---------- 12:04 15.12.2008 ----------
Witajcie,
wszyscy radzicie, żeby się wyprowadzić od alkoholika (uogólniłam- zresztą zgadzam się z tym), zostawić go samego itd. A jeśli przeszkodą jest duży kredyt mieszkaniowy na 30 lat (on go płaci a gdybym odeszła to by go olał, no i komornicy itd.), to czy może się jakoś udać, jeśli maks.odizoluję się od niego mieszkając z nim?Wykluczanie go w pewnym sensie z życia rodzinnego, spędzanie czasu tylko z dziećmi, bez niego, nie zwracanie na niego (zero dyskusji, jedynie np.dopóki pijesz i sam nie zechcesz przestać), wyjścia tylko z dziećmi, wakacje też, rodzina uprzedzona...A jeżeli on się nie zmieni, to przynajmniej ja spróbuję się od tego "odciąć" i pokazać dzieciom normalność. Czy może mnie to choć trochę uratować (i maluchy), jeśli będę silna i nie ustąpię czy to w ogóle nie ma sensu?
Wiem, że chodzi trochę o coś innego, bo dzieci i tak go będą widzieć w takim stanie, ale kredyt nas związał, rodziców i pomocy brak, a dzieci może chociaż zobaczą, że tego nie wolno akceptować i ile przez to można stracić, miłości, uwagi, udział w życiu rodzinnym, izolacja itp.
Proszę napiszcie co myślicie o takim wyjściu..
---------- 12:16 ----------
Moje życie wygląda dokładniuśko tak jak Aniś, no jeszcze tylko głowy nie chciał mi odrąbać, te same teksty i zachowania, też pracuje na budowie a trwa to prawie 6 lat, też chodzi już wiecznie rozdrażniony i arogancki. Piwo pije codziennie, już na śniadanie, co kilka dni się nim upija, a raz w m-cu ma kilkudniowy ciąg, wiecznie nie może prowadzić, ja na trening, jak do sklepu, a jak mały skaleczył mi oko, musiałam sama jechać na pogotowie, a potem wracałam z wielkim opatrunkiem na jednym, drugie łzawiło, bo on był po piwie).Jak się urodziło dziecko to najpierw było pępkowe, a dziecko zobaczył po 2 dniach! Tylko go nie ma albo śpi- nawet od 17.00. Puszczają mi już nieraz nerwy i jak na niego "wsiądę" wtedy też robi się agresywny i wulgarny. A w niedzielę zrobi obiad i już jest cudownym tatusiem, oczekuję pochwał, a mama jest zła bo tatusia nie docenia. A piwa nie rzuci bo to nic złego, tak jak u Aniś. Napisałam o tym trochę w "Problemy w związkach", aż dotarło do mnie skąd te "problemy". Kiedyś dużo ryczałam nad utraconą miłością teraz mnie wśziekłość roznosi nad zmarnowanym życiem i że moje dzieci są krzywdzone (ja się denerwuję przez niego a one to niestety odczuwają).
Płacić nie będzie bo już teraz wyrywam prawie siłą co m-c, nie ma zwyczaju oddawać mi wszystkiego, a jak pije parę dni z rzędu, to przepija to nie patrząc na nic i mówi tylko: jakoś się zapłaci..zero odpowiedzialności, do dziś spłacamy 3-miesięczne zaległości w rachunkach sprzed 2 lat.
Jak można "ułożyć" sobie życie z kimś takim, jeśli nie można odejść?