wyszlam ze zwiazku w ktorym kochalam za bardzo

Problemy z partnerami.

Postprzez onelove » 13 sty 2009, o 13:40

Wiecie co sie stalo? On sie kumpluje z moim bratem (tak sie poznalismy) i nadal utrzymuja ze soba kontakt. Dzisiaj widzialam ich rozmowe na gg i sie okazalo, ze juz sie spotyka z inna panna z pracy i prawdopodobnie sie spotykal juz od miesiaca a zerwal ze mna jakies 2 tyg temu....i jeszcze ten tekst, ze ma fajne piersi...

......
Avatar użytkownika
onelove
 
Posty: 34
Dołączył(a): 4 sty 2009, o 02:54
Lokalizacja: Sillezjah

Postprzez paulinka175 » 13 sty 2009, o 15:48

wiem cos o tym .. ten moj bedac ze mna zdradzal mnie juz pol roku... teraz jest z tamta a ja tylko udaje ze mnie to nie obchodzi a w sercu tak boli ze on jest pewnie szczesliwy itd.... najbardziej wkurza mnie jak wszyscy w szkole mowia ze go widzialy ze przejedzal obok nich do wszytskich sie usmiecha i po co mi to mowia zeby na zlosc mi zrobic.. eee tam smutno mi i tyle:(
paulinka175
 
Posty: 66
Dołączył(a): 14 gru 2007, o 19:10
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Księżycowa » 13 sty 2009, o 16:14

Ci faceci, to mają tupet, naprawdę. Czasem mam wrażenie, że są istotami kompletnie bez uczuć, jak na to wszystko patrzę. Nie rozumiem jakim obiektem dla nich jesteśmy, co myślą jak nam to robią.

Mi przypomniała się taka sytuacja, kiedy jakiś czas temu o wiele młodszą od nas koleżankę pobił chłopak - narkoman. K zrobił aferę i zebrał chłopaków, żeby mu odpłacili... Wiecie co jest najbardziej przykre? Że jakiegoś dupka tak urządził a sam zachowywał się chwilami jak tamten frajer. Rozumiecie coś z tego? Bo ja nic. Jest mi tylko przykro, że inną dziewczynę aż tak szanuje a ja z jego strony zasługuję na to samo, NA CO TAMTA OD SWOJEGO FACETA.

Nie odzywa się drugi dzień i zaczynam godzić się, że znów zaczynam sama. Oczywiście cały dzień w pracy przypominały mi się te najlepsze chwile, ale ich nie wrócę, niestety. Cóż, może to nie ten, może ja muszę popracować jeszcze nad sobą i swoim DDA, żeby umieć znaleźć osobę, która nie będzie mnie ranić.

A Samara napisała coś, co we mnie ruszyło, bo kurczę ja też jestem kompletnie rozbita. Nie ciągnę jednak szkoły dalej i to chyba nie koniecznie przez niego. To chyba wygląda tak, że jestem kompletnie wykończona psychicznie i mimo, że boli to wszystko, brak osoby, którą pokochałam, bo ta osoba stała się czymś strasznym, to chyba o to, że dzięki niemu przestałam wierzyć w siebie, dzięki jego słowom, dzięki jego traktowaniu nie jestem w stanie zrobić nic, bo mam się zza jedno wielkie nic. Zaczynam widzieć jaki to dupek. Muszę jeszcze tylko przestać go kochać...

I mam nadzieję, że uda nam się w końcu z tego wyjść i odbijemy sie od tego okropnego dna. Powodzenia!
Księżycowa
 

Postprzez Samara » 13 sty 2009, o 18:22

kasiorek43 napisał(a):A Samara napisała coś, co we mnie ruszyło, bo kurczę ja też jestem kompletnie rozbita. Nie ciągnę jednak szkoły dalej i to chyba nie koniecznie przez niego.


