Co nas przerosło?

Problemy z partnerami.

Postprzez cvbnm » 15 sty 2009, o 12:26

jak ja mowilam mezowi o zdradzie, (ale miedzy nami zawsze byla nawet zbyt duza twartosc, poza tym ze on totalnie mnie kontroluje az do czytania korespondencji) to po to, aby znalezc przyczyne co jest zle pomiedzy NAMI
zdrada wg mnie jest rezultatem kryzysu zwiazku, nie przyczyna
jest to informacja ktora mozna wykorzystac do odbudowy lub dewastacji zwiazku


trzymaj sie munsand
cvbnm
 

Postprzez ewka » 15 sty 2009, o 13:19

munsand napisał(a):To też był dla mnie taki kopniak który pozwolił mi się obudzić więc myślę, że był potrzebny.

Tak myślę, że po to właśnie dostajemy w życiu kopniaki.

cvbnm napisał(a):zdrada wg mnie jest rezultatem kryzysu zwiazku, nie przyczyna

A tam zaraz kryzysu... a - emocje? A - chwila? A - on/ona taki niedobry, to ja mu/jej? Zgadzam się natomiast na 200%, że można ją pozytywnie wykorzystać.

CV, ja osobiście nie wierzę w takie tam wielkie i zbyt wielkie otwartości... każdy ma (chyba?) jakiś swój kawałek zakryty... no bo dlaczego nie wykorzystałaś swojej otwartości przed zdradą? I skoro tyle jej u Was... dlaczego Cię kontroluje?

No ja wiem, że nasza koleżanka wie o zdradzie (zdrada czy tylko jakieś zamieszanie emocjonalne?)... natomiast nie wie, co mu teraz po głowie chodzi i ja w tym sensie, czy rzeczywiście warto to wiedzieć.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez cvbnm » 15 sty 2009, o 13:43

A tam zaraz kryzysu...

ha
zalezy "jaka" to zdrada
cvbnm
 

Postprzez munsand » 15 sty 2009, o 15:25

---------- 14:24 15.01.2009 ----------

cvbnm widzę, że ty nadal masz neiwesołą sytuacja. Tylko z nami kobietami jest tak ze potrafimy czekać, walczyć. Psychika meska jest prosta, nie to nie. Aczkolwiek ja jestem zaszokowana moim mężem jeszcze pod innym kontem. To jest człowiek który zasze był odpowiedzialny, z zasadami, trzymał się wartosci koscielnych, i takich jak miłość, przyjaźń szczerość. świadomie podjeliśmy decyzję o adopcji wiedząc że dla takiegodziecka poczucie bezpieczeństwa i pełna rodzina jest podwójnie warzne, bo w przyszłości bedzie musiało sie uporać z porzuceniem. A teraz dla dziecka to on nic nie musi (mam tu na myśli dziecko jako motywację), sakrament niewiele znaczy, przyjaciół to on nie ma bo jak stwierdził wszystkich mu zabrałam (nikt nie wie o naszej sytuacji więc nie to jest podłożem) To, że zawsze gdzieś w podświadomosci wiedzieliśmy, że mozemy na siebie liczyć w trudnych sytuacjach też nie ma znaczenia. Ważne są nie umyte garnki itp. To że razem tworzyliśmy firmę, wspierałam go w tym, zrezygnowałam z własnej kariery żeby mu pomagać. Nie jestem w stanie pojąć jak funkcjonuje jego psychika i w żaden sposób nie mogę do niej dotrzeć. Narazie potwierdził poniedziałkowe spotkanie na terapii ale czy pójdzie??. Ja też wiem, że walczę bo boję się starty, bo kocham, bo wierzę, ale tez nie chcę tego zrobić w ten sposób, że zmienie wszystko zgodnie z jego życzeniem pomimo, że będzie mi to uwierało. Ale chyba też taki mój charakter. Gdy staraliśmy się o dziecko to nie zmieniałam pracy bo może będę za miesiąc w ciąży, i tak przewegetowałam 5 lat. Później adopcja teraz rozwój firmy i życie znowu przeciekło mi miedzy palcami. Tylko byłam z tym szczęśliwa dopóki miałam poczucie bezpieczeństwa z jego strony.

