Stracilem kobiete którą bardzo kocham przez swoją głupote&am

Problemy z partnerami.

Postprzez szachistka » 19 sty 2009, o 16:54

Witaj.
Powiem Ci, że nawet w udanych związkach uczucie niechęci do partnera nie jest, wg mnie, czymś obcym. W końcu każdy poważny konflikt wywołuje negatywne emocje i czasami ciężko wziąć się na wyrozumiałość i empatię szczególnie, gdy bardziej odczuwa się niezrozumienie, żal, pretensje itd. Zatem, to jak reaguje Twoja dziewczyna, jest całkiem naturalne i normalne. Dlatego tak wiele osób radzi Ci, abyś pozwolił jej zatęsknić, na spokojnie wszystko przemyśleć, odczuć brak Ciebie...Po prostu to jest najlepsze rozwiązanie dla tego typu problemów. Wiem, jak w takich sytuacjach trudno jest się opanować, zwłaszcza natłok czarnych myśli i scenariuszy. Sama mam za sobą wiele rozstań i pamiętam zarówno emocje, które towarzyszą tej bardziej zaangażowanej i starającej się o powrót stronie jak i te, które udzielają się partnerowi, który zakończył związek.
Przyłączam się do chóru: daj jej spokój. Pamiętaj, że i tak i tak będziesz musiał "zamknąć się" a im prędzej to zrobisz, tym szybciej ona będzie mogła wszystko na spokojnie przemyśleć i tym szybciej odczuje to, co odczuć musi jeśli ma ta rozłąka się dla Was dobrze zakończyć: tęsknotę, pragnienie Twojej obecności, brak itd. Więc zostaw ją. Jeśli chcesz do niej zadzwonić, zadzwoń do kumpla. Chcesz z nią pogadać, napisz tu. Chcesz wysłać sms, wyślij do koleżanki. Byle nie do niej. Ona chciała się z Tobą rozstać więc daj jej poczuć w 100% jak to jest, gdy faktycznie Ciebie nie ma. Tak się składa, że ludzie doceniają na ogół ważne rzeczy gdy je tracą. Więc niech Cię straci.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez niflheim » 21 sty 2009, o 11:46

szachistka napisał(a):........ Dlatego tak wiele osób radzi Ci, abyś pozwolił jej zatęsknić, na spokojnie wszystko przemyśleć, odczuć brak Ciebie...Po prostu to jest najlepsze rozwiązanie dla tego typu problemów. Wiem, jak w takich sytuacjach trudno jest się opanować, zwłaszcza natłok czarnych myśli i scenariuszy. Sama mam za sobą wiele rozstań i pamiętam zarówno emocje, które towarzyszą tej bardziej zaangażowanej i starającej się o powrót stronie jak i te, które udzielają się partnerowi, który zakończył związek.
Przyłączam się do chóru: daj jej spokój.


Szachistko, wiem że powinienem sie nieodzywać, dac zatęsknic jej uczuciom ale jednocześnie sie boje że te uczucia do mnie się juz wypaliły i jestem już nic nieznaczącym dla niej wspomnieniem.
Tesknie bardzo za nią, miotam się, chce dzwonić ale powstrzymuje się,
Zrobilem album z naszymi fotkami na webshotsie - chcialbym jej przeslac link - ale niewiem jak na to zareaguje - czy sie wkorzy czy nie...
Mielismy isc razem na koncert Zywiołaka w najbliższy piatek - ale jak sie nieodzywamy to Ona bedzie miała inne plany....
Boje sie ze juz ją utraciłem. Siedze bezradnie, nic nie robie... nie jezdze do niej, nie wystaje przed oknem, nie obsypuje jej kwiatkami, nie mailuje, smesuje.
niflheim
 
Posty: 98
Dołączył(a): 15 sty 2009, o 13:08
Lokalizacja: Wawa

Postprzez munsand » 21 sty 2009, o 12:07

Pamiętaj o jednym, brak kontaktu z twojej strony na pewno nie przyczyni się do wygaśnięcia jej uczuć. Jeżeli, rzeczywiście coś się w niej wypaliło to na pewno wcześniej. Konieczność pobycia bez ciebie a w szczególności bez tej świadomości, że i tak może na ciebie liczyć bo kontaktujesz się i zabiegasz zmusi ją do zastanowienia się co jest ważne i za czym tęskni. Wiem, że jest to bardzo trudne, sama przerabiałam to przez ostatnie dwa tygodnie. Jeszcze teraz boli i długo będzie, ale było warto. Trzymam kciuki.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez niflheim » 21 sty 2009, o 13:19

munsand napisał(a):.... Konieczność pobycia bez ciebie a w szczególności bez tej świadomości, że i tak może na ciebie liczyć bo kontaktujesz się i zabiegasz zmusi ją do zastanowienia się co jest ważne i za czym tęskni.


