Co nas przerosło?

Problemy z partnerami.

Postprzez Abssinth » 16 sty 2009, o 14:29

to Twoje 'a teraz zostane sama' zabrzmialo dla mnie troche jak wyrzut Munsand...

moze wyrzut do niego, moze do samej siebie, moze do zycia tak w ogole?

Nie chodzilo mi o bycie z Toba z wdziecznosci...tylko...jakies poczucie zawiedzionych oczekiwan mi w tym pobrzmialo....

poczucie zawodu ze wzgledu na poczynione wczesniej zalozenie...ja osobiscie sie od jakiegos czasu ucze, ze nie nalezy zakladac czegos z gory, moje wlasne doswiadczenia mnie tego nauczyly, teraz to dopiero przetrawiam.. moze dlatego wlasnie w taki sposob odbieram te akurat slowa.

Dobre jest pytanie - jak wygladal Wasz zwiazek wczesniej?

Moze po prostu nie zauwazalas pewnych rzeczy, jakos je oboje omijaliscie - i dopiero teraz, w takiej a nie innej sytuacji, te zaszlosci powychodzily na wierzch...

pozdrawiam cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez munsand » 16 sty 2009, o 14:51

---------- 13:40 16.01.2009 ----------

Nasz związek do tej pory określiłabym jako bardzo dobry. Może dlatego tak powoli to wszystko do mnie dociera. Wie o całej sytuacji mój bart i teściowa. Obydwoje patrząc też z boku są zaszokowani. Zawsze uważano nasze małżeństwo za nierozerwalne, dobre, takie które radzi sobie ze wszystkimi trudnościami.
Ja nie chcę walczyć o niego a później być z człowiekiem, który mnie nie kocha. Ja na razie zakładam że to jego zauroczenie wynika z tego, że wszystko go przerosło, i może podświadomie chce uciec, że tak będzie łatwiej, że znikną problemy ze zdrowiem, z dzieckiem i ta ciągłe borykanie się z codziennymi sprawami, których naprawdę mamy dużo. Gdy pojawiła się córka starałam się aby uczestniczył w życiu domowym (zawsze mu to odpuszczałam), chciałam aby jego kontakt z dzieckiem był dobry, co zresztą się udało. Może to go przerosło, wiele lat byliśmy sami i skupialiśmy się na sobie, a teraz trzeba się też skupić na dziecku. Uważa, że nic nie robiłam dla nas. Stałam po nocach nad łóżeczkiem żeby nie przyzwyczaić córki do spania z nami, spaliśmy razem, bo uważałam, że to jest ważne . Ile wygodniej byłoby mi wziąć ją do łóżka. Pomimo, że byłam w domu starałam się być atrakcyjna.
Powoli przestaję wierzyć. Zaczyna do mnie docierać, że on ją kocha. A walczę teraz bo boję się, że jak coś więcej się wydarzy pomiędzy nimi a on i tak wróci to będzie już za późno, rany będą zbyt głębokie.
Dlaczego zastanawiam się o odcięciu tej dziewczyny: po pierwsze nie będzie miał dokąd pójść i się przytulić więc będzie musiał spojrzeć trzeźwo na sytuację sam bez podpowiedzi jaki to jesteś biedny i jaka ta twoja żona niedobra. Jeżeli wtedy też podejmie decyzję o rozstaniu to będę wiedziała że po prostu mnie nie kocha, a nie dlatego że ktoś namieszał mu w głowie.

---------- 13:45 ----------

Absinth, mnie też życie już uczyło wiele razy że stwierdzenie "mnie to nie dotyczy to fikcja". Nauczyło mnie dużo pokory, ale w nas zawsze wierzyłam. Uwierz mi, mam 32 lata, dzieciństwo marne, szkoda gadać, początki bez kasy bez mieszkania, walka o dziecko, leczenia, walka o adopcję bo też było pod górkę, mam wyciętą tarczycę bo miałam guzy, choroba męża, co pół roku kontrolne badania, już nawet nie piszę o takich rzeczach, że ukradli samochód czy ktoś chciał od nas wyłudzić pieniądze bo to takie codzienne stresy. Czasami sama się zastanawiam jak ja jeszcze potrafię żyć.

---------- 13:51 ----------

Moze po prostu nie zauwazalas pewnych rzeczy, jakos je oboje omijaliscie - i dopiero teraz, w takiej a nie innej sytuacji, te zaszlosci powychodzily na wierzch...

