Tak sobie czytam i czytam i widzę, ze są ludzie, którzy mają podobnie jak ja.
Eto, tak bardzo rozumiem o czym piszesz i co czujesz....
Z moją matka miałam zawsze trudne relacje. Ona mnie po prostu nie lubiła. Od zawsze.Traktowała mnie jak rywalkę.Mój ojciec był raczej bierny i najczęściej poddawał się woli matki. To on mnie bił za moje " przewinienia" , ale głównym motorem napędzającym jego działania była matka, która tak długo szczuła go na mnie, aż ten musiał zrobić coś, co " oczyściłoby " atmosferę ( czyli żona przestałaby gderać). Mój ojciec umarł, kiedy wchodziłam w dorosłe życie. Matka miała żal do świata i boga, ze została sama. Po jakimś czasie, ten zal przerodził się....w nienawiść do mnie. Po śmierci taty zajmowałam się matką, chciałam ulżyć jej w cierpieniu, rozmawiałam, zabierałam do kina...Straciłam pracę, byłam bez środków do życia. Moja matka weszła w fazę menopauzy, w domu zaczęło być okropnie z powodu " gęstej " atmosfery. Nieleczone przekwitanie uspokoiło się po kilku latach, nie mnie- na skutek wydarzeń- moje kontakty z matką były bardzo luźne, wyprowadziłam się i zamieszkałam u siostry.Miałam do matki żal, za to, ze była podła w stosunku do mnie, ze obgadywała mnie przed rodziną, znajomymi. Wielu ludzi potępiło mnie za moją postawę, matka wcieliła się w rolę ofiary.
Kiedy zaszłam w ciąże, poszłam do matki, powiedzieć jej o tym. Nic od niej nie chciałam, chciałam jedynie porozmawiać jak kobieta z kobietą. Jedno jej zdanie, które usłyszałam wtedy spowodowało, ze wyszłam z płaczem.I to był koniec naszych kontaktów.
Urodziłam dziecko, miało 4 miesiące, kiedy do mojego domu przyszła matka. Zostawiła jakieś pieniądze dla wnuka i wyszła. Nie umiałam z nią rozmawiać. Czułam ból, odrzucenie, poniżenie, totalne rozbicie. Potem ruszyło mnie sumienie. Chciałam, żeby moje dziecko miało możność kontaktów z obiema babciami.Odnowiłam stosunki z matką, ustaliłyśmy, że nie wracamy do przeszłości, że zaczynamy od nowa.
Moja matka ma problem z wypominaniem rzeczy, które już były, nawet sprzed wielu lat. Ona w sobie hodowała poczucie krzywdy. Miała trudne dzieciństwo i tym się usprawiedliwiała zawsze.
Mimo wszystko, uznała, uwierzyłam, ze będzie ok.
Po kilku latach w moim małżeństwie zaczęło być źle.
Matka nie wspierała mnie, nie mniej słuchała co mówiłam.
Tak naprawdę zostałam sama z tym problemem, ale radziłam sobie.
Zaczęły się jednak inne problemy. Matka zaczęła dziwaczeć. Od kilkunastu lat była wdową, od kilku lat na emeryturze.Zaczęła mieć problemy z sąsiadami mieszkającymi nad nią, ze za głośni są, że zakłócają spokój.
Doszło do jakiś bezsensownych kłótni z innymi sąsiadami, którzy nie popierali jej działań w stosunku do zakłócających jej spokój sąsiadów.Potem moja matka zaczeła twierdzić, że jest zatruwana gazami, przez sąsiadów z góry. Nikt nie czuł dziwnych zapachów za wyjątkiem matki.
Toksyczność mojej matki połączyła się z zaburzeniami urojeniowo omamowymi! I nie ma chyba gorszej kombinacji.
pokłóciła się ze mną, wyrzekła. Wniosłam sprawę o umieszczenie jej na leczeniu bez jej zgody, sprawę wtopiłam- powództwo oddalono z powodu opinii biegłego psychiatry.
teraz moja matka, jest w silnym emocjonalnym związku z moimi teściami, którym się żali, że utrudniam jej kontakty z wnukiem, a ci z kolei próbują nakłonic dziecko, w trakcie jego wizyt u nich z byłym mężem, zeby zadzwonił od nich do babci , bo ona chciałaby z nim porozmawiać. Moja matka nie przychodzi do mnie, nie kontaktuje się z moim dzieckiem w zaden sposób. wie, ze teściowe nie są w dobrych stosunkach ze mną ( własciwie nie mamy kontaktu).
Ale to nie wszystko.
Jako ze nie chodzę do niej, nie dzwonię, nie interesuję się,bo stwierdziłam, ze skoro nie mogę jej zmienić, to spróbuję chronić siebie ( zresztą zgodnie z jej wolą nie kontaktuję się)to wpadła na pomysł, ze mojej pracy może mi pobruździć. Bo tak naprawdę, jej działania, są dla zemstą za to, ze chciałam ją umieścić na leczeniu.
Matka była na rozmowie u dyrektora, który " mimochodem" został poinformowany, ze jak pracuję w tej firmie.
Toksyczna matka, która całe życie żądała posłuszeństwa, zabiegania o jej względy w przebiegły sposób próbuje mnie teraz zmusić do uległości.
Nie wiem, już, co mam teraz, w obecnej sytuacji zrobić......
raegować, czy nie? Poczekać na rozwój wypadków?Co z sytuacją w pracy? Ruszać ją?