Cóż, moje studia juz sie nie sypią. One juz się posypały. Juz jest naprawdę po herbacie...
Siedze jeszcze w tym akademiku, mam jeszcze te ksiązki, pije jeszcze czasem piwo ze znajomymi na pólpiętrze, czuję jeszcze klimat tego miejsca. Ale wiem, że lada dzień to się skończy. Jeszcze tu jestem, ale to juz się posypało. I wiem, że czeka mnie kolejna zmiana, znowu będe musiała zacząc od nowa, że znowu w zyciu mi nie wyszło... ale wiem, że musze dać radę. Że muszę zacząć od nowa, to jedyny sposób aby odmienić wszystko, aby wyzwolić się tego co było.

To jest nowy początek, nie tylko w sprawie "jego", ale w sprawie wszystkiego. Wiadomo, nie ciesze się, że studia poszły się jeb**. Ale nic już z tym nie zrobię. Z drugiej jednak strony to nigdy nie było "to". Nie tylko w sensie kieruneku, ale cała ta reszta...
Staram się doszukiwać w tym jakichś pozytywnych rzeczy. Wyjadę wreszcie z tej cholernej Warszawy. Wrócę do swojego ukochanego Lublina. Zacznę na nowo, wśród ludzi których kocham i których tak bardzo mi tu brakowało. I tym razem już nie pozwolę sobie niczego spieprzyć, never!!!!!
Jedyna "rzecz" z warszawy za jaką będę tęsknić to tych kilkoro ludzi z akademika. Poznałam tu kilku świetnych, naprawdę dobrych ludzi. Moja kosmiczna wspólokatorka z pokoju, normalnie kocham tą dziewczynę... Cięzko będzie bez niej. Ale reszta... reszta mi zwisa. Zostawiam to bez żalu. Wiadomo, nie jestem z siebie zadowolna. To porażka, owszem. Ale niech będzie też zarazem nowym początkiem, nie tylko czym mega złym. Nie ugne się pod tym, o na pewno nie. Musze się z tym pogodzić. Musze nauczyć sie akceptować pewne rzeczy, których nie moge zmienić.

I muszę się wziąć za leczenie. Bez terapii się nie obejdzie. I to nie tak na odwal, nie tak jak kiedyś. Teraz naprawdę chce się wyleczyć z tej depresji cholernej. Teraz chcę tego jak nigdy. Teraz czuję w sobie siłę, wielką chęć zmian. I dokonam ich. Do licha, DOKONAM.


PS: odezwał się dzis do mnie. Jak zwykle nie wiem po co. Ale odpowiedzi nie uzyskał. I nie uzyska...
Samara
 

Postprzez Księżycowa » 13 sty 2009, o 20:16

A ja zostałam sama jak palec. Przez tę jego zagrywkę przy koleżance, ta już nie chce się ze mną spotkać. Nawet nie pyta co u mnie, co z nim, a byłam pewna, że to moja najlepsza przyjaciółka. Jakbym kazała mu wtedy przyjechać. Dobrze wiedziała, że byłam zaskoczona jego przedwczesnym przyjazdem, tak samo jak i ona. No cóż, to świadczy tylko o niej.
Czuję się okropnie. Zostałam bez faceta, bez przyjaciółki, której mi chyba teraz brak. Jakoś nigdy nie miałam na kim polegać, jak potrzebowałam wsparcia. Dlaczego mnie to nie dziwi... (?) Dziękuję, że mam Was na forum. K się nie odzywa i to chyba dobrze. Zastanawiam się czym tu się zająć, żeby wypełnić tę pustkę i beznadzieję. Z powodu zawalenia szkoły czuję się potwornie. Boże, dlaczego wszystko jest takie złe? Czemu ja jestem do cholery winna? Co takiego złego zrobiłam???!!!
Księżycowa
 

Postprzez inka » 14 sty 2009, o 02:38

Czesc Dziewczynki.