Właśnie powiem szczerze że niewiem tak naprawde czy byłem dla niej kimś waznym, zasługującym na miejsce w sercu. Ona jest kobietą żywiołową mającą 100 pomysłow na raz a ja jestem troche bardziej opanowany.
Ona zawsze po kazdym związku szybko znajdowała oparcie w innym facecie....
Ja po raz pierwszy (po kilku zwiazkach) powiedziałem słowo kocham cię (bo tak naprawde moje serce czuło). Ona niechciala w to wierzyc - i długo sie do tego przyswajała.
Ona ma nature kota, gdy ma jakies stresy to głosno krzyczy, odwraca sie i idzie w swoją strone, trzeba pozniej do niej pojsc i ja tulic... jest tez samodzielna, przejechala sie na kilku zwiazkach i podswiadomie wie ze facetom nie wolno ufać i tak na prawde w 100% polegać. Teraz doszły do tego problemy zdrowotne, do ktorych ja sie tez przyczynilem - boi sie ze moze miec nawrot raka szyjki macicy. W takich sytuacjach ludzie potrzebuja jakiegoś oparcia w 2 osobie - Ona niechciała tego oparcia odemnie - to mnie tez boli... :(
niflheim
 
Posty: 98
Dołączył(a): 15 sty 2009, o 13:08
Lokalizacja: Wawa

Postprzez munsand » 21 sty 2009, o 16:48

---------- 15:46 21.01.2009 ----------

No to jesteśmy w domu. Z moim mężem jest podobna sytuacja, ma raka (wiemy od 3 lat) Nie wiem czy dobrze sądzę ale taka choroba powoduje olbrzymie spustoszenie w psychice. Ja zaczęłam się na niego zamykać taki był mój mechanizm obronny. On chyba też bał się mówić co czuje, żeby mnie nie ranić i nie obciążać. Myślę, że ona może teraz poszukiwać własnej tożsamości. Człowiek czasami zabija w sobie uczucie do drugiej osoby, bo wydaje mu się, że tak będzie lepiej. Osoby takie jak ona tego typu przeżycia zmieniają podwójnie, uczą pokory a uwierz mi, że to trudna lekcja. Czy rozmawialiście kiedyś o dzieciach? Dlaczego sądzisz, że przyczyniłeś się do jej choroby? Nikomu nie udało się udowodnić w którym momencie życia kobieta "zaraziła" się. Mogło to być lata temu a może po prostu pojawiły się sprzyjające warunki do rozwoju choroby. Daj jej trochę czasu a później postaraj się z nią spotkać i porozmawiać, na spokojnie i nie przez telefon. Zastanów się też dobrze co chcesz jej powiedzieć. Czego ona może oczekiwać od ciebie i od siebie. Nowotwór to jedno a kryzys tożsamości związany z poczuciem kobiecości do drugie.

---------- 15:48 ----------

Mam też wrażenie, że obwiniając się o wszystko przestałeś pamiętać o tym, że coś dobrego wnosiłeś do tego związku, przypomnij to sobie i jej też. Szukanie błędów w sobie jest ok ale skrajne obwinianie się za wszystko nie przyniesie niczego dobrego.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez niflheim » 22 sty 2009, o 10:45

munsand napisał(a): Czy rozmawialiście kiedyś o dzieciach? ....

Mam też wrażenie, że obwiniając się o wszystko przestałeś pamiętać o tym, że coś dobrego wnosiłeś do tego związku, przypomnij to sobie i jej też


O dzieciach to glownie ja mowilem, tylko ze jak mi powiedziala ze miala kiedys nowotwor (pozniej przez jakis czas niemozna zajsc w ciaze ze wzgledu na zdrowie) - ja niezajarzylem i dalej mowilem o dzieciach, zartujac ze podmienie jej pigulki na tictaci... - strasznie sie wkurzala tym.
Co do zwiazku - wnioslem tez napewno bardzo wiele, ale niesprawdzilem sie jako czlowiek w takich zwyklych przyziemnych rzeczach: spozniania sie, wielokrotne proszenie mnie o reperacje dupereli w domu, przekladanie spraw na pozniej, mala spontanicznosc w urzadzaniu domu (duze opory do kupowania jakichkolwiek nowych mebli do domu.... zawsze powtarzalem "po co" "mamu juz przeciez" etc...).
Wiecie, wczoraj zadzwinilem do niej, niechetnie ze mna rozmawiala - powiedziala ze chce mi cosik powiedziec ale to nie temat na telefon - tylko jak sie spotkamy w 4 oczy, mialem do niej jechac wieczorem i pogadać- ale niepojechalem "speniałem" bałem sie rozmawiac.
Boje sie tej rozmowy bo wiem o czym bedzie - ze to jest juz KONIEC, ze nienadaje sie na partnera do budowania trwałego związku
niflheim
 
