc i jak dalej ztym wszystkim zyc. co bedze dalej czym teraz mi dokopje. Prosze o jakas rade