Wiesz Ewa, nie wiem ale to chyba znowu syndrom kobiety kochającej za bardzo, nie wiem już, dorwałam "drania" wczoraj, ciężko zrobić aferę w kilkanaście minut, tłumaczenia jednej podstawowej sprawy, odbierz telefon, wszystko sprowadza się właśnie do tego, cholerny telefon, który ma służyć do tego, żeby powiedzieć, przepraszam, wiem umawialiśmy się, ale naprawdę podle się czuję, jadę do domu, albo przepraszam, miałem być, jestem wściekły, bo coś tam, albo przepraszam, nie przyjechałem, uwierzysz albo nie, ale nic mi nie jest, jestem cały itd, itp. Wiem, my baby tak mamy, że wolimy wiedzieć, co się dzieje, mężczyźni tego nie potrzebują, i nie zastanawiają się nad tym, a my dopisujemy swoje ideologie do wszystkiego.
A wracając do wczorajszego wieczoru, myślisz że dotarło??? Nie, dojechałam do pracy, dzwoniłam żeby powiedzieć, aby zwijał się do domu, i nie wygłupiał się z tą pracą, w tym stanie w jakim był, jeszcze z rozbrajającą szczerością powiedział mi, że przez cały dzień nałykał się prochów zbijających gorączkę, po czym wsiadł do samochodu, żeby zarobić na lekarza i leki,
, ręce opadają. Ech, idę spać, bo na noc znów do pracy.