Posty: 98
Dołączył(a): 15 sty 2009, o 13:08
Lokalizacja: Wawa

Postprzez munsand » 22 sty 2009, o 22:19

Musisz zebrać siły i spotkać się z nią. Najgorsza jest niepewność. Czy będzie koniec czy nowy początek to będziesz wiedział na czym stoisz i łatwiej będzie pogodzić Ci się z sytuacją. Co do choroby i dzieci to muszę ci powiedzieć, że w całej sytuacji wykazałeś się niewielką wrażliwością (ja zresztą postąpiłam podobnie). Mamy jedną adoptowaną córkę, i zawsze marzyliśmy, że adoptujemy drugie dziecko. Gdyby nie choroba męża pewnie już poczynilibyśmy starania. Ja zaczęłam powoli naciskać, a mój mąż unika tematu. Powiedział mi dopiero teraz, że bardzo go to boli wie, że bardzo o tym marzę (on też) ale świadomość ryzyka przerzutów sprawia, że jest to bardzo trudne. Żyje się ze świadomością, że można nie doczekać jak do dziecko dorośnie a nawet pójdzie do szkoły, że ja zostanę sama. Oczywiście za chwilę ktoś powie, że można wpaść pod samochód i będzie identycznie, tylko nie wstajesz codziennie rano ze świadomością, że to może się zdarzyć. Mam nadzieję, że tak jak i mojego męża wszystko ją przerosło i będziecie w stanie poukładać to na nowo. Zbieraj siły i ruszaj na rozmowę!!:)
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez ewka » 23 sty 2009, o 10:25

niflheim napisał(a):mialem do niej jechac wieczorem i pogadać- ale niepojechalem "speniałem" bałem sie rozmawiac.

No to dałeś ciała. I jakbyś powielił schemat swoich wcześniejszych zachowań. MUSISZ wyjść tej sytuacji na przeciw... a może już wyszedłeś i się rozmówiliście?

Trzymam kciuki
:ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez wolfspider » 23 sty 2009, o 10:55

Ja osobiście wolę, jak ktoś mi powie w cztery oczy, że np. nie chce się ze mną spotykać z jakiegoś powodu niż udaje swoje uczucia. Najgorsza prawda jest lepsza niż niepewność.
wolfspider
 
Posty: 250
Dołączył(a): 5 lis 2008, o 09:55

Postprzez niflheim » 25 sty 2009, o 18:25

ewka napisał(a):
niflheim napisał(a):mialem do niej jechac wieczorem i pogadać- ale niepojechalem "speniałem" bałem sie rozmawiac.

No to dałeś ciała. I jakbyś powielił schemat swoich wcześniejszych zachowań. MUSISZ wyjść tej sytuacji na przeciw... a może już wyszedłeś i się rozmówiliście?

Trzymam kciuki
:ok:


Wiem ze dalem ciala, bylem u niej w Czwartek wieczorem, powiedziala mi ze tym zachowaniem "strzelilem sobie samobuja", Dala mi ostatnia torbe rzeczy, przytulila sie do mnie i zaczelismy sie zegnac tulac sie do siebie" Mowilem jej ze to co sie stalo zlego w tym zwiazku - to moja wina- prosilem o 1, malatka jedna szanse - powiedziala NIE!!! Mowila ze w to niewierzy, bo kiedys w poprzednim zwiazku dala 1sza, 2 , 3cia szanse a koles ja zawiodl - a wiec ONA niewierzy ze JA sie moge zmienic............
Bolało to - bardzo.
Przytulilismy sie do siebie przy drzwiach i dziekowalismy sobie za rok milosci, uczuc,
Posilem o szanse, ze sie zmienie - powiedziala ze to dobrze - ale w niej juz chyba wszystko wypalilo sie....
Plakala, poprosila abym juz poszedl... Pozegnalem sie z NIA, Pozegnalem sie z naszymi kotami i poszedlem.
Natepnego dnia polazlem do roboty i Jaka mila niespodzianka - wpadlo 2 przydupasow prezesa firmy i wreczyli mi wymowienie, dali 5 minut na spakowanie swoich rzeczy i opuszczenie budynku (mosialem zostawic laptopa z prywatnymi dokumentami, komorke - stracilem kontakt do wszystkich znajomych... rzeczy z nosnikami danych bede mogl odzyskac po weekendzie). Pojechalem do niej, chcialem porozmawiac z kims mi bliskim o klopotach - powiedziala ze spotkamy sie wieczorem,
Wieczorem sie nie odzywala, zadzwonila dopiero przed polnoca na priv komorke i miala do mnie pretensie ze niemogla sie ze mna skontaktowac, mowilem jej ze zabrali mi wszystko, - rozmowa nie byla mila
Mielismy w tym dniu isc na koncert, planowalismy to jeszcze przed rozstaniem - nie chciala isc - wolala sie umowic z kumpela, ja poszedlem i opijalem tam ze znajomymi ssmutki" - na koniec napisala mi smesa ze "Teraz sie przekonala ze ONA byla tylko epizodem w moim zyciu, a ja napewno juz tam poznalem jakas dziewczyne i ona mi zyczy wszystkiego najlepszego w zyciu....." Dobila mnie tym..............
niflheim
 
Posty: 98
Dołączył(a): 15 sty 2009, o 13:08
Lokalizacja: Wawa

Postprzez smerfetka0 » 25 sty 2009, o 18:48

ja podobne rzeczy robilam jak juz mialam dosc chlopaka i w sumie nie chcialam z nim byc ale mimo wszystko go kochalam i trudno bylo rozstac...
moim zdaniem - walcz do upadlego.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez niflheim » 26 sty 2009, o 01:05

zagubiona0 napisał(a):ja podobne rzeczy robilam jak juz mialam dosc chlopaka i w sumie nie chcialam z nim byc ale mimo wszystko go kochalam i trudno bylo rozstac...
moim zdaniem - walcz do upadlego.


Bede walczył, kocham, zobaczymy co z tego wyjdzie - mam nadzieje ze mimo wszystko gdzies w jej sercu cosik jeszcze sie tli te uczucie do mnie :)
niflheim
 
Posty: 98
Dołączył(a): 15 sty 2009, o 13:08
Lokalizacja: Wawa

Postprzez ewka » 26 sty 2009, o 08:10

Widzisz szansę - walcz!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez munsand » 26 sty 2009, o 11:09

Sprawa jest trudna ale nie przegrana, walcz chłopie!!! Dawaj jej dużo ciepła i oparcia, pokaż, że może na ciebie liczyć. Spróbuj zrobić dla niej coś co wiesz, że lubi. Jeżeli lubi włoskie knajpki to zorganizuj wyjście, ale nie na zasadzie czy poszłabyś. Zapytaj tylko czy może poświęcić ci jeden wieczór a reszty ty dopilnuj. Mogę polecić kilka fajnych pomysłów (które mój mąż testował na mnie- działają) :) Zamów kwiaty które przyniesie kurier do restauracji dla niej. Niech poczuje, że się postarałeś. Wiem, że teraz jest ci podwójnie trudno z powodu pracy, ale pytaj ją o jej uczucia a nie opowiadaj o swoich, pokaż, że jesteś facetem, nawet jeśli tak nie jest to powiedz: pracę znajdę może to i lepiej bo mam możliwość zmiany. Pokaż, że potrafisz radzić sobie w trudnych sytuacjach, może właśnie tego jej brakowało??
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez munsand » 26 sty 2009, o 11:49

Na siłę nie ma sensu, zgadzam się. Tylko jedna rzecz - jeżeli wierzy się w to, że można zbudować związek na nowo, wcale nie na starych zasadach, jak widać nie sprawdziły się, to nie jest na siłę. Ja może inaczej patrzę bo ratuję 10-cio letnie małżeństwo (mamy dziecko), ale też wiem, że albo uda nam się zrozumieć na nowo albo rozstaniemy się. Dla mnie ważne jest to, że bez względu na zakończenie będę mogła powiedzieć: Zrobiłam wszystko. Codziennie wstaję i zastanawiam się czy powinnam, ale póki nie uważam, że nie powinnam to to robię. Jest dużo racji w tym co piszesz, są młodzi, mieszkają rok, ale czy wtedy mniej boli??
Dystans do siebie i do niej jest czymś co jest teraz niezbędne.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 310 gości

cron