---------- 14:25 ----------

cvbnm widzę, że ty nadal masz neiwesołą sytuacja. Tylko z nami kobietami jest tak ze potrafimy czekać, walczyć. Psychika meska jest prosta, nie to nie. Aczkolwiek ja jestem zaszokowana moim mężem jeszcze pod innym kontem. To jest człowiek który zasze był odpowiedzialny, z zasadami, trzymał się wartosci koscielnych, i takich jak miłość, przyjaźń szczerość. świadomie podjeliśmy decyzję o adopcji wiedząc że dla takiegodziecka poczucie bezpieczeństwa i pełna rodzina jest podwójnie warzne, bo w przyszłości bedzie musiało sie uporać z porzuceniem. A teraz dla dziecka to on nic nie musi (mam tu na myśli dziecko jako motywację), sakrament niewiele znaczy, przyjaciół to on nie ma bo jak stwierdził wszystkich mu zabrałam (nikt nie wie o naszej sytuacji więc nie to jest podłożem) To, że zawsze gdzieś w podświadomosci wiedzieliśmy, że mozemy na siebie liczyć w trudnych sytuacjach też nie ma znaczenia. Ważne są nie umyte garnki itp. To że razem tworzyliśmy firmę, wspierałam go w tym, zrezygnowałam z własnej kariery żeby mu pomagać. Nie jestem w stanie pojąć jak funkcjonuje jego psychika i w żaden sposób nie mogę do niej dotrzeć. Narazie potwierdził poniedziałkowe spotkanie na terapii ale czy pójdzie??. Ja też wiem, że walczę bo boję się starty, bo kocham, bo wierzę, ale tez nie chcę tego zrobić w ten sposób, że zmienie wszystko zgodnie z jego życzeniem pomimo, że będzie mi to uwierało. Ale chyba też taki mój charakter. Gdy staraliśmy się o dziecko to nie zmieniałam pracy bo może będę za miesiąc w ciąży, i tak przewegetowałam 5 lat. Później adopcja teraz rozwój firmy i życie znowu przeciekło mi miedzy palcami. Tylko byłam z tym szczęśliwa dopóki miałam poczucie bezpieczeństwa z jego strony.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez cvbnm » 15 sty 2009, o 17:40

[color=red][size=9]---------- 16:40 15.01.2009 ----------[/size][/color]

bardzo duzo zarzuca ci maz... z tego co piszesz.... piszesz tez ze zupelnie zmienia poglady. weryfikuje swoje podejscie do budowania zwiazku, i zmiania zachowanie.

ja przezylam zwrot o 180stopni za sprawa swojej zdrady, takze poglady religinje weryfikowalam, i wogole jakby staje sie inna tozsamoscia

ja - sprzed zdrady i ja - po niej, to sa tak rozne osoby, ze czasem samo przypomnienie tego jak keidys sie zachowywalam budzi we mnie zdumienie

moj maz nie akceptuje i nie rozumie przemian jakie sie we mnie dokonuja.
chce powrotu 'starej mnie", starej, niedoleznej mnie, ktora kontrolowal, pilnowal, utulal w placzu i dla ktorej byl zbawca. nie akceptuje mnie silnej, niezaleznej i posiadajacej granice.

we mnie nie ma ani wiary ani nadziei ze ten zwiazek odbudujemy.

czekam na jego lagodne zakonczenie... wypalenie ...

nie jest to moj watek, wiec nie chce pisac o sobie, ale odczulam czytajac twoja historie, ze moge ci pokazac problem z drugiej strony. tak jakby troche rozumiem postawe i zmaganie sie wewnetrzne twojego meza.
i byl dlugo we mnie stan nadziei, ze maz przejrzy na oczy i dostrzeze mnie, ....

mysle ze mezczyzna nie ma takiej sily w sobie, aby przezyc taki kierunek przemiany kobiety. jednak w waszym przypadku jest inaczej, kobieta jak piszesz, kobieta potrafi wiele rozumiec, wybaczyc, wiele przetrwac i cieszy sie z nauki i doswiadczen jakie daje jej zycie.
cvbnm
 