Na pewno coś przeoczyłam, ale i wiele rzeczy widziałam, prosiłam wiele razy mojego męża - wyhamuj, daj sobie odpocząć, jego ciągłe powroty z pracy do domu o 10 w nocy sprawiły że ja uczyłam się funkcjonować sama ze sobą, w sobotę niedzielę zapraszał gości, jakby bał się ciszy. Gdy go prosiłam, że może powinniśmy pobyć sami to zarzucał mi że ja to chce się od ludzi odciąć. wiec latałam całe weekendy z garami. A teraz okazuje się że to ja nie miałam dla niego czasu.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez cvbnm » 16 sty 2009, o 18:43

[color=red][size=9]---------- 15:02 16.01.2009 ----------[/size][/color]

nie będzie miał dokąd pójść i się przytulić

tak, ale jednoczesnie bedzie czul tesknote za tym przytuleniem, wyolbrzymi ja i wyidealizuje.... z ciebie zrobi wroga, ktory mu zabral jego raj.
tez moze tak byc....

wasza relacje oceniasz na dobra, ale jaka byla? w sensie np partnerska, symbiotyczna, swobodna....?
na czym opieraliscie wasz zwiazek? celach? milosci? przyjazni? porozumeiniu? interesie? bliskosci mentalnej?...... itp....

[color=red][size=9]---------- 17:43 ----------[/size][/color]

mam wrazenie jak opisujesz meza, ze go traktujesz jak dziecko, kaleke albo kogos kruchego, ktorego musisz chronic.
jakim on wlasciwie jest mezczyzna?
cvbnm
 

Postprzez munsand » 17 sty 2009, o 13:33

Jak zwykle masz rację.
Co do tego na czym opierał się nasz związek to teraz nie wiem, mam wrażenie, że wszystko po prostu mi się wydaje. Na pewno łączyła nas miłość, ale taka bardzo wyważona i dojrzała, zrozumienie dla własnych pasji i zainteresowań, dawaliśmy sobie dużą swobodę ale i bardzo sobie ufaliśmy, wspólne marzenia, wspólne cele, oboje jesteśmy otwarci na ludzi na otoczenie. Teraz jednak trudno jest mi tak naprawdę to ocenić. Na pewno moim błędem była nadmierna zapobiegliwość, ratowanie go w każdej sytuacji, czasami trzeba było dać mu upaść. Ja doszłam już do tego wniosku rok temu, i zaczęłam to zmieniać, zaczęłam bardziej pokazywać, że potrzebuję jego pomocy.
Myślę, że się wyprowadzi, i teraz to chyba nawet już tego chcę, jestem zmęczona. Martwię się najbardziej jak to wytłumaczę córce, czy będę w stanie zachować zimną krew gdy będzie pytała "Czy tata wróci?" co zresztą robi każdego wieczoru przed spaniem. Ja zostanę z tym sama, a nie chcę jej krzywdzić przelewaniem swojego, żalu na nią.
Każdy kolejny dzień to udręka która nic nowego nie przynosi.
Mamy wspólną firmę, to też będzie musiało jakoś funkcjonować. Zaczynam się już nawet zastanawiać nad zabezpieczeniem finansowym swojej przyszłości.
Zobaczymy, nie chcę się na razie nad tym skupiać, bardziej bolą mnie uczucia.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez cvbnm » 17 sty 2009, o 16:49

jesli dojdzie do tego ze maz sie wyprowadzi, mysle ze poczatkowo poczujecie ulge i jakas wieksza swobode
ale jesczze nic sie nei dzieje, fakt, ze jest to prawdopodobne nie przesadza o calej reszcie.

"separacja", jest to dobra sytuacja aby w zgodzie z soba zastanowic sie i znalezc wewnetrzna rownowage

ty w pewnym sensie mozesz traktowac siebie jak czesc jego, myslisz w sposob uwgledaniajacy potrzeby lub niecheci meza.... oberwujesz go, aby nauczyc sie JAK przy nim (do niego) postepowac... jak na niego wplywac...
twoje dzialania sa jakby motywowane tym "co on na to"
w jakim stopniu motywujesz sie swoimi potrzebami i uczuciami? czy kieruje toba twoja wlasna przyjemnosc, zadowolenie? czy wiesz co lubisz? ile razy dziennie robisz cos bo TY to lubisz?
cvbnm
 

Postprzez munsand » 17 sty 2009, o 17:21

---------- 16:18 17.01.2009 ----------

wielka mądrość w tym co mówisz, nazywasz po imieniu to co ja powoli zaczynam odczuwać, a wiem też, że na takich zasadach nic nie zbudujemy, po jakimś czasie ja będę miała dosyć. Póki czuję się w pewien sposób winna to to znoszę i robię, ale wcześniej czy później emocje dadzą znać o sobie. Przestawiam sobie powoli psychikę na to, że on się wyprowadzi i że jest to teraz najlepsze wyjście z sytuacji. Będzie mi łatwiej. On też widzę, że w związku z tym że ma coś na sumieniu każde moje pytanie odbiera jako chęć sprawdzenia. To też do niczego nie prowadzi.