U mnie ogolnie jest tak, ze jestem na takim etapie ze wiem ze nie chce go znac i mam poczucie straty, ale czasu jaki zmarnowalam na niego. Jakos tak sobie pomyslalam teraz o tym sylwestrze, mysle ze mnie oklamal i bawil sie w najlepsze na jakiejs imprezie(jego kumpel umiescil w swoim profilu podejrzane zdjecie) a mi powiedzial ze grzecznie siedzial w domu. Ale kretynka ze mnie ze tak sie dawalam nabierac, w sumie to nawet bym sie nie zdziwila jesli by to byla prawda. Parszywy klamca, w koncu nie raz zdarzylo mu sie mnie oklamac, bez mrugniecia okiem, z taka latwoscia, ma do tego talent.

Minely juz dwa tygodnie mojego "nowego' zycia. I powiem wam ze nie biore juz tabletek na uspokojenie :D, oby nie byly mi zbyt czesto potrzebne (oczywiscie takie ziolowe). Dzis poczulam sie po raz pierwszy zadowolona z zycia, bo mam perspektywe znalezienia pracy. Na dzien dzisiejszy tylko tego mi potrzeba. Ogolnie to szukanie pracy bardzo mi zaprzata glowe i moze i dobrze. On sie nie odzywa i bardzo mnie to cieszy. Nie wiem co ta moja przyjaciolka mu napisala, ale skutecznie. Pozbylam sie wszelich zludzen co do niego. Ogolnie uwazam sie za osobe niezdecydowana, a tu podjelam w koncu taaaka decyzje i mam nadzieje ze mi to zaprocentuje w przyszlosci :wink: np szczesciem. ale jak to powiedziala joanka34, pewnie czekaja mnie jeszcze jakies hustawki nastrojow.

Samarko z twoich postow plynie taka pozytywna energia :*, wiesz moi znajomi tez sie ciesza ze w koncu sie zdecydowalam skonczyc ta farse. Co do zmiany, to nie wierze ze tego typu czlowiek potrafi sie ot tak zmienic, z dnia na dzien. Ci wszyscy faceci maja ze soba problem i ja wiem ze problem mojego ex to powazny problem, ale to juz jego sprawa. Dosyc tego, dosyc pomiatania nami, dziewczyny trzeba sie wziasc w garsc i nie ogladac za siebie, wiem ze latwo sie mowi, ale innego wyjscia nie ma.

kasiorek43 wiesz mialam to samo, on potrafil widziec bledy innych i potrafil powiedziec ze takiemu draniowi co cos tam zrobil kolezance to by nogi z d powyrywal, a sam nie widzial swego zachowania, co za paradoks. A co do przyjaciol to mysle ze nie traci sie ich z byle powodu, moze po prostu czuje sie urazona i tyle. Tez kiedys zawiodlam sie na przyjaciolce, ktora w dodatku zerwala ze mna kontakt, bo stalam sie dla niej nudna. Poszlam do nowej pracy i poznalam nowych przyjaciol, na necie rowniez spotkalam bratnia dusze i utrzymujemy juz kontakt od paru ladnych lat, tak wiec uszy do gory :wink:

A studiami sie nie przejmujcie, jeszcze zdazycie je skonczyc, najwazniejsze jest by byc w zyciu szczesliwym i odzyskac rownowage i sily.

onelove kolejny dowod na to ze powinnas zapomniec o tym facecie, nie jest Ciebie wart, pomysl o sobie i o swoim zyciu, bo teraz Ty jestes najwazniejsza i daj sobie spokoj juz z tym przeladaniem gg, po co ci to

paulinka175 to moze powiedz znajomym ze Cie takie informacje nic nie obchodza i ze dla Ciebie inne tematy sa o wiele ciekawsze. No i jeszcze to, ze Cie zdradzal, dran i tyle. Wiesz na cudzym nieszczesciu sie szczescia nie buduje wiec watpie zeby byl dlugo szczesliwy bo na to nie zasluguje, a skoro Ciebie zdraszal to moze i tamta tez bedzie.
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez inka » 14 sty 2009, o 17:30

Masz racje, dla prawdziwej milosci warto jest czekac, ale nie moge sie z Toba zgodzic ze zwiazki sie rozpadaja, ze faceci tak podle traktuja swoje partnerki tylko przez niedobranie sie, bo kazdy jest zdolny do milosci.