Postprzez munsand » 15 sty 2009, o 19:14

Dziękuję ci bardzo, właśnie oceny z drugiej strony potrzebuję. A poza tym to chyba właśnie się rozsypałam, pierwszy raz od tej sytuacji zaczęłam płakać. Ja nie chcę powrotu starego jego, w nim też wiele rzeczy mi nie odpowiadało ale byłam je w stanie akceptować. Ja chcę nowego ale żeby nadal był mój i mnie kochał i ja jego. Tyle zmian w życiu przeszliśmy, że kolejne też mogą się udać. Ale niestety powoli tracę nadzieję.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez ewka » 15 sty 2009, o 19:21

munsand napisał(a):To jest człowiek który zasze był odpowiedzialny, z zasadami, trzymał się wartosci koscielnych, i takich jak miłość, przyjaźń szczerość.

A mnie nie daje spokoju jeszcze jedna rzecz... jego choroba i jej nieciekawa wizja na przyszłość. Nie sądzisz, że to może mieć duży wpływ na jego myślenie i na to, co robi, co zrobił?

Płacz podobno oczyszcza duszę... czasami dobrze jest popłakać.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez munsand » 15 sty 2009, o 20:30

---------- 18:47 15.01.2009 ----------

jego choroba na pewno ma wpływ na jego spojrzenie. Wydawało mi się jednak, że to że zawsze przy nim stałam wspierałam, rozmawialiśmy co będzie , że cieszmy się tym co mamy każdą chwilą, daje mu siłę. Teraz spojrzałam z innej strony, może on tkwił w tym związku i nic nie mówił bo uważał, że nikt go nie zechce z jego obciążeniami. A teraz w nim coś pękło. Zawsze mu powtarzałam zresztą sądzę tak do tej pory, że gdybym mogła cofnąć czas nigdy nie zmieniłabym decyzji o ślubie i lat spędzonych z nim. Czuję się jakby jakiś diabeł nad nami zawisną i mieszał, sprawdzał czy tym razem uda mu się nas zniszczyć.

---------- 19:30 ----------

Oczywiście analizując jego zachowanie analizuję też swoje i widzę jakie błędy popełniłam i że część jego zarzutów nie jest bezpodstawna.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez ewka » 16 sty 2009, o 08:15

munsand napisał(a):Później adopcja teraz rozwój firmy i życie znowu przeciekło mi miedzy palcami.

Dlaczego mówisz, Munsand, że przeciekło? Tak dużo rzeczy się działo, doświadczyło i wzbogaciło Was w jakimś pozytywnym sensie... więc czy na pewno przeciekło?

Ludzie na choroby reagują różnie... przyjmują stan rzeczy z pokorą, lub się buntują, lub mają za złe wszystkim zdrowym - i kotłowanina myśli. No niełatwo.


munsand napisał(a):Zawsze mu powtarzałam zresztą sądzę tak do tej pory, że gdybym mogła cofnąć czas nigdy nie zmieniłabym decyzji o ślubie i lat spędzonych z nim.

Bardzo pięknie :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez munsand » 16 sty 2009, o 11:35

---------- 10:31 16.01.2009 ----------

Myślę, że się wyprowadzi... Rozmawialiśmy wczoraj, widzi tylko jedną stronę sytuacji. Z tego co wiem to ta laska powiedziała mu, że nie chce być tą drugą, więc wyprowadzi się żeby sprawdzić czy będzie z nim. Swoją drogą trochę się dziwię, dziewczyna 25 nie zastanawia się nad tym, że wiążąc się z nim nie będzie nigdy miała dzieci. A może dla niej to jest niewinny flirt i nie zdaje sobie sprawy z tego, że doprowadza do rozpadu małżeństwa? Wiadomo, kasa, knajpka, adoracja. Zastanawiam się czy nie powinnam jej wysłać anonimowego e-mail na naszej klasie, że ktoś ich widział i żeby się opamiętała. Jej brat pracuje u nas, nie zastanawia się nad tym jaki to będzie miało wpływ na jej życie i jego. Myśli, że jej rodzina ją pochwali za taki związek. Może jak ona go odetnie to on się pozbiera??? Dorastam do tego, że chyba muszę zacząć walczyć inaczej ale czy to będzie dobre???

