Myślenie "co by był gdyby" to chyba największy wróg człowieka w dołku. Wiem to z własnego doświadczenia. Co by bylo... A któż to wie??? Mogłoby być zajebiście, ale mogłby być też bardzo źle... Nie mam sensu tego roztrząsać, rozdrapywać. Stało się, mleko się wylało i jest jak jest. To ważne, aby umieć zaakceptować to, czego nie można zmienić, aby pozwolić pewnym rzeczom odejść. Też długo tego nie umiałam, gryzłam się parę lat, więc wiem co czujecie. Ale dopiero kiedy przestałam to robić, kiedy spojrzałam na przyszłośc, a nie na przeszłość, dopiero zaczełam się podnosić z tego doła. I póki co idzie mi to aż zaskokująco dobrze (odpukać).
Jedna sprawa, że czas leczy rany, ale druga jest taka, że trzeba mu na to pozwolić. Trzeba swoje wypłakać, swoje przecierpieć, ale czas żałoby kiedys musi się skończyć. U mnie nareszcie się skończył, po 4 latach mordęgi. Też czasem żałuję straconego czasu, też wiem, że mogłam zapomnieć już dawno temu i zacząć żyć normalnie, ale tego nie zrobiłam. Ale myślenie o tym, żałowanie do niczego dobrego nas nie doprowadzi. Trzeba zapomnieć, pozwolic temu odejść... Czas żałoby musi sie wreszcie skończyć. Mój sie już skończył. I tego samego wam z całego serca życzę