Wczoraj zabrałem od niej swoje ostatnie rzeczy i jak wychodziłem to czułem się jakby mi ktoś kamieniem w łeb przydziabał bo opuszczałem miejsce w którym przez ostatni rok przeżyłem tyle cudownych chwil z nią, miejsce do którego wracałem jak na skrzydłach miejsce do którego zawsze się chciało wracać bo zawsze była tam ONA.
Od początku.
Poznałem ją tak zwyczajnie – zobaczyłem ją - jej uśmiech i te ”coć” co miała w sobie i musiałem do niej podejść, zatańczyć. Następnego dnia umówiłem się z nią na randkę, zostałem u niej na noc i tak już codziennie wracałem po pracy do niej aż zamieszkaliśmy oficjalnie razem (dostałem wtedy 2 komplet kluczy).
Zakochałem się w niej bardzo szybko (tak po prostu – za to coś co miała w sobie) i gdy mówiłem jej to po miesiącu znajomości w którąś zimową noc to miałem wielki stres czy nie potraktuje mojego wyznania „pusto” (Ona była po nieudanym związku w który jej były partner mowił że ją kocha a odwalał jej numery) a więc takie deklaracje z mojej strony i tak szybko – mogła by potraktować niepoważnie. Ale ja tak po prostu szczerze czułem wtedy i teraz.
Ona i Ja jesteśmy ludzmi bardzo spontanicznymi, lubiącymi podróże. Z tym ze ona ma wiele pasji: magia, historia, jazda konna, pochłania niezliczoną ilość książek – mnie próbowała w to wszystko wciągnąć – ale ja niestety oporny na to byłem.
Pierwsze 4-5 miesięcy to był miód malina, duża namiętność, wielka spontaniczność w życiu (wyjscia do kina, teatru, chodzenia po knajpach i na koncerty, wyjazdy np. wstaliśmy rano w weekend i pomyśleliśmy o wyrwaniu się z miasta – a więc wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy 400 km nad morze spędzając tam cudowne chwile.),
Zycie codzienne tez nie wiało nudą – Często jadaliśmy w domu objady i kolacje przy świecach i winie. Wieczory spędzaliśmy przytulająć się do siebie i sexująć, dużo rozmawiając, wspólne kąpiele z pachnącymi dodatkami a w tle przygrywała zawsze muzyka.
Ale oprócz tej całej namiętności jest też życie codzienne w którym ja niestety się nie sprawdziłem.
Postanowiliśmy o otworzeniu wspólnego konta bankowego z którego będziemy regulować nasze wszelkie rachunki (opłaty, zakupy etc) i tu się zaczeły pierwsze problemy z mojej strony bo wpłaciłem na te konto tylko 2 razy a ona regularnie co miesiąc, po jakim czasie zobaczyła to i stwierdzila ze rachunki nadal będzie regulować ze swojego konta a ja będę płacił za zakupy ze swojego. Przeszedłem do tego tak zwyczajnie – zamiast zaprotestowac i zrobić tak jak to ustaliliśmy na początku. Wiele najprostszych prac domowych (przykręcanie śrubek, wkładanie rzeczy do zmywarki, sprzątanie podłogi, dbanie o porządek w garderobie etc..) odkładałem na póżniej i dopiero robiłem to kiedy się na mnie wkurzyła. Zakupy rzeczy do urządzania domu też zawsze były u mnie na nie (zawsze po co, czy nam to jest potrzebne) albo zbyt długo się zastanawiałem.
Generalnie wiele rzeczy obiecywałem zrobić w domu i na obietnicach się kończyło.
Gdy spotykaliśmy moich znajomych zawsze przedstawiałem ją z imienia (tak odruchowo) a ona swoim znajomym przedstawiała mnie Mój ……..
Mowiła mi że nie zawsze ją słucham i nie jestem o nią zazdrosny – ale to nieprawda – bo jestem o nią zazdrosny jak cholera – bo jest bardzo atrakcyjna kobietą – ale rzadko jej to pokazywałem bo myślałem że to oznaka słabości, Co do słuchania miała racje czasami nie jarzyłem różnych faktów za szybko i moje wypowiedzi ją drażniły.
Mieliśmy taki przełom 5 miesięcy temu że każde z nas mogło wyjechac do pracy/staż na 2-3 miesiące na 2 różne kontynenty - nie pojechaliśmy bo chcieliśmy byc razem, pozniej jej powiedziałem ze pojechał bym za nią, była rozżalona bo ten staż dla niej był bardzo ważny a jak miałem za nią jechać mogłem jej wtedy powiedzieć.
Te wszystkie drobne rzeczy życia codziennego w których dałem plamy zbierały się i gdy doszły moje problemy sexualne 2 miesiące temu (mała ochota na sex – spowodowane to jest że mam kiepską kondycje fizyczną) coś w niej nie wytrzymało, pękło. Mówiła mi że próbowała ratować nasz związek wyjazdem na sylwestra do egzotycznego kraju, ale ja storpedowałem ten pomysł bo niemiałem na ten moment zmiennika w pracy – postawiłem prace ponad NIĄ – i to chyba była moja największa głupota.
Poprosiła mnie żebym się wyprowadził, a ona pomyśli czy chce walczyć o ten związek.
Bardzo ją kocham i nie wyobrażam swojego życia bez niej.
Nie wiem po co to pisze, pewnie chciałbym pomocy, porady co robić dalej aby móc z nią być.
Wiem gdzie popełniłem błędy, jestem w stanie się zmienić, chciałbym dostać szanse.
Myślicie że to jest możliwe czy po prostu krzyżyk został już na de mną postawiony…………