nie wiem, pomozcie mi

Problemy z partnerami.

Postprzez 1angela » 22 sty 2009, o 02:03

---------- 23:50 21.01.2009 ----------

potrzebuje pomocy, pewnie dlatego tu jestem, pierwszy raz na jakimkolwiek forum. dwie godziny temu wykrzyczalam swojemu partnerowi ze nie moge juz z nim dluzej byc. mamy 8 -letnia corke, niedawno sprzedalismy mieszkanie z racji klopotow finansowych, chwilowo mieszkamy u tesciowej, udalo sie wynajac nowe zatem mielismy je urzadzic i sie przeniesc. od jakiegos czasu wszystko sie sypie a ja nie daje rady. M. podczas wyprowadzki powiedzial mi ze jestem dla niego obcym czlowiekiem, kilka dni pozniej , powiedzial ze sie pomylil i jest ze mna bo wpadlismy z dzieckiem (minelo 10 lat). po tym wszystkim wyladowal ( wyprowadzki, problemy w pracy) u lekarza internisty ktory stwierdzil lekka nerwice i przepisal mu psychotropy, sam twierdzi , ze po nich mu lepiej, ja tez widze poprawe. od tamtego czasu ja jednak boje sie cokolwiek zrobic, powiedziec co nie jest zgodne z jego planami, tokiem myslenia. robi awanture o to ze nie jem z nim kolacji, choc nie jestem glodna, seks masakra, dluzej niz problemy. Dzis odwozilam corke na ferie do babci, po powrocie podczas rozmowy na temat urzadzenia wynajetego mieszkania powiedzialam, że nie podoba mi sie kolor mebli wiec byla afera ze od tygodnia ja nie mysle o mieszkaniu, nie mam na nic czasu, wszystko mam gdzies, powiedzialam mu ze ja kiedy on poswiecal czas na przemyslenie mieszkania ja mocno pomagalam corce w szkole ( koniec polrocza) i nie mam pretensji o brak czasu i zainteresowania z jego strony. na koniec wykrzyczalam ze nie moge juz z nim wytrzymac. Zostawil mi klucze, mam przepisac umowe wynajmu na siebie i sie rozstajemy. Wiem ze to wszystko chaotyczne, meczace ale naprawde nie wiem jak to odebrac. jestem zmeczona ostatnimi miesiacami, samotna i teraz to. czy ja powinnam sie leczyc, czy to moja wina ze tak sie sypie. boje sie ze nie dam rady sama z corka. Pracujemy niestety razem, firma jest na niego ja bez zadnych papierow. jestem osoba pozamykana bez przyjaciol, moze nienormalna,nie wiem

---------- 01:03 22.01.2009 ----------

przykro mi ze nikogo nie zainteresowalam
1angela
 
Posty: 2
Dołączył(a): 22 sty 2009, o 00:17

Postprzez pietrek » 22 sty 2009, o 02:49

Wydaje mi się, że z Tobą jest wszystko w porządku.
To raczej cała sytuacja i wszystkie te zdarzenia Cię przygniatają.

Prawdę powiedziawszy, to chyba nawet nie bardzo potrafiłbym Ci pomóc - sam dopiero co zarejestrowałem się na tym forum, ale mam wrażenie, że oczekujesz szybkiej odpowiedzi. O tej porze większość ludzi raczej już odeszła od komputerów, stąd brak zainteresowania Twoim problemem. Ale z tego, co widzę, są tu osoby, które napiszą Ci coś mądrzejszego, tylko musisz po prostu poczekać.
pietrek
 
Posty: 26
Dołączył(a): 16 sty 2009, o 18:06
Lokalizacja: południe

Postprzez ewka » 22 sty 2009, o 09:30

Tak mi się wydaje, że kłopoty Was przerosły, nerwy... wtedy obrywa ten, co jest najbliżej, słusznie czy niesłusznie. Wtedy padają słowa nie do końca przemyślane, bo głównie chce się dowalić. Może potrzeba Wam spokoju? Spokojnej rozmowy? Córka u babci... może dobry czas, by jakoś to ogarnąć? Może usiądź z nim do kolacji i wypij choć herbatę?

Właściwie nie wiem, w którą stronę chcesz pójść... chcesz ratować to wszystko, czy raczej nie specjalnie?

Ściskam :cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 22 sty 2009, o 09:39

Ogromny balagan....by moc uporzadkowac trzeba wyciszenia i kompromisow.

Pozdrowka.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez 1angela » 22 sty 2009, o 13:01

Herbata byla,żadna przyjemność jeść samemu, tyle, że nie uważam, że trzeba sie zmuszac do kolacji bo druga polowa... wspolne razem myslalam ze jest wazniejsze. Proba rozmowy też była na co usłyszalam, że ciagle mam problem, na koniec " pier... głupoty". Powiedzdcie mi czy jest mozliwe, ze tak się wszystko wypala,czy milosc przeradza sie w przyzwyczajenie i wyrachowanie -" a zkim ja moge być?" że partner może sie zmuszać do bycia ze mna, trzyma go tylko dziecko, a fakt ten go ogranicza. Czy w momencie kiedy tylko jedna strona nagina sie, żeby drugiej bylo dobrze, stara sie zrozumieć jednoczesnie mówiac o swoich potrzebach i oczekując ich spelnienia czego nie ma, to jest fair? pogubilam sie, dzis dziwnie czuje sie lepiej myslac ze to koniec.
1angela
 
Posty: 2
Dołączył(a): 22 sty 2009, o 00:17

Postprzez ewka » 23 sty 2009, o 10:06

1angela napisał(a):Herbata byla,żadna przyjemność jeść samemu, tyle, że nie uważam, że trzeba sie zmuszac do kolacji bo druga polowa... wspolne razem myslalam ze jest wazniejsze.

Tak ogólnie powiem... uważam, że ważne są drobiazgi, z których to "wspólne razem" się składa - sam szyld to za mało. Piszesz też "zmuszać się"... ja myślę, że takie zmuszanie się jest wyczuwalne. Że ważne jest nie tylko to, co głośno wypowiedziane... to też uśmiech, cierpliwość, gest. No i ta herbata;)

1angela napisał(a):Proba rozmowy też była na co usłyszalam, że ciagle mam problem, na koniec " pier... głupoty".

No tak, typowo. Mężczyźni nie są dobrymi rozmówcami, niestety.
U mnie jest tak: jeśli w powietrzu iskrzy z jakiegoś tam powodu... odpuszczam i ten temat nie istnieje, a ja raczej milczę. Dzień? Dwa? Ja się uspokajam, on się uspokaja i to ten czas, kiedy się w głowie układa (coś takiego jak "siadaj, porozmawiajmy" u mnie nie funkcjonuje - myślę, że faceci mają na to alergię, ha)... i wtedy dopiero czekam na impuls "TERAZ!" i mówię. To może być podczas jazdy autem, podczas powrotu ze sklepu, obiadu, kolacji... obojętnie. Problem niekoniecznie jest rozwiązany od razu... ale nić porozumienia jest. Problem wisi, ale w głowach mieli się dalej i kolejny dzień? dwa?... i znowu czekam na "TERAZ". Tak jest u mnie i jakoś daje się żyć, może ten wywód coś Ci ułatwi?

Ściskam bardzo mocno
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 130 gości