Katarzynko nie wiem jeszcze kiedy zakończę terapię, ale jestem przekonana, że będzie to dla mnie bardzo ważny moment i zapewne wtedy o tym napiszę dla siebie i dla innych.
Adelaido bardzo się cieszę, że się odezwałaś. Byłam ciekawa co u Ciebie... Czuję się też spokojniejsza wiedząc, że zdecydowałaś się wrócić na terapię.
Mam poczucie, że jest w Tobie teraz więcej pewności i spokoju. Po Twoich słowach (tak jak Twój psychiatra) czuję, że sobie rzeczywiście radzisz.
"Nie wiem też, czym chciałabym się zajmować na terapiach po ewentualnym powrocie, jakoś nie dostrzegam w sobie większych problemów."
Myślę, że jest to dość naturalne, kiedy ma się dłuższą przerwę w terapii to się od niej odzwyczaja i traci się taki nawyk "wymyślania" kolejnych tematów. Mając jakieś tam przerwy w terapii (nie tak długie jak Twoje obecna) tak to odczuwałam. Kiedy coś się działo to bardziej myślałam jak sobie z tym poradzić, niż o kolejnym spotkaniu, wytwarzał się we mnie pewnien dystans i równocześnie przekonanie, że już tak bardzo nie potrzebuję terapii (oczywiście, gdy już potrafiłam sama pokonać trudności). Także myślę, że może to być naprawdę pozytywne. Poza tym masz jeszcze ponad miesięc, sporo czasu, by się zastanowić czym chciałabyś się zająć. Jeśli myślisz o końcu terapii to może podomykaniem rozpoczętych tematów?
"No może problem z aktywnością i przesypianiem dni ale nie jest tak, że nic nie robię, wychodzę do pracy, trochę słucham muzyki, siedzę przed komputerem..."
A wychodzisz gdzieś poza pracą?
"Wstaję rano z uśmiechem na ustach i cieszę się z drobiazgów."
"Niestety matury nie chce mi się zdawać bo postrzegam ją jako sytuację stresującą i boję się pogorszenia samopoczucia z tego powodu."
Nie będę Cię namawiała. Chciałam Ci tylko napisać, że nie da się przez całe życie unikać sytuacji stresujących w pewnym momencie trzeba się z nimi zmierzyć. Zresztą jestem przekonana, że już nieraz je pokonywałaś (tylko tego być może nie dostrzegasz). Poza tym nawet jeśli nie pójdziesz na studia to jednak samą maturę warto mieć, no i a nuż będziesz miała możliwość i ochotę studiować, daje Ci to po prostu większe możliwości. Piszę Ci o tym, bo sama nie chciałam zdawać matury. Pamiętam jak rok wcześniej miałam ciągle przed oczami jej wizje i jedyne na co było mnie wtedy stać to skulić się pod kołdrą. Natomiast zdając ją przekonałam się, że ten lęk przed nią był o wiele straszniejszy (milionkrotnie naprawdę!) niż sama matura. Właściwie poza jednym egzaminem (ustnym), który i tak zdałam i to całkiem nieźle to nie był wcale tak uciążliwy. Ba! powiem Ci, że zdawałam ją jeszcze raz, bo potrzebowałam dodatkowego przedmiotu, tak się rozsmakowałam.
"Czuję się teraz tak, jakbym żyła życiem wg mojej koncepcji a nie wg tego, co terapeutce wydaje się dla mnie dobre. Choć przyznać trzeba, że większość rzeczy, które jej wydawały się dobre rzeczywiście były dobre dla mnie hehe."
No to świetnie, to masz prawo do dużej satysfakcji! A co do rad terapeutki... Po pierwsze jak sama zauważyłaś większość z nich jest dla Ciebie dobra i fajnie. Po drugie nie musisz przyjmować jej wszystkich rad, wręcz nie byłoby to dla Ciebie dobre! Warto powiedzieć jej o swoich wątpliwościach i przekonaniu, że w danej kwestii masz swoje własne zdanie, że inna droga jest bardziej Twoja. Ja będąc na poprzedniej terapii (na obecnej jest tak, że terapeuta raczej nie daje mi rad, a tylko i aż wparcie, zrozumienie, wiarę w moje możliwości i naprowadza mnie, ale na głębsze dostrzeganie tego co jest we mnie) psycholog była bardziej nastawiona na doradztwo i zdarzało się tak, że czułam, że pewne rady nie są dla mnie lub w danym momencie nie jestem w stanie im sprostać. Ale ja nie potrafiłam wtedy o tym powiedzieć, przez co skazywałam się na poczucie winy, robienie czegoś wbrew sobie lub udawanie, że to robię, no i nie byłam w tym autentyczna o to jest najważniejsze przecież w terapii.
Życzę Ci, byś była zadowolona z obranej drogi i czerpała z niej wiele korzyści. A jeśli masz tylko potrzebę to pisz.
flinka