didi74 napisał(a): Tak więc w moim pojeciu staram sie jak moge ale widać coś robie źle.
Dla mnie to nie jest takie jednoznaczne... jeśli on rzeczywiście ma depresję, to się Dziewczyno zaorasz, a sama go z niej raczej nie wyciągniesz - są specjaliści. Może jakaś terapia małżeńska? Lub chociaż on sam?
Odnośnie zdrady - ani nie bronię, ani nie szukam na siłę tłumaczeń... ale każda zdrada zostawia jakieś piętno na zdrajcy. I nawet nie wgłębiając się zanadto - skoro jesteście razem, to widocznie TAM coś nie wyszło i może to być jakąś porażką, którą (jako mężczyzna ze swoim ego) musi przeżyć i łatwo mu nie jest. Tak to widzę i wiem, że to jest niesprawiedliwe, bo jako ta zdradzona powinnaś przyjmować hołdy, bukiety i śniadanie w łóżku. I nie dość, że przegrał TAM, to i w jakimś sensie przegrał TU... bo się sypie. Może to są jego własne koszty?
Myślę jeszcze o czymś... musiałaś i musisz trzymać finanse i być tą mocną stroną. Ok, ale czy przeszkadzało Ci to wcześniej, czy raczej się pogodziłaś? Czy on ze swoimi wszystkimi wadami "nadawał" się do życia wcześniej, czy nie bardzo?
Bo myślę, że niedobrze jest dokładać do tych wad zdradę (dla mnie są to zupełnie osobne rzeczy) - jeśli zechcesz, byście byli dalej razem (bo przecież nie musisz). Jeśli nie zechcesz - możesz dołożyć i stanie się facetem, którego łatwiej zostawić.