---------- 10:35 ----------

wiesz co ewka, przeciekło bo to wszystko robiłam dla niego a nic dla siebie. A teraz zostanę sama.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez Abssinth » 16 sty 2009, o 12:31

...i to byl najwiekszy blad, jaki zrobilas munsand....

mamy jedno zycie tutaj, i nasza w pewien sposob powinnoscia jest wykorzystac je dla SIEBIE... Ty swoje oddalas komus, z wlasnej woli - on nie ma obowiazku Ci sie odwdzieczac, placic za nie w zaden sposob...

...Twoje zycie nalezy do Ciebie, mozesz teraz zajac sie wlasnie Soba...starac sie odbudowac Siebie sama, odzyskac swoje zycie, swoje zainteresowania, swoje szczescie...

...swoje, nie budowane na watlym zalozeniu, ze w zamian za Twoje zycie ktos odda Ci swoje...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez munsand » 16 sty 2009, o 13:13

Ja nie opieram swojego założenia na tym, że skoro ja oddałam swoje życie to on mi odda swoje. Po prostu zdałam sobie sprawę z popełnionego błędu. Nie chcę żeby był ze mną z wdzięczności. Chyba tylko czas jest lekarstwem na wszystko.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez niflheim » 16 sty 2009, o 13:34

munsand napisał(a):Ja nie opieram swojego założenia na tym, że skoro ja oddałam swoje życie to on mi odda swoje. Po prostu zdałam sobie sprawę z popełnionego błędu. Nie chcę żeby był ze mną z wdzięczności. Chyba tylko czas jest lekarstwem na wszystko.


Wiesz walcze o zwiazek tak jak ty, ale tak sobie mysle - ze tak naprawde to jezeli ona mnie nie kocha sercem to to wszystko nie ma sensu - poco walczyc o kogos kto nigdy nie bedzie cie kochal tak naprawde.
Chcialabys za kilkadziesiat lat budzic sie kolo osoby ktora tak naprawde cie nie kocha? Jestes jeszce mloda osoba - mozna poukladac zycie na nowo.
Wiem ze latwo jest pisac ale trudno sie robi.
Ja ci zycze zebys spotkala kogos kto cie naprawde kocha, wspiera cie i bedzie z toba w deszcz i slonce :)
niflheim
 
Posty: 98
Dołączył(a): 15 sty 2009, o 13:08
Lokalizacja: Wawa

Postprzez cvbnm » 16 sty 2009, o 13:44

poki co nic sie nie stalo, ale emocje jakie wam towarzysza sugeruja raczej ze przykrywacie i chowacie przed soba ogromne zale i pretensje.
przed wami dluga droga odkrywania siebie, waszej relacji i waszych prawd

na to wszystko trzeba uzbroic sie w cierpliwosc, ale tez tak jak pisze abbsinth, szukac oparcia w sobie, wrocic do zrodla, zrewidowac swoje cele, odpowiedziec na pytanie kim jestem?....

odradzam wtracanie sie w ich relacje, odcinanie go od niej itp,
dlaczego sadzisz ze to moze pomoc?

moge zadac ci pytanie? jak okreslilabys wasz zwiazek do tej pory?
cvbnm
 

Postprzez ewka » 16 sty 2009, o 13:58

munsand napisał(a): wiesz co ewka, przeciekło bo to wszystko robiłam dla niego a nic dla siebie. A teraz zostanę sama.

Dla mnie to nigdy nie jest takie jednoznaczne... robiłaś to, co Ci miłość, sumienie, poczucie obowiązku i odpowiedzialności dyktowało - więc dla siebie trochę też, bo zyskiwałaś spokój ducha, sumienia, dobrze spełnionych powinności. To też jakiś zysk. Możliwe, że masz na myśli jakiś swój tylko kawałek świata (który wg mnie każdy powinien mieć)... ale możliwe, że na tamten czas nie czułaś potrzeby posiadania go. W sumie - dla mnie to "wszystko dla niego" jednoznaczne nie jest.

munsand napisał(a): Dorastam do tego, że chyba muszę zacząć walczyć inaczej ale czy to będzie dobre???

Jeśli czujesz, że tak, że trzeba... walcz. Ja myślę, że ileś można dać, ileś powiedzieć, ileś pokazać - i że bramka się zamyka. Wydaje mi się, że u mnie by się już zamknęła... faktem jednak jest, że każdemu zamyka się inaczej.
:slonko:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 103 gości

cron