Nie uwazasz np ze ktos ma jakis problem ze soba jak majac 30-tke nie potrafi stworzyc normalnego zwiazku, unika zobowiazan jak ognia i mowi ze nie potrafi sie zakochac, bo z 8 lat temu przezyl nieszczesliwa milosc ze swoja pierwsza dziewczyna ktora miala wtedy lat nascie, a dzis wyszla juz za maz i ma dzieci a facet nie chce sie wiazac bo boi sie ze ktos go skrzywdzi tak samo bo pewnie bardzo go to wtedy dotknelo.

Albo chlopak tez juz pod 30-tke zmienia ciagle partnerki i nie potrafi sie ustatkowac, bo to zle kobiety byly, a on nie jest niczemu winien, mimo ze nie potrafi isc na kompromis i musi byc zawsze tak jak on chce i tylko jak przestaja dzialac hormony mija stan zakochania a pojawia sie prawdziwe zycie to on uwaza ze to juz koniec, bo nie czuje juz motylow w brzuchu.

Albo tak dla roznowagi moze teraz o kobiecie, ktora bedac z pozoru w szczesliwym zwiazku, z partnerem ktory ja kocha, ale ona nie potrafi sie otworzyc, bo kiedys ktos ja zranil i nie potrafi go docenic, krzywdzi go tak jakby sie odgrywala za krzywdy ktore ktos inny kiedys jej wyrzadzil.

No, takie moje zdanie, bo jesli ktos mi od razu powie szczerze i uczciwie ze nic z tego nie bedzie bo mnie nie kocha to oki, ale jesli ktos mydli mi oczy przez dluuugi okres czasu, unika rozmow wszelkich i nie przeszkadza mu to zeby ze mna sypiac, w dodatku oklamuje...a ja karmilam sie wizja ze on kiedys byl taki kochany, cudowny ze sie zmieni...ech
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Księżycowa » 14 sty 2009, o 17:51

Jak najbardziej podzielam tu zdanie inki. Mnie też to trochę nie pasuje... Michał, chyba nie uważasz, że nie dogadanie się jest powodem do szarpania, pomiatania i poniżania?? Wydaje mi się, że gdy ktoś się nie dogada, to tak jak pisze inka, mówi o tym i przyznaje się jak dojrzały i odpowiedzialny człowiek. Ja po swoim miałam siniaki zadrapania a byliśmy ze sobą tylko niewiele ponad rok a on potrafił wyzwać mnie od dziwki, szmaty i kurwy. Trochę mi tu nie pasuje zwykłe nie dogadanie się. Może źle mówię, ale to jest moje zdanie. Mam wyrzuty sumienia, że byłam tak ślepa. Mój były, też jest przed trzydziestką kilka lat, a zachowywał się w ostatnim czasie jak gimnazjalista. Żałuję, że nie mogłam nic zrobić, że nie miałam jak. Wyobrażam sobie to, co czuje gdzieś tam w sobie i chciałabym mu jeszcze pomóc, ale to wszystko na próżno, bo on to wszystko odrzucił.