---------- 16:21 ----------

Tak teraz nie robię niczego co lubię, po prostu wegetuję i roztrząsam każdy gest i każdą sytuację. Wiem też, że ja za niego nie uporam się z jego problemami. Musi sam dojść do wniosku co jest dla niego ważne. Muszę nauczyć się czekać.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez cvbnm » 17 sty 2009, o 20:37

oprocz cierpliwosci przyda sie tez opanowanie
tak przynajmniej wynika z moich doswiadczen i z opowiadan ludzi ktorzy sie borykali z widmem rozstania ( i rozstali lub zeszli ponownie)

bezustnna niepewnosc, szekspirowskie "byc albo nie byc"....
jest co tydzien: to co, rozstanie?
i nic, moze jednak nie. moze bedziemy razem?
potem znowu, to co , rozstajemy sie?
i nic
potem sie rozstajemy, jakas niby zmiana....
nic, zchodzimy sie znowu, nic

drobna rzecz budzi nowa nadzieje, marzymy, wierzymy, ..i ... znowu nic

w pewnym momencie czara goryczy sie przelewa...
po co to, po co te nerwy, ten stres... ?

wychodzi, ze te wszystkie emocje, ta hustawka byla niepotrzebna

albo - byla potrzebna tylko po to aby zrozumiec KIM sie jest.... i czego sie chce...
eh....
cvbnm
 

Postprzez munsand » 18 sty 2009, o 14:12

Dokładnie tak to wygląda, i zauważyłam jeszcze jedno, kiedy ja się wzmacniam on upada i odwrotnie. Wczoraj zrobiłam mu niespodziankę w firmie i przyjechałam gdy ta laska odbierała autko. Była ze swoim facetem. Gdy mnie zobaczył był bliski zawału, nie wiedział co zrobię. A ja się uśmiechałam nawiązałam miłą konwersację, i to go chyba jeszcze dobiło, no i oglądanie jej z innym. Wieczorem złapał totalnego doła. Teraz zaczynam poważnie się zastanawiać czy sobie czegoś nie zrobi. Tak naprawdę to dotarł do czarnej dziury. Zniszczył to co nas łączyło, zaryzykował wszystkim wyznając jej miłość i póki co nic nie uzyskał. Ma świadomość, że wie o tym kilku jej znajomych, zresztą zamieszczał jej komplementy na publicznym forum. Okolice gdzie mieszkamy są małe. A ja powoli dochodzę do wniosku, że za przeproszeniem k.. j.. w d.. m..., on był w stanie mnie zostawić dla jakiejś dupy z powodu niepozmywanych garów. Niech się teraz sam z tym buja.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez cvbnm » 18 sty 2009, o 22:01

a i tak ciagle piszesz "dotarl" "zrobil" "zniszczyl"

zamiast "ja chce" "ja lubie" "ja czuje"....

myslisz nim....


hm?
cvbnm
 

Postprzez munsand » 19 sty 2009, o 13:37

To fakt, to musi być długi proces, żeby jak piszesz przestać "myśleć nim", ale popracuję nad tym. Wczoraj nie wytrzymałam i powiedziałam co wiem. I nagle sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Już mnie kocha i już nie jestem mu obojętna, ale nadal się nie przyznaje. Właściwie nie musi, układanie tego od początku to będzie skomplikowany proces, i słowo przepraszam nie wiele tu da. Miałaś jednak rację, że obojgu nam ciążyło to, że coś przed sobą ukrywamy, tym bardziej, że nigdy tego nie robiliśmy. No ale przynajmniej na dzień dzisiejszy pojawiło się światełko w tunelu. Co będzie jutro zobaczymy.

Pozdrawiam
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez cvbnm » 19 sty 2009, o 13:51

nie przynaje? to znaczy co?
mowi ze klamiesz?
cvbnm
 

Postprzez munsand » 19 sty 2009, o 14:02

Mówi, że ktoś złośliwi wysłał mi e-mail (bo jesteśmy znani i sporo ludzi nam zazdrości). To jest też tak, że nie naciskałam: powiedz prawdę. Powiedziałam co wiem, a wie że wiele faktów się zgadza i wie też, że musiał to napisać ktoś z jej grona lub ona bo informacje były bardzo konkretne. Przestraszył się, chyba nie spał, rano jak wstałam grzebał mi w kompie, pousuwał z NK komentarze przy jej zdjęciach, zablokował mi konto na NK. (zmienił hasło bo chciał sprawdzić pocztę) Niech sobie teraz to przetrawi.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez ewka » 19 sty 2009, o 14:09

Niezły kopniak... może będzie skuteczny? Oby :!:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez munsand » 19 sty 2009, o 14:15

Oby był skuteczny, idziemy dzisiaj na terapię, zobaczymy co przyniesie.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez niflheim » 19 sty 2009, o 14:31

munsand napisał(a):Oby był skuteczny, idziemy dzisiaj na terapię, zobaczymy co przyniesie.


Bedzie skuteczny, jezeli ON chce isc na terapie - to znaczy ze zalezy mu na tobie i uważam ze bedzie dobrze- grunt ze chcecie OBYDWOJE walczyc o wasz związek.
3mam kciuki
niflheim
 
Posty: 98
Dołączył(a): 15 sty 2009, o 13:08
Lokalizacja: Wawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 148 gości

cron