No i przysłali mi w końcu książkę, zaraz zabieram się za tą lekturę. Mam nadzieję, że ,,wytłumaczy" mi coś. Zaczynam rozumieć jego nie dojrzałość emocjonalną, ale nadal mi go żal za to, co przeszedł w dzieciństwie i żałuję, że nie potrafiłam mu pomóc. Mam do siebie chyba o to pretensje. Mimo tego, że nie odzywa się już trzeci dzień i nie zrobi tego. Widocznie dokonał wyboru po tym, co usłyszał, jak powiedziałam, że jak tak ma być to możemy się rozstać i mam chyba odpowiedź. Staram się więc zacząć nowy rozdział, tylko trudno mi się pogodzić, że ta osoba, która była mi tak bliska... Wierzyć się nie chce w to, co się dzieje. Jest ciężko, naprawdę i mam nadzieję, że kiedyś też i dobre chwile nadejdą... Trzymajcie się.
Ostatnio edytowano 14 sty 2009, o 17:56 przez Księżycowa, łącznie edytowano 1 raz
Księżycowa
 

Postprzez inka » 14 sty 2009, o 17:53

...bo ogolnie z Twojej wypowiedzi wywnioskowalam, ze uwazasz ze jesli facet byl toksycznym partnerem dla jednej kobiety, to zaraz spotka jakas wysniona wymarzona i w ogole naj naj naj i dla niej bedzie juz cudwonym, troskliwym, kochajacym mezczyzna i beda zyli dluuugo i szczesliwie :?
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Księżycowa » 14 sty 2009, o 18:01

A teraz to inko zabrzmiało z Twoich ust, jakbyśmy my nie były tego warte. Rozumiem, że chodzi tu o wypowiedź Michała. Ale nie możliwe jest przecież to, co napisałaś. Gdy ktoś jest nie dojrzały emocjonalnie, to nie da rady, że pojawi się jakaś ,,ta jedyna" i zmieni go w aniołka. Musiała by zmienić jego dzieciństwo i wcześniejsze życie. Tak myślę a to niestety, ale przecież nie możliwe. Ja bardzo żałuję, że nie możliwe, bo z całych sił chciała bym być, taką ,,cud kobietą" dla niego normalnie. No cóż, jak to powiedziała moja znajoma ,,Zacznij się w końcu dziewczyno szanować". Szkoda, że boli cholernie. Czas naszym sprzymierzeńcem...
Księżycowa
 

Postprzez inka » 14 sty 2009, o 19:32

kasiorku43 jasne ze tak nie jest, ludzie sie ot tak nie zmieniaja, chodzilo mi jedynie o to, ze w takim kontekscie zrozumialam wypowiedz miachala i tak jak Ty sie z nia zupelnie nie zgadzam i nie warto sie bawic w zmienianie kogos,a i nie wierze w cud przemiany, tu chyba potrzebna by byla pomoc psychologa a nie kolejna partnerka
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Księżycowa » 14 sty 2009, o 21:12

Wiesz inka szkoda, że te osoby sobie same pomóc nie chcą. Naprawdę szkoda, że dokonują takich wyborów. Trudno. W każdym razie na przyszłość będziemy wiedziały na co mamy uważać. Może tyle pozytywnego chociaż z tego wyciągniemy. Trzymajcie się dziewczynki! Mam nadzieję, że już się do mnie nie odezwie a z drugiej strony na to czekam. Ech... co za mieszanka uczuć... Pozdrawiam
Księżycowa
 

Postprzez onelove » 14 sty 2009, o 22:15

Boli...chcialabym sie tym nie zadreczac, ale mysli same przychodza do glowy ;(( najgorsze sa te wieczory..i poranki jak sie wstaje i pierwsza mysl to ocena sytuacji...
Avatar użytkownika
onelove
 
Posty: 34
Dołączył(a): 4 sty 2009, o 02:54
Lokalizacja: Sillezjah

Postprzez inka » 15 sty 2009, o 22:41

No i dopadl mnie mega dol, nie wiem czy sobie jakiegos deprimu nie kupic :(, siedze w domu, szukam pracy i za duzo chyba czasu wolnego mam. Exa nie chce znac
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez zizi » 16 sty 2009, o 00:08

:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 606 gości

cron